Andreas Wilhelm- „Projekt Atlantis”- Trzeba być duchowo dostrojonym do otrzymywanej wiedzy, w przeciwnym razie…

Andreas Wilhelm Projekt Atlantyda
(fragment)

Nieznany kompleks urbanistyczny na dnie morza.

Przeszli przez jeden z korytarzy. Dotarli do kolejnych drzwi. Gdy uruchomili mechanizm otwierający, zaczęły opadać wrota śluzy. Dopiero gdy dotknęły podłogi, drzwi ustąpiły.
Oślepiła ich niezwykła jasność. Zamrugali i unieśli ręce, żeby przesłonić oczy. Przed nimi znajdowało się atrium o niesłychanych rozmiarach. Plac był wyłożony białymi, czarnymi i czerwonymi kamieniami, które tworzyły złożone ornamenty. Po obu stronach ciągnęły się potężne arkady, nad którymi wyrastały wielopiętrowe budynki z krętymi schodami i okazałymi galeriami. Na środku placu strzelała w górę kolumna żółtozłotego światła. Światło to płynęło delikatną strugą w górę, mieniąc się i błyszcząc. Było jakby utkane z przeplatających się i przenikających wzajemnie nici i drobinek. Gdzieś na piętnastu czy dwudziestu metrach wysokości struga światła uderzała w strop, rozszczepiała się, rozpryskiwała w ogromną plamę jasności i opadała pojedynczymi, roztańczonymi promykami z powrotem ku ziemi.
– Dokładnie tak samo wyglądała kolumna światła w jaskini! – zawołał Patrick, zwracając się do Petera. – Pamięta pan, co wtedy opowiadałem. Dokładnie tak było! Tyle, że wszystko w błękicie.
Peter milczał i z niedowierzaniem błądził wzrokiem dokoła. To była Atlantyda?… Wszystko zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażał… Tak rzeczywiste, tak nienaruszone, a jednocześnie tak obce. Detale tutejszej architektury i ornamentyka nie były podobne do żadnej innej kultury… Jakby pochodziły z innej planety… Nic nie wskazywało, żeby te konstrukcje miały dziesięć tysięcy lat albo i więcej. I ten specyficzny budulec ścian, te po-zawijane kształty i wypukłe powierzchnie, to zjawisko świetlne. Wszystko raczej sprawiało wrażenie, jakby przybyło z przyszłości, a nie z przeszłości.
– Marie – powiedziała Kathleen – czy Stefanie, czy jak tam pani się zwie… Najwyraźniej orientuje się pani tutaj dużo lepiej niż profesor. I potrafi pani czytać tutejsze pismo. No to jazda, niech nas pani oprowadzi!
– No, dobrze – powiedziała Stefanie. – Jeśli pani sobie życzy…
– Właśnie sobie życzę
– Od czego zacząć? Co panią interesuje? Co chciałaby pani zobaczyć?
– Wszystko, rzecz jasna! Co tu jest?… Jak działa?… O Atlantydzie chcę wiedzieć wszystko. Na przykład, co jest w tych budynkach?
– Są opustoszałe – oznajmiła Stefanie. – Już w czasie zagłady niczego tam nie było. Zostały opuszczone, jak większość Atlantydy.
– Czyli nie było niespodziewanej katastrofy jak w Pompejach? – zapytał Peter.
– Była nadzwyczaj szybka i na niewyobrażalnie niszczycielską skalę – powiedziała Stefanie – ale nikogo nie zaskoczyła. Astronomowie wyliczyli datę zdarzenia całe miesiące wcześniej, dlatego ewakuacja mogła nastąpić w porę.
– Co to za wydarzenie?
– Meteoryt.
– A więc teoria się zgadza! Meteoryt! Czy został zrozumiany jako kara boża? – chciała dowiedzieć się Kathleen.
– Nie bardziej niż uważano by tak dzisiaj, gdyby podobny wypadek miał się zdarzyć. Ludzie różnią się w sprawach wiary. Podobnie było w tamtych czasach. Tyle że religie produkują budowle, teksty i tradycje i dlatego wiemy, jak przedstawiały te wydarzenia.
Dziennikarka ściągnęła brwi. Ta odpowiedź chyba jej nie zadowoliła.
– No dobra – powiedziała. – A więc te budynki są puste. A gdzie jest źródło energii, o którym pani opowiadała?
– W głębi kompleksu – powiedziała Stefanie. – Musimy pójść tamtędy.
Przeszli przez plac, omijając w należytej odległości kolumnę światła i wkroczyli w długi korytarz po drugiej stronie.

– Raz, raz, wszyscy wyłazić! – González stał przy otwartym luku Hondury. Potem zeskoczył na podłogę hali. Piątka ludzi poszła jego śladem. Podobnie jak on mieli pistolety maszynowe przewieszone na pasach naramiennych.
