Jak żyć bez religii, jak żyć bez instytucji zwanej Kościołem, ale z wiarą w Boga, albo nawet niewiarą w Boga?

To nie jest wcale takie trudne, wystarczy tylko całym sercem zaufać Bogu. Wystarczy uwierzyć w to, że jest się dla Boga kimś najważniejszym i wystarczy tylko uwierzyć, że każdy bliźni, a nawet każde stworzenie jest tak samo ważne jak ja sam. Do tej wiary nie jest potrzebna instytucja zwana Kościołem i żadna religia. Każda religia zwalczała inne religie (często mieczem), bo czym innym jest nawracanie na jedyną słuszną wiarę? To religie zamiast ludzi łączyć wiarą w tego samego Boga, dzielą ich na tych co wierzą w tzw. prawdziwego Boga wg ich rozumienia i na tych którzy w niego nie wierzą. Dlaczego ugrupowanie ISIS zmusza do wiary w Allacha siłą grożąc śmiercią w przeciwnym wypadku? Trudno, w wyniku analizy historycznej, nie dojść do jednego słusznego wniosku, że to religie są odpowiedzialne za wszelkie podziały istniejące pomiędzy mieszkańcami tej planety, są też winne milionom ofiar, które straciły życie w imię krzewienia jedynie słusznej wiary. Wszyscy wierzący w Boga czy wielu Bogów, a nawet wszyscy niewierzący w żadnego Boga jesteśmy mieszkańcami tej samej Planety i to jest najważniejsze. Nie wolno szerzyć strachu przez pokazywania Boga jako najwyższego sędziego. To my sami jesteśmy sędziami swoich czynów. Będziemy je widzieli jak w lustrze w momencie śmierci. Bóg nie pragnie dla swoich dzieci, żadnego końca Świata, po co by nas stworzył? Jesteśmy częścią Boga, sami wszyscy jesteśmy Bogiem .Ty jesteś Boginią albo Bogiem i ja jestem Bogiem albo Boginią. Każdy z nas doświadcza i „smakuje” życia, to jest główny nasz cel życia na tej Ziemi- doświadczanie Życia w cielesnej postaci, Musimy doświadczyć jako Boginie i Bogowie uczucia Miłości, niestety trzeba też czasami doświadczyć Cierpienia. To jest to najtrudniejsze z doświadczeń tu na Ziemi, nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego doświadczamy cierpienia na tej Ziemi. Nie można powiedzieć, że cierpienie uszlachetnia- to kłamstwo. Być może cierpienie jest jednak tym doświadczeniem, które należy przeżyć, aby zrozumieć, czym jest ból. Jeśli nie rozumielibyśmy, czym jest ból i czym jest cierpienie, nie bylibyśmy ludźmi, a tylko automatami albo robotami bez serca. Gdybyśmy byli nieśmiertelni w swojej fizycznej powłoce, życie byłoby tylko gra komputerową i zabawą. Nikt by nikogo nie potrafił kochać i nie szanowałby swojego życia. W rzeczywistości jesteśmy nieśmiertelni, a w momencie śmierci zmieniamy tylko swoją energetyczna powłokę. Prawdopodobnie nie jesteśmy sami w Kosmosie, prawdopodobnie inne istoty z innych planet też mają swojego Boga, w którego wierzą, mogą być też istotami niewierzącymi. Żaden z Bogów (jak niestety głoszą niektóre religie) nie jest jedynym prawdziwym obliczem Boga- tych oblicz na całym Świecie i Wszechświecie jest po prostu NIESKOŃCZONOŚĆ.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Człowiek, Istota Ludzka, Mistyka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

96 odpowiedzi na „Jak żyć bez religii, jak żyć bez instytucji zwanej Kościołem, ale z wiarą w Boga, albo nawet niewiarą w Boga?

  1. margo0307 pisze:

    „…Trudno, w wyniku analizy historycznej, nie dojść do jednego słusznego wniosku, że to religie są odpowiedzialne za wszelkie podziały istniejące pomiędzy mieszkańcami tej planety, są też winne milionom ofiar, które straciły życie w imię krzewienia jedynie słusznej wiary.
    Wszyscy wierzący w Boga czy wielu Bogów, a nawet wszyscy niewierzący w żadnego Boga jesteśmy mieszkańcami tej samej Planety i to jest najważniejsze…”

    ________________________________
    Dokładnie Dawidzie, jest tak, jak napisałeś, a może… nawet więcej…, bo tak naprawdę to…
    nic co wydaje się większości z nas – prawdą, tą prawdą… wcale nie jest… 🙄
    Tyle, że… instytucje „religijne” – dokładnie tak samo jak – wszelkie inne instytucje na tym świecie – działają poprzez… ślepo i bezmyślnie wykonujących ich polecenia wyznawców…, i… aby mogło zaistnieć coś tak potwornego jak …miliony ofiar straciło życie w imię krzewienia jedynie słusznej wiary… potrzebni są do tego posłuszni wykonawcy… 😕

    A przecież Duch Światła Miłości i Prawdy ❤ … nie potrzebuje żadnych murowanych pałaców ani strzelistych świątyń…
    Pięknie opisał to Neale Walsch (znowu 😉 ) w swoich książkach…

    „… Jestem wiatrem, który targa ci włosy.
    Jestem słońcem, które ogrzewa twoje ciało.
    Jestem deszczem, który igra na twojej twarzy.
    Jestem zapachem kwiatów rozchodzącym się i w powietrzu, i jestem kwiatami, które rozsiewają swój aromat. Jestem powietrzem, które niesie ów aromat.
    Jestem początkiem twojej pierwszej myśli. Jestem końcem ostatniej.
    Jestem ideą, która zrodziła twą najszczytniejszą chwilę. Jestem chwałą jej zwieńczenia.
    Jestem uczuciem, które natchnęło twój najszlachetniejszy czyn.
    Jestem tą cząstką ciebie, która tęskni za powrotem tego uczucia…”

    Napisał też, że…

    „…Życie to nieustanny proces tworzenia…

    Od siebie dodam – … i doświadczania skutków tej… nie zawsze radosnej twórczości… 😀
    ________________________________
    ps. na temat tworu znanego nam pod nazwą Watykan, można obecnie dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy… 😉
    http://newspaper.hvs.pl/czego-nie-wiecie-jeszcze-o-europie-czyli-jak-cia-jezuici-finansowali-integracje-europejska/

    • Dawid56 pisze:

      W dzisiejszych Kościołach nie ma Boga, ale jest Jakiś surowy sędzia i jakiś konający na krzyżu Bóg-Człowiek i jest oczekiwanie na Koniec Świata – zniszczenie Planety.
      Nie ma tam ani Radości ani Szczęścia, a nawet symboliki zwycięstwa Chrystusa nad Śmiercią. a jest tylko gadanie o Miłości tylko że efektów tej gadaniny nie widać od dwóch tysięcy lat…
      Człowiek jest zepchnięty do roli owcy, która bez pasterza nie potrafi trafić do Boga.

      • margo0307 pisze:

        „…jest tylko gadanie o Miłości tylko że efektów tej gadaniny nie widać od dwóch tysięcy lat…”
        ___________
        Jest gadanie o Miłości czy o… „miłości”… ?
        Taka ciekawostka…

        ” Czy rząd USA uzna Biblię za księgę siejącą nienawiść?
        W swoim ostatnim Raporcie do Kongresu USA, Biuro Departamentu Stanu d/s Światowego Antysemityzmu zawarło szokujące stwierdzenie, a mianowicie, że wiadomość w Nowym Testamencie mówiąca, że “Żydzi ukrzyżowali Chrystusa” jest klasycznym przykładem antysemityzmu – historyczną formą nawoływania do nienawiści.
        Już w roku 2005 raport tego biura opisywał “antysemicki incydent”, w którym polski ksiądz był oskarżany o szerzenie nienawiści, głosząc kazania, że „Żydzi zabili Chrystusa”…

        Żydowska Anti-defamation League, organizacja loży masońskiej B’nai B’rith, jest inicjatorką uchwalania na całym świecie praw zabraniających “głoszenia nienawiści”, dąży za wszelką cenę do uznania chrześcijan za ludzi nienawidzących szczególnie Żydów i homoseksualistów. ADL ignoruje całkowicie gorące poparcie amerykańskich ewangelików dla Izraela, uznając chrześcijaństwo za antysemickie samo w sobie…

        Jednakże wyznawcy Biblii nie będą jedynymi, którzy będą zagrożeni.
        Według raportu Departamentu Stanu do “antysemitów” będą zaliczeni również wszyscy, którzy:
        1. “celowo lub przypadkowo” twierdzą, że Izrael prześladuje Palestyńczyków;
        2. “celowo lub przypadkowo” krytykują syjonizm lub Izrael, jeżeli taka krytyka prowadzi do obniżenia opinii o Żydach, ludności, armii lub władzach Izraela;
        3. przyrównują postępownie Izraela w stosunku do Palestyńczyków do nazistów;
        4. publikują karykatury, w których przedstawiają rząd i wojsko izraelskie w podobny sposób jak nazistów;
        5. podważają liczbę 6 milionów Żydów, którzy zginęli w Holocauście;
        6. wątpią, że większość z 6 mln Żydów zginęła w komorach gazowych;
        7. twierdzą, że Żydzi mają nieproporcjonalnie duże wpływy w Kongresie i w Białym Domu;
        8. twierdzą, że Żydzi opanowali media;
        9. głoszą, że istnieje “żydowski spisek” którego celem jest podporządkowanie sobie całego społeczeństwa;
        10. mówią, że obywatele Żydzi amerykańscy są lojalni wobec Izraela w takim samym stopniu jak wobec USA;
        11. podważają biblijne prawo Żydów do okupacji Palestyny, w tym do zakładania nielegalnych osiedli na terenach obiecanych im przez Abrahama;
        12. wyrażają wrogość wobec judaizmu faryzejskiego (talmudycznego), jak to robił Chrystus…”

        http://www.owp.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=97&Itemid=12

  2. marek pisze:

    Kobra sprzedaje zamieszczonym obrazkiem ukrytą sugestię , na co ludziska tracą czas i energię w swej ekspansji do przodu , choćby ta mała furtka czy napisy do wiecznego studiowania .

    Mam nadzieję że w swej głowie rozpieprzyłem już tą jakże ponętną w swej tajemniczości ścianę i jestem już po drugiej stronie lustra …

    m

      • Maria_st pisze:

        patrząc na to foto mam wrażenie że ktoś ma zaparcie..ha ha ha
        proszę sie tylko nie irytować moimi odczuciami…ale pierwsze u mnie najistotniejsze….więc napisałam

    • Maria_st pisze:

      „Mam nadzieję że w swej głowie rozpieprzyłem już tą jakże ponętną w swej tajemniczości ścianę i jestem już po drugiej stronie lustra … ”

      a co jest po drugiej stronie lustra?

      • marek pisze:

        to samo co przed , tylko w innej perspektywie – przecie wiesz że to zależy od łepetynki ../jakie króliki po niej biegają /.

        m

    • margo0307 pisze:

      ” Kobra sprzedaje zamieszczonym obrazkiem ukrytą sugestię…”
      ____________________________________
      Nie pierwszą i… nie ostatnią… niestety 😕
      A co powiesz na temat tego obrazka i… jego sugestii ?

      „…Eugenika…, to niewinnie brzmiące słowo pochodzi z języka greckiego.
      Eugenes oznacza dobrze urodzony.
      Wprowadził je do języka nauki Francis Galton, kuzyn Karola Darwina, w 1883 roku. Dotyczyło ono selektywnego rozmnażania zwierząt i ludzi w celu ulepszania gatunków.
      Z czasem wprowadzono pojęcie eugeniki pozytywnej, która zachęcała do wzmożonego reprodukowania się osobników wartościowych oraz eugeniki negatywnej, która stała na stanowisku, że reprodukcję osobników mniej wartościowych należy maksymalnie ograniczać…
      W czasach Lyttona myśl o ulepszaniu gatunku ludzkiego wydawała się odkrywcza, rewolucyjna i wspaniała. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że w takim sposobie rozumowania ukryte jest ziarno zbrodni…”

      Taka ciekawoskta… 😉
      „.. Co stało się owej pamiętnej nocy, kiedy wybuchły zamieszki w Jerozolimie?…
      Ludzie Parkera odnaleźli osiem żelaznych (nie pokrytych rdzą) tablic.
      Ich powierzchnie pokryte były napisami w sanskrycie…

      Oraz… podobiznami węża lub żaby..

      Ogdoada, czyli „ósemka”. W mitologii egipskiej była to grupa ośmiu bóstw, które czczone były w Szmunu — mieście ośmiu, które Grecy nazywali Hermopolis. Było to ściśle związane z koncepcją kosmogoniczną, która powstała w owym mieście. Według niej w pierwotnym praoceanie istniało osiem pradawnych bóstw, czyli właśnie ogdoada. Bóstwa żeńskie występowały pod postaciami węży, męskie natomiast pod postaciami żab.
      Były połączone w pary, które uosabiały określoną cechę pierwotnego chaosu.
      Od owych cech pochodziły zresztą imiona poszczególnych bóstw.
      Nun i Naunet — prawoda,
      Kuk i Kauket — ciemność,
      Huh i Hauhet — nieskończoność,
      Amon i Amaunet — niewidzialność.
      Zgodnie z kosmogonią zrodzoną w Hermopolis, bóstwa ogdoady stworzyły kosmiczne jajo, z którego wykluł się bóg–stworzyciel…

      (W Indiach, na przedmieściach Delhi, stoi od tysiąca sześciuset lat żelazna kolumna. Obecnie otoczona jest ruinami budowli Kutub Minar. I nie byłoby w tym fakcie niczego dziwnego, gdyby nie to, że ów żelazny, kilkumetrowy słup jest całkowicie odporny na korozję. A przecież przedmioty z żelaza rdzewieją!

