Śpieszmy się

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

ks. Jan Twardowski
znicze

Ten wpis został opublikowany w kategorii ., Człowiek. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

148 odpowiedzi na „Śpieszmy się

  1. margo0307 pisze:

    „..W epoce Wiedyzmu, a później pogaństwa nie było smutnych i żałobnych świąt.
    Każde święto dostarczało ludziom wielkiego ładunku pozytywnej energii i przekazywało młodzieży wiedzę przodków.
    Dzień pamięci w czasach Wiedyzmu też znacząco się różnił od dzisiejszego.
    Nie było wypraw na cmentarz, płaczu przy grobach zmarłych.
    W tej epoce w ogóle nie istniały cmentarze.
    Zmarłych chowano w rodowych osadach, nie zaznaczając przy tym mogiły płytą lub grotą.
    Usypywano tylko niewielki pagórek, który z upływem czasu zrównywał się z ziemią.
    Wedrussowie uważali, że najlepszym pomnikiem dla człowieka powinno być to, co uczynił za życia. Znajomość przyrody, znajomość siły ludzkich myśli doprowadziła Wedrussów do wniosku,
    że jeśli wszyscy krewni będą w myślach modelować śmierć, to ich wspólna myśl nie pozwoli
    duszy zmarłego znów odnaleźć nowego ciała.
    W dniu pamięci zmarłych w najstarszym rodowym dworze zbierali się wszyscy członkowie rodziny.
    W ich obecności najstarszy, pradziadek lub dziadek, podchodził do najmłodszych, czyli do dzieci,
    i zaczynał z nimi rozmawiać mniej więcej tak:
    – Kiedy twój tatuś był takiego wzrostu jak ty teraz – zwracał się dziadek do wnuka sześciolatka -posadził tu małe drzewko. Minęły lata i z małego drzewka urosła wielka jabłoń, rodząca dorodne owoce.
    Następnie dziadek podchodził do innych roślin i opowiadał, kto je posadził.
    Wszyscy członkowie rodziny mogli w tym dziadkowi pomagać, dodając swoje wspomnienia i opowiadając przy tym wesołe historie albo mówiąc o przeżytych uczuciach.
    W końcu wszyscy podchodzili do najważniejszego, do rodowego drzewa – do cedru lub dębu.
    – A to drzewo – kontynuował swoją opowieść starszy rodu posadził pradziadek mojego pradziadka.
    A dalej toczyła się dyskusja, dlaczego została wybrana właśnie ta, a nie inna roślina, dlaczego daleki przodek posadził drzewo właśnie w tym miejscu, a nie bardziej na prawo lub na lewo.
    Jedni zadawali pytania, inni na nie odpowiadali.
    Czasami rozpalała się dyskusja i często zdarzało się tak, że w jej kulminacji któreś z dzieci, samo tego nie zauważając, wypowiadało dziwną frazę:
    „Jakże tego nie rozumiecie ?!
    Posadziłem to drzewo w tym miejscu właśnie dlatego, że…”.
    Dorośli natychmiast zrozumieli: ich malec posiada i duszę, i uczucia, i wiedzę dalekiego przodka.
    Jakże oni byli dumni, że jego dusza się nie tuła w przestrzeniach Wszechświata, że nie rozproszyła się na drobne cząsteczki, lecz kontynuuje życie w doskonałości, życie wieczne.
    Pogaństwo, a tym bardziej Wiedyzm trudno nazwać religią.
    Bardziej prawidłowe byłoby określenie „kultura obrazu życia”.
    Największa kultura wysoce duchowej cywilizacji mieszkającej kiedyś na Ziemi.
    Cywilizacja ta nie powinna była „wierzyć w Boga”.
    Ludzie tej cywilizacji znali Boga.
    Ludzie tej cywilizacji obcowali z Bogiem, rozumieli myśli Stwórcy.
    Ludzie tej cywilizacji znali przeznaczenie każdej trawki, muszki i planet.
    Ludzie tej cywilizacji także i dziś albo tkwią, albo śpią w naszych duszach.
    Oni obowiązkowo się budzą.
    Weseli, pełni radości życia, twórcy wspaniałej planety, dzieci Boga – Wedrussowie” 🙂

    (Powyższy cytat pochodzi z 7-go tomu serii: „Dzwoniące Cedry Rosji”)

  2. Dawid56 pisze:

    Cmentarze to przede wszystkim miejsca pamięci, ślady minionej historii.Jednak nie ma na nich dusz osób naszych bliskich są na nich złożone tylko prochy..Prochy te po setkach i tysiącach lat również ulegają ostatecznemu rozkładowi.Nie oznacza to jednak, że dusza kiedykolwiek wcieli się jeszcze w te prochy.Nie wyobrażam sobie też godziny sądu ostatecznego w której miałyby powstawać ciała z grobów – byłyby to zapewne ciała ale bez duszy.
    Nikt nam nie zabrania się modlić o spokój dusz naszych bliskich każdego dnia, np przed udaniem się na spoczynek Nikt nam nie zabrania mieć ich w swojej pamięci.Jeśli oczywiście chcemy możemy udać się na cmentarz i tam zmówić modlitwę, albo zapalić świeczkę.
    W niektórych tradycjach kulturowych prochy zmarłych po kremacji rozsiewa się po morzach. oceanach albo po ulubionych miejscach przebywania naszych bliskich.
    Być może miejsca pochówku pozwalają lepiej skupić się na modlitwie i wtedy wspominać swoich drogich bliskich

    • Mezamir pisze:

      Pierwsze zdanie jest kluczowe w kontekście tego wątku i postu który oczekuje na moderacje a ponieważ mamy czas zadumy,warto obejrzeć ten wykład i podumać sobie.

    • Maria_st pisze:

      Ciekawe kiedy człowiek bedzie CZŁOWIEKIEM ?
      Zadna nacja tego nie uczyni, co widać po naszej historii.
      Jak to sie dzieje ze żyjemy mżonkami a nie wyciągamy wniosków z naszych błędów ?
      Ludzie przychodz, ludzie odchodzą i co z tego?
      NIC……..
      Smutne to jest…..
      marność nad marnościami….

      • margo0307 pisze:

        „..Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą i co z tego?
        NIC…”

        Jak to nic ? Maryśku kochany ❤ – przychodzimy bo… chcemy COŚ doświadczyć 😉
        Może to wszystko dzieje się za sprawą naszych pragnień ? 😀
        Może m.in. nasza chęć doświadczenia zaspokojenia zmysłów jest powodem, dla którego wcielamy się w nasze ciała ?
        Można przypuszczać, że kiedy nasza indywidualna cząstka życia, opuszcza zewnętrzne ciało fizyczne, zabiera ze sobą wszystkie materialne pragnienia jakie wciąż jeszcze żywi 😉

        Fajnie odzwierciedla ten stan rzeczy – poniższe opowiadanie:

        "..Żył kiedyś mistrz duchowy, który chciał nauczyć swego ucznia, czym są pragnienia materialne.
        Nauczyciel powiedział do ucznia:
        "Znam starego człowieka, który mieszka niedaleko stąd i właśnie leży na łożu śmierci. Przyprowadź swoją piękną, młodą siostrę i złóżmy mu wizytę".
        Zanim weszli do pokoju, gdzie umierał ów stary człowiek, mistrz pouczył ucznia:
        "Kiedy wejdziesz do pokoju, obserwuj oczy starca".
        Mistrz, jego uczeń oraz piękna siostra ucznia weszli do pokoju starca.
        Uczeń od razu spostrzegł, że stary człowiek nie mógł oderwać wzroku od pięknej, młodej dziewczyny!
        Mimo że starzec był przykuty do łóżka i nie mógł się poruszać, nadal odczuwał pragnienie przyjemności seksualnej.
        Pewnie nie mógłby już odbyć aktu seksualnego, ale jego pragnienie przyjemności było wciąż tak samo silne jak dawniej… 😀

        Wynika z tego, że związek pomiędzy naszym ciałem subtelnym – czyli materialnymi pragnieniami i planami – a ciałem zewnętrznym jest ogromny 😛
        Ciało subtelne jest rezerwuarem pragnień, przyjemności zmysłowej 😛
        ciało zewnętrzne zaś jest pojazdem, czy też narzędziem, za którego pomocą jaźń usiłuje zaspokoić takie pragnienia…
        W chwili śmierci pozostawiamy za sobą to "połączenie", maszynę służącą do zaspokajania pragnień.
        Jednakże nie pozostawiamy za sobą naszego pragnienia przyjemności zmysłowej, pragnienia panowania nad materialną naturą.
        Jesteśmy ciągle związani z pragnieniem pozostawania w świecie materii…

        Materialna natura dostarcza nam kolejnych fizycznych ciał materialnych, ponieważ tego właśnie w istocie pragniemy. 😛
        I dopóty, dopóki chcemy panować nad materią i zadowalać się nią, otrzymujemy ciała materialne, jedno za drugim. 😀

        ' Żywa istota z natury posiada znikomą niezależność i sama może sobie wybrać dobry lub zły los, ale zapominając o Najwyższym, oddaje się siłom natury materialnej.
        Pod wpływem tych sił utożsamia się z ciałem i – mając na względzie interes tego ciała – przywiązuje się do różnych czynności.
        Czasami znajduje się pod wpływem siły ignorancji, czasami pasji, a czasami dobroci. Wskutek tego żywa istota otrzymuje różnego rodzaju ciała stosownie do sił materialnej natury.' (Śrimad Bhagavatam 4:29:26-27 )

        http://www.mantra.pl/wiedza/dlaczego-ktos-reinkarnuje.html

        • JESTEM pisze:

          Margo0307, jak dla mnie to świetny i ‚pouczający’ 😉 przykład z tym starcem na łożu śmierci i piękną dziewczyną… Tą przypowieścią będę się dzielić z innymi. 🙂
          Dziękuję.

    • Dawid56 pisze:

      Każda tradycja ma sens.Np Indianie twierdzili że Dusza odchodzi do Krainy Wiecznych Łowów.Nie można Mezamirze dzielić tradycji na gorsze i lepsze.Każdy ma wolną wolę jak uczcić pamięć swoich zmarłych.Ech te podziały …..do niczego dobrego nie prowadzą 😦

      • Mezamir pisze:

        Co to jest Kraina Wiecznych Łowów?

        Kalumet był jednym z niewielu cennych przedmiotów, stanowiących własność mężczyzny. Zmarłego z plemienia Mandan ubierano w najlepszy strój oraz wyposażano w broń, atrybuty roli, jaką pełnił w plemieniu, a także w fajkę pokoju. Tak jak większość plemion zamieszkujących Prerie, Mandan chowali swoich zmarłych na drewnianych rusztowa niach, a w lesistych okolicach również na platformach umieszczonych w koronach drzew.
        Gdy rusztowanie rozpadało się, kości zmarłego grzebano w ziemi. Indianie kalifornijscy palili zwłoki swoich zmarłych, Hopi z Południowego Zachodu zawijali zmarłych w koce i składali do ziemnego grobu lub głębokiej skalnej rozpadliny. Niemal wszystkie plemiona wierzyły w życie pozagrobowe. Zamieszkujący równiny Cheyenne byli przekonani, że dusze zmarłych odłączają się od ciała, by Mleczną Drogą podążyć ku Krainie Wielkiego Ducha, gdzie wiodły szczęśliwy żywot. Życie w Krainie Szczęśliwych Łowów przypominało to, jakie zmarli wiedli na Ziemi – dusze mieszkały w chatach lub namiotach, wyruszały także na polowania i wyprawy. Dopiero biali nadali królestwu zmarłych nazwę Krainy Wiecznych Łowów, mimo że Indianie nie znali pojęcia wieczności. Wedle ich wierzeń nawet po śmierci dusza nie żyła wiecznie – odradzała się w ciele dziecka lub umierała, najpóźniej wtedy, gdy nikt z żyjących nie pamiętał już zmarłego. Droga ku wieczności mogła być jednak pełna niebezpieczeństw. Indianie Pawnee wierzyli, że aby dostać się do Krainy Szczęśliwych Łowów zmarły musi przejść po śliskim pniu na drugą stronę rzeki. Jeśli miał spokojną śmierć, przebywał rzekę bez kłopotu, w innym wypadku mógł ześliznąć się z pnia. Irokezi byli przekonani, że duchy zmarłych przebywają przez pewien czas jako cienie w pobliżu żyjących i obserwują ich poczynania. W maju kobiety wyprawiały święto zmarłych. Wygłaszano uroczyste mowy: mężczyźni i kobiety tańczyli na zmianę przez całą noc aż do białego rana. O północy członkowie stowarzyszenia Ogive (śpiewaków pogrzebowych) palili liście tytoniu prosząc duchy zmarłych o wsparcie żyjących w ich codziennych zmaganiach.

        http://sciaga.pl/tekst/19268-20-kultura_indian_ameryki_polnocnej_i_poludniowej

      • Mezamir pisze:

        Każdy ma wolną wolę jak uczcić pamięć swoich zmarłych.

        Tu nie chodzi o wolną wolę tylko o świadomość pewnych spraw.
        Przecież chrześcijańskie święta to święta „pogańskie” a świadomość powinna dotyczyć zjawiska akulturacji i dekulturacji którym jesteśmy poddawani
        Nie ma czegoś takiego jak wolny wybór gdy dokonujesz wyboru nieświadomie.
        Wtedy to jest wybór wymuszony brakiem świadomości.

        • Dawid56 pisze:

          Słowianie,Kaszubi, Słowińcy,Wenedowie,Pomorzanie,Goci wszyscy są wielką rodziną i pochodzą z tej samej Ziemi np z Pomorza.Jednak tradycje chowania przodków były inne u Gotów, Wenedów, Kaszubów,Słowian,Pomorzan..Jak zapewne wiesz to 1 listopada jest dniem Wszystkich Świętych – gdzie tu poganizm?.2 listopada to dzień wszystkich zmarłych czyli dzień zaduszny.Świętym każdy może być i Ty i Ja.Święte w religii hinduskiej osoby to Guru np Babadżi Sri Jukstewar a nawet Jogananda.
          Każda religia prowadzi do Boga i zbawienia w swój jedynie słuszny dla tej religii sposób.
          Nie oznacza to wcale że inne religie (nawet pierwotne politeistyczne) nie prowadzą do Boga czy zbawienia i nie maja racji w swych poszukiwaniach Boga.

    • Teresa Chacia pisze:

      Pracują we mnie moich przodków ręce
      a ja im się dam urabiać jak ciasto w podzięce
      pracują we mnie moich przodków nogi
      bym biegła porzez życie nie zaznając trwogi
      pracują we mnie moich przodków usta
      bym była bogata doświadczeniem nie pusta
      pracują we mnie moich przodków oczy
      więc widzę prawdziwe światło które ze mną kroczy
      pracuja we mnie moich przodków uszy
      pamiętanie o nich zawsze mnie poruszy
      pracują we mnie moich przodków źrenice
      wylewają się ze mnie miłości krynice
      pracuje we mnie moich przodków serce
      by pamięć nie zginęła żarliwe jest wielce
      pracuje we mnie moich przodków czoło
      bym nigdy sie nie smuciła zawsze było wesoło
      pracują we mnie moich przodków płuca
      światło jest zawsze we mnie nic go nie zakłóca
      pracują we mnie moich przodków oskrzela
      umiem prawdę oddzielić od fałszu to mnie rozwesela
      pracują we mnie moich przodków żołądki
      żeby w prawdzie były i końce i początki
      pracują we mnie moich przodków brody
      więc mnóstwo we mnie prawdziwie słonecznej pogody
      pracują we mnie moich przodków nosy
      w dole żyzna ziemia nad nią śpiewające kosy
      pracują we mnie moich przodków ciała
      bym jak najpiękniej żyć w tym życiu umiała.

  3. Mezamir pisze:

    W ‚Kronice ptaka nakręcacza” znaleźć może czytelnik wszystkie charakterystyczne dla Murakamiego środki wyrazu. Wielowątkowa, niespiesznie rozwijająca się akcja, mnogość dygresji i luźno połączonych z główną historią opowieści, a także rozmyte granice między snem, jawą i różnymi światami. Rzeczywistość powieści, jak zauważa słusznie May Kasahara, wcale nie jest połączona ze sobą logicznymi ciągami przyczynowo-skutkowymi, stąd zachwianie realizmu. Murakami zdaje się mówić, że tak naprawdę nie znamy świata, w którym żyjemy – znamy tylko jedną z jego warstw, podczas gdy całe „królestwo meduz” jest dla nas niedostępną przestrzenią. Innych ludzi natomiast poznać możemy jedynie na tyle, na ile oni sami nam pozwolą – Okada nie zna tak naprawdę żony, z którą spędził sześć lat, inni bohaterowie powieści często przedstawiają mu się tylko pseudonimami. Wiele pytań musi na zawsze zostać bez odpowiedzi.
    Świetna powieść, którą można rozpatrywać na wielu płaszczyznach.

  4. Mezamir pisze:

    „…Zwierzętom najpodlejszym zazdroszczę więc losu,
    Bo sen je w odrętwiałość bezmyślną spowija:
    Tak z wrzeciona się wolno nić czasu odwija!…”
    De profundis clamavi, Kwiaty Zła

    „…Od góry do dołu całe
    Ciało woniami maszczone,
    Jak stary brąz doskonałe. –
    W cieniu śpią kwiaty omdlałe…”
    Hen daleko, Kwiaty zła – Baudelaire

    • margo0307 pisze:

      „…Zwierzętom najpodlejszym zazdroszczę więc losu,
      Bo sen je w odrętwiałość bezmyślną spowija:
      Tak z wrzeciona się wolno nić czasu odwija!…”

      Powiało delikatną mgiełką melancholii… 😉

  5. margo0307 pisze:

    „..Jak to sie dzieje ze żyjemy mżonkami a nie wyciągamy wniosków z naszych błędów ? ”

    Dobre pytanie Maryś 😀

    Może poniży tekst, który wklejam w całości, zainspiruje kogoś do wewnętrznych przemyśleń i próby uzyskania odpowiedzi ?

    „..W naszym życiu doświadczamy różnych rzeczy, takich jak dobre lub złe zdrowie, bieda lub bogactwo.
    Co o tym decyduje? Czy jest to przypadek? Zrządzenie losu? Pomyłka?
    Dlaczego jedna osoba rodzi się w pewnej rodzinie, a ktoś drugi w zupełnie innej?
    Jak to się dzieje, że istnieje tak wiele różnic wśród ludzi?
    Dlaczego jest tak wiele niedoli, cierpienia na świecie?

    Odpowiedź:
    Jeśli ktoś pozna prawo karmy ( prawo przyczyny i skutku) – może pojąć związek swojego dobrobytu czy biedy ze swoimi przeszłymi działaniami.
    Nie jest prawdą, że ktoś, wyższa siła arbitralnie decyduje, że dana osoba będzie biedna, a ktoś inny bogaty; że czyjeś ciało będzie chorowało, podczas gdy ktoś inny będzie zdrowy, itd.
    To nie ktoś inny o tym decyduje, lecz my sami wypracowujemy swój los.
    To subtelne prawo natury, prawo karmy działa w ten sposób, że nasze przeznaczenie jest w naszych rękach.
    Jeśli teraz cierpimy, bo urodziliśmy się mając jedną nogę, możemy widzieć to na dwa sposoby.
    Po pierwsze, możemy uznać, że to nasza wina.
    Z drugiej strony, możemy obwiniać Opatrzność, los itp.
    Dopóki jednak nie uznamy, że istnieliśmy wcześniej niż to ciało, musimy twierdzić, że winny jest ktoś inny niż my sami.
    Przecież jeśli myślimy, że życie zaczęło się razem z tym ciałem, będziemy pytać:
    „Dlaczego tak się dzieje? Nic nie zrobiłem”. 😀

    Pytanie:
    Będę myślał, że to jest nieuczciwe!?