Przeszedł kilka kroków i obejrzał Alvina, okrążył łódź ponownie, postukał w poszycie i z uznaniem pokiwał głową. Potem stanął naprzeciw swojej drużyny.
– Musimy ich znaleźć, bo znikną nam gdzieś w tym kompleksie. Ale zanim ruszymy, przypominam… Niech nikt niczego nie dotyka! Nie wiemy, gdzie jesteśmy ani jak to wszystko funkcjonuje. Sami widzieliście, jak było ze śluzą. Kto wie, na co jeszcze się natkniemy. Musimy mieć oczy naokoło głowy i cały czas trzymać się razem. Rozumiemy się?
Mężczyźni pokiwali głowami.
– Dobra. A broń macie nie po to, żeby kropić z niej, jak popadnie, tylko do naszej obrony.
Zrobił przerwę, potem dodał z szerokim uśmiechem:
– I do obrony naszego skarbu!
Jego ludzie krzyknęli na wiwat. Na koniec dowódca objaśnił im swój plan.
– ¡Vamos!

Stefanie została przewodnikiem grupki. Kathleen trzymała broń w pogotowiu, Peter i Patrick szli z tyłu.
– Może ją obezwładnimy? – szepnął Peter Francuzowi na ucho.
– Jeszcze nie. Im dłużej czuje się pewna, tym lepiej. Poza tym właśnie jesteśmy oprowadzani jak turyści, na czym nam zależy.
Peter skinął głową. Rzeczywiście, dziennikarka zdążyła mu kompletnie zobojętnieć. Irytowała go tylko jej broń. Ale Patrick na pewno miał rację. Może później zacznie być lekkomyślna i wtedy uda się jej odebrać pistolet.
Podczas wędrówki Peter rozglądał się wokół z podziwem.
Wszystkie korytarze nurzały się w przyjemnej poświacie, która pochodziła gdzieś ze stropu, z nieujawnionych źródeł światła. Wędrowcy przeszli kilka rozgałęzień, pustych sal z szeregami zdobionych kolumn i pomieszczeń z metalicznie pobłyskującą aparaturą. W wielu miejscach dało się zauważyć pismo Atlantydów.
Było na drzwiach, ścianach czy kolumnach. Zdawało się, że usunięto stąd cały majątek ruchomy, dlatego wędrówce towarzyszyło wrażenie martwych kamiennych pozostałości zrekonstruowanego przez archeologów miasta, w którym przeznaczenia poszczególnych pasaży, izb i nisz nie można rozpoznać, lecz co najwyżej zinterpretować.
Jasność przed nimi stawała się coraz intensywniejsza. Korytarz skręcał za róg, a ściana po prawej stronie nagle stała się przezroczysta. Lekko się uwypuklała, przechodząc w identycznie przezroczysty strop. Wędrowcy przemierzyli szklany korytarz i zatrzymali się. Na prawo od nich znajdowała się sztuczna kawerna, której końca nie było widać. Rozciągała się ponad korytarzem daleko w górę i najwyraźniej jeszcze dalej w głąb. Pobłyskujące złotawo światło wędrowało po tej ogromnej jaskini, z dołu pięły się ku górze gęste korony drzew. Był to nieprzenikniony świat majestatycznej, egzotycznej puszczy.
– Co to jest, do kata?! – zapytał Patrick.
– Cieplarnia – wyjaśniła Stefanie.
– Cieplarnia?! Mówisz to tak sobie? Przecież to ustrojstwo jest parę razy większe od stadionu piłkarskiego! Jakim cudem cokolwiek tu rośnie? Żadna roślina nie może przetrwać dziesięciu tysięcy lat!
– To biotop w stanie doskonałej równowagi biologicznej. Jest w stanie utrzymać swój bilans dopóty, dopóki dostaje dość energii.
Patrick machnął ręką.
– No nie, po prostu nie wierzę…
– A jednak istnieje – powiedział Peter. – Jeśli Atlantydzi byli technicznie wysoko rozwiniętą cywilizacją, to jak najbardziej można sobie wyobrazić, że wykorzystywali daleko bardziej zaawansowaną technologię niż my. Jeśli te archiwa wiedzy, zjawiska świetlne, warstwa rozdzielająca i śluza to ciągle dla pana za mało, ten widok już na pewno powinien pana przekonać.
– Nie oczekiwałam niczego innego – odrzekła Kathleen. – Atlantydzi byli naszymi pierwszymi stwórcami. To oni byli narzędziami Boga, przybyłymi z nieba nefilim. To oni uczynili ziemię urodzajną, stworzyli Adama i Ewę, a łącząc się w pary z ludźmi, uruchomili i kontrolowali proces ewolucji. Podobnie uczynili ze wszystkimi pozostałymi roślinami i zwierzętami.