      Według badaczy, kolumna z Delhi powstała nie później niż w 415 roku naszej ery, ale do dzisiaj obiekt ten nie został porządnie zbadany. Nie wiadomo, zatem, czy został odlany, czy może sporządzono go na drodze zespolenia mniejszych elementów. Gdyby jednak kolumna okazała się odlewem, to byłoby wręcz niezwykłe! Bo czy można dać wiarę, że ponad półtora tysiąca lat temu odlano dziesięciotonowy walec z nierdzewnego żelaza?)…”

      http://historiazakazana.hvs.pl/ahnenerbe-podziemny-swiat/

      • Ktoś pisze:

        Skoro imbecylom nie idzie od tysięcy lat zrozumieć WIEDZY po Devach to próbują odtworzyć osobnika z genetyką Devów w wiadomym podobnym celu….. PORTALE ….. do kolejnych podboi i kolejnych holokaustów autochtonicznej ludności danej planety czekają….. jak ta prowadzona na Ziemi rzeź w imię „religi objawionej”……

        A obrazek kobry pachnie podziemiami koptyjskiego kościoła…. a może i pułapką na tych co w ramach OOBE będą zaglądali przez dziurkę w murze… ;p

        • marek pisze:

          Złośliwy Adaś !, złośliwy Adaś !
          m

        • Lu-Cyferka7(AlcyOne) )O( pisze:

          A to coś dla Ciebie Adasiu z Cyklu wężowa Panienka o której coś ostatnio wspominałeś że mnie opentała 🙂

          Wiesz ile będę mieć zabawy gdy pójdę do sklepu i przy kasie wyciągnę z kieszeni wężową Panienkę do zapłaty 😀
          Kliknij we fotkę w celu powiększenia i zobacz że Moja Wężowa przyjaciółka niedawno przyniesiona z lasu do domu ma Niebieskie Plamki na tułowiu i jest bardzo fajowa.

          • marek pisze:

            Lucyferka ty bachorz odnieś tego padalca skąd go wziełaś bo zdechnie .
            A jak się Twoja Matka , ta którą wszystkich straszysz dowie co robisz zwierzątkom to dopiero Ty od niej oberwiesz .

            m

          • Ktoś pisze:

            „Padalec zwyczajny (Anguis fragilis) – gatunek beznogiej jaszczurki ”

            Jaszczurki to nie węże.

      • marek pisze:

        Małgosiu toż napisałem żeby zaprzestać odczytywać te różne słowa / tak gada Kobra , pewnie albo nie /bo życia braknie .
        Życie jest życiem , a żyć życiom i cały czas o to chodzi , by zaprzestać łażenia po krzakach.
        Najlepiej to rozumie i realizuje Marysia , my lubimy łazić po malinach …
        Mówi że obrazek Kobry przedstawia zatwardzenie / dobrze że nie sraczkę / wszystko racjonalizuje i przez to jest genialna .Albo nie – jak kto woli…

        m.

  3. Maria_st pisze:

    „„…Eugenika…, to niewinnie brzmiące słowo pochodzi z języka greckiego.
    Eugenes oznacza dobrze urodzony.”

    Eugenika to jak dobrze pamiętam jeden z puzzelków Michaeli, może już ich więcej poukładała.

  4. Mezamir pisze:

    Egregor z jednej strony daje ochronę i siłę swoim członkom, ale z drugiej strony wymaga podporządkowania. Ten, kto będzie śmiał się przeciwstawić sile egregora, zostanie szybko przywołany do porządku przez tą bezwładną masę. Taki śmiałek w najlepszym wypadku pozostanie pozbawiony jego ochrony i poparcia. W gorszym przypadku – egregor wyda mu walkę na śmierć i życie.

    Egregory walczą również pomiędzy sobą, ponieważ rządzi nimi program ekspansji. Właściwie walczą nie same egregory a raczej ich przedstawiciele. Egregor jako forma, bowiem jest tylko bezrozumnym i bezwolnym zbiorowiskiem. Wolę i świadomość mają tylko istoty z nim związane. Jednak właśnie ta zbiorowość istot daje jej bezwładną siłę. Na czym polega siła oddziaływania egregora, każdy chyba doświadczył. Wystarczy uświadomić sobie presję rodziny czy fanatycznego tłumu. Rodzina daje oparcie i pomoc, ale wymaga też podporządkowania jej głównej idei. Członek rodu musi realizować jego założenia. Jeśli tego nie robi zostaje najczęściej pozbawiony oparcia lub zmuszany do wykonywania poleceń rodziny.

    Fanatyczny tłum jest zdolny do egzekwowania swojej ideologii wszelkimi metodami z przemocą i mordem włącznie.

    Siła egregoru może być jednocześnie destrukcyjna i konstruktywna. Aby bowiem zbudować coś nowego, stare trzeba najpierw zburzyć. Egregor jednak sam siebie nie unicestwia. Robi to egregor konkurencyjny. Nie kalkuluje on i nie myśli. Prze tylko do przodu i realizuje swój program. Ten egregor, który wygra walkę, zapanuje nad konkurentem i wprowadzi swoje warunki. Mogą to być warunki postępowe w stosunku do warunków swojego poprzednika. W roli zaborczego wojownika egregor może wydać się negatywny. Jednak są to tylko mechanizmy, które nie są ani dobre ani złe. Za ich pomocą reguluje się życie biologiczne, społeczne i indywidualne. Mechanizmy są, jakie są. Możemy jedynie je pokonać świadomością. Wiedząc o prawach natury, możemy uprzedzić i zapobiec wystąpieniu ich skutków.

    Nie operowanie przekonaniami wymaga dobrze rozwiniętego umysłu z dostateczną ilością wariantów programowych pozwalających na dostrzeganie wielu zależności jednocześnie, ich zrozumieniu i operowaniu nimi.

    Oderwanie się od zbiorowych systemów myślenia nazwane zostało oświeceniem. Jest ono często mylone z biegłością w operowaniu pojęciami filozoficznymi i religijnymi oraz z pseudo świętością. Prawdziwa wolność myślenia i świętość to zupełnie inne kategorie.

    Oderwanie się od „matecznika” czyli egregoru jest procesem bardzo bolesnym. To jest nieomalże jak harakiri. Jeżeli istota proces ten przechodzi po raz pierwszy w swojej ewolucji, to jej życie w tym czasie jest dalece nieharmonijne. Może być pasmem nieszczęść, frustracji i depresji a nawet chorób psychicznych. Odłączanie w następnych wcieleniach następuje już łatwiej.

    W każdym wcieleniu (przynajmniej na Ziemi) istota rodzi się w jakimś związku z miejscowym egregorem. Jest to zwykle państwo, naród, religia, rodzina, szkoła, rówieśnicy itd. Dopiero jak osiągnie wysoki poziom świadomości wychodzi spod wpływu tych egregorów. Całkowite oderwanie się od wpływów jest w ogóle niemożliwe. Bo wpływami tymi jest całe środowisko, bez którego istota nie może żyć.

    Egregory narzucają swoim członkom praktyki je zasilające. Są to wszelkiego rodzaju kulty, obchody, uroczystości, rocznice. Człowiek biorący w nich udział często dostaje od wspólnoty więcej niż jej daje.

    http://hiperfizyka.pl/artyku%C5%82y/item/16-egregor

    • Dawid56 pisze:

      Witaj Mezamirze na MŻ, po dłuższej nieobecności 🙂

      • Mezamir pisze:

        Witam 🙂

        „Mam nadzieję, że opowiesz nam o swoich przygodach i o tym co nowego poznałeś… ?”

        Nnnje 😀 lepiej nie 🙂

        „U mnie, zaczęło się to, od zaprzestania zjadania naszych braci, za co – 30 lat temu – byłam odsądzana niemal od czci i wiary… nie tylko przez dalszych znajomych i przyjaciół lecz także przez tych najbliższych… ”

        Albo dobra…

        „Zdrowe jedzenie, jako choroba umysłowa.

        Przez ostatnie 60 lat liczba chorób psychicznych wzrosła z kilku do ponad 300 jednostek chorobowych. Najnowszą chorobą odkrytą w psychiatrii jest tzw. „Syndrom zdrowego żywienia” z łac. Orthorexia – nerwowy na tle jedzenia. Zaburzenie polega na selekcjonowaniu pokarmów. Osoba „zaburzona” stara się nie spożywać cukru, drożdży, produktów mlecznych, soi, kofeiny, alkoholu, pszenicy, glutenu, roślin nawożonych, opryskiwanych i modyfikowanych genetycznie. Do listy należy dodać spożywanie wody osobiście uzdatnionej w domowym zaciszu. W ten sposób upodobania kulinarne i ograniczanie spożywania toksyn wszelakiego rodzaju zostało uznane za chorobę psychiczną.

        Znany psychiatra Thomas Szasz jasno określa ekspansję chorób psychicznych – epidemią. Autor ten w swoich publikacjach i wywiadach podkreśla metaforyczne znaczenie choroby psychicznej, jako nieistniejący zabieg manipulacyjny mający na celu kontrolę społeczną.

        ___________________________________________
        Posiadanie własnych poglądów to choroba psychiczna

        Współczesna psychiatria jest nauką politycznie skorumpowaną. Typowym przejawem tej korupcji jest demonizowanie ludzi mających inne poglądy i próba traktowania ich jak chorych umysłowo.

        Uderza to w oczy w najnowszym wydaniu „Diagnostycznego i statystycznego podręcznika chorób umysłowych” (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, DSM), który jako umysłowo chorych określa ludzi nie zgadzającym się z tym, co władze dekretem ogłaszają jako normalne.

        Tak więc jeśli osoba zachowuje się niekonformistycznie, nie idzie w stadzie, oznacza to, iż cierpi na przypadłość zwaną „Oppositional Defiant Disorder” [ODD, kolejny paruliterowy skrót „chorób” wymyślonych przez pseudonaukowe dziwki – admin]. Nowy podręcznik DSM definiuje ją jako „trwale przejawiające się wzorce nieposłusznego, wrogiego i prowokującego zachowania”. „Choroba” ODD należy do tej samej kategorii, co „Attention Deficit Hyperactivity Disorder” (osławiona ADHD, zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi), o której jej twórca, dr Leon Eisenberg sam przyznał na łożu śmierci, iż jest zmyślona.

        Jak można się spodziewać, zgodnie z powyższą definicją prawie każde zachowanie, postrzegane przez kogoś innego jako dziwne lub niepożądane, może być zakwalifikowane jako ODD. Dzieci, które wpadają w złość lub pobiją się z rodzeństwem mogą być uznane za chore psychicznie, podobnie jak dzieci, które wyrażają sprzeciw wobec rodziców lub nauczycieli.

        _______________________________________
        „Narasta społeczny bunt przeciw biopsychiatrii”,
        mówi Robert Whitaker w wywiadzie dla Nowej Debaty.

        W ostatnich latach nawet w środowisku psychiatrycznym uważa się, że teoria nierównowagi chemicznej w mózgu – traktowana obecnie jako przyczyna zaburzeń psychicznych i stanowiąca fundament współczesnej biopsychiatrii – to metafora, czy wręcz mit. Nigdy nie udało się naukowo udowodnić, że jakiekolwiek zaburzenie psychiczne wywołane jest nierównowagą chemiczną w mózgu. Co więcej, rosną rozbieżności między tym, co naukowcy piszą w literaturze medycznej a tym, co media i reklamy leków promują jako naukowe fakty.

        _________________________________
        „To przez psychologię pustoszeją zakony!

        Policzmy – było w zgromadzeniu 615 zakonnic, po roku „terapii” wysłanych zostało 300 próśb do Rzymu o zwolnienie ze ślubów. Wnioski?

        Skruszony psycholog wyznaje, że musiał zatem przerwać swoje działania po dwóch latach, ponieważ ich przedmiot badań przestał istnieć. Wyznaje: nie chcieliśmy zniszczyć, chcieliśmy ulepszyć. Tymczasem wszystko rozpadło się nam w rękach…”

        _______________________________________________________________
        Nowa definicja żałoby – Na wniosek chorych psychiatrów żal będzie zaburzeniem psychicznym
        Zgodnie z nowym wnioskiem ludzki żal może być wkrótce rozpoznawany jako choroba psychiczna. Krytycy obawiają się, że może to prowadzić do wmuszania w „żałobników” pigułek na poprawę nastroju.

        Psychiatrzy wyznaczeni do zrewidowania oficjalnej „biblii” chorób psychicznych zalecają zmiany, które ułatwiłyby lekarzom diagnozowanie poważnej depresji u osób świeżo pogrążonych w smutku.

        Zamiast czekać miesiącami, diagnoza mogłaby być postawiona już dwa tygodnie po utracie bliskiej osoby.

        Zwolennicy zmiany twierdzą, że depresja to depresja i nie ma większego znaczenia, czy pojawia się po stracie bliskiej osoby, utracie pracy, rozpadzie małżeństwa czy w następstwie innych, poważnych życiowych stresorów. Wyeliminowanie „wyjątku żałoby” pomogłoby ludziom wcześniej skorzystać z możliwości leczenia.

        Krytycy obawiają się jednak, że ci, którzy doznają zupełnie przewidywalnych objawów żalu, będą napiętnowani jako psychicznie „chorzy”. Dr Allen Frances mówi, że propozycja ta patologizuje normalne ludzkie uczucie i może prowadzić do jeszcze powszechniejszego przepisywania pigułek na poprawę nastroju.

        – To katastrofa – mówi Frances, sławy amerykański psychiatra, który przewodniczył grupie, która sporządziła bieżącą wersję DSM, poddaną obecnie piątej edycji. – Powiedzmy, że stracisz kogoś, kogo kochasz, i po dwóch tygodniach ciągle jest ci smutno, masz problemy ze snem, spadło ci zainteresowanie i poziom energii, zmniejszył się apetyt. Jest to pięć objawów typowych dla normalnego żalu, ale DSM-5 przypnie ci łatkę zaburzenia psychicznego.

        Droga do wiedzy a tym bardziej świadomości jest trudna, ale przyjemna i fascynująca.
        Aby zdobyć wiedzę należy po prostu uczyć się usiłując zrozumieć zagadnienie w jak najszerszym kontekście i uwzględniając tyle wariantów sytuacji, ile zdołamy objąć jednocześnie umysłem.