    Odpowiedź:
    Tak, taki będzie twój wniosek, o ile nie zaakceptujesz faktu, że istniałeś już wcześniej i że to, czego teraz doświadczasz jest jedynie wynikiem twoich przeszłych działań.
    Oznacza to, że wszystko co teraz „zbierasz”, musiałeś kiedyś „zasiać”. 😛
    Chodzi o to, że zrobiłeś coś, czego nie powinieneś był robić i musisz za to zapłacić.
    Jeśli nie uznasz tej prawdy, że ty sam odpowiadasz za swoje przeznaczenie, skończysz na zrzucaniu winy na kogoś innego.
    Musisz zatem uznać ten fakt, że twoja sytuacja wynika z twoich własnych działań. To twoja wina.
    Ty sam przygotowałeś sobie obecne życie przez swoje przeszłe uczynki i przez obecne działania szykujesz sobie dalszą egzystencję.

    Pytanie:
    Co znaczy „dobra karma” i „zła karma”?

    Odpowiedź:
    Karma oznacza działanie.
    Dobra karma – to dobre uczynki, a zła karma – złe.
    Koncepcje dobra i zła są w tym wypadku materialne, nie transcendentalne.
    Dobra karma daje dobre reakcje karmiczne, zła karma – złe.
    Na przykład, jeśli ktoś w tym życiu prowadzi działania charytatywne – otwiera szpitale, uczy biedne dzieci, rozdaje jedzenie – i pomaga innym w uzyskaniu materialnego zadowolenia, to prowadzi to do „dobrej karmy”.
    Żyjąc w następnym ciele otrzyma nagrodę w postaci materialnych przyjemności, dokładnie tyle, ile mu się należy.
    Jeśli jakaś osoba (być może nawet ta sama) angażuje się w „złą karmę” – działania przynoszące ból i cierpienie innym żywym istotom – ta zła karma także powróci do tej osoby.
    Po śmierci więc dana osoba otrzymuje ciało odpowiadające jej mentalności oraz jej dobrym i złym reakcjom karmicznym.
    Jeśli ma ona na koncie „złe” reakcje karmiczne, w swoim nowym ciele będzie musiała także cierpieć ból, który kiedyś zadawała.

    Tak więc, dana osoba sama odpowiada za czynności, w które angażuje się będąc w swoim ciele. Ponosząc odpowiedzialność za swoje działania, trzeba odebrać wszystkie radości i cierpienia jako reakcje swoich przeszłych czynów.
    Dobra i zła karma odnosi się do materialnych przyjemności i cierpień.
    Wszyscy ludzie doświadczają w pewnym stopniu bólu.
    Czasami są szczęśliwi, a czasem cierpią.
    Niektórzy ludzie doświadczają na ziemi wielkiej przyjemności, która jednak blednie w porównaniu z radością tych, którzy żyją na niebiańskich planetach.
    Część ludzi na ziemi przeżywa ogromne cierpienia, ale nie można tego porównać z mękami tych, którzy są na planetach piekielnych.
    Niezależnie jednak od tego, czy ktoś doświadcza przyjemności, czy bólu, wynika to z jego przeszłej karmy.

    Pytanie:
    Czy reakcja karmiczna jest ograniczona czy nieograniczona?

    Odpowiedź:
    Jest ograniczona.
    Osoba zaangażowana w pozytywne działania otrzyma w nagrodę ograniczoną ilość dobra i jedynie przez określony czas – w zależności od tego, jak dużo dobrej karmy zgromadziła.
    To samo odnosi się do złej karmy. Nikt nie cierpi wiecznie za swoje złe czyny.

    Pytanie:
    Czy najwyższym celem życia jest zabieganie o dobrą karmę, angażowanie się w czynności, które do niej prowadzą?

    Odpowiedź:
    Nie.
    Wprawdzie takie czyny są korzystniejsze niż grzeszne działanie, pozostają jednak na poziomie materialnym.
    Czynności materialne są wynikiem troski o samego siebie.
    Ktoś może podejmować pobożne działanie z zamiarem cieszenia się owocami dobrej karmy.
    Dobra karma nie jest jednak duchowa.
    Te czynności są materialne i trzeba cieszyć się lub cierpieć zbierając owoce takich działań.
    Nawet, jeśli ktoś odbiera dobrą karmę, kiedyś się ona skończy, ponieważ nadal odbywa się to na poziomie materialnym.
    To tak jak oszczędności czy depozyt w banku – ich saldo się zmniejsza. 😉
    Trzeba także pamiętać, że dopóki ktoś działa na planie materialnym i pozostaje
    w materialnym wymiarze odbierając dobrą lub złą karmę, musi cierpieć ból narodzin, chorób, starości i śmierci.
    Najlepiej jest wznieść się ponad ten wymiar materialny –
    zarówno ponad dobrą jak i złą karmę.” 🙂 ❤
    http://www.mantra.pl/wiedza/prawo-karmy.html

    • Mezamir pisze:

      Jeśli ktoś pozna prawo karmy ( prawo przyczyny i skutku) – może pojąć związek swojego dobrobytu czy biedy ze swoimi przeszłymi działaniami.

      Proponuję tej osobie zacząć rozumienie karmy i reinkarnacji od podstaw
      Nie ma żadnych NASZYCH przeszłych działań,ponieważ nie było żadnych NAS w przeszłości.
      My jesteśmy tylko TU i TERAZ ,każda kolejna „inkarnacja” nie jest NAMI w przyszłości.

      Osoba zaangażowana w pozytywne działania otrzyma w nagrodę ograniczoną ilość dobra i jedynie przez określony czas – w zależności od tego, jak dużo dobrej karmy zgromadziła.

      Yhm 🙂 Osoba zaangażowana w pozytywne działania,stworzy przyczynę powstania dla nowej istoty która będzie się cieszyć przyjemnym życiem
      wypracowanym dla niej przez nas.

      To samo dotyczy negatywnych działań.
      Powstanie osoba i warunki ,my będziemy powodem a nowa istota nie będzie nami.

      • Maria_st pisze:

        My jesteśmy tylko TU i TERAZ ,każda kolejna „inkarnacja” nie jest NAMI w przyszłości.

        NAMI—-jak to rozumujesz Mezamirze?

        • Mezamir pisze:

          NAMI—-jak to rozumujesz Mezamirze?

          Najprościej jak tylko można.
          Nie ma takiej cząstki nas która by przechodziła z ciała w ciało
          a więc nie mamy żadnych przeszłych ani przyszłych wcieleń
          Jesteśmy jednym z wielu efektów działań naszych poprzedników
          dzięki którym w łańcuchu przyczynowo-skutkowym staliśmy się nami/sobą.

          Rożne przyczyny musiały zaistnieć zanim pojawiliśmy się na świecie
          Przyczyną nie są tylko nasi rodzice,są nią również nasi dziadkowie(bo bez nich nie byłoby naszych rodziców),są nią rodzice naszych dziadków i dziadkowie ich rodziców itd itd itd

          Chodzi tylko o to że to co będzie po nas to nie będziemy MY w nowej odsłonie
          To będą konsekwencje naszych działań
          Jesteśmy rezultatem czyichś działań i jednocześnie przyczyną pojawienia się kolejnych istot po nas.
          My i kolejne istoty nie jest równe 1

          My i nasze kolejne „inkarnacje” jesteśmy różni jak dziadkowie,rodzice,dzieci i wnuki.
          Stety albo niestety ;p

          • JESTEM pisze:

            Zatem… Jesteśmy konsekwencją czyich działań, jakichś INNYCH przed nami. A po nas będą jacyś INNI, którzy będą konsekwencją naszych działań jako NAS |(MY) w TU i TERAZ.
            Nasze dzieci nie są nami, a my jako dzieci nie jesteśmy naszymi rodzicami… Logiczne 😉
            A jednak MY ponosimy konsekwencje działań naszych przodków – innych MY, a ci, dla których MY jesteśmy przodkami czyli inni MY, będą ponosić konsekwencje naszych działań… Czyli w każdym TU i TERAZ są jacyś MY. Tylko z jakichś powodów wygodniej nam wyrażać się o pewnej części tych MY, że są INNYMI. 🙂

            „My jesteśmy tylko TU i TERAZ ,każda kolejna „inkarnacja” nie jest NAMI w przyszłości.”

            A co jeśli nie istnieje nic poza TU i TERAZ? Przeszłość i przyszłość jest zawsze… gdzieś… poza NAMI. I zawsze są jacyś MY istniejący, żyjący, myślący i działający w wiecznym TU i TERAZ…

          • Mezamir pisze:

            A co jeśli nie istnieje nic poza TU i TERAZ?

            No własnie,dla umarłych nie istnieje żadne po ani przed ani teraz
            a dla żywych istnieje tylko teraźniejszość tak więc osobista śmierć nie istnieje bo nie ma nikogo kto mógłby jej doświadczyć,śmierć innych jest doświadczana przez żywych…

            Trochę to wszystko bardzo dobijające 😀
            Istnieje tylko życie które nie jest wieczne i wieczne istnienie które wcale nie oznacza bycia żywym…

          • JESTEM pisze:

            Pięknie, pięknie, ale…

            „No własnie,dla umarłych nie istnieje żadne po ani przed ani teraz”

            A skąd wiesz, co istnieje lub nie istnieje dla umarłych, skoro umarłym nie jesteś? Ha. ha, ha…

            ‚ osobista śmierć nie istnieje bo nie ma nikogo kto mógłby jej doświadczyć,śmierć innych jest doświadczana przez żywych…”

            W takim razie Ty sam nie doświadczysz swojej śmierci, bo takie masz przekonanie, że osobista śmierć nie istnieje. Nasze przekonania warunkują naszą świadomość i doświadczenia. Ale kto wie, może ktoś, kto ma inne przekonanie doświadczy osobistej śmierci, a jeszcze inny ktoś doświadczy przejścia przez śmierć jako bramę (mniej więcej tak), jak opisane jest to w Tybetańskiej Księdze Umarłych…

            ‚Trochę to wszystko bardzo dobijające 😀 „

            E, tam… 😀

            Istnieje tylko życie które nie jest wieczne i wieczne istnienie które wcale nie oznacza bycia żywym…

            Możliwe… możliwe też, że istnieje wieczne istnienie, które może istnieć jako wieczne życie, choć w różnych formach…

            Dawno, dawno temu napisałam taką fraszkę:

            Przy żłobie, raz, stał osioł, a przy nim koń tym razem
            I jedząc wspólnie siano, przeżuwając je, gwarzą:

            Osioł:
            Życie jest snem, o którym nam się nie śniło,
            po to, by śnić, że nam się jakoś żyło.

            I Koń:
            Życie jest tylko istnieniem w nieskończoności,
            a nieskończoność jest mgnieniem w mrocznej nicości.

            Niespodziewanie Siano, dialogiem owym znudzone,
            swoje trzy grosze wtrąciło (mimo, że nieproszone):

            Wy mnie spokojnie żrecie, a czy mądrale, wiecie,
            że życie to deja vu, iluzoryczne, jak moje łzy?

            😀

          • margo0307 pisze:

            „…Chodzi tylko o to że to co będzie po nas to nie będziemy MY w nowej odsłonie..”

            Eeee, chyba nie tak, ja widzę to trochę inaczej….
            Chyba została pomylona nasza „osobowość”, jaką obecnie posiadamy, a raczej – która odzwierciedla nasze ciało fizyczne z – naszą wieczną iskrą życia, wcielającą się w różne ciała, posiadające różną osobowość 😉

          • Mezamir pisze:

            Chyba została pomylona nasza „osobowość”, jaką obecnie posiadamy, a raczej – która odzwierciedla nasze ciało fizyczne z – naszą wieczną iskrą życia

            Umysł i świadomość 🙂 dwie różne sprawy
            Iskra życia to umysł czy świadomość?

          • Mezamir pisze:

            „W Sanskrycie nazywa się to Sanaischara, w języku angielskim – Saturn, a w języku Świętej Biblii jest to Szatan, najbardziej źle rozumiane stworzenie. Chociaż Kościół Chrześcijański wyklął Szatana, wciąż się go obawia i pamięta. W Biblii Świętej jest tylko cieniem Boga. Innymi słowy jest to grzech albo indywidualna świadomość stworzonej istoty. Wszystko to wskazuje na stworzone niedoskonałe ega, które mają być oczyszczone.”
            yogin.pl/wszystko-o-jodze/wedy/782-wedy-kulapati-ekkirala-krishnamacharya.html

            Szatan jest w Biblii symbolem naszego indywidualnego Ja.
            Grzech oznacza dążenie do zachowania indywidualnego Ja.
            Nasze osobowe Ja jest Szatanem a oczyszczeniem ma być
            unicestwienie indywidualnej jaźni ,co za tym idzie zbawieniem ma być stan
            w którym staniemy się oceanem zamiast kroplą.

            Czyli bycie zbawionym oznacza bycie pożartym przez boga
            Tak jak komórki naszego ciała są tym co zjadamy
            tak samo zbawiający nas bóg jest tym co wchłania/zbawia

            Zjadamy jabłko i trawimy je,gdzie jest jabłko?
            Ateista powie że nic nie istnieje,jabłko umarło i go nie ma.
            Jest w błędzie o tyle że po jabłku zostały witaminy i odpadki
            więc COŚ zostało ale ateista ma też racje mówiąc że jabłko przestało istnieć
            ponieważ to co z niego zostało(jabłka a nie ateisty 😀 ) w niczym nie przypomina owocu.

            No więc czym jest biblijne pokonanie Szatana i zbawienie?
            Likwidacją indywidualnej jaźni i zasileniem wszechświata tym co po nas zostanie.
            Jesteśmy ale nas nie ma,nie ma nas ale jesteśmy.

            To nie jest jakaś moja teoria,to wynika z kilku fragmentów Biblii odnoszących się do życia po śmierci.

            Łącząc te fragmenty z tym wyjaśnieniem otrzymujemy to co napisałem
            Żadna religia nie głosi istnienia pośmiertnego
            Jedynymi głosicielami takiego istnienia są animiści i szamani
            Przedstawiciele „religii” niezinstytucjonalizowanej czyli „pogaństwa”.

            Teraz pytanie kto ma racje…myślę ze racja jest po środku(buddyzm)
            Co roku na drzewie pojawiają się liście
            Czy te nowe liście są powtórką liści ubiegłorocznych?
            Nie
            Czy nowe liście są jakieś inne,inny skład,kolor itp?
            Nie

            Liście na drzewach nie są ani te same ani inne.

            Gatunek ludzki tez się odnawia w ten sposób
            Kolejne pokolenia to ludzie,ani nie ci sami którzy już byli ani nie inni
            Wszyscy są tak samo ludzcy chociaż różniąca ich indywidualność znika za każdym razem.

          • Dawid56 pisze:

            Szatan jest w Biblii symbolem naszego indywidualnego Ja.
            Grzech oznacza dążenie do zachowania indywidualnego Ja.
            Mezamirze to ZUPEŁNIE NIE TAK.
            Tak nie wolno przemoc jest grzechem, zabijanie jest grzechem, kłamstwo też zdrada też – to nie jest dążenie do zachowania indywidualnego Ja.
            Saturn jest kojarzony z Bogiem Ojcem( surowym ale sprawiedliwym) a nie Szatanem

          • Mezamir pisze:

            Ja nie mówię o grzechu ogólnie tylko o grzechu w kontekście symboli.
            Szatan = ego,ego=indywidualizm/bunt przeciwko całości,chęć oddzielenia,autonomii

            Inna ciekawa sprawa,na biegunie Saturna mamy sześcian
            Sześcian rozłożony daje nam krzyż z jednym ramieniem dłuższym

            symbol judeo-chrześcijaństwa,z tym że krzyż,tak w ogóle,
            wcale nie pojawił się razem z tą religią.

            Nasi przodkowie też znali symbol krzyża ALE
            posługiwali się krzyżem solarnym równoramiennym,swarzycą

            w przeciwieństwie do chrześcijan posługujących się krzyżem saturnowym

            Kim jest Ojciec w tej religii?
            Naszym Ojcem jest Słońce,ich ojcem jest Saturn(z analizy symboliki krzyża)
            Skoro Saturn oznacza Szatana a Szatan w Biblii jest utożsamiany z grzechem i złem
            to czy kogoś dziwi że instytucja jaką jest kościół,ma na swoim koncie tyle zła?

            Ciężko jednoznacznie określić jakim kultem jest chrześcijaństwo
            ponieważ to jest kult zbyt eklektyczny i synkretyczny
            W nim symbolika jest tak wymieszana że obok siebie można znaleźć nawet wzajemnie się wykluczające ideogramy.

      • JESTEM pisze:

        „Proponuję tej osobie zacząć rozumienie karmy i reinkarnacji od podstaw
        Nie ma żadnych NASZYCH przeszłych działań,ponieważ nie było żadnych NAS w przeszłości.
        My jesteśmy tylko TU i TERAZ ,każda kolejna „inkarnacja” nie jest NAMI w przyszłości.”

        Taaak… Czyli co? „Hulaj dusza, piekła nie ma”. 🙂 I nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za to, co robimy MY? To wygląda na wielkie uproszczenie, którego skutkiem jest brak odpowiedzialności za swoje myśli, emocje i działania.

        „(…) niezależnie od tego, ile już pojęliśmy, nigdy nie powinniśmy zapominać o naszym zrozumieniu przyczyny i skutku i zawsze działać w zgodzie z nim. Nigdy nie będziemy tak mądrzy czy urzeczywistnieni, by nie musieć już liczyć się z prawem przyczyny i skutku. Oznacza to, że nawet zupełnie niewielkie [pozornie nieistotne] działania są istotne i że wszystko, co robimy na poziomie relatywnym ma znaczenie. Nie powinniśmy myśleć, że skoro już tak dużo zrozumieliśmy, mamy taki wgląd i tyle medytowaliśmy, nasze postępowanie jest już nieważne.

        Maria_st pisze:
        Listopad 1, 2014 o 12:54
        „My jesteśmy tylko TU i TERAZ ,każda kolejna „inkarnacja” nie jest NAMI w przyszłości.
        NAMI—-jak to rozumujesz Mezamirze?”

        Dołączam się do pytania Marii. Bo takie stwierdzenie, jak powyższe, sprawia, że… odcinamy się od SIEBIE i „uwalniamy się” od ponoszenia konsekwencji swoich działań. Taka „duchowa dziecinada”. (Oczywiście tak samo ma prawo do przejawiania się w nas jak i duchowa dojrzałość”. 🙂 )

        • Mezamir pisze:

          Taaak… Czyli co? „Hulaj dusza, piekła nie ma”.

          Hulaj dusza mamy spowiedź 😉

          I nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za to, co robimy MY?
          Kto powiedział że musimy ponosić odpowiedzialność?
          Świat nie ma sensu dlatego ze ja chcę aby go miał
          Świat ma sens albo go nie ma i nie ważne czego chcemy.
          Nasze życie musi mieć sens bo każdy tego chce a jaki sens ma życie komara?
          Komar żyje jakimś innym rodzajem życia?
          Życie jest jedno i wszystko co żyje, żyje tym samym życiem.
          Nie ma życia mniej lub bardziej sensownego.
          Życie wcale nie musi mieć sensu,życie może po prostu być.