Patrick wybuchnął śmiechem.
– I łączyli się w pary ze zwierzętami i roślinami?
Kathleen nie zwróciła na niego uwagi.
– Poznamy ich technologię, zrozumiemy, jak z niej korzystać. A w końcu powrócimy do naszego Stwórcy.
Patrick spojrzał na Stefanie i popukał się w czoło. Ona tylko się uśmiechnęła i wzruszyła ramionami.
– A pani nam w tym pomoże! – nagle zawołała Kathleen, zwracając się do Stefanie. – Jazda, dalej marsz.
Szklany korytarz wiódł niemal kilometr w głąb skały. Stefanie wybrała jeden z bocznych korytarzy, który prowadził obok nadzwyczaj szerokich schodów. Stanęła przed nimi.
– Co jest?! Zabłądziła pani? Daleko jeszcze? – wypytywała dziennikarka.
– Zależy, czy chce pani iść prosto do reaktora energetycznego, czy zainteresuje się pani archiwami.
– Jakimi archiwami?
– Otóż ten kompleks miał przetrwać zagładę. Z tego powodu są tu kompletne archiwa ze wszystkim, co wówczas wydawało się godne przechowania.
Kathleen nadstawiła uszu.
– Gdzie to jest?
Stefanie wskazała w dół schodów.
– Na najniższym poziomie.
– Niech pani prowadzi!

González kazał swojej drużynie przystanąć. Na placu przed nimi aż do samego stropu wznosiła się kolumna światła i wysyłała stamtąd promienie wędrujące po podłożu. Najpierw próbowali przed nimi umknąć, lecz gdy tylko zorientowali się, że są niegroźne, przestali ich unikać.
González nie miał zamiaru podziwiać urzekającej feerii świateł. Zamiast tego położył palec na ustach i gestem nakazał drużynie zachować ciszę. Powoli obracał się wokół własnej osi, wodził uważnym spojrzeniem po otaczających ich budynkach, próbował złowić słuchem zdradzieckie odgłosy. Ale nie odkrył żadnego ruchu.
Wreszcie wskazał przed siebie, w stronę korytarza, który ciągnął się od przeciwległego krańca placu. Ruszyli w dalszą drogę.

Szerokie schody łączyły ze sobą cztery poziomy kompleksu. Gdy dotarli na najniższy, natrafili na urządzenia techniczne, które Patrick poddał krótkim oględzinom. Przypuszczali, że były tu laboratoria, ale nie mogli domyśleć się ich przeznaczenia. Stefanie objaśniła, że służyły regulacji i konserwacji różnych innych systemów, ale właściwe czynności sterujące odbywały się w centralnej stacji kontrolnej na najwyższym poziomie.
Peter i Patrick już dawno przestali zadawać sobie pytanie, skąd ona wiedziała to wszystko. Było jasne, że na pewno nie z ogólnie dostępnych materiałów na temat Atlantydy. Opowiadała rzeczy, o których nigdzie nie wspominano, nawet w niby to proroczych relacjach Edgara Caycea, a już na pewno nie z takimi szczegółami. Albo Stefanie miała dojście do źródeł, o których obaj naukowcy nic nic wiedzieli, albo grała tu jakąś rolę i wszystko sobie na poczekaniu wymyślała, wodząc ich za nos. Tylko w jakim celu?
Na końcu szerokiego korytarza zajaśniała błękitna poświata bijąca spod zdobionego łukowatego portalu. Gdy dotarli na miejsce i wkroczyli do leżącego za portalem pomieszczenia, Patrick natychmiast je rozpoznał.
Pomieszczenie było okrągłe, podobne do planetarium. Podłogę pokrywał ogromnych rozmiarów znak złożony z trzech koncentrycznych kręgów i prostej drogi wiodącej do środka. Stamtąd wytryskała w kierunku stropu kolumna błękitnego światła.
– Czy to jest?… – zapytała Kathleen.
– Tak – powiedziała Stefanie. – To archiwum.
– Nie widzę ksiąg ani regałów – powiedziała dziennikarka. – To pomieszczenie jest puste!
– Światło – oznajmiła Stefanie. – Ono jest nośnikiem informacji.
Kathleen zmarszczyła czoło.
– Czyżby…?
– Naturalnie – powiedział Peter. – Proszę pomyśleć. We wszystkich biblijnych relacjach o boskich przekazach jest także mowa o niewyjaśnionych zjawiskach świetlnych. O aniołach, o wniebowstąpieniu Ezechiela, o krzewie gorejącym w Nowym Testamencie. O oślepieniu i nawróceniu Szawła na Pawła czy też o cudzie zielonoświątkowym w Nowym Testamencie…
– Już samo słowo oświecenie powinno uruchomić dzwonek – dodał Patrick, który nagle wyczuł, jaką szansę stwarza im to pomieszczenie.