        Tzw. zakuwanie czy po prostu gromadzenie informacji niewiele daje.
        Do zrozumienia prowadzi dociekanie i sprawdzanie informacji i wiedzy w różnych wariantach
        oraz szukanie potwierdzenia jej na wzorcowej matrycy wszechświata.

        Dobre efekty daje praca w grupach. Wspólne dyskusje i wymiana informacji.
        Dyskutowanie pokazuje inne możliwości kombinowania informacją.
        Dyskusje jednak nie mają sensu, jeśli dyskutanci „okopią się na swoich pozycjach i wzajemnie ostrzeliwują”. Podczas twórczej dyskusji dyskutanci nawzajem powinni „wypożyczać” sobie swoje sposoby myślenia.
        Taki sposób prowadzi do wymiany algorytmów i uzupełnienia ich braków. To umożliwia powstanie innych połączeń w umyśle.

        Mało istotny jest wynik dyskusji. Istotna jest sama praca umysłu.
        Im bardziej kontrowersyjne dane, zaburzające równowagę – tym cenniejsza praca.
        Ja osobiście mam takie credo –

        „Najlepsze, co mogę dla Ciebie zrobić, to wprowadzić Tobie konflikt poznawczy”.
        Dopiero właśnie konflikt poznawczy daje szanse wybicia umysłu ze schematów.

        Z tym zagadnieniem wiąże się również nie przyjmowanie informacji i wiedzy na wiarę.
        [b]Wiara to umysłowe samobójstwo.[/b]
        Ta zasada dotyczy wszystkich dziedzin życia. Wiara w tym znaczeniu to nie tylko wiara religijna. To również ślepe zaufanie do dogmatów naukowych, przekonań moralnych, przekonań filozoficznych itp.

        Bezkrytyczne uznanie panujących przekonań i stawianie ich na pozycji niepodważalnych odnośników, jest postawą nie wiedzy a wiary.

        Joganidra jest doświadczaniem stanu świadomości, którą ma Bóg, kiedy nie ma świata. Bóg nie podlega światu, świat podlega Bogu. Umysł nie podlega ciału, ciało podlega umysłowi. Powiedziałem coś o transcendentnym stanie boskości i o relacji ciała i umysłu. Jaki jest związek między tymi dwoma stwierdzeniami?

        Wysłuchałem nagrań licznych warsztatów joga-nidry licznych nauczycieli joga-nidry. Wszystkie one są przygotowaniami do joga-nidry. Taki czy inny zestaw ćwiczeń umysłu. Jest wiele ścieżek, którymi dociera się do rdzenia świadomości czy to na drodze samadhi, czy na drodze joga-nidry. Możesz iść jedną, inną lub jeszcze inną.

        Zatem dzisiaj zajmijmy się pewną zaawansowaną praktyką przygotowawczą do joganidry. Powinno się ją ćwiczyć leżąc w śawa-asanie. Ale ja myślę, że będzie ona skuteczna dla większości osób.

        Powiem wam jedną tajemnicę. To nie jest jeszcze dla was. Jednak przychodzi taki etap w rozwoju jogina, że on lub ona przestaje być zależny (zależna) od pozycji ciała; kiedy może medytować na najwyższym poziomie w jakiejkolwiek pozycji, w każdej pozycji. [Swami pokazuje: pochyla się w bok i przymuje bardzo niewygodną pozycję. Po chwili kontynuuje:] To była piękna medytacja. Ale wam nie polecam tak robić. Na razie joga-nidrę powinno się ćwiczyć w śawa-asanie. Swami Rama powiadał, że śawa-asana jest jedną z najbardziej zaawansowanych pozycji. Ludzie myślą, że to tylko leżenie. ‚Pozycja trupa’ (śawa-asana) jest jedną z najbardziej zaawansowanych pozycji. Dlatego, że w pozycji trupa dokonujecie przejścia od pozycji fizycznej do ćwiczeń mentalnych. Trupia pozycja jest przejściem od jagrat, [czyli] stanu czuwania, do opanowania śnienia, snu głębokiego i joga-nidry. Pozycja trupa nie jest sposobem leżenia.

        Niektórzy z was są dopiero początkującymi. Niektórzy z was ćwiczyli fizyczną jogę przez długi czas. Niektórzy z was nauczyli się już początków ćwiczeń, które prowadzą do joga-nidry. Przekazuję wam tę zaawansowaną naukę nie dlatego, że każdy jest w stanie ją uchwycić. Nie dlatego, że każdy z was jest w stanie praktykować ją samodzielnie. Ale dlatego, że jednym z obowiązków, jakie nałożył na mnie mój mistrz, jest zarejestrowanie mojej wiedzy. Tak aby z niej korzystali ci, którzy mogą z niej korzystać. Ale wielu powinno zacząć od pierwszego stopnia.

        Do całkowitego zrozumienia joga-nidry prowadzi wiele stopni. FaPilozofia i kosmologia transcendentnych stanów świadomości, świadomości, jaka jest w Bogu (którą ma Bóg). Nawet to jest bardzo szczegółowym tematem. Zrozumienie wszystkiego od joga-nidry począwszy do samadhi. Zrozumienie transcendentalnej filozofii świadomości. Następnie nauczenie się krok po kroku metod, za pomocą których wchodzisz do stanu joga-nidry. Następnie po opanowaniu zaledwie kilku z tych rozlicznych procesów, po opanowaniu kilku z tych rozlicznych ćwiczeń, wchodzisz w aktualny stan joga-nidry. Stan joga-nidry ma dwie płaszczyzny: mierzalną i niemierzalną. Napisałem broszurkę zatytułowaną: „Yogi in the lab” (Jogin w labolatorium). Aktualnie nakład jest wyczerpany, a ona wymaga jeszcze dopracowania. Tam jest jeden rozdział [rozważający], czy stany świadomości są mierzalne, czy nie. Będę o tym mówił podczas innego wykładu. Dr Stoma Parker może wyjaśnić szczegółowo cztery rodzaje stanów mózgu, które studiują neurologowie: beta, alfa, theta i delta. Mierzalną częścią stanu joga-nidry jest ten, podczas którego mózg pokazuje, że wytwarzasz fale delta. Bez tego, to nie jest joga-nidra. Jedynie droga w kierunku opanowania joga-nidry. Co znaczy opanowanie? To, co czytamy w Jogasutrach:

        “Kiedy utrzymuje się stan koncentracji lub świadomość bez żadnej myśli lub stanu przeszkadzającego”.

        http://joga-abc.pl/yoga-nidra-czyli-sen-jogi-swami-veda-bharati/

        „System nerwowy człowieka porównywany jest do odwróconego korzeniami do góry drzewa. Joga uważa, że takie paradoksalne odwrócenie może być otwarciem drogi do uniezależnienia się procesów świadomościowych od fizycznego ciała. Pomocna w takim otwarciu drogi może być joga nidra.

        To wówczas pojawiające się podczas sesji zdarzenia w świecie wewnętrznym, mentalnym czy wyobrażeniowym nabierają szczególnego znaczenia. Według jogi mogą one na równi ze zdarzeniami realnymi mieć wpływ na nasze życie. Idea odwróconego drzewa przedstawiona w upaniszadach oraz Bhagawad-gicie
        podpowiada nam jedynie kierunek poszukiwań”.

        W górę i w dół rozpościerają się jego gałęzie, żywione energiami Przyrody;
        jego pędy to przedmioty zmysłów, a wtórne korzenie, co w dół się spuszczają,
        to pragnienia, rodzące więzy niekończących się działań w tym świecie człowieka.

        Bhagawad-gita XV.2.

        „Według filozofii indyjskiej dusza każdego z nas uwięziona jest fizycznym ciele podczas każdego kolejnego wcielenia. Nawet fizyczna śmierć nie przynosi uwolnienia duszy do końca. Ta tęsknota za życiem pozostaje i jest „zapamiętana”. W mitologii hinduistycznej tego rodzaju tęsknota reprezentowana jest przez boga Wisznu, który śpiąc się na grzbiecie węża Anandy ma masowane stopy przez swą żonę Lakszmi. Z jego pępka natomiast wyrasta kwiat lotosu, a z niego Brahma, którego Wisznu pouczał o świętych mantrach, modlitwach, gwiazdach i naturze stworzenia. Wisznu, utrzymywany jest przez węża, który spoczywa na kosmicznych wodach, z których cyklicznie odradza się wszechświat oraz wszystkie inne żywioły. Wisznu symbolizuje zatem dobroczynnego ducha, dzięki któremu trwa świat i dzięki któremu każdy z nas ma szansę doświadczyć w swym pojedynczym istnieniu związków z całym kosmosem. Związki te są na tyle silne, że pozostawiają w duszy stały ślad, który przejawia się w tęsknocie za takim doświadczeniem.

        Tak mówi mitologia, natomiast filozofia i psychologia jogi interpretują sen jako proces, w czasie którego przestają funkcjonować zmysły. Zmysły oderwane od bodźców nie kontaktują się ze światem zewnętrznym i tym samym wyciszony umysł ma szanse poznawać sam siebie. Sen, a szczególnie marzenia senne są obiektem percepcji umysłu, który staje się zarazem podmiotem i przedmiotem poznania. Stąd w filozofii jogi często funkcjonuje w odniesieniu do umysłu określenie „szóstego zmysłu”. W Bhagawad-gicie w rozdziale XV opisane jest drzewo Aswatta jako symbol makro-kosmosu i mikrokosmosu. Makrokosmos to wszechżycie, które swój początek bierze w najwyższym Brahmanie. Mikrokosmos to pojedynczy człowiek, który poznając powiązania poszczególnych fragmentów samego siebie, otwiera drzwi do poznania samego siebie oraz poznania drzewa kosmicznego. Drzewo porządkuje świat i łączy nieskończone ze skończonym, nierealne z realnym. Często drzewo kosmiczne przedstawiane jest w odwróconej pozycji, wówczas korzenie sięgają do nieba, natomiast gałęzie – jak mówi Rigweda – niczym promienie słoneczne rozchodzą się ku nam.”

        🙂

    • Maria_st pisze:

      Mezamirze witaj miło.
      Zdaje się ze byłes w Indiach?
      Jakie wrażenia?

      • Mezamir pisze:

        W Indiach?Nie,skądże znowu 🙂 ale wrażenia straszne 😀

        • Maria_st pisze:

          W Indiach?Nie,skądże znowu 🙂 ale wrażenia straszne 😀

          no, cos mi te Indie sie z Tobą skojarzyły.
          Wrazenie straszne–to nie pytam, ale fajnie że jesteś.

        • JESTEM pisze:

          Witaj Mezamirze.
          Chyba widzę, gdzie byłeś – tam, skąd wrażenia wyniosłeś strasznie.
          Witaj.

          • Mezamir pisze:

            5:48 do 6:19,6:46

          • JESTEM pisze:

            5:48 do 6:19,6:46
            Tak, jasne… Dziękuję. 🙂

            „Joganidra jest doświadczaniem stanu świadomości, którą ma Bóg, kiedy nie ma świata. Bóg nie podlega światu, świat podlega Bogu. Umysł nie podlega ciału, ciało podlega umysłowi.

            Bóg nie jest zależny od wszechświata, to wszechświat jest zależny od Boga.”

            Mówimy o stanie świadomości, którą ma Bóg, kiedy nie ma świata. „. 😀

            Mezamir, pytanie: a wiadomo, jaki jest… stan świadomości Boga, kiedy jest świat? 😉

  5. margo0307 pisze:

    „…Oderwanie się od „matecznika” czyli egregoru jest procesem bardzo bolesnym.
    To jest nieomalże jak harakiri
    .
    Jeżeli istota proces ten przechodzi po raz pierwszy w swojej ewolucji, to jej życie w tym czasie jest dalece nieharmonijne. Może być pasmem nieszczęść, frustracji i depresji a nawet chorób psychicznych…”

    ___________________________
    Witaj Mezamirku…, cieszę się, że wróciłeś… 😀
    Mam nadzieję, że opowiesz nam o swoich przygodach i o tym co nowego poznałeś… ? 🙂
    Powracając do oderwania się od… „matecznika”…
    Wiem coś o tym, bo przechodzę tę bolesną traumę – odcinania pępowiny już od… kilku lat…
    U mnie, zaczęło się to, od zaprzestania zjadania naszych braci, za co – 30 lat temu – byłam odsądzana niemal od czci i wiary… nie tylko przez dalszych znajomych i przyjaciół lecz także przez tych najbliższych… 😕
    Później, cały proces postępował etapami ale… jeszcze się nie zakończył…, ponieważ w dalszym ciągu walczę…
    W tym, a właściwie pod koniec ub.roku, wywalczyłam… nie ubieranie sztucznej choinki w bombki, a jedynie w ciastka i cukierki oraz parę lampek… wg. mnie – to duży postęp… 😀
    Miałam w planach całkowite zrezygnowanie z choinki ale… moja rodzina na tę „innowację”… tak zareagowała… jak bym przynajmniej… chciała ich obedrzeć z ostatniej koszuli…
    Zapowiedziałam jednak, że to ostatni rok z choinką i… tak będzie… 😛

    • marek pisze:

      Uważaj Małgosiu żeby w tym procesie / Taratajcio łamane przez Wedy / w przyszłym roku w miejsce choinki palma nie wyrosła. Nie przeginasz ?

      m

      • margo0307 pisze:

        „…Nie przeginasz ?
        ________________
        Nie !

        • Lu-Cyferka7(AlcyOne) )O( pisze:

          A ja wam zrobię wszystkim na złość i przystroję choinkę 7 metrową już w Lipcu ze szczególnie ważną ceremonią umieszczenia Gwiazdy na Szczycie 😀 i będę sobie świętować już od Lata.

          • Dawid56 pisze:

            Lipiec bo „7”? to uczyń to 7 lipca, będziesz miała.7.07 7 metrów:)

          • Lu-Cyferka(AlcyOne) )O( pisze:

            Lipiec to mój ulubiony miesiąc bo wtedy kwitną Lipy które mają liście w kształcie Serca ❤ Tak Dawidzie dobrze się domyśliłeś Lipiec bo 7 a moja osobę opisują dwie liczby 33 oraz 7 gdyż numerologicznie z daty urodzenia mam 33 a 7 jest oznaczeniem specjalnego dziecka które przynosi wiadomość dla tego Świata a to już niebawem. Szczególnie ważnym momentem w całym roku jest Lipcowa Pełnia Księżyca która w tym roku występuje dwukrotnie.