          No więc odpowiedzialni lub nie,jesteśmy teraz w ciągu życia
          bo nasze życie spowoduje powstanie kolejnych stworzeń
          a one będą cierpieć lub będą szczęśliwe w zależności jakie warunki im wypracujemy.
          Żaden bóg nie tworzy nam przeznaczenia.
          Nasi poprzednicy stworzyli nam warunki w których żyjemy
          od nas zależą warunki kolejnych pokoleń/”inkarnacji”.

          Życie zabójcy spowoduje pojawienie się ofiary która zginie z rąk zabójcy
          powołanego do życia w chwili śmierci ofiary
          To są konsekwencje/”kara”.

          • JESTEM pisze:

            „Świat nie ma sensu dlatego ze ja chcę aby go miał
            Świat ma sens albo go nie ma i nie ważne czego chcemy.”

            Bardzo ciekawe. 😉 Lepiej skupić się zatem na tym życiu. A w tym życiu, w tym TU i TERAZ i tak….
            czy chcemy, czy nie chcemy, zawsze ponosimy konsekwencje swoich działań i podejmowanych decyzji… bez względu na to, czy podejmujemy je świadomie, czy nie.

            „Życie zabójcy spowoduje pojawienie się ofiary która zginie z rąk zabójcy
            powołanego do życia w chwili śmierci ofiary
            To są konsekwencje/”kara”.

            Konsekwencjami tzw. karmy czyli właściwiej prawa przyczyny i skutku jest to, że np. masz w sobie wzorce ofiary lub zabójcy. Można być – mieć wzorce – nawet jednym i drugim. Gdy jest się ofiarą, zawsze można stać się zabójcą i odwrotnie. Kiedy uwalniamy się ze wzorców bycia ofiarą, przestajemy być także zabójcą… i odwrotnie.

            Zależy z czym się „utożsamiamy”. Np. możesz być kroplą wody i mieć połączenie ze wszystkimi kroplami w całym wszechświecie (to w poszerzonym stanie świadomości) albo uważać siebie za jedną jedyną kroplę w całym wszechświecie (ograniczony stan świadomości). I twierdzić, że jak wyparujesz, to już nigdy nie będziesz tą samą kroplą. Co najwyżej możesz stać się inną kroplą w innym środowisku (w rosie na łące, jako płatek śniegu – śnieżynka albo w kałuży itd… ) 🙂

      • Dawid56 pisze:

        Mezamir to chyba nie jest tak jak napisałeś.Wszystkie nasze inkarnacje są „nami” Ja dzisiejszy i ja sprzed 500 lat to ten sam Ja – ten sam Duch tylko są to odrębne wcielenia tego samego Ducha – tego samego mojego ja. Porównaj co mówi na ten temat Monroe w swoich „Podróżach poza ciałem”

    • JESTEM pisze:

      Nasze myśli… wyobrażenia, sposoby widzenia, postrzegania, rozumienia też oparte są na myślach… To w „boskie”j przestrzeni objawia się poprzez nasze myśli „boska” istota w nas… Wszystkie wizje i zjawy, jak z koszmarnych albo błogich snów, kolory, światłości – są produktami naszej własnej „jaźni”, naszego umysłu, energii i jej specyficznych przejawów – wzory powstałe z różnych częstotliwości drgań tej energii. „ściślej biorąc są emanacjami, projekcjami jej/jego obaw, lęków, skłonności, pasji, dążeń, kompleksów, pragnień, przekonań, przywiązania, albo i neuroz – słowem wszystkiego, co stanowi treść różnych warstw, w tym i tych najgłębszych, naszej podświadomości.”

      „Celem rozwoju jest przyniesienie pożytku naszemu umysłowi. Różne metody naszego rozwoju służą do zmieniania naszego umysłu, pozbywania się przeszkadzających uczuć i sprawiania, byśmy coraz więcej rozumieli.

      „Jeżeli wiele się nauczyliśmy i być może nawet potrafilibyśmy wyjaśnić naszą wiedzę, ale sami nie stosujemy jej w swoim życiu, popełniamy błąd. Nie byłby to właściwy sens rozwoju duchowego; nauki trzeba włączyć do swego umysłu.

      „Z reguły nasz zwyczajny umysł jest całkowicie uwikłany w światowe aktywności i relacje, do których lgnie. Musimy odciąć to lgnięcie, jeżeli naprawdę chcemy poważnie zaangażować się w praktykę. Jeżeli mamy taką możliwość, możemy udać się w jakieś leżące na uboczu miejsce, by pójść na odosobnienie medytacyjne i pracować nad sobą. Jednak samo przebywanie w samotności nie wystarcza, czynią to przecież nawet zwierzęta takie jak ptaki czy sarny. (…) Oznacza to, że musimy być coraz uważniejsi. Jeśli chodzi o nasze ciało, mowę i umysł, ciągle powinniśmy stawać się bardziej świadomi i praktykować…

      (…) niezależnie od tego, ile już pojęliśmy, nigdy nie powinniśmy zapominać o naszym zrozumieniu przyczyny i skutku i zawsze działać w zgodzie z nim. Nigdy nie będziemy tak mądrzy czy urzeczywistnieni, by nie musieć już liczyć się z prawem przyczyny i skutku. Oznacza to, że nawet zupełnie niewielkie działania są istotne i że wszystko, co robimy na poziomie relatywnym ma znaczenie. Nie powinniśmy myśleć, że skoro już tak dużo zrozumieliśmy, mamy taki wgląd i tyle medytowaliśmy, nasze postępowanie jest już nieważne.

      (…)
      Pamiętanie o prawie przyczyny i skutku, ma zasadnicze znaczenie.
      Sposób w jaki wykorzystamy to życie zadecyduje, czego będziemy doświadczać w innych bardo, które nastąpią po naszej śmierci. Właśnie teraz mamy na to wpływ; posiadamy wolność i możliwości uczenia się i praktykowania. Jeżeli uczynimy to teraz, będziemy wiedzieć, co robić w chwili śmierci. Nie stanie się tak jednak, jeżeli nie wykorzystamy tego życia, ponieważ gdy zbliża się śmierć, jest już na to za późno. Nie możemy wtedy nagle zacząć pytać, co powinniśmy robić i rozpoczynać praktykę. Bylibyśmy wówczas zbyt pomieszani i nie udałoby się nam tego dokonać.
      (…)
      Kiedy nadchodzi śmierć, jest za późno, by uczyć się tego, czego się wówczas potrzebuje. Ponieważ istnieje tak wiele metod, a my tak bardzo się od siebie różnimy, powinniśmy zobaczyć, jaki sposób postępowania najlepiej odpowiada naszym zdolnościom i życzeniom. Kiedy otrzymamy już właściwe dla nas metody, powinniśmy je praktykować, by osiągnąć rezultaty.

      Wtedy… umysł dojrzewa i możliwe staje się osiągnięcie wyzwolenia.”

  6. Mezamir pisze:

    Kosmiczna gra to opus magnum psychologii transpersonalnej – dynamicznie rozwijającego się nurtu w psychologii, uwzględniającego duchowe potrzeby człowieka oraz jego relacje z kosmosem i światem natury. Stanislav Grof, jeden z najwybitniejszych współczesnych myślicieli i wizjonerów, przedstawia tu holistyczną wizję świata, w której najistotniejsze funkcje poznawcze pełnią tzw. doświadczenia holotropowe czyli różne formy odmiennych stanów świadomości.

    Kosmiczna gra to poparta bogatym materiałem empirycznym opowieść o historii ludzkiej świadomości, która wraz z wykształceniem poczucia odrębnej indywidualności zapomniała o swym wykraczającym poza jednostkowe ograniczenia źródle. Grof opisuje w niej kuszącą, alternatywną wobec paradygmatu materialistycznego, wizję świata jako całości przenikniętej twórczą inteligencją. Świata, w którym rzeczą najważniejszą staje się poszukiwanie wizji i poszerzanie świadomości.

    „Niniejsza książka zasługuje na miano żywej klasyki, ponieważ dokonuje wyśmienitej syntezy wielkich mądrości i tradycji duchowych świata. To olśniewający wykład filozofii wieczystej, któremu należy się jak największy rozgłos.”
    – Ken Wilber, autor Spektrum świadomości i Śmiertelnych nieśmiertelnych

    „Kosmiczna gra to prawdopodobnie największy wkład Grofa w nasze rozumienie ludzkiej świadomości. Ta książka dostarcza spójnego obrazu relacji naszego indywidualnego doświadczenia z uniwersalnymi wzorcami świadomości.”
    – Frances Vaughan, była przewodnicząca Association for Humanistic Psychology

    „Grof to światowej klasy autorytet z dziedziny pogłębionych badań umysłu i duszy człowieka.”
    – Charles T. Tart, autor States of Consciousness

    Stanislav Grof (ur. 1931) – amerykański psychiatra czeskiego pochodzenia, twórca (razem z Abrahamem Maslowem) psychologii transpersonalnej, nowego kierunku psychologicznego podkreślającego znaczenie transcendentalnych obszarów ludzkiej egzystencji. Autor przełomowych dzieł na temat nowego modelu ludzkiej psychiki i odmiennych stanów świadomości, m.in. Najdalszej podróży, Kiedy niemożliwe staje się możliwe i Poza mózg.

    SPIS TREŚCI

    PODZIĘKOWANIA
    WPROWADZENIE

    KOSMOS, ŚWIADOMOŚĆ I DUCH
    KOSMICZNA ZASADA TWÓRCZA
    PROCES STWORZENIA
    PONOWNE ZJEDNOCZENIE Z KOSMICZNYM ŹRÓDŁEM
    PROBLEM DOBRA I ZŁA
    NARODZINY, SEKS I ŚMIERĆ: KOSMICZNE ZWIĄZKI
    TAJEMNICE KARMY I REINKARNACJI
    TABU PRZECIWKO WIEDZY O NAS SAMYCH
    ZABAWA W KOSMICZNĄ GRĘ
    ŚWIĘTE I ŚWIECKIE

  7. siola pisze:

    Spieszcie sie powoli moi drodzy,by szczesliwie do domu wrocic .Z pospiechu najczesciej nic dobrego nie wychodzi,po prostu spieszcie sie powoli aby wyjsc z niedoli.Powoli zobatrzymy dwoch braci blizniakow z Matka na niebie.Szczesliwych powrotow do domu.

    • JESTEM pisze:

      „Spieszcie sie powoli moi drodzy,by szczesliwie do domu wrocic .Z pospiechu najczesciej nic dobrego nie wychodzi,po prostu spieszcie sie powoli aby wyjsc z niedoli.”

      Dokładnie, Sioła. „Gdy się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy”.
      Dlatego wolę kochać nie śpiesząc się, nawet powoli. 🙂 Po prostu w swoim ‚rytmie’… serca.

  8. Mezamir pisze:

    Pewnej tragicznej nocy 1959 roku w wypadku autobusu zginęli wszyscy pasażerowie. Czterech z nich właśnie przechodziło najtrudniejszy okres w swoim życiu, borykali się z problemami, których nie zdążyli rozwikłać. Właśnie ich spotkał los niezwykły. Zamiast odejść w zaświaty, pozostali na ziemi i niewidzialni dla innych ludzi nawiązali kontakt tylko z jedną osoba, z Thomasem Reillym, który urodził się dokładnie w chwili ich śmierci. Thomas dorastał w otoczeniu dwóch rodzin, jednej ziemskiej, drugiej z zaświatów. Łatwo domyśleć się, że wiele osób uważało, że Thomas jest nienormalny, gdyż często przyłapywano go na gadaniu do samego siebie. Thomas dorastał, pewnego dnia jego nieodłączni i niewidoczni towarzysze zorientowali się, że ich obecność bywa dla niego kłopotliwa i postanowili zostawić go w spokoju na jakiś czas. Wrócili, gdy Thomas zbliżał się do trzydziestki, był już człowiekiem wykształconym i na stanowisku. Wtedy jego ezoteryczni towarzysze wreszcie zrozumieli, dlaczego los połączył ich z Thomasem. Dzięki niemu Harrison (Charles Grodin), który marzył o karierze śpiewaka, ale trema nie pozwalała mu występować, mógł wreszcie zaprezentować swój wokalny talent publicznie. To Thomas sprawił, że Milo (Tom Sizemore), drobny złodziejaszek, mógł zwrócić coś, co ukradł i oczyścić swe sumienie. Penny (Alfre Woodard), samotna matka, za sprawą Thomasa mogła w końcu pogodzić ze sobą swe zwaśnione dzieci, natomiast Julia (Kyra Sedwick), która zawsze marzyła o prawdziwej miłości, wreszcie mogła jej zaznać. Oczywiście ich marzenia nie spełniają się trwale i jednocześnie. Każdy duch kolejno zdobywa władzę nad ciałem Thomasa, a to w konsekwencji prowadzi do wielu zabawnych nieporozumień, które Thomas musi później wyjaśniać.

    http://www.filmweb.pl/film/Serce+i+dusze-1993-6084

  9. Mezamir pisze:

    Thomas (Pascal Greggory) to człowiek niespełniony. Ma żonę, której unika, niedającą mu już satysfakcji pracę oraz pesymistyczne nastawienie do przyszłości. Któregoś dnia bohater wsiada do niewłaściwego pociągu i przyjeżdża do rodzinnej miejscowości, nieodwiedzanej od lat. Podczas wizyty na grobie matki przenosi się w czasie do lat swojego dzieciństwa. Film ukazuje, że człowiek nie zawsze potrafi właściwie ocenić i zrozumieć działania innych, a próba ich zmiany może powodować ból i gorycz nawet po wielu latach.
    http://www.filmweb.pl/film/Odleg%C5%82a+dzielnica-2010-569020

  10. margo0307 pisze:

    „..Szatan = ego,
    ego = indywidualizm/bunt przeciwko całości, chęć oddzielenia, autonomii..”

    ego = indywidualizm ? 😮
    Od kiedy to ?

    • Mezamir pisze:

      Od kiedy indywidualna świadomość to ego/ja/mnie/moje 🙂

      • siola pisze:

        Od dyskusje o niczym ,z prostych spraw robi sie sprawy nie do rozwiazania.Za 80 zl na godz naucza cie energetycznego malowania,inni znowu zawracaja glowy nowymi klamstwami narzekajac na kosciol chociasz sa niczym innym jak takimi samymi pasorzytami.Zawracaja ludziom w glowach nienawisc i zemsta szczuja,chociarz niby to wszystko z milosci gotuja.Gotuja ludziom nowa sod-OMÄ I go-MORÄ ,nadzieja w tym tylko cala by jakas sila im zabawki na czas zabrala.Bo sie nam pasorzytow namnorzylo tyle ze cieszko bedzie je wykarmic,a do tego jeszcze trzeba nakarmic najemnikow w armi.Coz co niektorzy Maja zawsze jakos dobrze ,u niemca sluzyli poten ruskim pomagali ,
        teraz znowu dobrze idzie ,jakos zawsze im sie udaje rzerowanie na ludzkiej bidzie.Wojna to najlepszy czas dla pasorzytow rzerowania i morderczej zabawy.Dal mi Andrzej nadzieje jeszcze ,ze bedzia z kim zasiac na szczycie gory do sniadania rano..

  11. Michaela pisze:

    Oto uroczystość Wszystkich Świętych. Dzień wspomnienia szystkich istot, które Bóg napełnił swoją świętością.Także tych ,którzy na ziemi promieniują Bożą świętością.Są oni liczniejsi niż myślisz. Reszta jest objęta dyskrecją Bożej miłości i miłosierdzia, które są nieskończone. Dzieło Stwórcy – to dzieło w pełni udane , pomimo wrogich sił, które je atakuja.
    Niech serce twoje będzie pełne radości, jak pełne szczęśliwej radości jest dzisiaj także
    moje serce ! (…)
    Rene Lejeune „365 dni z moim Aniołem Stróżem”

    ❤ ❤ ❤

  12. Michaela pisze:

    Uważam , za bardzo niestosowne te materiały , które zamieścił w tym temacie Mezamir
    i proszę Cię Dawid o usunęcie ich. Są jakieś granice przyzwoitości !
    Michaela

    • JESTEM pisze:

      „Rasa ludzka jest generatorem ogromnej ilości energii i istnieją istoty w innych czasoprzestrzeniach, które pragną korzystać z tej energii. Energia o której mówię jest elektromagnetyczna, i wytwarzana jest przez nasze emocje, oraz w znacznie mniejszym stopniu, przez nasze myśli. Istoty te nie tyle próbują kontrolować ludzkość, co używać energetyk emocjonalnych ludzkości do ich własnego celu.”

      • Michaela pisze:

        Zgadza się Jestem , a kogo zacytowałaś?

        • margo0307 pisze:

          „..a kogo zacytowałaś ? ”

          „…Rasa ludzka jest generatorem ogromnej ilości energii i istnieją istoty w innych czasoprzestrzeniach, które pragną korzystać z tej energii. Energia o której mówię jest elektromagnetyczna, i wytwarzana jest przez nasze emocje, oraz w znacznie mniejszym stopniu, przez nasze myśli…

          Niewiedza na temat tego czym tak naprawdę jest ludzka rodzina, utrzymuje się dominująco niczym powietrze.
          Świat nauki i religia poruszają wodą i wznoszą osady tej niewiedzy niczym mistrzowscy dyrygenci zaciemnienia.
          W większości nie w sposób zamierzony, ale z tym samym rezultatem. Ludzka rodzina to jeden organizm, którego części łączą się wzajemnie poprzez serce.
          Ten jeden organizm jest zbawicielem, którego wypatrywaliśmy; pośrednikiem, o którym powiedziano nam, że jest niezbędny.
          Jednakże, na wskutek zagnieżdżania się w umyśle i poszukiwania zewnętrzenego oblicza Boga, nauczyliśmy się działać w błędnym kierunku…”

          Oba cytaty pochodzą z:
          http://wingmakers.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=350&Itemid=1

        • Michaela pisze:

          ” Ludzka rodzina to jeden organizm, którego części łączą się wzajemnie poprzez serce.”
          Jezus już to mówił, po co mi wywody jakiegoś Jamesa ?

          „Aby wszyscy stanowili jedno(…) „J(17,21)
          ******************************************************
          ” To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem.”
          ****************************************************************************************************************
          J(15,12)
          Proste : MIłość i Jedność ❤

        • margo0307 pisze:

          „..Istoty te nie tyle próbują kontrolować ludzkość, co używać energetyk emocjonalnych ludzkości do ich własnego celu….”