– Hmm… – mruknęła Kathleen. – To równie dobrze może być generator energii!
– Nie musi mi pani wierzyć – powiedziała Stefanie. – Ale mówię prawdę. Nie przechowywano informacji w inny sposób.
Kathleen podeszła bliżej drzwi.
– Jak to funkcjonuje?
– Fale działają na mózg i wchodzą z nim w interakcje poprzez strumienie energii – objaśniła Stefanie.
– Ach tak… I po prostu się wchodzi?
– Nie! – szybko powiedziała Stefanie, unosząc ręce w obronnym odruchu. – To znaczy, tak. Zasadniczo tak, ale bez specjalnego treningu pani mózg może nie podołać tym danym. Peter i Patrick chyba opowiadali pani o jaskini, którą znaleźli kilka lat temu. Ludzie, którzy do niej wstąpili, stracili zmysły.
– I ja mam w to uwierzyć?
– W wierze pani jest po prostu wielka – dogryzł Patrick.
– Wiara jest dobra… – powiedziała Kathleen. – Ale kontrola jeszcze lepsza!
Z tymi słowami popchnęła Stefanie tak mocno, że ta potknęła się i wpadła do środka. Błękitne światło otoczyło ją momentalnie. Jednak nic się nie stało.
– He! – prychnęła dziennikarka. – No rzeczywiście, szalenie groźne. Co za kit mi tu pani wciska?!
– Bo ja zostałam odpowiednio uwarunkowana – powiedziała Stefanie. – Ze mną jest zupełnie inaczej.
Cyniczny uśmiech rozpełzł się po twarzy Kathleen. Kobieta postąpiła dwa kroki naprzód i weszła w strefę światła. Minęła Stefanie, poszła drogą wiodącą na środek pomieszczenia. Rozglądała się przy tym na wszystkie strony. Nagle wytrzeszczyła oczy i stanęła jak wryta. Zatoczyła się, padła na kolana, podparła rękami i kilka razy zacharczała. Potem gwałtownie wyprostowała tułów i odrzuciła głowę do tyłu. Jej oczy zapłonęły, usta rozwarły się do krzyku. Zamarła w tej pozycji na kilka sekund, a jej ciałem wstrząsały spazmatyczne skurcze. Potem zwiotczała i bezwładnie padła na podłogę.
Stefanie, która podczas tego zajścia stała obok dziennikarki i obserwowała ją, kręcąc głową, wyszła z pomieszczenia, a następnie dołączyła do Petera i Patricka.
– No i ma teraz tę swoją wiedzę – skwitowała.
– Pani… – powiedział Peter, zacinając się. – Pani ją zabiła!
– O, nie, Peter. Ona otrzymała wiedzę, którą bezwzględnie pragnęła mieć. Ona żyje, tylko jej umysł został totalnie przeciążony. Gdyby była bardziej dojrzała, nic by jej się nie stało.
– Ale pani wiedziała, co się stanie.
– Należało się spodziewać – przyznała Stefanie. – To był sprawdzian. Niezbędny, jeśli mamy chronić wiedzę.
Peter potrząsnął głową.
– Potrafię zrozumieć, że pani nic nie mówiła, dopóki Kathleen była z nami – powiedział Peter – ale nadszedł czas, żeby wszystko wytłumaczyć!
– Prawda – powiedział Patrick. – Jest tu gdzieś miejsce, gdzie moglibyśmy przysiąść, a ja zapaliłbym jednego?
– Zaprowadzę was do stacji kontrolnej – powiedziała. – Tam najlepiej da się wszystko wyjaśnić.
– A Kathleen? – zapytał Peter.
– Czyżby chciał pan ją zabrać z nami? – zapytał Patrick.
– Naturalnie, że nie! Ale nie możemy jej zostawić! To okrucieństwo!
– Tak jest lepiej – powiedział Patrick. – Ona i tak postradała rozum i świadomość. Nie możemy jej pomóc.
– Kiedy będziemy opuszczać kompleks, przyjdziemy i ją zabierzemy – powiedziała Stefanie.
– Nie sądziłem, że potrafi pani postępować z ludźmi tak zupełnie bez sumienia – powiedział Peter.
Stefanie prowadziła ich do stacji kontrolnej. Westchnęła.
– Ona sama podjęła decyzję. Nie mogłam nic zrobić. Takie sytuacje są częścią brzemienia, jakie musimy dźwigać. Wcale nie jest nam przez to lżej, lecz coraz trudniej. Ale niestety, o wiele istotniejszym celem dla nas jest obrona wiedzy, nauczanie i ochrona ludzkości przez tysiąclecia.