          • Maria_st pisze:

            Lipiec to mój ulubiony miesiąc bo wtedy kwitną Lipy które mają liście w kształcie Serca 05.2015?
            czy nie Ty?
            i co?

          • Maria_st pisze:

            Przypomnij sobie :
            „Sprawiedliwość dopiero się zacznie tutaj a takie ktosie i marki to mogą ujadać co najwyżej jak małe ratlerki 🙂 Poczekajcie na 18 maja gdy Księżyc, Ziemia, Słońce ustawi się w jednej linii z centralnym słońcem Plejad AlcyOne i wtedy się zacznę bawić z wami na serio. Jak byś nie wiedział już kilka dość znacznych klęsk żywiołowych wyszło od mnie w stronę tej zdegenerowanej cywilizacji jednak teraz dochodzę do wniosku że nawet wody na was szkoda a najlepsze co wam można ofiarować w celu realnego przebudzenia i przebudowania waszego systemu wartości moralnych to żar lejący się z Nieba i zero deszczu przez kilka miesięcy.”

            12 planeta Sitchina – zagadka Nibiru i istot zwanych Strażnikami – przełomowy film -Czy Zecharia Sitchin się mylił? !

          • Lu-Cyferka(AlcyOne) )O( pisze:

            Bardzo fajnie Maryś że przypomniałaś tą moja wypowiedź, informacje zostały z Plejad przesłane do Słońca i zabawa zaczyna się już niebawem. Najpierw plugastwa muszą zostać wyplenione za pomocą Słońca a dopiero później będzie tutaj robiony WonderLand innego wyjścia nie ma i nie ma też od tego żadnego odwołania. Czynienie obrzydlistwa po całej Ziemi czyli oddawanie pokłonów obrazom i figurom na kolanach na pewno was nie zbawi. W oczach Słońca wszystkie te wasze świątynie są nic nie wartym pyłem.

            Odnośnie klęsk żywiołowych to mam na myśli powodzie i przypomnij sobie Marysiu powódź w Europie z 2013 roku która ominęła Polskę a mogło być to wtedy na dużo większą.
            http://www.fakt.pl/Europa-pod-woda-Wielka-powodz-w-Czechach-Niemczech-i-,artykuly,214325,1.html

            Teraz trzeba was przypiec za pomocą Słoneczka i innego wyjścia nie widzę z tej sytuacji gdy większa część tej cywilizacji prezentuje poziom dna i 3 metrów mułu.

            Będzie tak jak w Apokalipsie: Żar wielki dotknie Ludzi ale oni od czynów swych plugawych się nie odwrócą i będą bluźnić Słońcu za ich boleści którymi zostaną dotknięci.

            Obejrzyjcie sobie Mistycy jeszcze raz film Zapowiedź gdzie jest mała dziewczynka Lucinda Embry która zapisuje Cyferki na kartce które wskazują na przyszłe wydarzenia które wystąpią. Ciekawie już niedługo się tutaj zrobi, mam nadzieję że siądziecie na d*pach i się wreszcie uspokoicie, bo ileż można patrzeć na to co tutaj jest czynione.
            http://www.cda.pl/video/6708992/Zapowiedz—Knowing-online-2009-Lektor-PL-HD

            Pisze Maryś wyraźnie wszędzie że gdy ludzie będą mordować nienarodzone dzieci ściągną na siebie gniew Najwyższego Stwórcy. Nawet taka postać jak Jezus mówi wyraźnie „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” a najmniejszymi z Was są właśnie nienarodzone dzieci które morduje się na masową skalę w całej tej zdegenerowanej cywilizacji oszołomów.

            Także przygotujcie się na czas odpłaty za wszystkie niegodziwości które czyni ta cywilizacja.

          • Maria_st pisze:

            „Bardzo fajnie Maryś że przypomniałaś tą moja wypowiedź, informacje zostały z Plejad przesłane do Słońca i zabawa zaczyna się już niebawem. Najpierw plugastwa muszą zostać wyplenione za pomocą Słońca a dopiero później będzie tutaj robiony WonderLand innego wyjścia nie ma i nie ma też od tego żadnego odwołania. Czynienie obrzydlistwa po całej Ziemi czyli oddawanie pokłonów obrazom i figurom na kolanach na pewno was nie zbawi. W oczach Słońca wszystkie te wasze świątynie są nic nie wartym pyłem.”

            Puknij sie lucy w czoło i posłuchaj jaki idzie z tego pogłos–może zrozumiesz o co mi chodzi.

            „Odnośnie klęsk żywiołowych to mam na myśli powodzie i przypomnij sobie Marysiu powódź w Europie z 2013 roku która ominęła Polskę a mogło być to wtedy na dużo większą.”

            co by było gdyby–to gdybanie chorego umysłu.

            „Teraz trzeba was przypiec za pomocą Słoneczka i innego wyjścia nie widzę z tej sytuacji gdy większa część tej cywilizacji prezentuje poziom dna i 3 metrów mułu.

            Będzie tak jak w Apokalipsie: Żar wielki dotknie Ludzi ale oni od czynów swych plugawych się nie odwrócą i będą bluźnić Słońcu za ich boleści którymi zostaną dotknięci.”

            prawdopodobnie piszesz o sobie i swoim otoczeniu–bo to znamy o innm tylko przypuszczamy.
            Jak w Apokalipsie buaha ha ha ha, przestań…wielkanoc poza nami..jaj nie kolorujemy teraz.
            Jestes jak widze zagorzalym katolikiem..i to mocno nawiedzonym..moze jezuita?

            „Obejrzyjcie sobie Mistycy jeszcze raz film Zapowiedź gdzie jest mała dziewczynka Lucinda Embry która zapisuje Cyferki na kartce które wskazują na przyszłe wydarzenia które wystąpią. Ciekawie już niedługo się tutaj zrobi, mam nadzieję że siądziecie na d*pach i się wreszcie uspokoicie, bo ileż można patrzeć na to co tutaj jest czynione.”

            zaczmij zmiane od siebie–przestań pisać w ten sposób–narzucać swoje przepowiednie, bawić się ludżmi—–oj oj oj nagrabiłęś sobie lucek, nagrabiłeś……tak jak ci o ktorych wciaz piszesz.

            „Pisze Maryś wyraźnie wszędzie że gdy ludzie będą mordować nienarodzone dzieci ściągną na siebie gniew Najwyższego Stwórcy. Nawet taka postać jak Jezus mówi wyraźnie „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” a najmniejszymi z Was są właśnie nienarodzone dzieci które morduje się na masową skalę w całej tej zdegenerowanej cywilizacji oszołomów.

            Także przygotujcie się na czas odpłaty za wszystkie niegodziwości które czyni ta cywilizacja.”

            Z Tobą jest naprawde niedobrze, fanatyzm jest jeszcze gorszy.
            Nie Tobie sądzić innych…osadzaj siebie…..lubimy widziec w innych to co w nas…..
            oj lucek lucek…ledy Ci gasna
            Idz sobie na blogi chrześcijaskie i tam nauczaj—-w koncu Polska to kraj katolicki a piszesz o zabijaniu ” nienarodzonych dzieci”, a co z dziećmi w domach dziecka?
            Hipokryzja w nas.

          • Ktoś pisze:

            Do 13.11.2018 to ci nawet ta sztuczna osypie się z igieł.

          • JESTEM pisze:

            Ktoś podał namiar na link z hasłem
            „Tanabata (七夕?, meaning „Evening of the seventh”).
            Jest też wersja polska:
            http://pl.wikipedia.org/wiki/Tanabata
            „Tanabata (jap. 七夕?) – święto japońskie, obchodzone 7 lipca, gdy zbliżają się do siebie dwie gwiazdy północnego nieba Wega i Altair, rozdzielone przez Amanogawa (Drogę Mleczną).”

            Przeczytałam… ach, jaka piękna ta legenda… 😉

            „Orihime (jap. 織姫 Tkająca Księżniczka?) była córką Tenkō (jap. 天工 Król Niebios?). Tkała ona wspaniałe szaty nad brzegiem Niebiańskiej Rzeki (jap. 天の川 Amanogawa?, Droga Mleczna). Wiedząc, że ogromnie podobają się one jej ojcu poświęcała pracy cały swój czas. Była jednak bardzo nieszczęśliwa, gdyż przez swoją pracę nigdy nie zaznała miłości.

            Widząc to Tenkō bardzo się zmartwił i zorganizował jej spotkanie z Hikoboshi (jap. 彦星 gwiazda Altair?), zwanym też Kengyū (jap. 牽牛?), który żył i pracował po drugiej stronie rzeki Amanogawa. Gdy się spotkali, od razu zakochali się w sobie i wkrótce zostali małżeństwem. Jednak po ślubie Orihime nie tkała już szat dla swego ojca, a Hikoboshi pozwolił swemu stadu rozpierzchnąć się po całym Niebie.

            W przypływie gniewu Tenkō rozdzielił kochanków i nakazał im pozostać po przeciwnych stronach rzeki. Orihime była bardzo przygnębiona z powodu utraty męża i prosiła ojca, aby pozwolił im się jeszcze raz spotkać. Widząc łzy własnej córki, Tenkō zmienił zdanie i zezwolił parze spotykać się każdego siódmego dnia siódmego miesiąca, pod warunkiem, że Orihime przez resztę dni w roku będzie ciężko pracowała nad szatami dla ojca.

            Podczas ich pierwszego ponownego spotkania spostrzegli, iż nie mogą przekroczyć rzeki, gdyż nie było tam mostu. Orihime płakała tak mocno, że aż przyleciało stado srok (jap. 鵲, カササギ kasasagi?) i ptaki obiecały utworzyć most z własnych skrzydeł. Jeżeli pada deszcz, sroki nie mogą przylecieć i para kochanków musi czekać cały rok na kolejną szansę spotkania.”

            Ale jednak… się spotykają raz w roku… albo co kilka lat, jak nie pada… 😉

  6. JESTEM pisze:

    Wspaniała notka, Dawidzie56
    „Jak żyć bez religii, jak żyć bez instytucji zwanej Kościołem, ale z wiarą w Boga, albo nawet niewiarą w Boga?

    To nie jest wcale takie trudne, wystarczy tylko całym sercem zaufać Bogu. Wystarczy uwierzyć w to, że jest się dla Boga kimś najważniejszym i wystarczy tylko uwierzyć, że każdy bliźni, a nawet każde stworzenie jest tak samo ważne jak ja sam. Do tej wiary nie jest potrzebna instytucja zwana Kościołem i żadna religia. Każda religia zwalczała inne religie (często mieczem), bo czym innym jest nawracanie na jedyną słuszną wiarę? To religie zamiast ludzi łączyć wiarą w tego samego Boga, dzielą ich na tych co wierzą w tzw. prawdziwego Boga wg ich rozumienia i na tych którzy w niego nie wierzą. „

    To LUDZIE wyznający różne religie stwarzają i utrzymują między sobą podziały, a nawet konflikty. I przekonanie LUDZI o tym, że: w to co ja, my wierzymy jest jedyną prawdą… To LUDZIE tworzą struktury religijne i to LUDZIE zmuszają innych do swojej woli, przymuszają innych do wiary w swoje iluzje, używają przemocy wobec drugiego człowieka, wywyższają się lub poniżają… To LUDZIE, którzy takie a nie inne „wierzenia” uznają”, przyjmują za jedyną „najprawdziejszą” prawdę.

    „…Trudno, w wyniku analizy historycznej, nie dojść do jednego słusznego wniosku, że to religie są odpowiedzialne za wszelkie podziały istniejące pomiędzy mieszkańcami tej planety, są też winne milionom ofiar, które straciły życie w imię krzewienia jedynie słusznej wiary.
    Wszyscy wierzący w Boga czy wielu Bogów, a nawet wszyscy niewierzący w żadnego Boga jesteśmy mieszkańcami tej samej Planety i to jest najważniejsze…”

    Niewierzący też mogą być odpowiedzialni za utrzymywanie podziałów i konfliktów pomiędzy ludźmi…

    I Margo0307 też coś ważnego jak dla mnie uchwyciła:
    „Tyle, że… instytucje „religijne” – dokładnie tak samo jak – wszelkie inne instytucje na tym świecie – działają poprzez… ślepo i bezmyślnie wykonujących ich polecenia wyznawców…, i… aby mogło zaistnieć coś tak potwornego jak …miliony ofiar straciło życie w imię krzewienia jedynie słusznej wiary… potrzebni są do tego posłuszni wykonawcy… 😕 „

    „posłuszni wykonawcy” czyli wyznawcy tej, a nie innej idei, koncepcji, wiary, przekonania… gotowi walczyć o nie z innymi, gotowi w imię tych idei, koncepcji zabijać innych ludzi, a nawet gotowi ponieść śmierć za swoją wiarę – przekonania… Dlatego doświadczamy cierpienia, że nie szanujemy drugiego człowieka jak siebie, bo nie szanujemy siebie samych…

    Robert Pirsig pisze: „Jeżeli jedna osoba ma jakieś urojenia nazywamy to szaleństwem. Jeżeli wiele osób cierpi na to samo urojenie nazywamy to religią.”

    Bergson stwierdza że”… jeżeli bogowie istnieją, to należy oddawać im cześć; lecz bogowie zaczynają istnieć właśnie dopiero wtedy, gdy pojawia się kult”. Pozorna sprzeczność tej wypowiedzi tłumaczona jest najczęściej w następujący sposób. Kult wypływa zatem tutaj z pewnego rodzaju „paleowiary”, która przekształcając się w wiarę bogatszą, sprawia „że bogowie zaczynają istnieć”.

    Bo czym jest religia i czym jest „zwalanie” całej odpowiedzialności na religie? To jakby zwalać winę i odpowiedzialność na czyjeś przekonania. A czy ludzie są świadomi tego, jakie konsekwencje mają ich przekonania? A czy za swoje przekonania ktokolwiek jest gotów ponieść odpowiedzialność, kiedy jest nieświadom, ile zła czyni sobie i innym swoimi przekonaniami, swoją „jedynie słuszną wiarą”, swoim obrażaniem innych albo poniżaniem?