          Ciekawe co też jest tym celem ?
          To jedno, a drugie…
          Zgodnie z tym co mówi Credo Mutwa, wynika, że…istoty te, także poprzez szczepienia pozbawiły ludzi duchowego widzenia… ? 😮

    • siola pisze:

      Nie denerwuj sie tym wpisem pokazal kim jest ,potwierdza tylko moje przypuszczenia .W jednym mial racje Ktos ze sa NZ 88 z tym ze jego poglady tez nie byly inne .Trzeba tworzyc nowych bogow bo ze starymi nie da sie nikogo okrasc.Teraz po Slasku slina leci na Luzyce ,trzeba szukac nowego terenu do kradzenia .A najlepiej wtedy rasizm propagowac bo jakos trzeba usprawiedliwic ze nie umie sie gospodarowac.Juz raz Ci wielcy slowianie bracia kochani Morawian z ich domow wyrzucili ,teraz kolej na Serbo-Luzyczan widac jak na dloni .Ta sama banda caly czas rasizmem was rozklada i jeszcze sie smieja zesta glupcy a najlepiej tym wszystkim chorym bogom i bozkom jaja u dupy obciac i boginion dziurki zakleic by sie chamstwo nie kocilo i z cudzej pracy rzylo jak to dotad robi.Od jedna i ta sama rasistowska banda ino roz sa ci Polokami a drugi Niemcami a z okradanych zrobia tych kturzy prawie w tej grze pasuja ,wiec sie nie dziw czlecze ze raz robia z ciebie niemca a innym razem poloka .Dlatego jom nie Niemiec ani Polok jeno czlowiek na Slaskiej ziemi urodzony .A zarzynac nikogo nie bede bo mi ktos powie rzem german czy tez slowianin .Slowo moje w tym jest worzne ,ze nie zabijam aby okrasc kogos.Za niemca byly karninadle w dwie rece za poloka na jedna cie nie stalo i jeszcze trza bylo budowac bieda szyby .I po co brat brata zabijol ,by potem za kochanej Polski glodowal.PAMIETAJCIE!!!!! CI co najwiecej jednych na drugich napuszczaja zawsze przy korytach miejsca Maja ,tylko ty biedny czlowieku zawsze bedziesz o glodzie i chlodzie.Oby w koncu tak sie stalo i cala Prawda wyszla na wierch ,jak mi Matus obiecala.
      By skonczylo sie panowanie psorzytow na tej ziemi ,oby slowo bylo slowem .Oby skonczyly sie tysiace lat rzycia w rasistowskiej niewoli.Nie ufajcie nikomu kto robi z was narod wybrany ,bo skonczy sie to rzezaniem innych wlasciwie niczemu niewinnych.

  13. Dawid56 pisze:

    Mezamirze rzeczywiście nie wiem co chciałeś udowodnić przez te mieszania symbolik.To porównanie do macicy do głowy kozła i również krzyża z Chrystusem do macicy i fallusa uważam za bardzo niestosowne.I to wszystko w kontekście nazistów i symboliki trupiej czaszki.???Usuwam więc cały wpis

  14. siola pisze:

    Myslalem ze ja pierwszy ale nie juz byli przedemna madrzy ludzie wiedzacy o obludzie.
    http://marcin.ndg.w.interia.pl/kacikpoetycki/do%20prostego%20czlowieka/prosty.html

    • Dawid56 pisze:

      To rzeczywiście było okropne kiedy ksiądz świecił działa,czołgi czy samoloty które miały być użyte przeciwko innemu człowiekowi .
      Ale podobnie było już w czasie wojny trojańskiej kiedy bogowie musieli opowiedzieć się za Achajami czy Trojanami, a nawet za czasów Kriszny.
      W średniowieczu Krzyżacy wzywali i modlili się do tego samego Boga co Polacy, a Bóg był w rozterce komu ma pomagać 😦

      • siola pisze:

        No chyba ze mu na reke ,jak w Troji zalatwiali wlasne porachumki rekami ludzi.A czlowiek glupi myslal ze dostanie lepsza bron czy ochrone bezinteresownie,Bogowie nic nie daja za darmo .Najgorsze w tym ze wychodzi na to ze Bogowie nie Maja ochoty zaplacic za swe zbrodnie,zrobia wszystko by pokazac ze czlowiek sam se winny,najgorsze w tym ze niektorzy dalej pomagaja zabijac braci swoich ,tylko po to by pozostac w rzezniczej kascie.Teraz najgorzej bo juz sami nie wiedza w co wlasciwie wierza ,to wszystko razem w jednym garcu gotuja.Zlamali jesionowe drzewce juz dawno ale teraz o tym bedzie jawno a Ci co drzewce zlamali beda przed Przodkami odpowiadali.

      • margo0307 pisze:

        „..W średniowieczu Krzyżacy wzywali i modlili się do tego samego Boga co Polacy…”

        Dawidzie – i znowu wspaniała synchronia 😀
        Wczoraj, czytałam na stronach Astromarii, na temat „Modlitwy ślepca”, pochodzącej z egipskiego tekstu z 1000 roku przed Chrystusem, która w tłumaczeniu brzmi:

        „Ojcze nasz nieosiągalny naszą wiedzą, ale istniejący, niech się święci imię Twoje,
        niech przyjdzie twoje prawo , dające światło światu gwiazd i naszemu życiu.

        Tego dnia ty nakarm nas chlebem i wybacz nam śmiertelne długi jak i my wybaczamy je przed niebem,
        ale nas chroń od pokusy i zła.”

        W Ewangelii Mateusza 6,8b-15 czytamy:

        „Wy zatem tak się módlcie:
        Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię.
        Niech przyjdzie Twoje Królestwo, niech się spełni Twoja wola jak w niebie, tak i na ziemi. Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili,

        i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego!”

        Sprawdziłam w Biblii (Tysiąclecia), którą posiadam i rzeczywiście tak tam stoi 😉

        „..Wygląda na to że „Modlitwa Pańska”, znana nam z Ewangelii Mateusza i Łukasza, jest prawie identyczna z …..egipską modlitwą Echnatona z okresu 1000 lat przed narodzinami Chrystusa.
        Tak, modlitwa Ojcze Nasz, którą według tradycji chrześcijańskiej nauczał Chrystus, była ułożona na podstawie „Modlitwy Ślepca”, która znajduje się w tekście egipskim z 1000-go roku przed Chrystusem…”

        W kościele, gdzie również ja zostałam nauczona „Modlitwy pańskiej”, uczono mnie – prawie – tak samo ją odmawiać poza… jednym ale dość istotnym szczegółem 😉

        „..Podczas gdy egipska Modlitwą Ślepca i modlitwa którą nauczył nas Chrystus – znana nam z ewangelii Łukasza i Mateusza, są kierowane są do Boga –

        „Ojcze nasz … nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie ”

        obecna wersja Modlitwy Pańskiej, którą uczy nas ŻYDOWSKO – Chrześcijański kościół, jest kierowana do tego który wodzi nas na pokuszenie – do zwodziciela / Szatana –

        „Ojcze nasz … nie wódź nas na pokuszenie”

        To przecież nie Bóg wodzi nas na pokuszenie… 😛

        Ciekawy jestem kto i kiedy przekręcił słowa Modlitwy Pańskiej, znanej nam z dwóch Ewangelii, robiąc z niej Modlitwę Szatańską – a z Chrześcijan używających tej modlitwy, dzieci i wyznawców Zwodziciela – Szatana?

        Nic wiec dziwnego że dzisiejsze modlitwy, kierowane do żydowskiego boga Zwodziciela / JEHOWY / Niszczyciela, nie będą wysłuchiwane przez Boga Chrześcijan / Jahwe / Zbawiciela, i że JAHWE nie będzie wysłuchiwał modlitw kierowanych do Jego przeciwnika JEHOWY.

        Nieumiejętność odróżnienia tych dwóch bogów:
        JAHWE / Zbawiciela i JEHOWY / Zwodziciela, może być opłakane w skutkach, ponieważ skołowaceni ludzie odwrócą się zupełnie od wiary w prawdziwego Boga i utracą jego Opatrzność, co jest wyrażnym celem żydowskiej propagandy i ich Boga – Jehowy…”

        Antysemityzm?

        • Maria_st pisze:

          Ta ” modlitwa” sięga jeszcze dalej niz Egipt, tak samo jak wzorce Ozyrysa, Izydy i Horusa.
          Jednym z takich niekończących sie opowieści jest Józef, Maria i Jezus.
          A tak naprawde to pamięć tej cywilizacji o Ninhursag, Enkim i …………
          Szkoda tylko iż sięgamy tak daleko a nie dostrzegamy tego co bliskie.

        • JESTEM pisze:

          „„Ojcze nasz … nie wódź nas na pokuszenie”
          To przecież nie Bóg wodzi nas na pokuszenie… :P”

          Jeszcze możecie się kiedyś bardzo zdziwić…

          „Nieumiejętność odróżnienia tych dwóch bogów:
          JAHWE / Zbawiciela i JEHOWY / Zwodziciela, może być opłakane w skutkach, ponieważ skołowaceni ludzie odwrócą się zupełnie od wiary w prawdziwego Boga i utracą jego Opatrzność, co jest wyrażnym celem żydowskiej propagandy i ich Boga – Jehowy…””

          tak, tak, tylko jeden jest prawdziwy, a drugi fałszywy… jak zawsze i wszędzie… Tylko jedna wiara jest prawdziwa, a inne fałszywe… Tylko jedna religia jest prawdziwa, a inne fałszywe…

          Sioła napisał – jak dla mnie bardzo mądre słowa, które pasują mi tutaj:
          „Nie ufajcie nikomu kto robi z was narod wybrany ,bo skonczy sie to rzezaniem innych wlasciwie niczemu niewinnych.”

          Bogowie walczący ze sobą poprzez ludzi… a ludzkość to jedna RODZINA. Dlaczego jej członkowie ze sobą walczą, także w imie różnych Bogów? Jak na górze, tak i na dole.
          Można też uzdrowić i uwolnić tych bogów w sobie i zaprzestać walki… Można, choć wiem, że niektórzy będą kontynuować tę walkę…

          [Taaak… trudno być odpowiedzialnym, gdy nie wie się za co… gdy większość naszych myśli jest myślana nieświadomie i większość czynów jest wykonywana nieświadomie. I na przykład tłuczemy się (niektórzy z nas) w serce w kościele klepiąc bezmyślnie: “moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina…” nie mając często pojęcia w CZYM zawiniliśmy. Zamiast to serce uszanować i zacząć go słuchać… I zacząć przyglądać się, zacząć obserwować samych siebie… swoje myśli, swoje czyny, uczyć się odpowiedzialności za nie i bycia świadomymi, co i dlaczego: myślimy i robimy…]

          – „niech ci się stanie według twej wiary”…
          – „co wysyłasz, to do ciebie wraca”. 😀

        • Dawid56 pisze:

          Masz stuprocentowa racje Margo :).Kiedyś wcześniej zauważyłem ze coś jest nie tak z tą modlitwą.Próbowałem ją spersonalizować:
          Ojcze mój który jesteś w niebie…
          Chleba naszego powszedniego daj mi dzisiaj…
          I odpuść mi moje winy jako ja odpuszczam moim winowajcom
          Natomiast nie zauważyłem tej sprzeczności, że Bóg nie może nas wodzić na pokuszenie- to jakiś absurd!
          Dzięki Margo 🙂

          • Michaela pisze:

            Ja to zauważyłam jeszcze w mojej młodościi i po rozmyślaniach doszłam do wniosku,
            że Bóg wszystko może . Teraz się zastanawiam, dlaczego KK przyjął taką wersję ?

          • siola pisze:

            Jest wiecej absurdow ,dlaczego mam powtarzac ze moja wina .Czyrzby moja wina bylo ze podano Matce bakterie Coli ,pomyslcie ludzie chodzi o to ba wam przypisac wszystko co zle .Andrzej mowil cos o ciemnych ,mysle ze mial racje ,ciemni rzadza narazie nami .A myslac ze jestesmy tak ciemni jak Oni ,nie widzimy klamstwa ktore lerzy jak na dloni.Mam nadzieje ze w swej ciemnocie ,nie zauwarzyli wcale,ze ludzie juz ich dawno przejrzeli.Po prostu od 1000 lat wciskaja nam ciemni ze my jestesmy ciemni.Ot taka sobie gra w ciuciubabke,I zeby to widziec nie trzeba nam Holmsa.

          • margo0307 pisze:

            „..Kiedyś wcześniej zauważyłem ze coś jest nie tak z tą modlitwą… Dzięki Margo 🙂 ”

            Nie ma za co Dawidzie 🙂
            Ja także kiedyś zauważyłam, a raczej poczułam…, że z tą modlitwą jest właśnie „coś nie tak”…, po prostu przestałam ją czuć, a w związku z tym – przestałam się modlić w ogóle…
            Dzisiaj stwierdzam, że… „wylałam dziecko z kąpielą”, ponieważ porzucając drogę modlitwy, weszłam na dużo bardziej trudniejszą ścieżkę…
            Można by tu użyć porównania do… dziecka uczącego się jeździć na rowerku z dwoma dodatkowymi, małymi kółeczkami 😉
            Kiedy opanuje już ono jazdę przy czterech kółkach, można bezpiecznie te małe. dodatkowe kółeczka odkręcić… – nie wcześniej 😮
            Wydaje mi się, że modlitwa – dla nas ludzi – jest takim właśnie swoistym podtrzymaniem.., takimi dodatkowymi dwoma kółeczkami, wspomagającymi nasze istnienie w równowadze…
            Dzisiaj wiem również i to – jak bardzo ważna jest odpowiedzialność za samego siebie, za swoje myśli, słowa i czyny…, co aż do znudzenia powtarzam wraz z JESTEM 🙂
            Nie mając bowiem oparcia w modlitwie, człowiek zdany jest tak na prawdę jedynie na samego siebie, bez możliwości – (jaka istniała w modlitwie) – proszenia o pomoc…, no bo przecież głupio jest, jeżdżąc na rowerze na dwóch kołach, od czasu do czasu – przykręcać sobie dwa malutkie, dodatkowe kółeczka 😉
            Wiele razy znajdując się w trudnych dla mnie momentach…, na tzw. „rozstaju dróg”… – nie wiedziałam co zrobić ?, kogo zapytać o dalszą drogę ?…
            Wtedy przychodziło do mnie:
            – pytasz co masz zrobić ?
            Duch Światła Miłości i Prawdy nie pyta – po prostu robi… 😛

          • JESTEM pisze:

            Dawid56:
            ‚Natomiast nie zauważyłem tej sprzeczności, że Bóg nie może nas wodzić na pokuszenie– to jakiś absurd!”

            Michaela:
            „Ja to zauważyłam jeszcze w mojej młodościi i po rozmyślaniach doszłam do wniosku,
            że Bóg wszystko może .”

            No to… może Bóg wszystko, czy nie może?

            Jeśli Bóg wszystko może, to może także nas wodzić na pokuszenie.

            Gdybyście spróbowali chociaż przyjąć taką możliwość… do serca… bo umysł może mieć problemy, by z taką myślą sobie poradzić… Wtedy może dostrzeglibyście potęgę, Całość i Absolut Boga… który przecież jest WSZYSTKIM, CO ISTNIEJE.

            Pytanie:
            Dlaczego Bóg pozwolił szatanowi i demonom zgrzeszyć?

            Odpowiedź:
            Zarówno aniołom jak i ludziom Bóg dał wybór.

            Bóg wspaniałomyślnie POZWOLIŁ i DAŁ WYBÓR… I nastąpiło oddzielenie…
            Podzielenie, oddzielenie… a to dopiero jest „absurd”, to jest iluzja…bo Bóg jest wszystkim, więc i anioły i upadłe anioły, i szatan, i demony z niego pochodzą. Czyż nie jest tak, że inaczej myśląc po prostu pomniejszacie jego wielkość i doskonałość?

          • Dawid56 pisze:

            I jeszcze jedna bardzo istotna sprawa jeśli chodzi o modlitwę. Bradden twierdzi ( i ja się z nim zgadzam) że w modlitwie mamy dziękować za wszytko .Czyli modlitwa Ojcze nasz wyglądałaby w ten sposób.
            Ojcze mój(nasz) , który jesteś w Niebie
            Święć się Imię Twoje
            Dziękuję ( dziękujemy) Ci za to że Twoje Królestwo jest tu na Ziemi
            Dziękuję( dziękujemy) że wypełniam( my) Twoją Wolę
            Tutaj na Ziemi i w Niebie
            Dziękuję( dziękujemy) Tobie za chleb który otrzymuję(otrzymujemy) każdego dnia
            Dziekuję(Dziekujemy) za odpuszczenie naszych win
            My/ja odpuścimy też winy naszym winowajcom
            Dziękuję(dziękujemy że nie ulegam nie ulegamy pokusom ciała i ducha
            Amen

          • siola pisze:

            Z tymi podziekowaniami za to krolestwo na ziemi to bym sie wstrzymal ,bo nie bylo by zamiarem Ojca tworzenia dzieciom piekla na ziemi.Nie wierze ze prawdziwy Ojciec czy tez Matka z wlasnej nieprzemuszonej woli torturowala i zabijala swoje dzieci .Ojciec w moim przekonaniu jest moim przodkiem ,wobec tego bylo by z mojej strony wielka niesprawiedliwoscia przypisywanie mu odpowiedzialnosci za to co sie dzieje na ziemi.Raczej prosil bym by dodal mi sil w trzymaniu sie prawdy ,i nie dal sie przekupic,nastraszyc czy zwiesc z drogi mowienia prawdy .By moje slowo bylo slowem i nie musial sie chowac ze strachu przed samym soba .Bym mogl powiedziec Ojcze moze nie bylem idealem w twojej stadninie ,ale staralem sie utrzymac w sobie czyste sumienie a na usprawiedliwienie moje powiem Ojcze wiesz dobrze ze uczyc sie mialem.Daruj ze moze czasami zawinil swym czynem ale wiesz dobrze ze czasami dziecko ognia dotknac musi zeby wiedziec ze to bylo dla jego zdrowia nie dobrze.Ojcze ja twoj potomek o wiedze Cie prosze i bys mi dopomogl do Ciebie dotrzec z czystym sumieniem .Ojcze chron dusze przodkow dzieci wnukow zony i moja ,za co Ci ja bardzo dziekuje.

          • Dawid56 pisze:

            Wszyscy się wstrzymują z tymi podziękowaniami bo widzą jak jest tu na Ziemi.Nie o to chodzi wg Braddena modlisz się dziękując za to czego nie masz, aż w końcu osiągniesz to czego nie masz, jeśli zaś będziesz prosił o to czego nie masz, to tego nie osiągniesz bo swoją prośbą będziesz zawsze potwierdzał że tego nie masz 😦

          • Teresa Chacia pisze:

            Modlitwa

            Tyle w nas wiary co niemocy
            w każdy dzień i każdej nocy
            pozwól nam Boże w powszedni dzień
            zachować ludzkiej tworzy chociaż cień
            tyle pokory w nas co pychy
            nie oderwiesz sie od pełnej michy
            wskaż nam Boże drogi proste
            na drugą stronę zawsze mostek
            tyle słabości w nas co siły
            życiowe zakręty trudne były
            pokaż nam Boże wśród dróg pokrętnych i zawiłych
            takie by jak najprostsze były
            tyle nadziei w nas co rozczarowań
            i tych których wstydzimy się zachowań
            daj nam Boże wypowiadać słowa zrozumiałe
            i te wielkie i te małe
            tyle upadków w nas co wzlotów
            do przejścia na drugą stronę czy jestem gotów
            spraw Boże byśmy w swoje ręce wzięli własne życie
            i opiekowali się nim należycie
            tyle w nas klęsk sromotnych co zwycięstw
            nasze czy nie nasze to życie
            ukaż nam Boże jak żyć pięknie
            człowiek brzmi dumnie niczego się nie ulęknie
            tyle w nas prawdy co obłudy
            dwa kroki do tyłu jeden wprzódy
            spraw Boże by na rejs ostatni
            byśmy szli prostą drogą nie byli w matni
            tyle odwagi w nas co strachu
            ciągle przed wyborem stajesz brachu
            daj nam Boże by w ostatniej godzinie
            z czystym sumieniem wydali ostatnie tchnienie.