– A kim są myi
– Wyjaśnię, gdy tylko dotrzemy do celu – odparła. – Tam wszystko stanie się zrozumiałe.

Sześcioosobowa drużyna z Hondury stała w sali kolumnowej i rozglądała się dokoła.
– Tu wszystko jest z kamienia – sarkał jeden z mężczyzn. – Czy z czegoś tam…
– No właśnie – zawtórował mu drugi. – Gdzie złoto?
– Widzieliście złote płyty w morzu! – powiedział González. – Ludzie stąd byli niezmiernie bogaci, bo inaczej nie daliby rady pobudować tego wszystkiego! Chyba trudno oczekiwać, że skarby będą walały się na ziemi. Musimy szukać dalej.
Wkrótce Kubańczycy dotarli do szklanego korytarza, z którego zobaczyli przeobfity las w nieskończenie wielkiej hali pod ogromną kopułą.
– ¡Madre de Dios! – wydusił z siebie González. – Spójrzcie na to!
– A co to takiego? – powiedział ktoś. – U nas jest tak samo.
– ¡Cállate, estúpido! – warknął González. – To biosfera, jaką mają Amerykańcy! To hightech! Jesteśmy na tropie cholernie grubej sprawy, mówię wam.
Popatrzył krótko w dół i zastanawiał się przez chwilę.
– Okej, cały ten kompleks jest większy, niż myślałem. Rozdzielimy się. Wy dwaj pójdziecie ze mną. Ricardo, ty poprowadzisz swoją grupę tamtędy. Cokolwiek znajdziecie, macie zapamiętać drogę. Za godzinę wracacie pod wejście. Ci cholerni Europejczycy muszą być gdzieś blisko. Jak ich spotkacie, to macie doprowadzić!

Pomieszczenie, do którego przyprowadziła ich Stefanie, przypominało amfiteatr. Kilkanaście koncentrycznych, podobnych do wielkich schodów rzędów z siedziskami opadało ku podłodze i centrum pomieszczenia. Cztery przejścia z mniejszymi schodkami wychodziły na pięciometrowej średnicy placyk centralny, gdzie z podestu złota kolumna świetlna wysyłała delikatną strugę w górę kopuły.
– Oto serce kompleksu. Usiądźcie tam, na schodkach.
Peter i Patrick zastosowali się do polecenia, a Stefanie zeszła na dół i stanęła obok podestu. Rozpostarła ramiona, otaczając nimi gruby jak drzewo strumień światła i zamknęła oczy. Jasność w pomieszczeniu osłabła. Promień zakręcił się między rękami Stefanie, zmienił kształt. Pod kopułą coś zaczęło rozrastać się na boki, nad głowami obecnych utworzyła się połyskująca złotem kurtyna świetlna i po chwili rozciągnęła się na całe pomieszczenie.
Peter z zapartym tchem patrzył w górę, gdzie światłość utworzyła potężną kulę, która po kilku chwilach przybrała kształt i kolor Ziemi. Swobodnie wirowała w pomieszczeniu, tak realna, jakby można było jej dotknąć. Wyciągnął na próbę rękę, ale natychmiast ją odsunął, gdy usłyszał głos Stefanie. Jednak nie dochodził on z podestu, lecz grzmiał bezpośrednio w jego głowie. Bardziej dźwięczny i obcy, niż znany mu do tej pory. Poczuł ciarki przebiegające mu po plecach. Potem odczuł niewyjaśnione podniecenie rozlewające się w podbrzuszu. Było to straszne, przeszywające, intymne, obnażające, a jednocześnie cudowne i imponujące.
Głos anioła, przemknęło mu przez myśl. Straszliwy i nieziemski.
– Nie lękajcie się – powiedziała Stefanie. – Słowa te znacie z historii ludzkości. Padały wszędzie tam, gdzie Wyższe spotykało się z Niższym, ale nie chciało mu zaszkodzić. Wyższa wiedza, wyższe zdolności wyzwalają strach i niezrozumienie. Ale wiedza nie może być przekazywana bez udziału nauczycieli, a do tego nie wszystka wiedza jest odpowiednia dla każdego w każdym czasie. Dlatego istnieją Strażnicy, którzy obserwują i nauczają, jak również ostrzegają i bronią. Chodzi o całą wiedzę Atlantydów.
Kula ziemska była coraz bliżej i bliżej, chmury rozstąpiły się. Widać było tylko Ocean Atlantycki. Potem powierzchnia globu oddzieliła się, zafalowała i rozpostarła w płaską mapę. Między Ameryką a Europą ukazał się poryty rozpadlinami kontynent.