    A wiemy, dlaczego ktoś wierzy w coś, a inny ktoś w co innego? Czy wiemy, dlaczego wierzymy w coś, dlaczego coś uznajemy za prawdę? Czy znamy konsekwencje tego, w co wierzymy, co myślimy w swoich głowach?
    Bo są także ludzie – powiedzmy, że religijni, ale oni nie nie krzywdzą innych w imię swojej wiary. I tacy też są.
    Dlatego przede wszystkim uświadomienie sobie tego, do czego prowadzą nasze myśli w tym także do czego prowadzi to, w co wierzymy, mogłoby zmienić kondycję całej ludzkości. Wtedy i ludzkość mogłaby doświadczyć więcej MIŁOŚCI. Ale czy to będzie nam kiedyś dane? Może?
    Jednak trzeba zacząć od siebie. A u siebie dużo trudniej dostrzec niż u innych to, czego nie jesteśmy świadomi…

    • Maria_st pisze:

      Jestem piszesz o wierze…w cos, kogos
      http://pl.wikipedia.org/wiki/Wiara_%28psychologia%29 :

      „Wiara – nadawanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzenia, w warunkach braku wystarczającej wiedzy[1][2]. Owo subiektywne prawdopodobieństwo nigdy nie osiąga wartości 100%, gdyż wtedy wiara staje się wiedzą. Jeśli subiektywne prawdopodobieństwo jest małe, to potocznie taką wiarę nazywamy przypuszczeniem, a przy znikomym prawdopodobieństwie mówimy, że czegoś nie wykluczamy. ”

      i
      http://pl.wikipedia.org/wiki/Wiara_religijna :

      „Wiara religijna – postawa osobowa różnie definiowana ze względu na to, iż jest jednym z najważniejszych i najbardziej podstawowych ludzkich fenomenów. Pod wpływem intelektualizmu platońskiego, rozróżniającego między mniemaniem (gr. doxa) a wiedzą (gr. episteme), w myśli europejskiej uważano nieraz wiarę za niepełne poznanie i wstęp do intelektualnego oglądu. Wśród postaw wiary rozróżnia się jednak postawę „wierzę, że”, która jest pewnym przypuszczeniem, oraz „wierzę w”, która odnosi się do Absolutu i jest mocnym przekonaniem o jego istnieniu jako prawdy absolutnej[”

      czyż nie lepiej posiąść wiedzę ?
      I być PEWNYM niż tylko wierzyć?
      Może wtedy podniesiemy się z UPADKU ?

      • JESTEM pisze:

        „Jestem piszesz o wierze…w cos, kogos”

        Pisałam nie tylko o wierze w coś, kogoś, ale i ideach, koncepcjach, przekonaniach i myślach, które uznajemy – wierzymy lub wiemy, że za prawdziwe i jedynie słuszne…

        „czyż nie lepiej posiąść wiedzę ?
        I być PEWNYM niż tylko wierzyć?
        Może wtedy podniesiemy się z UPADKU ?”

        Nie wiem, kochana…
        W pewnym sensie na pewno lepiej… coś wiedzieć, co wypływa z naszego własnego, indywidualnego doświadczenia i głębokich, przejrzystych rozpoznań, z naszej poszerzającej się samo-świadomości i zrozumienia… niż wierzyć innym wyłącznie „na słowo”…

        Ale jaką wiedzę należałoby posiąść? Czy to wiadomo?
        Jest ogromna wiedza, jest wiele teorii, koncepcji i one bywają sprzeczne ze sobą…
        Słowo „posiąść” jakoś tak mi w kontekście… nawet wiedzy… nie bardzo pasuje… bo łączy się ze zdobywaniem, posiadaniem, a wiedza czasem po prostu przychodzi… i jest. Jak jakaś „łaska” czy coś w tym rodzaju. 😉 Taka wiedza, która z żadnymi koncepcjami, ideami, czyjąś wiarą nie walczy, ale je wszystkie łączy ze sobą.

        A bycie pewnym…? Ktoś niewierzący i ktoś wierzący w coś albo wierzący, że coś tam… może być przecież pewny, że to, co uznaje za prawdę to jedyna prawda, do której będzie chciał przekonać innych. I co wtedy? Czy to coś zmienia?
        Ja nawet nie mam pewności, czy my jesteśmy w jakimś „upadku”? A jeśli wcześniej byliśmy zwierzętami, a teraz jesteśmy ludźmi, to może i za „wzniesienie” albo jaką ewolucję mogłabym uważać…? 😉

        W filmiku zalinkowanym przez Mezamira 5:48 do 6:19,6:46
        człowiek mówi:
        „Cała duchowa filozofia [wiedza] pochodzi od kogoś, kto miał doświadczenie ‚wyższego stanu świadomości’ [boskiej świadomości]. Jeśli wierzymy w czyjś stan tej świadomości, to podążamy za… religią. Ale tutaj my nie podążamy za religią. A kiedy ty dochodzisz do tego stanu przez praktyczne metody tej duchowości, to nazywamy jogą. I poprzez doświadczenie ty sprawdzasz i weryfikujesz wiedzę starożytną i mistrzów i mówisz: tak, tak, to jest słuszne.”

        Więc możliwe, że my (a każdy robi to indywidualnie, jako odrębne ja, a także jako różne zbiorowości tworzące różne struktury w tym także społeczne) poprzez swoje życie na Ziemi w ludzkich ciałach mamy możliwość sprawdzenia, które z naszych idei, koncepcji, przekonań czy nawet myśli są dla nas „słuszne” czy prawdziwe i na ile oraz jakie są ich konsekwencje? Możemy sprawdzić, jaka wiedza czy ówczesna czy może jakaś „prastara” wiedza jest prawdziwsza, jakie prawa są nadrzędne wobec innych praw itd.? Może to wszystko weryfikujemy, sprawdzamy to wszystko poprzez nasze doświadczenie, życie, bycie?

        • Maria_st pisze:

          A bycie pewnym…? Ktoś niewierzący i ktoś wierzący w coś albo wierzący, że coś tam… może być przecież pewny, że to, co uznaje za prawdę to jedyna prawda, do której będzie chciał przekonać innych. I co wtedy? Czy to coś zmienia?
          Ja nawet nie mam pewności, czy my jesteśmy w jakimś „upadku”? A jeśli wcześniej byliśmy zwierzętami, a teraz jesteśmy ludźmi, to może i za „wzniesienie” albo jaką ewolucję mogłabym uważać…..”

          posiąść –nabyć wiedze
          możemy grac w slowka w nieskonczonosc i nie posunąć sie o krok w zrozumieniu słowa.
          na dwoje babka wrozyla–tak odebralam to cos napisała…..no cóż i tak można….

          • JESTEM pisze:

            Mario_st, zapytałaś:

            czyż nie lepiej posiąść wiedzę ?
            I być PEWNYM niż tylko wierzyć?

            Przede wszystkim, to nie wiem, jaką wiedzę miałaś na myśli. Moja wiedza na przestrzeni ostatnich lat zmieniała się i nadal się zmienia. I nie wiem, czego należałoby według Ciebie być pewnym, więc odpowiedziałam tak, jak odpowiedziałam.

            „posiąść –nabyć wiedze
            możemy grac w slowka w nieskonczonosc i nie posunąć sie o krok w zrozumieniu słowa.”

            Po prostu nie używam słowa „posiąść” zwłaszcza wobec wiedzy. I to nie jest „gra w słówka”. Wiem, że wiedza do nas przychodzi i albo ją przyjmujemy albo odrzucamy. Istnieje ogrom wiedzy… więc też dokonujemy pewnej selekcji zgodnie z naszymi – że tak powiem – preferencjami czy skłonnościami lub potrzebami. Tak to widzę. I to wiem, bo tak wynika z mojego doświadczenia i obserwacji. A niektórzy próbują „posiąść wiedzę”

            „na dwoje babka wrozyla–tak odebralam to cos napisała…..no cóż i tak można….”

            Ale napisałam między innymi:
            W pewnym sensie na pewno lepiej… coś wiedzieć, co wypływa z naszego własnego, indywidualnego doświadczenia i głębokich, przejrzystych rozpoznań, z naszej poszerzającej się samo-świadomości i zrozumienia… niż wierzyć innym wyłącznie „na słowo”…

            Mario-st, Ty masz jakąś wiedzę. I każdy z nas tu piszący ma jakąś wiedzę (zakres wiedzy).
            Szczerze: ja nie mam pewności, czy wiedza, do której mam dostęp, jest do przyjęcia dla innych. Podobnie inni mają taką wiedzę, która z jakichś powodów dla mnie nie jest istotna. Wiem, co wiem, a inni mogą wiedzieć co innego. I jeśli ktoś w coś wierzy, to przecież nie zabronię tego nikomu, by wierzył w to, w co chce wierzyć lub wiedział to, co wie.
            Możemy się tym dzielić swoją wiedzą lub tą, która z nami jakoś rezonuje i wzajemnie się inspirować, choć są jeszcze i tacy, którzy próbują narzucać innym swoją wiedzę lub wiarę, ale to już… na wielu z nas nie działa. W każdym razie coraz mniej działa.

            I pozdrawiam Cię serdecznie.

          • Mezamir pisze:

          • JESTEM pisze:

            Jak dla mnie – to bardzo też „inspirująca” wypowiedź… też między innymi w temacie wiedzy i wiary w kontekście inkarnacji:

          • margo0307 pisze:

            „Jak dla mnie – to bardzo też „inspirująca” wypowiedź…”
            ________________________
            No, to… jest nas już dwie… 🙂
            Bo i dla mnie wypowiedź tego pana jest także bardzo… „inspirująca” … 🙂

            …Świat chrześcijański odrzucił ją – ideę reinkarnacji – w swojej ignorancji i od razu wszystko przestało mieć jakikolwiek sens…
            Natura ze swoimi procesami nie ma dla nas sensu co powoduje, że zamiast żyć z nią w symbiozie – walczymy, niszczymy, ujarzmiamy ją na wszystkie możliwe sposoby…
            Nasze własne istnienie – czyli rodzenie się…, przeżywanie życia i umieranie… też nie ma sensu…, a to z kolei sprawia, że nie szanujemy ani własnego życia, ani życia bliźnich…
            Nie mamy też pojęcia – dlaczego i po co istniejemy…, oraz nie rozumiemy – roli Natury w naszej egzystencji…
            Ten bezsens istnienia zawdzięczamy ciemnocie rodzącego się kościoła, który nie był zainteresowany właściwą edukacją wiernych…, lecz bogacącej się w lawinowym tempie klasy kapłańskiej…”

            Podobnie zresztą, wypowiadał się Rupert Sheldrake w filmiku, który wstawił Mezamir, tyle tylko, że Sheldrake podkreślał, iż wiodącą rolę w „upadku naszej duchowości” pełnił Kartezjusz wraz ze swoimi tezami jakoby materia była „martwa”… i nie posiadała świadomości…

          • JESTEM pisze:

            🙂

            Margo0307:

            „Sheldrake podkreślał, iż wiodącą rolę w „upadku naszej duchowości” pełnił Kartezjusz wraz ze swoimi tezami jakoby materia była „martwa”… i nie posiadała świadomości…”

            Tak, tezy, hipotezy, teorie, koncepcje, idee, przekonania, myśli…, z których tworzy się „nasza wiara” i całe „systemy wiary”…

            ///Więc możliwe, że my (a każdy robi to indywidualnie, jako odrębne ja, a także jako różne zbiorowości tworzące różne struktury w tym także społeczne) poprzez swoje życie na Ziemi w ludzkich ciałach mamy możliwość sprawdzenia, które z „naszych” [tych, które uznajemy za prawdę] idei, koncepcji, przekonań czy nawet myśli są dla nas „słuszne” czy prawdziwe i na ile oraz jakie są ich konsekwencje? Możemy sprawdzić, jaka wiedza czy ówczesna czy może jakaś „prastara” wiedza jest prawdziwsza, jakie prawa są nadrzędne wobec innych praw itd.? Może to wszystko weryfikujemy, sprawdzamy to wszystko poprzez nasze doświadczenie, życie, bycie?///

            Dla mnie tak właśnie się dzieje. I taką rolę – „szkoły” (jak dla mnie) spełnia nasze ziemskie życie. Bo dotyczy to również rozwoju człowieka i jego samo-świadomości.

            Jak żyć bez religii, jak żyć bez instytucji zwanej Kościołem, ale z wiarą w Boga, albo nawet niewiarą w Boga?

    • Dawid56 pisze:

      Dzięki Jestem.Notka ta jednak nie powstałaby w roku 2014- było jeszcze za wcześnie na zapisanie pewnych oczywistych prawd.

      • marek pisze:

        Maria , Jestem i nie tylko.

        Wymiana zdań o wierze za którą stoi realny człowiek , realna populacja , realne społeczeństwo więc to rozmowa o ludziach bo bez nich religii nie ma i co ,tylko Ktoś ma odwagę , określać dosadnie jakość owych ludzi bo Wam , brakuje by powiedzieć że problem leży w „małości ” człowieka .

        Wolę rozwiązywać takie dylematy w kategoriach analizy styku świadomości ducha jednostki z jej fizycznym garniturem również wyposażonym we własną świadomość.

        Uważam że wszystko można określić w zakresie ludzkich talentów i niedowładów analizując wzajemne oddziaływanie tych dwóch elementów świadomości psyche i świadomości ciała.

        W temacie niedowładów : czy z owiec można zrobić dobre wojsko do agresji czy do obrony ?, czy owce interesuje filozofia? , czy wystarczają dwa psy pasterskie na utrzymanie w posłuszeństwie całego stada owiec ?/ analogia z życia ,czy wystarcza jeden degenerat czy psychol na okolicę , by burzyć bezkarnie ład i porządek całej społeczności ?…./

        Filizofia , mistyka , ezoteryka -” bananowe koktajle ” o wielkości bo człowiek ma ducha i jeszcze zaistniał na obraz i podobieństwo…

        Można to rozpatrywać do skończenia światła w tej Galaktyce i nic nie osiągnąć.