          • JESTEM pisze:

            „Wtedy przychodziło do mnie:
            – pytasz co masz zrobić ?
            Duch Światła Miłości i Prawdy nie pyta – po prostu robi… 😛 „

            Jakie to proste i piękne. ❤ A my tak wszystko komplikujemy… ciekawe, dlaczego?

          • JESTEM pisze:

            Sioła:
            „Z tymi podziekowaniami za to krolestwo na ziemi to bym sie wstrzymal ,bo nie bylo by zamiarem Ojca tworzenia dzieciom piekla na ziemi. Nie wierze ze prawdziwy Ojciec czy tez Matka z wlasnej nieprzemuszonej woli torturowala i zabijala swoje dzieci .Ojciec w moim przekonaniu jest moim przodkiem ,wobec tego bylo by z mojej strony wielka niesprawiedliwoscia przypisywanie mu odpowiedzialnosci za to co sie dzieje na ziemi.

            To, co napisałeś, kochany Sioła, zastanawia mnie z jednego powodu. Nasuwają mi się różne pytania…
            Kim jest dla ciebie „prawdziwy Ojciec” czy „prawdziwa Matka”? Co to znaczy?

            I jeszcze jedno pytanie: Gdzie w takim razie jest to „źródło” zła?

            Oto historia pewnej rodziny, w której żyła młoda kobieta o imieniu Larisa, Ona została zabita przez ojca. Dlaczego? Jej rodzice podpisali umowę, coś jak kontrakt ślubny, gdy córka miała kilka lat – takie było ludzkie „prawo” (tradycja) w tej społeczności. Ktoś je kiedyś wymyślił… i pewnie miał swoje powody. I stało się to „tradycją”.
            Larisa nawet nie znała tego chłopca, za którego miała wyjść kiedyś za mąż, Ale ona zakochała się w innym mężczyźnie. Z wzajemnością.
            Gdy dziewczyna zwierzyła się ojcu ze swoich uczuć i swojego szczęścia, ten, aby nie dopuścić do „hańby rodziny”, zabił ją. Po prostu… następnego dnia, gdy córka podeszła do niego, by przywitać się z nim i ucałować go na dzień dobry, a potem wysłuchać ojca, co będzie miał jej do powiedzenia na temat jej zwierzeń, ojciec wyjął nóż i zabił swoją córkę. Był hodowcą owiec i kóz, więc wiedział, jak zabijać, by zwierze nie cierpiało. Córka też nie cierpiała, ale umierała w szoku. Bo nie rozumiała, co się dzieje i dlaczego jej ojciec, którego kochała, ją zabił.
            A on zrobił to, bo zobaczył, że ona nie wyjdzie za mąż za tego mężczyznę z kontraktu, który on podpisał.

            Podpisanie tej umowy było jak stworzenie nowej karmy…

            Dlaczego ten ojciec wybrał kontrakt – umowę, którą podpisał z obcymi ludźmi, a odrzucił swoją własną córkę – nie zaakceptował jej wyboru? Zrobił; to ze strachu… Bo się przestraszył tego, co powiedzą ludzie, gdy on nie dotrzyma umowy. A to byłoby… niehonorowe? Nieuczciwe? Czy rzeczywiście?
            Czy nie byłoby uczciwiej ten kontrakt, tę umowę anulować? Przecież, gdy ojciec podpisywał tamtą umowę, okoliczności były inne. A jednak… takie umowy zobowiązują. A my możemy stać się niewolnikami tych umów. A nawet mogą one prowadzić do tego, że „prawdziwy Ojciec” jest w stanie zabić własne dziecko albo odwrotnie.

            Różne umowy w swoich umysłach „podpisujemy”. Bywa też tak, że o nich nie pamiętamy i nie jesteśmy ich świadomi… zwłaszcza, gdy działamy pod wpływem strachu lub innych silnych emocji.

            Co ciekawe, słowo kontr-akt ma w sobie ukryte znaczenie… kontr = przeciw, a akt = działanie. Czyli kontr-akt = przeciw-działanie… Wobec czego? Tego, co mogłoby zadziewać się w sposób naturalny, w harmonii, zgodnie z naturą? Bez takich „umów” i zobowiązań podejmowanych na przyszłość?

            I podobnie jest przecież z chrzczeniem małych dzieci w kościele… To rodzice decydują za te małe dzieci. Kiedyś było to „naturalne” – traka tradycja…
            A podobno Jezus Chrystus przyjął chrzest, gdy był już dojrzałym mężczyzną…
            Jaki sens ma chrzczenie małych, nieświadomych tego „kontr-aktu” dzieci?

          • Mezamir pisze:

            Jaki sens ma chrzczenie małych, nieświadomych tego „kontr-aktu” dzieci?

            A jaki sens ma znakowanie bydła w zagrodzie?
            Znakuje się po to żeby było wiadome do kogo należy.
            Każdy ochrzczony = X zł od głowy co miesiąc bez względu na to czy praktykuje czy nie.
            Myślisz że dlaczego jest tyle problemów z apostazją?
            Dlaczego kler nie chce ujawniać dokumentów zasłaniając się prawem o tajności danych osobowych?
            Ponieważ większość apostatów nadal jest wpisanych do kościoła a brednie o danych osobowych i prawie to bełkot w stylu:
            Panie doktorze co mi jest,na co jestem chory?
            Nie mogę ci powiedzieć,tajemnica lekarska.

            Chronią nasze dane osobowe przed nami!
            Kto ma większe prawo do moich danych niż ja sam?
            Oni.Dlaczego?Bo takie sobie stworzyli prawo.

          • JESTEM pisze:

            Jaki sens ma chrzczenie małych, nieświadomych tego „kontr-aktu” dzieci?

            Ma sens… tylko w przypadku potrzeby zachowania kontroli nad tzw. rozwojem duchowym dzieci. (Podobnie jak kiedyś podpisywanie kontraktów ślubnych między rodzicami małych dzieci.)

            I według mnie Mezamir miał rację, gdy pisał o tym, że tzw. chrześcijaństwo, a dokładniej katolicyzm przejął wiele z tradycji „pogańskich” oraz rytuałów „pogańskich”… zmieniając często diametralnie ich znaczenie.

  15. siola pisze:

    Bo to tak jak z okularami Hilarego,Marys.Mysle ze zgadlem twoje mysli.

    • margo0307 pisze:

      „..Widać to” gołym okiem”…
      *
      ” Bo to tak jak z okularami Hilarego..”

      Oczywiście, rozumię co Oboje – Maryś i Siolu macie na myśli – przynajmniej tak mi się wydaje 😉
      Moje pytanie nie jest bezpodstawne – dlaczego, czemu…
      – nie wracać do przeszłości ?,
      – nie szukać przyczyn pewnych zjawisk ?,
      – nie próbować odkryć, dlaczego tak wiele narodów jest podzielonych na ten przykład –
      w imię religii, skoro generalnie – większość religii świata mówi o jednym i tym samym – o tym, że wszyscy pochodzimy z jednego źródła ?
      Mam w sobie, oprócz wielu wątpliwości, sporo też wiedzy uzyskanej zarówno poprzez własne doświadczenia oraz przemyślenia i wyciągnięte wnioski, jak też – poprzez doświadczenia, którymi dzielą się inni, a które niejednokrotnie pomagają mi zrozumieć nie zawsze dla mnie jasne kwestie… 🙂
      Przecież… różnice w poglądach nie muszą nas dzielić… 🙂 ❤

      • JESTEM pisze:

        „Moje pytanie nie jest bezpodstawne – dlaczego, czemu…
        – nie wracać do przeszłości ?,
        – nie szukać przyczyn pewnych zjawisk ?,
        – nie próbować odkryć, dlaczego tak wiele narodów jest podzielonych na ten przykład –
        w imię religii, skoro generalnie – większość religii świata mówi o jednym i tym samym – o tym, że wszyscy pochodzimy z jednego źródła ?”

        Na to ostatnie pytanie moja odpowiedz:

        Śpieszmy się

        „Przecież… różnice w poglądach nie muszą nas dzielić… 🙂 <3"

        Nie muszą, ale dzielą, ciekawe, dlaczego? 🙂

        Jeśli nie będziemy trzymać się przekonania, że inni nie mają prawa do swoich poglądów – tak odmiennych od naszych, ale będziemy postępowali uznając prawo każdego do innych poglądów, to poglądy nie będą nas dzielić.
        Szanując czyjeś poglądy możemy wtedy prowadzić dialog, ale nie musimy obrażać się, gdy ktoś myśli inaczej niż my/ja-ty i ma inne poglądy, i inne przekonania.

        Jeśli będziemy rozumieli i pamiętali, że „Bóg nie jest kwestią wiary [w sensie religii].” (między innymi tak przekazuje np. Ekhart Tolle),a wtedy poglądy nie będą nas dzielić.

        Wiem, że niektórzy nie lubią tego pana i mają o nim swoje przekonania i negatywne opinie, które jak plotki są przekazywane, ale on właśnie pięknie tłumaczy to, co nam nie pozwala się połączyć ze Źródłem, Bogiem w harmonii i pokoju…

        Istnieje różnica pomiędzy wierzeniem w to, co przychodzi do nas z zewnątrz a wewnętrzną ufnością, która nas łączy ze Źródłem (możecie to nazwać też Bogiem, jeśli macie taką potrzebę 😉 ).

        Pośrednicy nie są nam potrzebni, a jednak nadal wielu wierzy, że rola pośredników do naszego połączenia z Bogiem, ze Źródłem jest niezbędna.

        A połączenie to zachodzi tylko poprzez SERCE, „przestrzeń w sercu”, poprzez głęboką świadomość połączenia, ale „POZA” lub „PONAD” UMYSŁEM czyli ocenami, przekonaniami, oczekiwaniami czy poglądami; tym wszystkim, co uniemożliwia nam utrzymanie tego połączenia ze Źródłem, Bogiem…

        I dlatego, z powodu braku tego połączenia korzystamy jedynie z wierzenia w to, co pochodzi z zewnątrz, z umysłu… (różne religie i wierzenia) i dlatego uwierzyliśmy kiedyś (co niektórzy), że zawsze jacyś pośrednicy muszą nas „łączyć” z Bogiem, bo my (nauczeni tego przekonania) sami jesteśmy „zbyt słabi” lub „niegodni”… A oni, ci pośrednicy, kapłani itp. tylko nas wykorzystują grając swoje doskonałe role pośredników, kapłanów itp., raz lepiej, raz gorzej…

        Prawdziwy nauczyciel jak Budda, jak Chrystus, a nawet – jak dla mnie- E.Tolle i wielu, wielu innych ludzi, przekazują wiedzę o połączeniu ze Źródłem, Bogiem, bo ich celem jest przebudzenie „uczniów”, otwarcie ich świadomości na połączenie ze Źródłem, Bogiem, a nie manipulowanie innymi, by im służyli. Oni powiedzą np.:

        – otwórz swoje serce, uaktywnij swojego wewnętrznego obserwatora (tzw. trzecie oko), obserwuj siebie, swoje myśli i działania, poznaj siebie. „Przestań szukać jakiejś zewnętrznej ‚lampy’, która oświeci cię z zewnątrz, lecz poszukaj swej wewnętrznej ‚lampy’.
        Wtedy nauki staną się w tobie czymś żywym, a ty będziesz żył naukami…

        Fałszywy nauczyciel powie:

        – „Podążaj za moimi zasadami i stosuj się do nauczanych przeze mnie reguł.” On wie, ale już ci nie powie:
        „I w ten sposób staniesz się ich niewolnikiem.”

        Bo dlaczego jedna z „zasad” mówi na przykład: nie zabijaj, ale zabijać w imię Boga pozwala? Inteligentne oszustwo, co nie?! Inna „zasada” mówi: nie kłam, ale pozwala kłamać tym, którzy ciebie z tych zasad „rozliczają”… Inteligentne oszustwo, co nie?!

        Co znaczy „zasada”:

        „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!” ?

        Tylko tyle, że Bóg jest w tobie. I możesz sobie przypomnieć, że Bóg jest w każdym, ale nikt inny nie może dla ciebie być Bogiem, jeśli nie masz z nim połączenia poprzez siebie i nie czujesz go w sobie.

        Co znaczy zasada:
        ” Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego nadaremno.” ?

        Tylko tyle, że nie będziesz nadawać mu ani wymyślać dla niego żadnych imion. Dopóki sam nie odkryjesz, KIM, CZYM on JEST. A reszta to wymysły róznych religijnych interpretatorów…

        „Fakt, że ludzie zwykli wszystko szufladkować oznacza, że nie potrafią zrozumieć niczego, co nie zawierałoby się w obrębie ich własnych ograniczeń”. – Czogjal Namkai Norbu.
        Ale, gdy zaczniemy rozpuszczać granice tych własnych ograniczeń, przestaniemy szufladkować wszystko i zaczniemy coraz więcej rozumieć. I zaczniemy dostrzegać najpierw swoje własne kłamstwa i oszustwa, a potem rozumieć kłamstwa i oszustwa innych…
        I nawet możemy ich kochać takimi, jacy są, bo… będziemy ich rozumieć i będziemy wiedzieć, że wszyscy, cała ludzkość jest jedną RODZINĄ…

    • margo0307 pisze:

      „…daj nam Boże by w ostatniej godzinie
      z czystym sumieniem wydali ostatnie tchnienie.”

      Niech tak się stanie 🙂 ❤

    • margo0307 pisze:

      Jestem, co sądzisz o tych moich skojarzeniach w odpowiedzi na Twój sen o barce… ?

      • JESTEM pisze:

        Nie wiem, Margo0307… Naprawdę ciekawe te skojarzenia… Tam bolszewicy wsadzili Polaków na barkę i utopili ich, a w moim śnie ta barka jest w kształcie Chrystusa… i napływa na ludzi topiąc ich. Trochę podobnie, ale trochę inaczej… Mój sen jest w jakimś sensie powiązany z tamtymi wydarzeniami, ale czuję, że jego symbolika ma jeszcze inny wymiar. Tak czuję…

    • margo0307 pisze:

      „..A my tak wszystko komplikujemy… ciekawe, dlaczego? ”
      „..Bo to tak jak z okularami Hilarego..” 😀 😀

      • margo0307 pisze:

        Tak dla przypomnienia 😉

        Biega, krzyczy pan Hilary:
        „Gdzie są moje okulary?”

        Szuka w spodniach i w surducie,
        W prawym bucie, w lewym bucie.

        Wszystko w szafach poprzewracał, 😛
        Maca szlafrok, palto maca.

        „Skandal! – krzyczy – nie do wiary!
        Ktoś mi ukradł okulary!”

        Pod kanapą, na kanapie,
        Wszędzie szuka, parska, sapie!

        Szuka w piecu i w kominie,
        W mysiej dziurze i w pianinie.

        Już podłogę chce odrywać,
        Już policję zaczął wzywać.

        Nagle zerknął do lusterka…
        Nie chce wierzyć… Znowu zerka. 😮

        Znalazł! Są! Okazało się,
        Że je ma na własnym nosie. 😀

        • Michaela pisze:

          Świetne , czyż każdy z nas nie jest po trosze tym Hilarym 😀

          PS. Maria pierwsza to zauważyła 🙂

          • margo0307 pisze:

            „…czyż każdy z nas nie jest po trosze tym Hilarym 😀 ”

            Pewnikiem jest tak, jak mówisz Michaelo 😀

          • JESTEM pisze:

            „PS. Maria pierwsza to zauważyła 🙂 „

            Czy warto dyskutować o takim „pierwszeństwie”? 😉
            Ty, Michaelo, pierwszy raz usłyszałaś (przeczytałaś) te słowa napisane przez Marię_st. Pierwszy raz byłaś gotowa je usłyszeć (przeczytać) ich znaczenie, choć pojawiały się tutaj wcześniej. I być może czytałaś je już wcześniej. Nawet Nnka o tym pisała. 🙂 Ale dla Ciebie te słowa przejawiły się poprzez Marię. I to jest doskonałe. ❤

            „czyż każdy z nas nie jest po trosze tym Hilarym :D”

            Ano, tak jest… Okulary „leżą sobie” np. na czole, a my ich nie dostrzegamy… 😀 I nawet gotowi jesteśmy posądzać innych o ich kradzież… tak, znam to. 😉 Aż wreszcie je „znajdujemy”.
            Podobnie jakąś książkę lub jakieś słowa możemy czytać wiele razy, ale ich nie czytamy naprawdę… Nie czytamy ich sercem 🙂 Aż któregoś dnia… eureka!!! Dostrzegamy je, bo przeczytaliśmy je sercem. ❤

          • Michaela pisze:

            „Maria pierwsza to zauważyła :)”

            Maria to niedawno nam przypomniała .
            Tak jest lepiej, prawda kochana Jestem 🙂

            PS. Nie ma sensu tego tak szczegółowo roztrząsać, nie pierwszy raz byłam gotowa
            je usłyszeć, tylko zwróciłam uwagę ,że Maria wcześniej użyła ich na tym blogu,

          • JESTEM pisze:

            „Maria to niedawno nam przypomniała .
            Tak jest lepiej, prawda kochana Jestem 🙂

            PS. Nie ma sensu tego tak szczegółowo roztrząsać, nie pierwszy raz byłam gotowa
            je usłyszeć, tylko zwróciłam uwagę ,że Maria wcześniej użyła ich na tym blogu,”

            Dziękuję za sprecyzowanie… 🙂 ❤

            Zastanowiły mnie te słowa: „Nie ma sensu tego tak szczegółowo roztrząsać.”.
            Może nie ma, a może ma. Może jednak ma sens, bo doprowadza nas to do… bardziej precyzyjnego wyrażania się. 🙂

            Dziękuję, kochana Michaelo.