– Oto Atlantyda. Jak widzicie, opisy Platona są w zasadzie trafne. Jednak z biegiem tysiącleci wiele informacji zaginęło.
Powierzchnia kontynentu przybliżyła się na tyle, że pokazały się na niej lasy, drogi i zabudowa. Z lotu ptaka dobrze był widoczny układ największego miasta. Leżało na równinie nadmorskiej otoczonej górami. Wokół centrum biegły szerokie tory wodne ułożone w trzech koncentrycznych kręgach, połączonych ze sobą i z morzem. Po tych kanałach pływały statki. Proste ulice wiodły z każdej strony świata poprzez mosty aż do samego centrum.
– Kultura Atlantydów była bardzo postępowa i powstała na długo przed wszelką cywilizacją na Ziemi. Istniały połączenia z pozostałymi kontynentami. Utrzymywano kontakty z plemionami tubylczymi i prowadzono ożywiony handel, ale bez wymiany kulturowej. Cywilizacja atlantydzka przeżywała wiele cykli składających się z postępu, zniszczenia i odbudowy. Kilka w wyniku katastrof naturalnych, inne z własnej winy. Gdy obliczenia astronomów zapowiedziały ostateczną zagładę krainy wskutek upadku meteorytu, rząd postanowił ochronić wiedzę i zdobycze cywilizacyjne. Mniejsze archiwa wiedzy i centra komunikacyjne istniały już wcześniej, ale teraz zbudowano nowe, większe. Nawet po upływie tysiącleci miały dostarczać energię i chronić pozostałości. Ludność ewakuowano, a wszystko przygotowywano na dzień zagłady.
W tym momencie znowu ukazał się Atlantyk, a na tle opowieści Stefanie można było śledzić przebieg wydarzeń.
– Tamtego dnia, kiedy nadleciał meteoryt, na Atlantydzie znajdowało się zaledwie parę tysięcy ludzi. Byli to ci, którzy nie uwierzyli w obliczenia, i ci, którzy zbyt kochali swą ojczyznę lub byli zbyt starzy na rozpoczynanie nowego życia gdzieś w nowym świecie.
W obrazy wmieszały się odgłosy, zaraz potem akcja nabrała takiej intensywności, że całkowicie pochłonęła widzów, otaczając ich zgiełkiem, zapachami, wstrząsami, ogniem, wichrem i wodą.
– Kilkukilometrowej wielkości meteoryt wszedł w atmosferę i rozpadł się na części. Mniejsze ugodziły Amerykę Środkową i południowy region dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Największy odłam uderzył w Atlantydę z takim impetem, że połowa kontynentu od razu obróciła się w popiół. Kilkunastopiętrowe fale przewaliły się przez wybrzeża Ameryki Północnej i Południowej , wdarły się na setki kilometrów w głąb Afryki i Europy. Morze Śródziemne chlusnęło przez cieśninę zwaną dzisiaj Bosforem, wpadło do Morza Czarnego i podniosło jego poziom o kilkaset metrów. Zderzenie było tak gwałtowne, że fale uderzeniowe rozbiegły się we wnętrzu Ziemi i spowodowały erupcje wulkaniczne na całym świecie. Dno morskie wzdłuż Grzbietu Środkowoatlantyckiego pękło na pół, płyty kontynentalne przemieściły się. Nastąpiło to, czego nikt nie mógł przewidzieć…
Resztki Atlantydy w ciągu zaledwie kilku lat zostały po trochu wciągnięte w głębinę morza. I tak kontynent atlantydzki znikł z powierzchni Ziemi.
Stefanie zrobiła przerwę. Plastyczna wizualizacja ogólnoświatowej katastrofy przeniknęła Petera i Patricka do szpiku kości. Co innego, gdy człowiek czyta takie scenariusze wydarzeń albo ogląda symulacje komputerowe, a co innego, gdy przeżywa na własnej skórze.
– Ludzie, którzy w porę opuścili Atlantydę – kontynuowała Stefanie – rozproszyli się po innych kontynentach. Nie wszędzie udało im się zapuścić korzenie. Niektórzy zamieszkali w koloniach, które także uległy zagładzie albo popadły w niepamięć. Inni zapomnieli o swym pochodzeniu i zaczęli od zera. Jeszcze inni przemieszali się z tubylcami. W wielu miejscach mędrcy atlantydzcy stali się nauczycielami, zaś ich dziedzictwo ocalało nie tylko w globalnym wspomnieniu o wielkim potopie. Było widoczne także w nagłym rozkwicie architektury kamiennej, budowie piramid na całym świecie, opowieściach o brodatych stwórcach, legendach o mistrzach i przynosicielach kultury, o brodatych faraonach. Także sporo opowieści o prorokach i bogach wywodzi się z tamtych czasów.