        To okupant , oprawca tej planety , a obecnie też polityk, wie kim jest człowiek ,jako społeczność .Wie że w większości wypadków bezwolną masą nie pragnącą ani samodzielnego myślenia , ani samodzielnego istnienia , ani jakiejkolwiek innej prawdy o sobie niż tą którą posiada .

        MŻ i podobne strony to miejsca gromadzące niewielkie grupy nawiedzonych , nadwrażliwych , zagubionych , szalonych i ciekawskich , więc która grupa jest wzorcem standardu człowieka – uczestnicy takich stron czy populacja .

        Każdy ma swój prywatny filtr do przeżywania życia , większość standardowe obecnie „sprzedawane ” przez TV,reklamy i supermarkety , niektórzy w/g ich mniemania mają właściwszy lepiej wypasiony , podrasowany duchowością .

        W moim pojęciu podrasowany czynnikiem prowadzącym większość ” jego użytkowników ” w przysłowiowe maliny .

        Dlaczego ? , bo to duchowość budowana na takich bohomazach jak ten obrazek Kobry , bo odwołująca się do zwyczajów czy wiedzy tak samo pogubionych w przeszłości ludzi jak my obecnie . Wciąż wałkujący masło maślane nic lepsze od ględzenia rabi czy klechów .

        W temacie w co wniknęła świadomość i z czym sobie nie radzi jest powiedziane na wiele sposobów tylko wyznawcy duchowości omijają te informacje szerokim łukiem bo nie pasują do idyllicznych obrazków jakim puentują starania zespolenia ducha z materią czyli zasiedlenia przez świadomość , tak gęstego odzwierzęcego ciała .

        To jest właściwy kierunek poszukiwań i zbierania wiedzy o człowieku która może być spożytkowana dla jego postępu .
        Na razie z dobrym efektem wykorzystania tej wiedzy , czynią to ci którzy trzymają nas za d*py. .

        Zasada naczyń połączonych i jeszcze parę innych , zasada stada w farmacji , setnej małpy w socjologii mówią że to nic nie da , bo poza indywidualnością jesteśmy jednym organizmem , a jeżeli się autentycznie myśli a nie idzie za modą , to przychodzi refleksja nad kulturowymi pasjami na które przyszedł ” sezon ogórkowy .”

        Dlaczego tam taki ciemnogród i nędza egzystencji , co im dały te ich religie ,że żyją w takich warunkach i zacofaniu i bredniach – i odchodzi chęć zgłębiania tego co przeszczepione co żadnego postępu nie dało przez pięć tysięcy lat trwania i nie da tutaj w Europie choćby jak najatrakcyjniej opakowane ..

        Postęp jest w wiedzy uwzględniającej istnienie ducha – a nie w odgrzewaniu przebrzmiałych zaklęć i doktryn , bo to nadal religia tylko w nowym opakowaniu ,
        a wartość jaką niesie ,najlepiej oddaje przysłowie ….zamienił stryjek , siekierkę na kijek ..

        m

        • Maria_st pisze:

          „Postęp jest w wiedzy uwzględniającej istnienie ducha – a nie w odgrzewaniu przebrzmiałych zaklęć i doktryn , bo to nadal religia tylko w nowym opakowaniu ,
          a wartość jaką niesie ,najlepiej oddaje przysłowie ….zamienił stryjek , siekierkę na kijek ..”

          Z tego wynika iż wciąż sie noe rozumiemy, wolimy udowadniać swoje racje –i w zasadzie to jest Ok i może o to chodzi.
          Podałam 2 określenia wiary by być lepiej zrozumianą i NIC…
          Nie chodzi mi o wiedzę jaką reprezentują wspłcześni naukowcy / choć w zasadzie i o tą jednak też/ a o tą którą posiada każdy z nas w sobie—a wiec to o czym napisałeś.

          • JESTEM pisze:

            Maria_st:

            „Podałam 2 określenia wiary by być lepiej zrozumianą i NIC…”

            Z jednego cytatu, który podałaś wynika, że:

            „Wiara – nadawanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzenia, w warunkach braku wystarczającej wiedzy.”

            Ciekawie też o tym mówi człowiek na zalinkowanym przeze mnie filmiku:

            Jak żyć bez religii, jak żyć bez instytucji zwanej Kościołem, ale z wiarą w Boga, albo nawet niewiarą w Boga?

            cyt.:
            „Kwestia wiary to modny slogan tych, którzy są zbyt leniwi, by uczyć się nowych rzeczy, żeby otwierać się na alternatywne kierunki wiedzy. Tym sposobem zaniżają znaczenie wiary, która jest niezbędna w procesie uczenia się czegokolwiek. Tego sloganu używają najczęściej ludzie, których wykształcenie nie tylko nie poszerzyło horyzontów mentalnych, ale zamknęło ich za murami naukowych teorii i dogmatów.

            Wiedza nie może się obyć bez elementu wiary – nie jesteśmy w stanie nauczyć się niczego, jeśli nie zrobimy założenia, że podręcznik [książka lub jakieś słowo pisane] lub nauczyciel [słowo mówione, przekazywane] mogą mówić prawdę, że w tej przekazywanej wiedzy jest jakiś łut prawdy. Są tacy, którzy na tym poprzestają i takich nazywamy łatwowiernymi., bo wszystko, co wyczytają lub usłyszą uważają za prawdę, której nie warto weryfikować. Inaczej mówiąc: klapki na oczach i ślepa wiara. Inni robią założenie, że podręcznik i/lub nauczyciel może mieć rację, ale ich ciekawość wiedzy jest o wiele większa i chcą praktycznie sprawdzać to, czego uczą podręczniki i co mówi nauczyciel. I taka jest w zasadzie rola szkół wszelkiego stopnia, w których teoria jest uzupełniana [weryfikowana] praktyką. Bo tylko w ten sposób wiedza może być właściwie przyswojona i zapamiętana na resztę życia.”

            I taką rolę – „szkoły” (jak dla mnie) spełnia nasze ziemskie życie. Bo dotyczy to również rozwoju człowieka i jego samo-świadomości.

            Podobnie jest w przypadku wiedzy, która przejawia się w nas „z wewnątrz”… można wszystko przyjmować „na wiarę”, a bywa, że są to na przykład nowe idee, ale zniekształcone naszymi „starymi”, nieświadomymi poglądami, które wydobywają się „na wierzch w celu ich „weryfikacji” – uświadomienia i przetransformowania… A przecież można w praktyce sprawdzać również to, co z jakichś powodów przejawia się w nasz „z wewnątrz”, a co wydobywa się „na wierzch” w celu ich „weryfikacji” – uświadomienia i przetransformowania… . Można to również weryfikować z tym, czego doświadczamy i co przychodzi do nas „z zewnątrz”…

        • JESTEM pisze:

          marek:
          „tylko Ktoś ma odwagę , określać dosadnie jakość owych ludzi bo Wam , brakuje by powiedzieć że problem leży w „małości ” człowieka .”
          Tylko Ktoś ma odwagę? 🙂 Tak, ma „odwagę” dosadnego, wulgarnego określania, oceniania i poniżania innych. Ale… może nie ma „odwagi”, by zająć się sobą, by coś zmienić w sobie, a nie poprzestawać na obrażaniu, dosadnym, wulgarnym określaniu, ocenianiu i poniżaniu innych? Czy nie takie są jego sposoby działania? Mnie osobiście to nie przeszkadza, bo wiem, że z jakichś powodów Ktoś tak „ma” i potrzebuje przejawiać się w ten właśnie sposób. Jednak Ktoś powtarza w kółko to samo już od kilku lat, a czy to cokolwiek zmieniło? Wielu ludzi się na jego „manifesty” uodporniło. I może w tym jest jakiś głębszy sens jego przejawu?
          ” bo Wam , brakuje by powiedzieć że problem leży w „małości ” człowieka .”
          Nie mnie osądzać „małość” ludzi. Według mnie najpierw swoją warto się zająć.
          I dla mnie problem nie leży w „małości człowieka”, ale w jego nieświadomości i silnym przywiązaniu do pewnych wzorców działania, które są wciąż powtarzane i powodują, że ludzie, nie uczą się siebie, nie poznają siebie, nie rozwijają swojej samo-świadomości siebie.
          „Wolę rozwiązywać takie dylematy w kategoriach analizy styku świadomości ducha jednostki z jej fizycznym garniturem również wyposażonym we własną świadomość.”
          I w swoim umyśle „rozwiązujesz te dylematy”… I jakie wnioski wyciągasz? Że „problem leży w „małości ” człowieka .”? I co to zmienia? Pozostajesz w takim postrzeganiu człowieka?
          „Filizofia , mistyka , ezoteryka -” bananowe koktajle ” o wielkości bo człowiek ma ducha i jeszcze zaistniał na obraz i podobieństwo…
          Można to rozpatrywać do skończenia światła w tej Galaktyce i nic nie osiągnąć.”

          Ano można. I wyciągać wnioski, które nie są niczym innym jak uogólnieniami np:
          „Dlaczego tam taki ciemnogród i nędza egzystencji , co im dały te ich religie ,że żyją w takich warunkach i zacofaniu i bredniach – i odchodzi chęć zgłębiania tego co przeszczepione co żadnego postępu nie dało przez pięć tysięcy lat trwania i nie da tutaj w Europie choćby jak najatrakcyjniej opakowane …”
          Ty nie widzisz żadnych zmian i to dla mnie jest zrozumiałe, a ja dostrzegam wiele zmian i nawet coraz większe zmiany, choć oczywiście nie zachodzą one dzięki religiom – zwłaszcza tym dwóm najbardziej popularnym na świecie.
          „Postęp jest w wiedzy uwzględniającej istnienie ducha – a nie w odgrzewaniu przebrzmiałych zaklęć i doktryn , bo to nadal religia tylko w nowym opakowaniu ,
          a wartość jaką niesie ,najlepiej oddaje przysłowie ….zamienił stryjek , siekierkę na kijek ..”

          No właśnie. A co można zrobić, by nie odgrzewać „przebrzmiałych zaklęć i doktryn” czyli wzorców myślowych i zachowań utrzymujących człowieka w „starych nawykach”?

  7. siola pisze:

    Teraz juz mamy silniki bez lancucha rozrzadu,to moze zasada listu i piramidy tez zostanie rozwiazana,skonczy sie lanie ciemnoty do glowy.Myslisz ze Ktos swym debilizmem cos zmieni,On ma swoich bogow jak jego nazisci i zydy od sam pasozyd,od Mareczku glaskasz Ktosia jak ten Twoj stryjek ,oby znowu nie trza bylo zaczynac od kucia kamienia.A swoja droga ja tam sie nie martwie o Bogow ,Oni sami wiedza ze Maja wiencej dlugu u ludzi jak ludzie u nich,problem tylko w tym czy ludzie juz dorosli aby z kolan powstac samym czy SOS trzeba poslac by boska ciemnote z tronu w jeich stworzone przez nich pieklo poslac.Coz jak sie klamstwa nie zakonczy to sie ta glupota nigdy nie zakonczy.

    • Maria_st pisze:

      „Teraz juz mamy silniki bez lancucha rozrzadu,to moze zasada listu i piramidy tez zostanie rozwiazana,skonczy sie lanie ciemnoty do glowy.Myslisz ze Ktos swym debilizmem cos zmieni,On ma swoich bogow jak jego nazisci i zydy od sam pasozyd,od Mareczku glaskasz Ktosia jak ten Twoj stryjek ,oby znowu nie trza bylo zaczynac od kucia kamienia.A swoja droga ja tam sie nie martwie o Bogow ,Oni sami wiedza ze Maja wiencej dlugu u ludzi jak ludzie u nich,problem tylko w tym czy ludzie juz dorosli aby z kolan powstac samym czy SOS trzeba poslac by boska ciemnote z tronu w jeich stworzone przez nich pieklo poslac.Coz jak sie klamstwa nie zakonczy to sie ta glupota nigdy nie zakonczy.”

      siola dobrze napisałes.

  8. marek pisze:

    Tylko Siola jak to przerwać jak jest ten co ogłupia i jest ten leniwy co z lenistwa umysłowego chce być nadal głupi ..owce są z przeznaczenia , do strzyżenia i jedzenia , a w międzyczasie żyją sobie szczęśliwe …
    m

    • Maria_st pisze:

      „Tylko Siola jak to przerwać jak jest ten co ogłupia i jest ten leniwy co z lenistwa umysłowego chce być nadal głupi ..owce są z przeznaczenia , do strzyżenia i jedzenia , a w międzyczasie żyją sobie szczęśliwe …
      m ”

      poki ludzie tak o sobie myśla, nic sie nie zmieni.
      Wymaga to pracy–” bez pracy nie nie ma kołaczy”.
      Marku nie bądż nawiedzony…..ideami z zewnatrz a raczej odpowiedzi szukaj w sobie.

  9. Dawid56 pisze:

    „Wiara – nadawanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzenia, w warunkach braku wystarczającej wiedzy.”

    To naukowe podejście do wiary i nie ma nic wspólnego z ezoteryką i fizyka kwantową- dlatego ta definicja wiary mija się z prawdą.
    Ciekawe jakby ten twórca tej definicji wytłumaczył tzw modlitwę dziękczynną- dziękowanie za spełnienie czegoś co ma stać się w przyszłości, przy zachowaniu wolności duchowej drugiej istoty.
    Np modlitwa dziękczynna za realizacje pragnienia platonicznego czy modlitwa po otrzymaniu tzw „kosza” ingeruje w wolne decyzje innej istoty.

    Oczywiście można tu dyskutować z jednym stwierdzeniem z „CREDO” – wierzę w ciała zmartwychwstanie- gdzie tutaj jest tzw. „duże prawdopodobieństwo”????

  10. Mezamir pisze:

    „Bezkrytyczne uznanie panujących przekonań i stawianie ich
    na pozycji niepodważalnych odnośników, jest postawą niewiedzy/wiary.

    Wiara to umysłowe samobójstwo”.