  16. margo0307 pisze:

    „… Musi być gorzej, zanim będzie lepiej… 😛
    Nikt nie zamierza ratować nas przed – nami samymi… 😛
    niektóre sprawy w życiu są tak poważne, że jedyne, co możesz zrobić, to śmiać się 😛

    Wg. Hatorów znajdujemy się indywidualnie i zbiorowo w samym środku narastającego blokowania węzłów chaosu…, na rozwidleniu drogi, co oznacza punkt, w którym dokonujemy wyboru…

    Stres życia pośród radykalnych przemian świata 3 D tworzy i nadal będzie tworzyć to, co oni nazywają szaleństwem niewłaściwej adaptacji, co oznacza umysłową/emocjonalną niestabilność, która będzie zmniejszać naszą zdolność do reagowania w pomysłowy sposób na zmieniające się rzeczywistości…
    W bardziej intensywnych okolicznościach ludzie po prostu odejdą od zmysłów i włączą się we wszelkie rodzaje dziwacznych, samo-destrukcyjnych zachowań… 😮

    Struktura komórkowa waszych ciał rozsunie się i uwolni stres oraz urojeniowe stany postrzegania…
    Według nich – nadmierne reagowanie na stres wytwarza urojeniowe stany umysłu.
    Innymi słowy, kiedy jesteśmy nadzwyczajnie zestresowani ,nasza mentalna/emocjonalna perspektywa jest przekręcona, a my reagujemy na sytuację w swoim życiu z mniej zaradnej pozycji niż wtedy, gdy nie jesteśmy nadmiernie zestresowani…”

    Nasilenie węzłów chaosu i demontaż rzeczywistości 3. wymiaru

    • JESTEM pisze:

      (…)”Stres życia pośród radykalnych przemian świata 3 D tworzy i nadal będzie tworzyć to, co oni nazywają szaleństwem niewłaściwej adaptacji, co oznacza umysłową/emocjonalną niestabilność, która będzie zmniejszać naszą zdolność do reagowania w pomysłowy sposób na zmieniające się rzeczywistości…
      W bardziej intensywnych okolicznościach ludzie po prostu odejdą od zmysłów i włączą się we wszelkie rodzaje dziwacznych, samo-destrukcyjnych zachowań… 😮 ”

      Dziękuję za tę informację.
      „Ale numer”… Kochana Margo0307, a jednak… wiesz, to jest jednak trudne, bo przeczuwałam to już od kilku lat, że część ludzi może zacząć wariować… ale nie chciałam tego zasilać w żaden sposób… lecz teraz widzę, że to jest COŚ, co JEST PONAD ludzkim chceniem czy nie chceniem… że jednak realizuje się jakiś kosmiczny plan…

      dziś… jakby z zupełnie innej perspektywy zaczynam rozumieć swój sen z maja 2007 roku…
      http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2007/05/barka-w-postaci-chrystusa.html

      I ten
      z 12. 07 2007
      Sny, z których pozostało jedynie wrażenie, ważne i piękne, że coś się harmonizuje, układa na nowo i tak jak trzeba. Pokój, spokój, harmonia. Ludzie już nie cierpią…

      I ten:
      http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2009/03/1.html

      I ten…
      http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2012/06/wielka-ceremonia-kosmiczna.html
      (…) Wszyscy przygotowujemy się do wielkiej kosmicznej ceremonii. Do tej ceremonii przygotowują się wszystkie planety i księżyce naszego układ słonecznego, wszystkie słońca, cała galaktyka, a może i wszystkie galaktyki… To będzie ceremonia połączenia ŚWIADOMOŚCI. Wszystko ze wszystkim się połączy, a każda istota w kosmosie, w tym również każda istota ludzka będzie mogła doświadczyć tego połączenia ŚWIADOMOŚCI. Wszystkie nasze dusze, w każdym ciele, w każdej formie połączą się ze sobą i będą miały możliwość wymienić się „swoimi doświadczeniami” z CAŁOŚCIĄ. To będzie coś, jak jeden ogromny akt kosmicznego połączenia i zanurzenia Całości wraz ze wszystkimi jej najdrobniejszymi częściami w KOSMICZNYM OCEANIE WSZECHOGARNIAJĄCEJ MIŁOŚCI…
      I wiem, że będzie to czas, kiedy wszystkie istoty będą mogły przypomnieć sobie wszystko, co zakryte jest przed nimi zasłoną NIE-ŚWIADOMOŚCI. Nie wiem, czy wszyscy tego doznają, wiem, że nie wszyscy to zapamiętają. (…)

      [a dla niektórych może to być zbyt trudne…]

      O Mateczko! Dzisiaj powróciłam do swoich snów i czytam je z nowym zrozumieniem…

      Dziękuję, dziękuję, dziękuję…

      • margo0307 pisze:

        „…to jest COŚ, co JEST PONAD ludzkim chceniem czy nie chceniem… że jednak realizuje się jakiś kosmiczny plan…”

        Jak najbardziej zgadzam się z tym twierdzeniem, że realizuje się jakiś kosmiczny plan…
        I dla mnie ten plan nazywa się – przejściem Ziemi do antymaterialnej sfery Kosmosu 😀
        I jak by na to nie patrzył – to jest to PONAD naszym chceniem czy też nie chceniem 😛

        „..Żeby jednak wszechobecnemu w naszym życiu i przestrzeni „prawu pary” stało się zadość, istnieć musi jeszcze jedno wyjaśnienie sposobu przeprowadzenia tego eksperymentu wolnej woli. 😉
        W związku z tym rację mogą mieć również i ci badacze, którzy twierdzą, że Ziemia i Układ Słoneczny w swoim bezustannym przemieszczaniu się w Przestrzeni długo znajdowały się w tzw. materialnej półkuli Wszechświata, gdzie „grube” wibracje nie reagują zbyt szybko na subtelne duchowe wibracje, dopuszczając tym samym względnie bezkarne łamanie duchowych praw uniwersalnych.
        Teraz zaś Ziemia i Układ Słoneczny wchodzą w tzw. antymaterialną półkulę Wszechświata, gdzie prawa uniwersalne będą (co już zaczyna być odczuwalne) egzekwowane przez antymaterialne energie bezwzględnie reagujące na wszelkie rozstrojenie i niespójność w stosunku do nich…

        To bardzo ważny czynnik, że żyjemy na Ziemi w okresie finalizowania tej lekcji i podsumowywania wniosków.
        Znaczy to bowiem, że dalszy eksperyment nie ma sensu, ponieważ spełnił swoją rolę i nie ma potrzeby go przedłużać.
        Dlatego według jednej koncepcji – stopniowo redukuje się bądź likwiduje izolujące osłony jako już niepotrzebne, a według drugiej – wchodzimy pod coraz silniejszy wpływ energii antymaterialnych, co oznacza dokładnie to samo.
        Potwierdzają to zresztą liczne astrofizyczne obserwacje i pomiary – zanika warstwa ozonu, słabnie ziemskie pole magnetyczne, pojawiają się w układzie słonecznym nieznane ciała wielkości planet oraz ogromne komety „łamiące” swoim oddziaływaniem ziemskie zasłony…”
        http://forum.przyszloscwprzeszlosci.pl/ezoteryka/prawa-uniwersalne-t16.html

        • JESTEM pisze:

          „W związku z tym rację mogą mieć również i ci badacze, którzy twierdzą, że Ziemia i Układ Słoneczny w swoim bezustannym przemieszczaniu się w Przestrzeni długo znajdowały się w tzw. materialnej półkuli Wszechświata, gdzie „grube” wibracje nie reagują zbyt szybko na subtelne duchowe wibracje, dopuszczając tym samym względnie bezkarne łamanie duchowych praw uniwersalnych.”

          „bezkarne łamanie duchowych praw uniwersalnych.”

          Ciekawe… znów powróciłam do wątku „praw ludzkich”…

          Śpieszmy się

          I jeszcze skojarzenie z łamaniem umów (praw):
          /// http://tonalinagual.blogspot.com/2012/10/najtrudniejsze-lekcje-do-odrobienia-w.html
          Odpowiedzcie sobie na pytanie (ja sobie odpowiedziałam): czy nigdy nie złamaliście żadnego PRAWA albo Prawa czy prawa? To nie ma znaczenia, w jakiej skali czy ludzkiej, czy boskiej, czy kosmicznej. Nie ma to znaczenia czy świadomie czy nieświadomie. Nie ma to żadnego znaczenia, bo we wszystkich tych skalach ten wzorzec wymaga “uzdrowienia” przez przyjęcie do świadomości, zrozumienie i uwolnienie. Jeśli „uzdrowimy” i uwolnimy ten wzorzec tylko na jednym z planów np. ziemskim, to i tak kiedyś będziemy musieli uzdrowić ten wzorzec funkcjonujący także na innych planach np. boskim. Ale teraz żyjemy w wyjątkowym czasie i wyjątkowej przestrzeni, kiedy możemy TU i TERAZ dokonać tej przemiany na wszystkich planach…

          Druga bardzo ważna lekcja, która jest nie lada wyzwaniem to ZROZUMIENIE, CZYM JEST ZŁO, po co jest DUALIZM i BIEGUNOWOŚĆ. Być może bez doświadczenia dobra i zła oraz BIEGUNOWOŚCI JAKO PRZECIWIEŃSTW, nie byłoby mowy o jakimkolwiek wzrastaniu i rozwoju .////

          Tu też mam skojarzenie z tym, co ponoć przekazywali Majowie, że… obecnie żyliśmy, istnieliśmy w czaso-przestrzeni, w której dominowała lewa półkula mózgu i związane z nią „wzorce” oraz „umiejętności”. A teraz wchodzimy do czaso-przestrzenii, kiedy – w której uaktywnia się prawa półkula i obie będą mogły się zharmonizować…

          • margo0307 pisze:

            „..Odpowiedzcie sobie na pytanie (ja sobie odpowiedziałam):
            czy nigdy nie złamaliście żadnego PRAWA albo Prawa czy prawa?
            To nie ma znaczenia, w jakiej skali czy ludzkiej, czy boskiej, czy kosmicznej…”

            No tak, w skali ludzkiej – mając na uwadze obecne wcielenie – można ewentualnie poszukać w zakamarkach pamięci – kto szuka ten znajdzie 😛 (ja znalazłam), własne słowa, myśli i uczynki łamiące PRAWA…, Prawa,… prawa.. – czasem nieświadomie a czasem… jak najbardziej świadomie :załamka:
            O wiele trudniej sprawa przedstawia się w oparciu o skalę boską czy kosmiczną… 😦

    • JESTEM pisze:

      „W bardziej intensywnych okolicznościach ludzie po prostu odejdą od zmysłów i włączą się we wszelkie rodzaje dziwacznych, samo-destrukcyjnych zachowań… 😮 „

      kojarzy mi się to z „umysł zaślubia umysł” jako znak końca epoki – Kali Jugi…

      • margo0307 pisze:

        „…„umysł zaślubia umysł” jako znak końca epoki – Kali Jugi…
        – A będzie jeszcze trudniej… ”

        Jakoś te swa zdania – wg. mnie – dziwnie z sobą współgrają…, zważywszy, że… jako znak końca epoki – Kali Juga – czyli wiek żelaza, mający atrybuty Saturna, gdzie jego hieroglifem jest szkielet, niczym pieczęć… w tym okresie dominować ma śmierć…

        Na stronie http://www.vismaya-maitreya.pl/rok_2012_kosmiczny_zegar.html
        znajduje się art [ z początku 2013r.], który w wymowny sposób obrazuje obecny stan, jaki obecnie się zadziewa w naszej Rzeczy Istności…

        „…Wiek Kali Jugi jest najbardziej potępionym wiekiem ze względu na jego kłótliwość.
        Kali Yuga jest tak nasycona w błędne nawyki, dochodzi do walki z powodu byle jakiego nieporozumienia…
        Obecny nasz świat to duchowy i historyczny koszmar, który prześladuje nas od wieków jak zły sen.
        Szaleje zniszczenie na wszystkich polach życia, ponieważ została utracona głęboka mądrość i wiedza…
        W Wedach jest dokładnie napisane, że ludzie w Kali Yudze będą cierpieć tak cieleśnie jak i duchowo.
        Taki stan rzeczy mamy na świecie w chwili obecnej…
        Koniec Kali Yugi wygląda dla nas coraz ciemniej, a na świecie dominuje potężny egoizm a my ludzie chodzimy różnymi ścieżkami, lecz niezależnie od tego czy studiujesz Wedy czy Biblię, masz do przekroczenia wiele rzek – musisz znaleźć to najważniejsze –
        sposób na samego siebie, a nie na sąsiada czy kolegę… !
        Toteż zwróć większą uwagę na samego siebie i skoncentruj się bardziej na własnym wnętrzu! 🙂

        Kosmiczny krzyż, czyli symbol naszego życia:
        życie, śmierć, zmartwychwstanie i nowe życie, które jest związane z tajemnicami światła, tajemniczym ogniem …
        Nasz układ słoneczny porusza się wokół pasa zodiakalnego…
        Gwiezdny rok również ma swoje cztery pory roku:
        wiosnę, lato, jesień, zimę czyli – Złoty Wiek, Srebrny Wiek, Epokę Brązu i Żelaza…

    • margo0307 pisze:

      „…PS. Nie ma sensu tego tak szczegółowo roztrząsać, nie pierwszy raz byłam gotowa
      je usłyszeć, tylko zwróciłam uwagę ,że Maria wcześniej użyła ich na tym blogu”

      Jak to ładnie napisałaś Michasiu ❤ 😉

  17. margo0307 pisze:

    „…Jej rodzice [ Larisy ] podpisali umowę, coś jak kontrakt ślubny, gdy córka miała kilka lat –
    takie było ludzkie „prawo” (tradycja) w tej społeczności. ..”

    W przytoczonym przeze mnie powyżej cytacie z książki dr Władysława Rybickiego pt.
    „Uniwersalne przesłanie choroby”, również i ten wątek – jak dla mnie – jest w sposób jasny i zrozumiały wytłumaczony:

    „..Otóż rodzimy się na Ziemi wyposażeni w indywidualne ciała będące w dużym uproszczeniu wypadkową historii rodowej naszych przodków oraz stanu energoinformacyjnego przestrzeni w okresie „konstruowania” organizmu…
    Tak skrupulatnie przeprowadzany eksperyment zrodził jednak konsekwencje poważnie rzutujące na problem przesłania choroby.
    A miano­wicie – „winy” naszych przodków (rozumiane jako aktywne przejawy ich rozstrojenia w stosunku do praw uniwersalnych, czyli ich negatywne myśli, uczucia i uczynki) mając swoje powolne, ale konsekwentne „przełożenie” na biogenetyczne mechanizmy ich ciał, przenosiły się na następne pokolenia, które dokładały swoich* „win”.
    Część tych „win”, która zaistniała do momentu poczęcia potomstwa – w znaczeniu ich biologicznych konsekwencji – była (i jest) przenoszona właśnie genetycznie.
    Jednakże dalej ten dziedziczny wpływ zyskał swe przedłużenie i wzmocnienie wskutek procesu wychowawczego, rodzinnych zależności i kontaktów itd. silnie mode­lując duchową osobowość każdego człowieka.

    Niezależnie od genetyki istotnym obszarem dziedziczenia zwłaszcza „ducha rasy, rodu” itp. jest krew. Stąd też termin – krewni. 😛
    Ten dziwny płyn jest wprawdzie coraz lepiej poznawany przez współczesną naukę, ale tylko na poziomie biochemicznym.
    A co z poziomem energo-informacyjnym?
    Otóż krew posiada „pamięć”, jako że jej bazą jest woda – ten najważniejszy nośnik informacji na planecie Ziemia.

    Stąd tak ważne znaczenie dla organizmu człowieka składającego się w 80% z wody ma praca nad jego płynną sferą.
    W chorym organizmie woda jest nośnikiem „chorej” informacji.
    Trzeba ją zatem „przekodować” – inaczej nikt się nie wyleczy.

    Te wszystkie dygresje i rozważania winny nas doprowadzić do smutnej, ale niezbędnej refleksji, a mianowicie – ponosimy konsekwencje postępowania nie tylko swojego, ale i naszych przodków (którzy przecież są częścią nas).
    Ich „winy” odbijają się na naszym życiu i zdrowiu!
    Powinno nam to również uzmysłowić „nasz udział” w losie naszego potomstwa.
    Ale co z naszymi przodkami i ich „wina­mi”?
    Otóż rozważając przesłanie swojej choroby nie należy zapo­minać o swoich przodkach (nawet nieznanych).
    Należy im wybaczyć i prosić o wybaczenie ofiary ich złego postępowania. ❤
    Jest to nadzwyczaj ważne, bowiem w polu morfogenetycznym Ziemi zapisuje się każdy czyn – i dobry, i zły.
    Ten zły zneutralizować może tylko zadośćuczynienie!
    To nic, że oni nie żyją (i nasi przodkowie, i ich ofiary).
    W przestrzeni czas nie istnieje – istnieje wieczne „teraz”!

    Tak więc historia ludzkości to jedna wielka i obiektywna odpowiedź na to, czym jest nieznajomość
    i lekceważenie praw uniwersalnych, czym jest niczym nieograniczona wolna wola.
    To bolesna historia, ale widocznie niezbędna dla sprawiedliwego przyszłego funkcjonowania Wszechświata.
    Ta historia to kosmiczna lekcja poglądowa dla ludzi w roli uczniów, ale i zapewne dla jeszcze większej liczby kosmicznych obserwatorów.
    Ta lekcja pokazała i pokazuje dalej, czym jest nieznajomość i nierespektowanie praw uniwersalnych – kosmicznego kodeksu ustalającego zasady współżycia jednostek i społeczeństw obdarzonych wolną wolą.
    Dotyczy to zapewne również społeczeństw po­zaziemskich.

    To czyni nasze ciała niepowtarzalnymi, a jednocześnie ten inteligentny proces konstruowania ciała „wyposaża” nas (chciałoby się powiedzieć: niestety!) w określone skłonności predysponujące do przeżycia niezbędnych doświadczeń przez dysponującego ciałem ludzkiego ducha.

    A że i duch duchowi nierówny – stąd ta niepowtarzalność ludzkich istnień, doświadczeń, dolegliwości i chorób, z którymi borykamy się w procesie ziemskiego życia będącego – nigdy dość przypominać – szkołą właściwego rozumienia wolnej woli w kontekście uniwersalnych praw i prawd…" 🙂

    • JESTEM pisze:

      Margo0307, to „niesamowite” 🙂

      „Tak skrupulatnie przeprowadzany eksperyment zrodził jednak konsekwencje poważnie rzutujące na problem przesłania choroby.
      A miano­wicie – „winy” naszych przodków (rozumiane jako aktywne przejawy ich rozstrojenia w stosunku do praw uniwersalnych, czyli ich negatywne myśli, uczucia i uczynki) mając swoje powolne, ale konsekwentne „przełożenie” na biogenetyczne mechanizmy ich ciał, przenosiły się na następne pokolenia, które dokładały swoich* „win”.”

      Dwa lata temu w dniu 3. października (czyli z przesunięciem jednego dnia, bo dziś jest 4. pażdziernika) 🙂 napisałam tę notkę:NAJTRUDNIEJSZE LEKCJE DO ODROBIENIA W „ZIEMSKIEJ SZKOLE”: Jednym z najtrudniejszych doświadczeń jest DOŚWIADCZENIE NA SOBIE ŁAMANIA PRAW i UMÓW (bez „wypowiedzenia” ;-)). Wiem, że to JEDNA Z NAJWAŻNIEJSZYCH LEKCJI w tej czasoprzestrzeni.
      (…)
      przyjęcie do świadomości wypartych części siebie (zarówno ofiar jak i oprawców) oraz uświadomienie sobie, wybaczenie sobie i zrozumienie swoich wzorców działań jako ofiar i oprawców, pozwala na wyjście – uwolnienie się z pułapki, którą sami podtrzymujemy i zasilamy swoją energią. Zamiast tego, szukamy sposobów, które wymagają doładowywania swojej energii i nadal sami musimy ją kraść, chociaż robimy to często nieświadomie. Nadal uprawiamy manipulacje i magię też nieświadomie. Nadal zasilamy te same wzorce i programy – UTRZYMUJEMY JE – tkwiąc w nich też nieświadomie.

      Tacy ludzie są jak upadli bogowie, którzy zasłaniają się swoim człowieczeństwem, bo wyparli się swojej boskości. Wyrzucili ją gdzieś daleko w niebo albo kosmos i tęsknią być może za boską sprawiedliwością albo za boskim dobrem. Inni próbują udowadniać ‘ważniejszość’ jednych bogów nad innymi bogami…. itp. itd… Wypierając się bogów i bogiń w sobie czy jedynego boga w sobie, bo zapomnieli, kim są. A my jesteśmy połączeni z istotami boskimi i ze Źródłem. Możemy sobie o tym przypomnieć.