Ukazała się mapa, na której były widoczne kierunki rozprzestrzeniania się prehistorycznej diaspory.
– Wiedza miała zostać zachowana w największym możliwym wymiarze. Było jednak jasne, że wiele zdobyczy, którymi szczyciła się Atlantyda, nie powinno być jeszcze udostępnione innym ludom. Zbyt wielka była pokusa potęgi i zbyt niszczycielskie jej ewentualne nadużycie. Wielka potęga oznacza bowiem wielką odpowiedzialność i wymaga doświadczenia oraz niezłomnej moralności. Dlatego stworzono regułę Strażników, których zadaniem miała być piecza nad archiwami wiedzy i dziedzictwem Atlantydów, aż nadejdzie właściwa pora.
Archiwa w Atlantydzie w ciągu ostatnich lat istnienia resztek kontynentu po katastrofie zostały tak zabezpieczone, żeby miały ochronę również pod wodą. Jak już mówiłam, symbol na bramie znaczy ochrona, ale nie chodzi o źródła energii, bo one są jedynie środkiem, lecz o dużo cenniejszy skarb. Wiele archiwów na świecie zaginęło podczas wielkich katastrof naturalnych, niektóre trzeba było zniszczyć, żeby uchronić je przed odkryciem… Jedno z nich, we Francji, sama musiałam unicestwić.
Olbrzymia mapa powoli bladła, struga światła odzyskała pierwotny kształt, a jasność w sali przybrała na sile.
Peter i Patrick przebudzili się jakby z transu.
Trochę potrwało, zanim Peter zdecydował się odezwać. Jego głos zabrzmiał dziwnie słabo w tym wielkim pomieszczeniu.
– Zatem… pani… – zawahał się przed ubraniem absurdalnego pytania w słowa. Ale co tu jeszcze uznawać za absurd? – Pani pochodzi z Atlantydy?
Stefanie uśmiechnęła się.
– Nie, nie z tamtych czasów. Ale w jakiś sposób tak. Mam pochodzenie atlantydzkie i jestem jednym z ostatnich Strażników ostatnich archiwów. Średnia życia Atlantydów jest znacznie wyższa niż współczesnych ludzi. Pamięta pan Stary Testament. Pierwsze pokolenia opisuje się tam jako ludzi dożywających wieku ponad dziewięciuset lat, dopiero następne żyły krócej i w końcu zatrzymały się koło setki. Tak samo było w eposie o Gilgameszu. To też pozostałość po dawnych prehistorycznych czasach, kiedy krew Atlantydów rozmywała się coraz bardziej. Dla Strażników było ważne, aby trwali jak najdłużej, aby jak najrzadziej zachodziła konieczność wybierania nowych, dlatego mogli obcować wyłącznie ze swoimi. Jestem bezpośrednią potomkinią tego prastarego ludu, chociaż oddzieloną od niego prawie tyloma pokoleniami, ile przeminęło od ery krucjat.
– Ilu jest Strażników?
– Jest jeszcze tylko trzech prawdziwych Strażników. I garstka ludzi, którym na całe ich życie powierzyliśmy poszczególne archiwa. Jednego z nich poznaliście w Egipcie i sami widzieliście, jak przekazał swe powołanie w kolejne ręce.
Oliver Guardner i Melissa, pomyślał Peter. Obraz zaczął układać się w całość.
– A jakie miejsce my zajmujemy w tym planie? – zapytał Peter. – Przypuszczam, że Steffen van Germain czy Al Haris, jak nazywał siebie w Kairze, także jest jednym z waszych. To on się za tym kryje!
Stefanie znowu się uśmiechnęła.
– Chodzi o tutejsze archiwa, być może najważniejsze relikty i dowody naszej kultury. Obserwujemy pana od bardzo dawna, profesorze. Jeżeli doprowadziliśmy do tego, że pan zajął się na serio Atlantydą i nawet odważył się pan wyruszyć na jej poszukiwania, to spełnia pan przesłanki, żeby zostać Strażnikiem. Oto, dlaczego zawsze towarzyszyłam wam podczas projektów. Czeka pana jednak ostatni sprawdzian… – urwała i wyciągnąwszy rękę, przytrzymała ją w kolumnie światła.
– Mamy towarzystwo – oznajmiła po chwili.
– I światło mówi to tobie? – zapytał Patrick.
– Tak. W tej stacji kontrolnej zbiegają się strumienie informacji z całego kompleksu. Światło, które widać wszędzie tu na dole, na korytarzach, w pomieszczeniach, jest jednocześnie nośnikiem danych. Stąd wszystko daje się sterować i monitorować. W tej chwili zarejestrowano ruchy w dwóch innych miejscach kompleksu.