    „Najlepsze, co mogę dla Ciebie zrobić, to wprowadzić Tobie konflikt poznawczy”.
    Dopiero właśnie konflikt poznawczy daje szanse wybicia umysłu ze schematów.

    Wierzę kiedy nie wiem.
    Ciekawość to pierwszy stopień do wiedzy.

    Z tym zagadnieniem wiąże się również nie przyjmowanie informacji i wiedzy na wiarę.

    Ta zasada dotyczy wszystkich dziedzin życia.
    Wiara w tym znaczeniu to nie tylko wiara religijna.
    To również ślepe zaufanie do dogmatów naukowych, przekonań moralnych,
    przekonań filozoficznych itp.

    • Dawid56 pisze:

      Mezamirze wiara znaczy zupełnie dla mnie coś innego- to moc, którą dysponuje każdy z nas.Tę moc można „nazwać” jednym zdaniem – jestem w stanie coś zrobić, jestem w stanie zmienić siebie a tym samym jestem w stanie zmienić Świat 🙂
      Jeśli w to wierzę że „jestem w stanie coś zrobić” to to się dzieje w realu!!!

      W myśl zasady-Jeśli pacjent nie ma wiary w swoje w to że wyzdrowieje, to zapewne nie wyzdrowieje.

      • JESTEM pisze:

        „W myśl zasady-Jeśli pacjent nie ma wiary w swoje w to że wyzdrowieje, to zapewne nie wyzdrowieje.”

        No chyba, że zdarzy się jakiś cud – pacjent wyzdrowieje, choć się tego nie spodziewał, bo nie miał wiary w swoje wyzdrowienie… 😀
        Czy to możliwe?

        • Dawid56 pisze:

          Wyjęłaś mi ust te myśl – tak chciałem zakończyć ten koment ( mniej-więcej), ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiłem, chyba czekałem abyś Ty to zrobiłaś 🙂

      • Mezamir pisze:

        To definicja nadziei a nie wiary/niewiedzy
        Mam nadzieję że wyzdrowieję bo wiem co robić aby wyzdrowieć.

    • JESTEM pisze:

      Namkhai Norbu Rinpoche w książce „Kryształ i ścieżka światła. Sutra, Tantra i Dzogczen” pisze między innymi o trzech aspektach praktyki. Nazywają się one zgodnie ze starą tradycją:

      1. PODSTAWA
      2. ŚCIEŻKA
      3. OWOC

      Podstawa istnieje od samego początku, czysta i sama w sobie doskonała – nie potrzeba jej stwarzać. Istnieje w każdej istocie i nie może zostać zniszczona, chociaż traci się jej doświadczenie, kiedy popada się w dualizm. Zostaje wtedy czasowo zasłonięta przez interakcję negatywnych stanów umysłu, związanych z namiętnościami przywiązania i awersji, które powstają z korzenia niewiedzy dualistycznego widzenia. Podstawy nie powinno się jednak obiektywizować jako rzeczy istniejącej samej z siebie; stanowi ona bowiem stan lub warunek Istnienia. W zwykłym człowieku jest ona ukryta, manifestuje się w urzeczywistnionym.”

      Na Ścieżce wszystko związane jest z tym, w jaki sposób należy pracować, aby wyjść z dualistycznych uwarunkowań i dotrzeć do urzeczywistnienia. Nawet jeśli mistrz bezpośrednio przekaże wprowadzenie do pierwotnego stanu, poda jego opis oraz sposób, w jaki się przejawia, to jednak problemem pozostaje to, że sami tkwimy zamknięci w klatce naszych własnych ograniczeń. Potrzebujemy klucza otwierającego klatkę, metody, dzięki której rzeczywiste stanie się to, co do tej pory było jedynie intelektualnym zrozumieniem.”

      OWOC CZYLI URZECZYWISTNIENIE. Osiągnąć urzeczywistnienie to znaczy uczynić realnym to, co jest naszym stanem od samego początku, czyli Podstawą. Urzeczywistnienie nie jest czymś, co ma zostać dopiero skonstruowane. Jest to wrodzony nam od samego początku stan. Ścieżka jest już dokładnie wejściem w pierwotny stan, będący zarówno Podstawą, jak i Owocem.”

      Czy potrzebna jest jakaś wiara, by powyższe uznać za wiedzę, w której przejawiona jest prawda? Możliwe, że nie, że wystarczy się… otworzyć na siebie. 🙂

      • margo0307 pisze:

        „…Nawet jeśli mistrz bezpośrednio przekaże wprowadzenie do pierwotnego stanu, poda jego opis oraz sposób, w jaki się przejawia, to jednak problemem pozostaje to, że sami tkwimy zamknięci w klatce naszych własnych ograniczeń.
        Potrzebujemy klucza otwierającego klatkę, metody, dzięki której rzeczywiste stanie się to, co do tej pory było jedynie intelektualnym zrozumieniem….”

        ___________________________________________
        Jednym z takich właśnie kluczy… jest m.in. nasza czysta, niczym nie zachwiana wiara, pozbawiona wszelkich wątpliwości… 🙂 ❤

        Czy pamiętacie Don Kichota i Dulcyneę, która śpiewa mu na łożu śmierci piosenkę pt. „Niemożliwe marzenie” ?, by w ten sposób obudzić jego wspomnienia i przypomnieć mu, kim tak naprawdę on jest… ?

        W pewnym momencie…, w zakamarkach pamięci Don Kichota zaczyna się coś poruszać…
        Zaczyna przypominać sobie dni swojego życia w swej prawdziwej rzeczywistości…
        Tuż przed śmiercią – siada na chwilę z wysiłkiem i zaczyna śpiewać razem z nią, przywołując na mgnienie oka i… na wieczność całą – swą dawną chwałę… 🙂

        Ubóstwo, nędza…, choroby i rozpacz…, które wokół widział, tracą na znaczeniu w obliczu nieznanego, którego za chwilę przekroczy próg…, wszystko, co zostawia za sobą nie jest już prawdziwą rzeczywistością…

        Wynika z tego, że jest to jedynie powierzchnia rzeczywistości – a nasza wiara w to, że jest autentyczna – fałszuje postrzeganie przez nas Prawdziwej Rzeczy Istności… 🙂
        Jeśli więc dzisiaj – w całym swym cierpieniu – rozejrzymy się wokół i z pełną świadomością poszukamy dobra w naszym życiu to… znajdziemy je 🙂
        Znajdziemy i piękno i miłość i doskonałość i radość…
        Można powiedzieć, że… nawet mordercy, gwałciciele czy handlarze narkotyków są takimi samymi ofiarami uśpionego społeczeństwa, jak ich ofiary…
        Wojny, choroby, głód i wszystko to, co zaprzecza naszemu szczęściu, jest jedynie wyrazem naszych przekonań opartych na wierze w powierzchowne iluzje zwane nieszczęściem…
        Ale… prawda ta ukryta jest przed oczyma większości z nas, ponieważ nasze oczy przykrywa bielmo iluzji cierpienia…, dlatego Mistrz powiedział, że…
        „…problemem pozostaje to, że sami tkwimy zamknięci w klatce naszych własnych ograniczeń…”

        „By śnić niemożliwy sen,
        By walczyć z niepokonanym wrogiem,
        By znosić męczący smutek,
        By biec dokąd odważni nie ośmielają się iść…
        Mieć prawo bardzo się mylić,
        Kochać czysto i niewinnie z daleka,
        Mieć siłę gdy twoje ramiona są zbyt zmęczone,
        Dojść do niedostępnej gwiazdy !

        To jest moje pragnienie, by iść za tą gwiazdą,
        Nie ważne jak beznadziejnie, nie ważne jak daleko,
        Walczyć o prawo bez pytań czy przerw,
        Być gotowym iść do piekła dla niebiańskiej przyczyny !
        I wiem, że jeśli tylko będę prawdziwy dla tego cudownego pragnienia,
        Wtedy moje serce będzie tkwić w pokoju i spokoju
        Gdy będę gotowy do mojego odpoczynku.

        A świat będzie lepszy dlatego,
        Że żaden człowiek wzgardzony i pokryty bliznami,
        Wciąż dąży swoim ostatkiem odwagi,
        Osiągnąć nieosiągalne…., nieosiągalne…,
        nieosiągalne gwiazdy !

        A ja osiągnę niemożliwe marzenie,
        A ja osiągnę nieosiągalne,
        Nieosiągalne gwiazdy !
        🙂 ❤

        • marek pisze:

          Oj Małgosiu , mistrzów nie znoszę bo zaraz myślę o zasadzie setnej małpy , że ona wszystko za friko bez miszcza i mnie złość czepie na takie zasady społeczne posadowione na konieczności istnienia mistrza …

          pozostaje to, że sami tkwimy zamknięci w klatce naszych własnych ograniczeń.
          Potrzebujemy klucza otwierającego klatkę

          ……czyli zdjęcia blokad i uruchomienia pozostałych nici DNA , dających możliwość , zapytania w kosmosie jak inni żyją , jak sobie radzą , z lenistwem , głupotą i patologią jako jednostki i społeczności , aż po ten szczęśliwy fakt że o wymianie pojazdu / ciała / i zmianie otoczenia , decydujemy sami i dobrze wiemy gdzie idziemy z wcześniejszych tam wizyt , a nie doszukujemy się ekstazy wspartej o wiarę a nie wiedzę , – że będzie dobrze , bo tu było be…..
          Ale poza tym za Twój optymizm dziękuję ,gdyż mi dziś potrzebny , tylko z zasady swoje pakuję -aby było na wierzchu , bo prawdą jest .

          m

          • margo0307 pisze:

            „…za Twój optymizm dziękuję ,gdyż mi dziś potrzebny ,tylko z zasady swoje pakuję – aby było na wierzchu , bo prawdą jest .”
            ______________________________
            Proszę uprzejmie 🙂
            „…bo prawdą jest .”dla Ciebie, NIE dla mnie
            Serduszko Ty moje… 😀 ❤

        • Dawid56 pisze:

          Tylko że podróz Don Kichota za Dulcynęą z Toboso była podróżą platoniczną, podróżą za wymyślonym aniołem
          http://pl.wikipedia.org/wiki/Dulcynea_z_Toboso
          z góry skazaną na niepowodzenie, jedynie jest mowa o spełnieniu ale dotyczy to chyba schyłku jego życia.
          To troszkę jak napisał Leopold Staff:

          • marek pisze:

            Dawid nie racjonalizuj , miłość jest miłością , nawet do ” obrazu „.

          • margo0307 pisze:

            Piękny ten filmik Dawidzie 🙂
            „…Ażeby po nas zostały jedynie… ślady na piasku i kręgi na wodzie…” a nie – sterty śmierdzących plastikowych śmieci… 😕
            * * *
            ” Tylko że podróz Don Kichota za Dulcynęą z Toboso była podróżą platoniczną…”
            ____________________________
            Hmm… mnie bardziej podoba się wersja musicalowa: „Człowiek z La Manchy”, która jest nieco odmienna od tej, którą napisał Miguel de Cervantes Saavedra, choć na niej wzorowana… 🙂
            Don Kichot ukazany jest tak jak by… żył „inaczej” niż wszyscy…, wierzy on bowiem, że życie wcale nie jest takie, jak się wydaje, lecz że jest nieprawdopodobnie wspaniałe…, wierzy też, że każde zdarzenie jest cudowne i inspirujące…, a każdą niemal napotkaną osobę postrzega jako… wcielenie cnoty… 🙂
            Don Kichot, przeczytawszy wiele książek o rycerzach, zapragnął zostać błędnym rycerzem, podróżować po świecie i stać na straży… dobra i honoru.
            Jak postanowił – tak też uczynił…
            Wyrusza na poszukiwanie własnych przygód… i przywdziewając starą zardzewiałą zbroję, bierze miecz i lancę i zasiada na starym, kościstym rumaku.
            Jego przyjaciel – Sancho Pansa… zgadza się zostać jego giermkiem 🙂
            Tak więc udają się w podróż, aby pokonywać „niegodziwych”, bronić słabych i walczyć o cnotę i chwałę w imię Boga i Ojczyzny…
            Na początku swej wędrówki spotykają złych gigantów, którzy… dziwnym trafem przypominają wiatraki…, jednak sprawiedliwy rycerz bohatersko staje do walki…
            Niestety, wychodzi z niej pokonany, ze złamanym mieczem, lancą i licznymi sińcami…

            Pewnego dnia osobliwa para przybywa do malej gospody, ale Don Kichot wierzy, że jest to zamek, a właściciel gospody jest królem. Bardzo to wszystkich rozśmiesza.
            Wszak rycerzy nie ma już od trzystu lat. Ale poczciwy Don Kichot zostaje dobrodusznie potraktowany przez rozbawionych gospodarzy i dostaje pokój.

            Jak przystało na rycerza, Don Kichot musi mieć wybrankę swego serca – damę, której zadedykuje swe wspaniałe, bohaterskie czyny…
            Wpada mu w oko posługaczka kuchenna, która jest także miejscową… prostytutką…
            Ale… dzielny rycerz nie widzi wad swej wybranki, lecz piękną księżniczkę, i usiłuje ją przekonać, że jest ona damą z wielkiego rodu… oraz pragnie by została damą jego ❤ …
            Dulcynea prosi, aby zostawił ją w spokoju, chyba że… ma zamiar płacić za jej usługi…
            Lecz on opowiada jej o swych „poszukiwaniach”, swym „niemożliwym marzeniu” – sięgnięcia po najwyższe gwiazdy…
            Mówi o ludzkiej tragedii, o cierpieniu, o chorobie, o poddawaniu się złym myślom i czynom…
            O tym, że żadna kobieta, ani żaden mężczyzna nie ma pojęcia o radości, honorze, odwadze i cnocie, kiedy żyje w nieszczęściu i w biedzie…
            Mówi o człowieku, który po nędznym, pełnym cierpienia życiu…, po licznych torturach umiera z ręki wrogów, nie pytając – dlaczego umiera, ale… dlaczego żył… ?
            Zachęca ją, aby nie bała się marzeń i aby jak najczęściej marzyła o najbardziej niemożliwym… W uniesieniu zaprasza ją do walki przeciwko niezwyciężonym…, aby znosić smutek… i docierać tam, gdzie nawet najdzielniejsi boją się dotrzeć… 🙂

            Oszołomiona dziewczyna złości się na niego i domaga się, aby Don Kichot zobaczył życie takim, jakie ono jest, i ją taką, jaka jest…
            Złości się na niego również dlatego, że… poprzez ukazanie jej swej łagodności i ogromnej wiary…, ograbił ją z gniewu, jaki nią targał na ludzi, którzy doprowadzili ją do takiego przykrego stanu…, oraz z możliwości odwetu, pozostawiając jej jedynie…rozpacz…
            Stara się mu wytłumaczyć, że wiele jest w stanie znieść, nawet gwałt i krzywdę, bo zywi nadzieję na… odwet…, ale… nie jest w stanie znieść… łagodności…
            Wyrzuciwszy to z siebie, wypada z pokoju, rzucając mu w twarz brudną ścierkę…
            Don Kichot – zamiast się obrazić… radośnie przyjmuje ten strzęp szmaty jako dar pożegnalny, wierząc, że zaakceptowała go jako swego rycerza…, bo jak nakazuje zwyczaj – dama na znak akceptacji musi wręczyć rycerzowi proporzec, który będzie chronił go w czasie bitwy… 🙂
            Tak więc Don Kichot dumnie przywiązuje szmatę do swej złamanej lancy i wyrusza na spotkanie kolejnych przygód..