      I czytam dalej to, co napisałaś…

      • margo0307 pisze:

        😳 może Dawid albo Maryś przeniosą te nasze rozmowy do wątku o… synchronii.. 😉

        • Dawid56 pisze:

          Jestem dlaczego piszesz 2 lata temu, skoro dzisiaj jest 4 listopada ,a piszesz o 3-4 październiku?Ale może to bez znaczenia 😉

          • JESTEM pisze:

            Ach, te daty… Dwa lata temu, 3. października… A dziś jest 4. listopada. Czyli 2. lata temu i jeden miesiąc plus jeden dzień 🙂
            Dziękuję, kochany Dawidzie56, choć może to bez znaczenia 😉 Dziękuję za twoją precyzję. ❤

        • Dawid56 pisze:

          Margo zostawmy to tutaj, tak będzie chyba lepiej dla „pętelek”. Na blogu jest trochę inaczej niż na Forum .Tutaj mamy do czynienia z pewnego rodzaju drzewem o bardzo wielu odgałęzieniach.Są też dialogi ( przyznaję ,że czasami nie na temat) , ale taki jest ich urok
          A synchronia po prostu…….wkrada się wszędzie we wszystkie tematy.
          Miałem dzisiaj bardzo dziwne zdarzenie.Byłem na zebraniu pewnej organizacji i było głosowanie nad pewną sprawą.Aby uchwała „przeszła” potrzeba było 2/3 głosów.Ponieważ byłem w komisji skrutacyjnej, która liczyła głosy zapytałem prawnika co będzie jak ktoś równocześnie zagłosuje za tak i za nie.Po drugie jak mamy liczyć owe 2/3 głosów przecież wynik nie musi być liczba całkowitą.Dokładnie taka sytuacja ( za chwilę) miała miejsce.Była jedna osoba która zagłosowała za tak i za nie, a o odrzuceniu pewnej uchwały zadecydował 1 głos. 2/3 głosów pewnej liczby dawało liczbę powiedzmy 51,333 trzeba było to zaokrąglić do 52 a za uchwałą głosowało 51 osób.Jeden głos zadecydował – właśnie ten „przecinkowy” Nie powiem ze przewidziałem tę sytuację, ale tak się stało, synchroniczność zaistniała w rzeczywistości.

          • JESTEM pisze:

            Kiedy mamy czyste serce i otwarty umysł, bywamy w pewnym sensie przygoto(wy)wani na takie sytuacje, które zdarzają się za moment,
            choć… wtedy i tak są one dla nas nadal pewnym zaskoczeniem 🙂
            Takie radosne niespodzianki…

      • JESTEM pisze:

        „Te wszystkie dygresje i rozważania winny nas doprowadzić do smutnej, ale niezbędnej refleksji, a mianowicie – ponosimy konsekwencje postępowania nie tylko swojego, ale i naszych przodków (którzy przecież są częścią nas).
        Ich „winy” odbijają się na naszym życiu i zdrowiu!
        Powinno nam to również uzmysłowić „nasz udział” w losie naszego potomstwa.
        Ale co z naszymi przodkami i ich „wina­mi”?
        Otóż rozważając przesłanie swojej choroby nie należy zapo­minać o swoich przodkach (nawet nieznanych).
        Należy im wybaczyć i prosić o wybaczenie ofiary ich złego postępowania. <3"

        No tak… uzdrawiając siebie uzdrawiam: siebie w innych i innych w sobie.
        Dlatego należy przebaczyć innym i sobie… przede wszystkim w sobie…

        Ci nieznani przodkowie to cząstki naszej tożsamości… A przecież jako ludzkość, Całość jesteśmy „tożsamościowo” jedną RODZINĄ.
        Mało tego, wraz ze zwierzętami, roślinami, minerałami itd, wszyscy jesteśmy – jako Dzieci Ziemi – jedną RODZINĄ.

      • Maria_st pisze:

        ŻAR-t ŚWIATŁA nas rozpala i ogień w nas płonie

  18. margo0307 pisze:

    „..Jaki sens ma chrzczenie małych, nieświadomych tego „kontr-aktu” dzieci?
    I według mnie Mezamir miał rację, gdy pisał o tym, że tzw. chrześcijaństwo, a dokładniej katolicyzm przejął wiele z tradycji „pogańskich” oraz rytuałów „pogańskich”… zmieniając często diametralnie ich znaczenie…”

    Tak, w tym punkcie ja także się z Wami zgadzam Mezamir i JESTEM – niestety 😦
    Wydaje mi się również, że z chrztem może – lecz nie musi – być podobnie, jak z tą szczepionką p/ospie, o której mówi Credo Mutwa:

    „… setki z nas, widzi setki dziwnych rzeczy codziennie ale odmawia zaakceptowania tego,
    co widzimy…
    Jest coś bardzo, bardzo ważnego co ja i co wielu innych myślicieli w AFRYCE odkryło ale…
    ludzie nazywają cię paranoikiem…”

    • Mezamir pisze:

      http://www.taraka.pl/spis.php?aut=15

      Taki jest sens,kolekcjonowanie zniewolonych dusz.
      Im więcej dusz tym bardziej nienażarty wiecznie nienażarty egregor.

    • JESTEM pisze:

      Taka wypowiedź w temacie (autor: Boruta (Bogdan Zawadzki)2014-10-02 06:47:38 http://www.taraka.pl/zlodzieje_dusz ):

      „Żadna religia (a zwłaszcza zinstytucjonalizowana) nie może opierać się na szeroko pojętej zasadzie „tolerancji” ale na szczególnie mocno podkreślonej idei wybraństwa, własnej wyjątkowości, swoiście pojętej prawdy, itp … Obrzędy, rytuały (składające się na liturgię) oraz różne zakazy i nakazy stanowią o jej tożsamości. Wszystkie inne obrzędy pochodzące z zewnątrz są traktowane jako „obce” (niewłaściwe, niepożądane, złe …etc.) Nie można mieć o to pretensji do Kościoła. Gdzie indziej wcale nie jest „lepiej” pod tym względem … My ludzie posiadamy wrodzoną (odziedziczoną po przodkach) potrzebę identyfikacji, przynależności, itp… stąd istnieją (muszą istnieć) „obszary” gdzie możemy różnic się miedzy sobą, a religie są jednymi z nich …

      „..I nawet możemy ich kochać..”
      Pomimo, że…
      „Ty­powy człowiek jest zlep­kiem ru­tyny, idei i tradycji” ( Bruce Lee)
      https://nnka.wordpress.com/2014/10/31/spieszmy-sie/#comment-35101

      • Maria_st pisze:

        Typ, wiek lep ruty ide rady ——wszędzie zlepki i ulegałki słow:

        TYPowy człoWIEK jest zLEPkiem RUTYny,IDEi i tRADYcji”

        Te ŻAR-ty ŚWIATŁO DA-je je je

      • margo0307 pisze:

        „… My ludzie posiadamy wrodzoną (odziedziczoną po przodkach) potrzebę identyfikacji, przynależności, itp…”

        „Typ, wiek lep ruty ide rady ——wszędzie zlepki i …”

        Byłam na spacerze z piechem i śmiałam się…, bo znowu siedziałam na kamieniu i wspominałam… 😉
        A może…
        Może być tak, że wszyscy, którzy obecnie tak najeżdżamy na religie, bogów, „prostujemy umysły”, etc…, kiedyś… – w innych, odległych wcieleniach – przyczyniliśmy się do ich powstania ?… 😀

        • Maria_st pisze:

          margo ja napewno niezłe numerki grałam i niezle narozrabiałam stad ninhursag pamięć i loty w kosmosie…..
          Ciekawe co nawywijał Ktoś ha ha ha

        • JESTEM pisze:

          „Może być tak, że wszyscy, którzy obecnie tak najeżdżamy na religie, bogów, „prostujemy umysły”, etc…, kiedyś… – w innych, odległych wcieleniach – przyczyniliśmy się do ich powstania ?…”

          A nie?
          …oto ŚWIATŁO rozpoznania SIEBIE, jakimi JESTEŚMY 🙂

    • JESTEM pisze:

      Kochani, Margo0307 i Mezamirze. Dzięki wam za to, że dzielicie się z innymi róznymi informacjami, które były przez pewnych ludzi ukrywane. Poczułam, by do tego dodać coś jeszcze…

      Jeśli chodzi o szczepionki, być może jest tak, jak napisałaś Margo0307 i jak przedstawia to Credo Mutwa. Mówi on także o widzeniu rzeczy takimi, jakie są…

      A jeśli chodzi o tę „gadzią rasę”, o której wspomina David Icke… Być może jest tak, jak twierdzi Dawid Icke. Tak, być może, taka jest część historii ludzkości… Natomiast, dla mnie nie ma już zbytniego znaczenia, czy te wzorce pochodzą „z góry” czy „z dołu” (bo ponoć „jak na górze, tak i na dole”), od „gadziej rasy” czy innych przodków ziemskich lub kosmicznych. Bo w kontekście tych tekstów, które powyżej przytoczyłaś: o naszych przodkach i chorobach, i o naszych ciałach… to wszystko jest w nas… do uwolnienia do „uzdrowienia” – poprzez nas…

      Miałam SPOTKANIE Z DUSZĄ JASZCZURY… I być może kogoś to dziwić albo bulwersować, ale napisałam o nim i podzieliłam się tym, co wówczas się przejawiło. Sama byłam tym wówczas bardzo zaskoczona. Oto fragment:
      /// Jaszczury przybyły na Ziemię, bo takie było ich kosmiczne zadanie. Przybyły po to, by wykonać swoje zadanie; podobnie robią to inne istoty w różnych cyklach ziemskich współtworząc i realizując kosmiczny plan, w którym uczestniczyły także Jaszczurki.

      Jaszczury, Krokodyle są z jednej rodziny. A teraz jest czas powrotu tych istot (a właściwie ich dusz) do Domu i zakończenia ich ziemskiego zadania. Ale żeby mogło to nastąpić, potrzebne jest zrozumienie tego, co miały do wykonania na Ziemi. Zrozumienie i wybaczenie tych wszystkich negatywnych projekcji, którymi niektórzy ludzie w nienawiści wynikającej z ich nieświadomości i braku zrozumienia [kosmicznego planu] przesyłają Jaszczurom.

      Intencje Jaszczurek były czyste: miały podzielić się swoimi darami i przekazać je istotom żyjącym na Ziemi. Są śniącymi i między innymi śnienia uczyli tych ludzi, którzy chcieli sobie przypomnieć, kim jesteśmy i po co tu jesteśmy. (…) Ich krew zasiliła energią Ziemię. Ich ciała zasiliły ciało Ziemi. Ziemia potrzebowała tej energii. To były jedne z wielu darów Jaszczurek dla zasiewu na Ziemi w ostatnim cyklu ziemskim opiewającym na… nie pamiętam dokładnie, ale chyba jakieś … 130 000 lat? (około 5 x 26 000)///

      Gdy nie jesteśmy świadomi naszej ‚boskiej natury’, traktujemy to, co nas otacza jako coś prawdziwego i jedynego. I zamiast odkryć naszą prawdziwą naturę, skupiamy się na… oskarżaniu innych, w ten sposób zajmujemy się czymś, co nas cały czas warunkuje… i pozostajemy w walce, która utrzymuje nas w „więzieniu”. Natomiast… gdy poznajemy tzw. historię ludzkości rezygnując z oskarżania innych (również tych z „kosmosu”) za „zło”, które nam uczynili” – ponieważ dzięki temu możemy wiele mechanizmów zrozumieć – wtedy mamy szansę zacząć WIDZIEĆ rzeczy takimi, jakie są, ale… nie nadajemy już im zbytniego znaczenia. Ponieważ nadawanie temu zbytniego znaczenia, wiąże nas i utrzymuje w tym więzieniu, o którym mówi także D.Icke. Nadal będziemy tkwić w walce z innymi „częściami” Całości, jaką jesteśmy w naszej ‚boskiej naturze’.

      Tak się dzieje, gdy przywiązujemy zbytnią wagę do takich „odkryć”. Dysponując jedynie wiedzą intelektualną (z umysłu), pozbawiamy się oglądu zdarzeń z szerszej perspektywy, rozumienia ich z poziomu serca. Nie mamy wtedy dostępu do wewnętrznej mądrości, która „płynie prosto ze Źródła”.

      Możemy porównać człowieka do ptaka w klatce. (Rozwinę przykład, który kiedyś przedstawił także Czogjal Namkhai Norbu.) Niby paradoksalnie… ptak zamknięty w klatce jest jednocześnie przez nią chroniony… na przykład przed… kotami i innymi drapieżnikami.
      Klatka jest tu symbolem różnych naszych ograniczeń. Symbol ten wskazuje także na jakąś „nienaturalną” sytuację. Ale odzwierciedla „normalną” egzystencję człowieka.

      Bywa, że nie chcemy uzyskać tej świadomości, ponieważ wzrastaliśmy w klatce od wczesnego dzieciństwa. Ale także dlatego, że jest nam wygodnie w takiej klatce. Dziecko jest wychowywane w klatce, ponieważ zostaje wtłoczone w tryby dorosłych, w tryby ich własnego myślenia. Dziecko urodziło się i jest wychowywane w klatce. Dziecko otrzymuje specjalne nauki, jak żyć w klatce… a nawet, jak ją wzmacniać (np. osiedla strzeżone). Niektórzy czują się w tych klatkach bezpieczniejsi niż bez nich.

      Ptaki, które żyją w klatkach rodzą kolejne ptaki… Ale każdy ptak ma skrzydła… Nawet, jeśli w klatce nie może fruwać, to ma skrzydła i znaczy to, że jego natura ma coś wspólnego z niebem i otwartą przestrzenią.

      Gdy ptak wychowany w klatce nagle by z niej uciekł, na zewnątrz może czyhać na niego wiele niebezpieczeństw… Taki ptak nie wie, co go może spotkać poza tą klatką… Dlatego możemy się powoli uczyć swobodnego latania i przygotowując się na coraz swobodniejsze loty poznając coraz większe obszary poza klatką… gdy taki ptak poczuje, że jest gotowy, może któregoś dnia na zawsze odlecieć…

      A nawet, kiedy powróci do klatki na chwile lub zajrzy do jakiejś klatki, by odwiedzić kogoś ze swojej wielkie Rodziny, nie będzie mu tak bardzo przeszkadzała klatka, bo wie, że to jest tylko „czasowe więzienie”, które daje nam złudne poczucie bezpieczeństwa.

      cyt. „Możemy uczyć się fruwać poza ograniczeniami dualistycznej kondycji, by w pewnym momencie być gotowymi do pozostawienia jej za sobą”.
      Ową klatką jest tu „dualistyczna kondycja” czyli walka „dobra ze złem”.
      cyt.”Zrozumienie swojej prawdziwej natury oznacza bowiem zrozumienie relatywnego stanu, a także wiedzę o tym, jak zintegrować go z jego esencjonalną naturą, tak abyśmy stali się niczym [krystalicznie czyste] lustro, które odbijając cokolwiek manifestuje zarazem swą przejrzystość”.

      —-
      Podobno Budda Siakjamuni też był wychowany w klatce (niezwykle pięknej), ale z niej wyleciał… i stał się jak czysty kryształ, z którego światło rozchodzi się tęczowym blaskiem… 🙂
      A Jezus Chrystus jako Christ od kristal (kryształ) był jak krystalicznie czyste lustro manifestujące swoją przejrzystość. 🙂

      • margo0307 pisze:

        Podsumowując 😉

        „…Gdy nie jesteśmy świadomi naszej ‚boskiej natury’, traktujemy to, co nas otacza jako coś prawdziwego i jedynego…
        gdy poznajemy tzw. historię ludzkości rezygnując z oskarżania innych … wtedy mamy szansę zacząć WIDZIEĆ rzeczy takimi, jakie są…” >3

        „.. Jesteś wiecznie wolny.
        Zaprawdę twoim więzieniem jest twoje przekonanie, że jesteś tym, kto czyni – a nie tym, który obserwuje – wiecznym świadkiem…”

        • Dawid56 pisze:

          Podobnie, twierdzi Anthony de Mello.Jest jeden warunek (wg niego). Musisz się przebudzić (obudzić) aby „nie pragnąć To niezrealizowane pragnienia są źródłem wszelkiego cierpienia i strachu..

          • margo0307 pisze:

            „…To niezrealizowane pragnienia są źródłem wszelkiego cierpienia i strachu..”

            Tak, to właśnie one – pragnienia – przyciągają nas na powrót do świata materii by je odczuć, doświadczyć, posmakować… 😉

          • JESTEM pisze:

            Pamiętacie? Zimne Przebudzenie ( Anthony de Mello ):

          • margo0307 pisze:

            ” Pamiętacie? Zimne Przebudzenie ..”

            Wydawało mi się, że pamiętam ten filmik ale…, po obejrzeniu go ponownie, ujrzałam dzisiaj… znowu „coś” nowego…
            Dziękuję JESTEM za jego przypomnienie 🙂

            Taka naszła mnie refleksja w związku z tym… narkotykiem otrzymanym w dzieciństwie…
            Boleśnie odczułam „odwyk” 😉 , bo długo próbowałam uwolnić się z pod działania tego narkotyku…
            Sprawiało mi to ogromną trudność, ale także wiele przykrości ze strony znajomych i nieznajomych, aż nareszcie… odpuściłam i przestałam się przejmować tym, co kto o mnie mówi czy myśli…
            Pomyślałam sobie, że przecież i tak nie mam żadnego wpływu na to, co ludzie myślą i mówią…
            Przyjęłam dewizę, którą stosują Kahuni i staram się do dziś kierować się nią w swoim życiu:
            – nie ma krzywdy – nie ma grzechu 🙂

          • Mezamir pisze:

            Anthony de Mello – jezuita

            „Juliusz Słowacki porównał ich (jezuitów)do szakala i polipa,
            który „odrósł i lud wyssał blady”.

            Filozof Bronisław Trentowski oskarżył o najcięższe zbrodnie: „Kto zabił Polskę,
            jeżeli nie jezuici, a przynajmniej cofnęli ją o trzy stulecia wstecz”.

            Ludowe porzekadło przestrzegało: „Gdzie mina jezuicka i ukłon niski, tam honor śliski”,

            a szlachcic, chcąc zapewnić o czystości swych intencji, oświadczał krótko:
            „Jam nie jezuita, i kwita”.

          • JESTEM pisze:

            Mezamir:
            „Anthony de Mello – jezuita (…) itd.”

            Mezamirze, jesteś tak „roznamiętniony” 😉 w przyczepianiu innym ludziom etykietek i oklejaniu innych tymi etykietkami, że nie jesteś w stanie usłyszeć, zobaczyć, odebrać SERCEM mądrości, która się przez tych ludzi przejawia.

            „De Mello – jezuita…” A czy nie pamiętasz, że kościół katolicki go „wyklął” w pewnym sensie? Bo to, co głosi de Mello nie było/nie jest „na rękę” KK?

            Czy Ty żadnych błędów w swoim życiu nie popełniłeś i uważasz, że nikt, kto się „przebudził” wcześniej żadnych „błędów” nie popełnił? uważasz, że nie można „przebudzić się” bez względu na to, co robiło się kiedyś i kim było się kiedyś?

            „A jaki sens ma znakowanie bydła w zagrodzie?
            Znakuje się po to żeby było wiadome do kogo należy.”