            "… Rodzina, zawstydzona jego dziwactwami, układa plan ściągnięcia go do domu. Wynajmuje aktorów, którzy przebierają się za rycerzy i wyzywają go do walki.
            Don Kichot przyjmuje wyzwanie „złych rycerzy”.
            Gdy odważnie staje twarzą w twarz ze swym znacznie przewyższającym go liczebnie wrogiem, wszyscy jego przeciwnicy otaczają go kołem i odkrywają swe lustrzane tarcze.
            Don Kichot patrzy po kolei w te lustra i po raz pierwszy widzi, jak wygląda w oczach innych – jak stary, stuknięty głupiec, goniący za głupimi marzeniami.
            Rozpaczliwie usiłuje ocalić chwałę, honor, odwagę i swój niemożliwy do spełnienia sen, ale widzi zbyt dużo swoich odbić
            .
            Nie wytrzymuje tego. Chwieje się, zwala na ziemię i popada w obłęd…

            Po długoletnich poszukiwaniach jego stary przyjaciel, giermek Sancho Pansa, odnajduje go jako bardzo starego, załamanego człowieka na łożu śmierci.
            Umierając, Don Kichot otwiera na chwilę oczy, ale nie poznaje Sancho Pansy.
            Nie poznaje także eleganckiej damy, która stoi u jego łoża.
            Dama przypomina mu o jego dawnych dniach wielkości i chwały.
            Ale on nic nie pamięta.
            Kobieta mówi mu, że miał rację, wierząc w swoją drogę, że myliła się reszta ludzkości, ślepa na jego przesłanie…
            Jego miłość przekształciła prostytutkę w pełną godności damę, a jego cnota, odwaga, sprawiedliwość i prawda były prawdziwą rzeczywistością, a iluzją było cierpienie.
            Don Kichot przygląda się jej z pustym wyrazem twarzy…
            Dama okazuje mu swą wielką miłość, cicho nucąc piosenkę – „Niemożliwe marzenie”
            Aż w końcu… Don Kichot przypomina sobie wielkie dni swojego życia w prawdziwej Rzeczy Istności… i razem z Dulcyneą zaczyna śpiewać… 🙂

    • marek pisze:

      „…bo prawdą jest .”… dla Ciebie, NIE dla mnie…

      ale już tacy ” mądrzy ” jesteśmy ,że do wójta z tym która prawdziwsza – nie pobiegniemy..

      Serduszko Ty moje… 😀 ❤ – zawsze sobie umiałem dziewczyny wybierać ..
      Już mi lepiej Małgosiu …

      m

  11. Mezamir pisze:

    „W „interesie chrześcijan” jest aby ludzie nie znaleźli odpowiedzi na pytanie”:

    • marek pisze:

      do samego siebie , nie takie trudne to pytanie , ciekawe co mi psorka Małgosia da za tą odpowiedź ?

      m

      • Mezamir pisze:

        Do kogo powiedział „niech się dzieje wola twoja”?
        Też do siebie?
        Albo „zabierz ode mnie ten kielich”.

        • marek pisze:

          Do kogo powiedział „niech się dzieje wola twoja”?
          Też do siebie?
          Albo „zabierz ode mnie ten kielich”.
          – również do siebie …..

          Niestety nie mam osobowych bogów więc poszedłem na skróty , twierdząc że Jezus rozmawiał z swoim wyższym Ja , coś na podobieństwo dialogu podzbioru świadomości z zbiorem w którym się zawiera , a po pewnych uproszczeniach rozumienia tych relacji można je określić jako dialog z samym sobą .

          • Mezamir pisze:

            Więc kto go posłał na śmierć za grzechy ludzi?
            Nie mógł sam siebie zabić ponieważ samobójstwo to grzech

          • margo0307 pisze:

            „Więc kto go posłał na śmierć za grzechy ludzi ?
            Nie mógł sam siebie zabić ponieważ samobójstwo to grzech”

            ______________________________________________
            Może nikt Go nie posyłał…, może sam od siebie ofiarował swoje życie… ?
            Miałam w swoim życiu kilka zdarzeń, podczas których dla tzw. „dobra sprawy”… oraz „świętego spokoju”… brałam cudze przewinienia na siebie…
            Nie wiem jednak czy odważyłabym się… złożyć swoje życie aby ktoś inny mógł przeżyć… ?

            „Wtedy Jezus rzekł do nich znowu:
            Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie, i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie. Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać.
            Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały. Ja jestem dobry pasterz.
            Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce.” (J 10:7-11)
            * * *
            „ Ja i Ojciec jedno jesteśmy.”
            „ Żydzi znowu naznosili kamieni, aby go ukamienować.
            Odrzekł im Jezus:
            Ukazałem wam wiele dobrych uczynków z mocy Ojca mego; za który z tych uczynków mnie kamienujecie?
            Odpowiedzieli mu Żydzi, mówiąc:
            Nie kamienujemy cię za dobry uczynek, ale za bluźnierstwo i za to, że Ty, będąc człowiekiem, czynisz siebie Bogiem.” (J 10: 31-33)
            * * *
            „ A Jezus zawołał donośnym głosem:
            Kto wierzy we mnie, nie we mnie wierzy, ale w tego, który mnie posłał.
            Kto mnie widzi, widzi tego, który mnie posłał. Ja jako światłość przyszedłem na świat, aby nie pozostał w ciemności nikt, kto we mnie wierzy.”
            (J 12:44-46)
            * * *
            „ Wtedy rzekł im Jezus:
            Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chleb Boży to ten, który z nieba zstępuje i daje żywot światu.
            Wtedy rzekli do niego: Panie! Dawaj nam zawsze tego chleba! Odpowiedział im Jezus:
            Ja jestem chlebem żywota; kto do mnie przychodzi, nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy we mnie, nigdy pragnąć nie będzie.” (J 6:32-35)
            * * *
            „A Jezus znowu przemówił do nich tymi słowami:
            Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota.
            Rzekli wtedy do niego faryzeusze: Ty sam o sobie świadczysz; świadectwo twoje nie jest prawdziwe.
            Odpowiedział im Jezus:
            Chociaż Ja sam świadczę o sobie, świadectwo moje jest prawdziwe, bo wiem skąd przybyłem i dokąd idę; lecz wy nie wiecie, skąd przychodzę i dokąd zmierzam.”
            (J 8:12-14)

          • Mezamir pisze:

            może sam od siebie ofiarował swoje życie… ?

            Nie mógł tego zrobić ponieważ to by było samobójstwo
            które jest zakazane przez Boga.
            Sprawa jest prosta:
            Modlił się do jakiegoś boga(który nie był jedynym bogiem na co są dowody w piśmie)
            bo sam nie był bogiem (na co są dowody w piśmie)

          • JESTEM pisze:

            „Nie mógł tego zrobić ponieważ to by było samobójstwo
            które jest zakazane przez Boga.”

            Mezamir, Ty tak to postrzegasz? hm…

            Samobójstwo to by było, gdyby sam kazał się do krzyża przywiązać i okaleczyć. On w tej historii o J.CH. przyzwolił na to, by zostać ukrzyżowanym przez tych, co „nieświadomi byli tego, co czynią”. Ja Go rozumiem. To nie było samobójstwo.

            Gdybyś został niesłusznie oskarżony, mógłbyś próbować uciec albo zostać i „walczyć na racje”. Całe życie mógłbyś być ścigany i prowadzić walkę z tymi, co wiesz, że „nie są świadomi tego, co czynią”. Ale gdybyś przyjął „wymierzoną karę za to, czegoś nie uczynił”, to nie byłoby samobójstwem, lecz zakończeniem walki z tymi, „którzy nie wiedzą, co czynią”… i działają według „prawa ludzkiego”. A możesz to zrobić wtedy, gdy wiesz, że „prawo boskie” (owego Ojca, o których J.CH. rozprawiał) jest ponad „prawem ludzkim”, a na dodatek jest ono… całkiem inne.

            I jeszcze zapytam, a co ;-):
            a przez którego Boga samobójstwo jest zakazane i co znaczy, że „zakazane”?
            To, że samobójstwo nic w zasadzie nie zmienia, bo i tak będzie powtórka, bo sie np. lekcji z życia nie odrobiło… wcale nie znaczy, że jest zakazane lub może być przez kogoś zakazane.
            Jest zasada przyczyny i skutku, która działa bez względu na to, czy się to podoba, czy nie, czy ktoś pozwoli na jakieś działanie czy go zabroni – czy zakaże…

            A Dawid coś ostatnio pisał ciekawego o samobójstwie pewnego aktora… nie mogę tego znaleźć…

          • Mezamir pisze:

            On w tej historii o J.CH. przyzwolił na to, by zostać ukrzyżowanym przez tych, co „nieświadomi byli tego, co czynią”.

            Jak to nie wiedzą co czynią skoro wypełniają wolę Ojca
            bo to Ojciec posłał Syna na śmierć a nie ludzie którzy nie wiedzieli co czynią.

            Jezus na nic nie przyzwalał bo prosił żeby od niego ten kielich zabrać
            i stwierdził żeby się wypełniła wola Ojca
            nie mówił nic o woli ludzi którzy nie wiedzą co czynią .

          • Mezamir pisze:

            PS a tym bardziej nie mówił nic o własnej woli.

  12. Mezamir pisze:

    http://patrz.pl/filmy/bal-lalek-iv

    Dodatkowe ozdobniki dodałem w tle,m in sowy 🙂

  13. Maria_st pisze:

    „A Dawid coś ostatnio pisał ciekawego o samobójstwie pewnego aktora… nie mogę tego znaleźć…”

    to chyba chodzi o grającego Piotrusia Pana ?
    Robin Williams

    Zmarł niezapomniany aktor Robin Williams

  14. margo0307 pisze:

    ” Jak to nie wiedzą co czynią skoro wypełniają wolę Ojca
    bo to Ojciec posłał Syna na śmierć a nie ludzie którzy nie wiedzieli co czynią.”

    ______________________________
    Ojciec nie posłał Syna na śmierć…
    Ojciec posłał Syna by otworzyć ludziom oczy…, by zrozumieli kim w istocie są… oraz w jaki sposób powinni postępować by zmienić ówczesne prawo… pychy…, nienawiści…, zemsty: „oko za oko, ząb za ząb”

    Powiedział wyraźnie:
    „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali…”

    „A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich:
    „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?
    Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem” i „Panem” i dobrze mówicie, bo nim jestem.
    Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi.
    Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem.
    Zaprawdę, powiadam wam:
    Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał.
    Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować.

    „ Ale Jezus, przywoławszy ich, rzekł:
    Wiecie, iż książęta narodów nadużywają swej władzy nad nimi, a ich możni rządzą nimi samowolnie.
    Nie tak ma być między wami; ale ktokolwiek by chciał między wami być wielki, niech będzie sługą waszym.
    I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą waszym.
    Podobnie, Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i oddać życie swoje na okup za wielu.”
    (Mt 20:25-28)

    • Mezamir pisze:

      Ojciec nie posłał Syna na śmierć…

      🙂 więc czyja wola miała się stać i stała się jeśli nie wola boża?
      Syn umarł bo Bóg tak chciał, a Syn nie chciał umierać
      prosząc o zabranie od siebie tego kielicha
      Został złożony w ofierze,jak baranek,bo jego krew(a nie słowa) miała zgładzić grzechy.

      • margo0307 pisze:

        „…Syn umarł bo Bóg tak chciał, a Syn nie chciał umierać
        prosząc o zabranie od siebie tego kielicha…”

        _________________________________
        Nie jestem pewna Mezamir, czy na pewno prosił… o zabranie od siebie tego kielicha ?

        „…upadł na kolana i modlił się:
        „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich!
        Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!… ”

        „…Rzekł więc do nich Jezus:
        Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył…”

        • Mezamir pisze:

          „…nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie
          Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył”

          Czego nie rozumiesz? 😉

  15. Mezamir pisze:

    Ojciec nie posłał Syna na śmierć…

    „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i oddać życie swoje na okup za wielu”

    😀

  16. Mezamir pisze:

    Tashi delek P.

    Sure can a Buddhist read other books from other religions.
    This because a Buddhist can investigate without problems Wisdom books.
    And again he/she can after studying other books / religions finish with Buddhism.
    I did encounter one time an ex Buddhist who went to the Hara Krishna. Reason Hara Krishna people were happier for this person. 🙂

    So there are sure persons who don’t see Buddhism as THE way to get into heaven. These persons do need a God and not the Buddha.
    This God takes care about his servant etc. that is what some really need.

    A Buddhist can learn what is then religion.
    Also the common general factor which does connect Buddhism with other religions would be the mental factor COMPASSION.
    All religions have this compassion inside their philosophy / religion.
    Remarkable is that the practice differs according the interpretations.

    Mutsug Marro
    KY

Dodaj odpowiedź do Mezamir Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.