            Tak, „znakowanie bydła” – etykiety, epitety… 🙂
            Nie widzisz, że robisz dokładnie to samo, tyle że – oczywiście – Ty to robisz w bardzo „szczytnych” celach?

            Wygląda 😉 na to, że dla Ciebie dużo ważniejsze są owe etykiety (forma i to jeszcze „nieświeża”, bo stara) niż to, kim człowiek naprawdę jest (treść i działania, które się przez tę osobę przejawiają) w tu i teraz.

            „„Juliusz Słowacki porównał ich (jezuitów)do szakala i polipa,
            który „odrósł i lud wyssał blady”.”

            Czemu „czepiasz się” tak odległej przeszłości jak pijany płotu (a może tonący brzytwy, która go rani)? Dlaczego tak „generalizujesz”?
            Czy młody Siakjamuni nie wykorzystywał wraz z rodzicami okolicznych biedaków? Przecież wychowywał się w „złotej klatce”… też można by jego wraz z całą rodziną nazwać „polipami – wyssysaczami”, tylko po co? W jakim celu?

            Siejesz ziarna nienawiści… Ale one i tak upadną i rozwiną się wyłącznie na „podatnym ku temu gruncie”… 😉 Ale skoro tak musisz, to tak robisz. Rozumiem. Masz prawo do tego, bo jak każdy z nas korzystasz ze swojej wolnej woli.
            A ja mam prawo wyrazić to, co się przeze mnie przejawia.

            Nie odpowiedziałeś mi jeszcze na pytanie, które Ci zadałam:
            Skąd wiesz (bo pisałeś o tym), co się dzieje z umarłymi, skoro nie jesteś umarłym? Z jednej strony pisałeś, że człowiek żywy nie może wiedzieć, co dzieje się po śmierci, a z drugiej strony sam piszesz, co dzieje się z umarłymi (co może, a co nie może). Czyli są tacy, którzy nie mają prawa wiedzieć, co dzieje się z umarłymi i są tacy, co wiedzą, co dzieje się z umarłymi i Ty do tych drugich należysz?

            Podobnie, jak doskonale wiesz, co kobieta powinna, a czego nie powinna, choć kobietą nie jesteś. 🙂

            Mezamir pisze:
            Październik 30, 2014 o 08:56
            Słońce to męski pierwiastek,kobieta powinna być bardziej wyczulona na to co dzieje się na Księżycu” https://nnka.wordpress.com/2014/10/29/jednak-zjawisko-synchronicznosci-istnieje-podsumowanie-aktywnosci-najwiekszej-od-24-lat-plamy-na-sloncu-o-numerze-2192/#comment-34892

            A czy wiesz, że odzyskiwanie świadomości połączenia ze Źródłem, Całością po przecięciu pępowiny jest bardzo trudnym i bardzo bolesnym procesem?

            Przejście z wpływów Słońca na wpływy Księżyca jest/było spowodowane zmianą rytuału stosowanego przy narodzinach. Od czasu, gdy zaczęto przecinać pępowinę zaraz po narodzinach, dzieci zaczęły przechodzić pod wpływ księżycowych wzorów – bez względu na płeć. Ale kiedyś w niektórych społecznościach nie przecinano pępowiny, lecz pozostawiało się ją wraz z łożyskiem aż do jej wyschnięcia i odłączenia od dziecka w sposób naturalny. Takie dzieci pozostawały pod wpływem wzorców słonecznych i księżycowych w harmonijnych proporcjach – bez względu na płeć. I Twój przykład zdaje się to potwierdzać:

            cyt: „Ja tam nic nie czuję w związku ze Słońcem,jest pełnia (Księżyca) i łażę jak po dziesięciu kawach,nosi mnie,telepie mną czuję że mi ciasno we własnym ciele.” – https://nnka.wordpress.com/2014/10/29/jednak-zjawisko-synchronicznosci-istnieje-podsumowanie-aktywnosci-najwiekszej-od-24-lat-plamy-na-sloncu-o-numerze-2192/#comment-34952

            „przebywając w stanie całkowitej kompletności, pozostajemy zrelaksowani i obecni w odniesieniu do wszelkich nieskończonych manifestacji energii.
            (…)
            Naprawdę istotny jest przekaz stanu wiedzy mogący otworzyć i przebudzić jednostkę, a nie to, jak się określa daną tradycję duchową.
            (…)
            Skoro nasz umysł [ograniczony do ego] jest źródłem wszelkich naszych sądów, naszego przywiązania, całej naszej karmy, to aby zrozumieć niedwoistośc, musimy po prostu być świadomi zasady, że postrzegana przez nas wizja jest w rzeczywistości potencjalnością naszego pierwotnego stanu, która się manifestuje.”
            – Czogjal Namkhai Norbu.
            😀

          • Mezamir pisze:

            Mezamirze, jesteś tak „roznamiętniony” 😉 w przyczepianiu innym ludziom etykietek i oklejaniu innych tymi etykietkami,

            Historia,fakty,żadne etykietki.
            Świadomość kto jest kim 🙂 owieczki w wilczej skórze są takie biedne i pokrzywdzone,bo nikt ich nie zaprasza do zagrody
            Lisek taki uciśniony bo mu zabronili włazić do kurnika…tak nie może być
            Brońmy liska!Kury milczeć!

          • JESTEM pisze:

            Mezamir:
            „Anthony de Mello – jezuita”

            JESTEM:
            „Mezamirze, jesteś tak „roznamiętniony” 😉 w przyczepianiu innym ludziom etykietek i oklejaniu innych tymi etykietkami, że nie jesteś w stanie usłyszeć, zobaczyć, odebrać SERCEM mądrości, która się przez tych ludzi przejawia.”

            Mezamir:
            „Historia,fakty,żadne etykietki.”

            Czyżby?

            „Świadomość kto jest kim 🙂 owieczki w wilczej skórze są takie biedne i pokrzywdzone,bo nikt ich nie zaprasza do zagrody”

            Świadomość? No, no, no… wysoko mierzysz. 😀
            Raczej wiedza i to jakiś jej mały fragment z przeszłości… de Mello.

            A może ty sam jesteś „owieczką w wilczej skórze” albo „wilkiem w skórze owieczki” 😀
            Ale… wiem, wiem, nie musisz przecież rozumieć tego, co napisałam do Ciebie. 😀

            Podam hipotetyczny ;-D przykład:
            Kiedyś coś ukradłeś i to jest faktem. I ta informacja obiega świat. Wszyscy, co kiedykolwiek słyszeli o Tobie, nie słyszeli o tym fakcie – epizodzie z Twojego życia. A teraz ja dzielę się tym faktem z innymi pisząc np.: „Mezamir – złodziej”. Czy to będzie faktem czy przypisaniem ci etykietki złodzieja?

          • Mezamir pisze:

            Dzielisz się tym faktem i pytasz czy to fakt .. 🙂
            Sama sobie opowiedziałaś ;D

          • Mezamir pisze:

            A może ty sam jesteś „owieczką w wilczej skórze” albo „wilkiem w skórze owieczki” 😀

            To dobrze że zwróciłaś uwagę na dowcip 😀

          • JESTEM pisze:

            „Dzielisz się tym faktem i pytasz czy to fakt .. 🙂
            Sama sobie opowiedziałaś ;D”

            Tak… rzeczywiście… jednak zaznaczyłam… że to „fakt z Twojej przeszłości”.
            Gdybym tego nie zaznaczyła i napisała tak ogólnikowo: X – złodziej, byłoby to przypisaniem X-owi etykiety złodzieja.

            Ale tak… nie ma to zbytniego znaczenia. 🙂

          • JESTEM pisze:

            „A może ty sam jesteś „owieczką w wilczej skórze” albo „wilkiem w skórze owieczki” 😀

            To dobrze że zwróciłaś uwagę na dowcip :D”

            No… I dobrze, że go zauważyłeś. 😀

      • Dawid56 pisze:

        Jest taka ciekawa przypowieść , a właściwie wstęp do „Przebudzenia” Anthonego de Mello :
        „Pewien człowiek znalazł jajko orła.
        Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie.
        Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt
        i wyrósł wraz z nimi.
        Orzeł przez całe życie
        zachowywał się jak kury z podwórka,
        myśląc, że jest podwórkowym kogutem.
        Drapał w ziemi szukając glist i robaków.
        Piał i gdakał. Potrafił nawet
        trzepotać skrzydłami
        i fruwać kilka metrów w powietrzu.
        No bo przecież, czyż nie tak właśnie fruwają koguty?
        Minęły lata i orzeł zestarzał się.
        Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą,
        na czystym niebie wspaniałego ptaka.
        Płynął wspaniale i majestatycznie
        wśród prądów powietrza,
        ledwo poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami.
        Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony.
        – Co to jest? – zapytał kurę stojącą obok.
        – To jest orzeł, król ptaków – odrzekła kura. – Ale nie myśl o tym
        Ty i ja jesteśmy inni niż on.
        Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał.
        I umarł wierząc,
        że jest kogutem w zagrodzie.”

        • margo0307 pisze:

          „..To jest orzeł, król ptaków – odrzekła kura.
          – Ale nie myśl o tym Ty i ja jesteśmy inni niż on..
          orzeł więcej o tym nie myślał. I umarł wierząc,
          że jest kogutem w zagrodzie.”

          Tak.., my też jesteśmy jak te orły, sokoły… 😀 😀

          „..Kimże jest człowiek jeśli nie potomkiem tego Boga?
          Czyż może od Boga się różnić?
          Czyż dąb nie jest w żołędziu zawarty?
          Czyż Bóg nie jest ukryty w Człowieku?
          Dlatego Człowiek również jest taką trójcą świętą – świadomością, słowem, zrozumieniem. Człowiek także jest stwórcą podobnie jak jego Bóg.
          Jego „ja” jest jego stworzeniem.
          Dlaczego zatem nie jest tak jak jego Bóg zrównoważony?

          CZŁOWIEK jest Bogiem w powijakach.
          Tymi powijakami jest Czas.
          Tymi powijakami jest Przestrzeń.
          Ciało jest powijakami i podobnie wszystkie zmysły i rzeczy przez nie postrzegane.
          Matka wie dobrze, iż powijaki nie są dzieckiem.
          Lecz dziecko tego nie wie.

          Mówiąc „ja” Człowiek rozszczepia Słowo na połowy:
          jego pielucha jest jedną połową, zaś Boska nieśmiertelna jaźń, drugą…”

        • JESTEM pisze:

          😀 znam, ale dzięki Dawidzie za przypomnienie 😀

        • Maria_st pisze:

          ha ha ha te bajania

          • JESTEM pisze:

            Mario_st, czyżbyś żyła już bez bajania? 😉
            ha, ha, ha…
            Bo ja lubię bajki, różne historie i bzdurki. Ale bez zbytniego przywiązania 😉
            One jednak także są częścią tego, kim jesteśmy… Nawet, jeśli jesteśmy jednym, wielkim ŻARtem 😀

          • margo0307 pisze:

            „…lubię bajki, różne historie i bzdurki. Ale bez zbytniego przywiązania 😉
            One jednak także są częścią tego, kim jesteśmy…”

            To podobnie jak ja 😉 także lubię bajki, sagi, opowieści, etc…
            I znowu taka… synchronia 😉

            „Bez opowieści tracimy związek z ludźmi i rzeczywistością…
            Życie to opowieść.
            Jeśli nie jesteśmy … świadomi rzeczywistości własnych opowieści, nie potrafimy też rozdzielić:
            Co jest rzeczywiste i ludzkie? Co jest nieludzkie i nierzeczywiste?
            Opowieść jest naturalną rzeczywistością pomiędzy światem żywych i nie-żywych, ludzkim i nie-ludzkim, światem ludzi i bogów-demonów…” 🙂
            http://www.taraka.pl/boskodemoniczne_gobeliny

          • JESTEM pisze:

            Miguel Ruiz:
            „Wierzę, że wszyscy ludzie mają chwile natchnienia, kiedy dostrzegają prawdę. Te chwile zwykle zdarzają się, kiedy umysł jest wyciszony – wtedy dostrzegamy siłę życia za pośrednictwem swoich uczuć. Naturalne głosy w naszych głowach, które nazywamy myśleniem, natychmiast zniszczą całe to doświadczenie. Będą one próbowały się usprawiedliwić i zaprzeczać temu, co czujemy. Dlaczego? Ponieważ kiedy doświadczamy prawdy, wszystkie kłamstwa, w które wierzymy, nie mają szns na przetrwanie. Ludzie boją się prawdy i kiedy mówimy, że odczuwamy strach, przemawia przez nas kłamca. Dzieje się tak, ponieważ kłamstwa, które przemawiają tym głosem, nie mogą pokonać prawdy, a nie chcą zginąć.

            Dlatego też potrzeba wielkiej odwagi, aby stawić czoła swoim własnym kłamstwom, temu wszystkiemu, w co wierzymy. Struktura naszej wiedzy powoduje, że czujemy się bezpiecznie. Odczuwamy potrzebę wiedzy, nawet kiedy mamy świadomość, że jest to nieprawda. A jeżeli to, w co wierzymy na swój temat, nie jest prawdą, nie czujemy się bezpiecznie, ponieważ nie wiemy, jak można inaczej żyć. Kiedy odkrywamy, że nie jesteśmy tym, czym sądzimy że jesteśmy, fundament całej naszej rzeczywistości zaczyna się walić. Cała historia traci swoje znaczenie i jest to doświadczenie bardzo przerażające.

            Tej nocy na pustyni nie odczuwałem strachu. Niemniej jednak, kiedy doszedłem do siebie, poczułem lęk, ponieważ nic w mojej historii nie było już ważne, a przecież wciąż musiałem jakoś w tym świecie funkcjonować. Później odkryłem, że mogę od nowa napisać całą historię swojego życia. Jestem w stanie odbudować strukturę tego, w co wierzyłem i zrobić to bez tych wszystkich kłamstw. Życie toczyło się tak, jak dotąd, ale kłamstwa nie rządziły już dłużej moim życiem.” -http://tonalinagual.blogspot.com/2014/11/doswiadczenia-mistyczne-przypomnienie.html

          • margo0307 pisze:

            „..Te chwile zwykle zdarzają się, kiedy umysł jest wyciszony – wtedy dostrzegamy siłę życia za pośrednictwem swoich uczuć.
            Naturalne głosy w naszych głowach, które nazywamy myśleniem, natychmiast zniszczą całe to doświadczenie.
            Będą one próbowały się usprawiedliwić i zaprzeczać temu, co czujemy…”

            Tak, dokładnie tak !
            Właśnie coś takiego doświadczyłam kilka razy – takiego zniszczenia… odczuwanego piękna…, zanim nauczyłam się „wyprowadzać za fraki” – z mojego umysłu takie szkodliwe myślenie…
            To samo działo się i nieraz niestety jeszcze się u mnie zadziewa – zaraz po przebudzeniu z jakiegoś przyjemnego i pięknego snu…, kiedy nieopatrznie „zaczepię się” o przepływające myśli… 😉

          • JESTEM pisze:

  19. margo0307 pisze:

    „..Niektórzy z nas udają się w tę podróż.
    – nie, nie wstaliśmy i nie powiedzieliśmy, że jesteśmy ochotnikami,
    to nie jest tak, że ma się wybór zgłoszenia lub nie zgłoszenia –
    to nie tak się dokonuje…
    To jest tak, jak by podążać w to jak ćma do płomienia,
    ale nie ma nikogo, kto cię popycha.
    Nikt nie stoi wokół i nie mówi: wejdź !
    To nie jest tak…
    To jest trochę podobne do gąsienicy otaczającej się kokonem w celu przejścia Metamorfozy,
    aby wynurzyć się jako motyl.
    Gąsienica nie mówi:
    Okay. Zamierzam wejść w ten kokon, aby wyjść jako motyl.
    To po prostu nieunikniony proces. To jest nieuchronne..
    To jest właśnie to, co się staje…
    Gąsienica nie spaceruje mówiąc:
    człowieku – wkrótce będę motylem.
    Ponieważ tak długo jak jest zajęta byciem gąsienicą –
    nie może stać się motylem…” 😉

    • JESTEM pisze:

      Dziękuję, kochana Margo0307…

      inny cytat z tego filmiku:
      „Najbardziej przejmującym paradoksem jest, że – tak szybko, jak szybko porzucisz to wszystko, będziesz mógł mieć to wszystko.
      Tak długo, jak pragniesz siły, nie możesz jej mieć.
      W momencie, kiedy nie chcesz siły, będziesz miał jej więcej niż kiedykolwiek śniłeś, że to możliwe.
      (…) Dopiero, kiedy będziesz wiedział, KIM JESTEŚ, będziesz wiedział, co jest możliwe.”

      Taka „bajka”:

      (…) W tym momencie wszedł i podszedł do mnie J. Chciał mi pomóc. Wiedziałam, że wydawało mu się, że zbyt cierpię, dlatego delikatnie dotknął moich dłoni, aby zatrzymać to, co się ze mną działo. Wiedziałam, że robi to z miłości, ale jednocześnie wiedziałam, że on nie rozumie wszystkiego, co się ze mną dzieje. I przypomniała mi się przypowieść o człowieku i motylu w kokonie:

      Gdy człowiek zobaczył motyla w kokonie, wydawało mu się, że on cierpi i postanowił mu pomóc wydostać się z kokonu. Delikatnie rozerwał kokon. Mimo to motyl nie wylatywał. Wtedy człowiek zwrócił się do motyla:
      – Dlaczego nie wychodzisz z kokona? Spójrz, możesz już wylecieć.
      – Widzisz, moje skrzydła jeszcze nie wykształtowały się całkowicie. – powiedział motyl. – Potrzebują substancji, która zawarta jest w kokonie. Potrzebują nasycić się nią, by mogły się rozwinąć i bym mógł stać się motylem.

      Ale ponieważ czułam miłość do J. i wdzięczność… nawet za to, że nie rozumiał, co się ze mną dzieje w tej chwili, dlatego pozwoliłam mu „pomóc” sobie. Przytuliłam się do J. i na chwilę uspokoiłam się, i poczułam, że on także się uspokoił. Wtedy mnie zostawił samą. Gdy J. odszedł, cofnęłam się do momentu przed – zanim on podszedł do mnie. Najpierw potrzebowałam na powrót „skleić rozerwany kokon”…

      Moja świadomość znów ekspandowała i zaczęłam przyjmować w siebie energie bólu i cierpienia, które kiedyś stworzyłam starając się roztopić w moim sercu to, co byłam w stanie. Teraz pojawił się w moim sercu dźwięk, który pomagał mi zaabsorbować te częstotliwości w sobie i harmonizować w sobie tę ogromną różnorodność częstotliwości kosmiczno-ziemskich energii. Przyjęłam całkowitą odpowiedzialność za to, co „stworzyłam” czy raczej za to, co przejawiało się w tym świecie. Tak… przyjmuję wszystko… Kiedyś wierzyłam, że właśnie to i jedynie to jest prawdziwe. A to była iluzja.
      (…)
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję…
      Wszystko, czego doświadczam jest doskonałe… tu i teraz.

      Prowadzą mnie nasi Przodkowie – my sami z innych światów czy wymiarowości.

      Moje życie jest procesem… zmiennym, raz bardziej, raz mniej dynamicznym… samopoznania…
      http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2013/12/przyjecie-energii-wzorcow-bolu-i.html

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.