Świetlny strumień wypływający z cokołu rozszerzył się trochę, akurat tyle, żeby utworzyć ścianę o mniej więcej dwumetrowej szerokości. Pojawiła się na niej trójwymiarowa wizualizacja. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak komórka nerwowa, z której na wszystkie strony wychodziły cienkie jak włos wypustki. Po bliższym przyjrzeniu się było widać, że składa się z mnóstwa innych komórek i połączeń. Przedstawiały one korytarze i pomieszczenia. Całość stanowiła przezroczystą rekonstrukcję podziemnego kompleksu.
– O mój Boże, tu są naprawdę te wszystkie przejścia? – powiedział Patrick. – To jest jeszcze bardziej złożone niż kopiec mrówek… Tylko ma regularniejszą strukturę… Te wielkie pomieszczenia… Co to jest?
– Ten obraz jest silnie pomniejszony. To biotopy, z których jeden już widzieliście. Jest ich pięć, o łącznej powierzchni wielu kilometrów kwadratowych.
Obraz obrócił się trochę, powiększył, wyraźniej uwidaczniając okrągłe, słabo świecące pomieszczenie, które znajdowało się gdzieś w centrum symetrycznego kompleksu. W pewnej odległości od niego zajaśniały dwa kolejne przejścia.
– My jesteśmy tu – powiedziała Stefanie. – A tu wykryto ruch.
– Jaki ruch? – zapytał Peter. – Czyżby na dole byli jeszcze jacyś ludzie?
– Od dziesięciu tysięcy lat nie było tu ani jednego obcego – powiedziała Stefanie. – Z jedynego wejścia korzystaliśmy tylko my.
– Czy jest możliwość, żeby zajrzeć bezpośrednio w te korytarze? – zapytał Patrick. – Tym światłem czy jakoś?
– Jest – powiedziała Stefanie. – Ale nie ma na to czasu. Powinniśmy wynosić się z tego pomieszczenia jak najprędzej. Chodźcie!
Poprowadziła ich szybkim krokiem. Ponownie zwolniła tempo dopiero wtedy, gdy zostawili za sobą kilka pomieszczeń.
– Tu jest dużo do obejrzenia – oznajmiła. – Ale najpierw powinniśmy sprawdzić, co się dzieje. W centrali mogliby nas zaskoczyć.
– Kto tu może być? – chciał dowiedzieć się Peter.
– Na pewno ten ktoś musiał przypłynąć łodzią podwodną – stwierdził Patrick. – Może ekipa ratunkowa straży przybrzeżnej? Albo marynarki?
– Dowiemy się – powiedziała Stefanie. – Jest jeszcze jedna sterownia kontrolna, z której skorzystamy, aby zajrzeć w korytarze.
Stefanie poprowadziła ich w dalszą drogę. Kilka razy unosiła rękę i kazała przystawać przed rozgałęzieniami. Potem zamykała oczy, koncentrowała się chwilę i znowu wybierała jedną z dróg.
– Poprzez światło w korytarzu mam dostęp do planu sytuacyjnego – wyjaśniła, odpowiadając na pytanie Petera. – Poszukiwane pomieszczenie leży w pobliżu biotopów, ale ja go jeszcze nie znam.
– Za to reszta kompleksu wydaje się pani bardzo znajoma – skwitował Peter.
– Tak – przyznała Stefanie. – Byłam tu. Dawno temu.
– Ale jak, na miłość boską, tu zeszłaś? – zapytał zdumiony Patrick.
– Wtedy istniało jeszcze zejście podziemne. Prowadziło do kolejnego archiwum, na południe stąd, w pobliżu Kuby. Jednak dzisiaj zarówno archiwum, jak i dojście są zniszczone.
– Nie rozumiem – powiedział Patrick. – Mówiłaś, że ten kompleks zbudowano już po upadku meteorytu, kiedy resztki kontynentu stopniowo zapadały się w morze. Jakim cudem to wszystko ma takie niesłychane rozmiary? I po co te centrale kontrolne? I lasy?
– Znaczne części kompleksu istniały już wcześniej – objaśniła. – Niegdyś były tam wyrobiska kopalniane, które później przekształcono na centra badawcze i naukowe. W okresie między zderzeniem a zagładą pracowano tylko nad rozbudową, przebudową i zabezpieczaniem. Urządzono przy tym autonomiczne zaopatrzenie w energię, aby wszystko utrzymywać w stabilnym stanie. Nawet ten próg powyżej doliny, który kontroluje ciśnienie i izoluje cały obszar, też potrzebował zasilania w energię.
– A wielkie biotopy?
– To katalizatory odgrywające pewną rolę w procesie uzyskiwania energii – powiedziała. – Technologia Atlantydów była bardzo zaawansowana i polegała na korzystaniu z naturalnych procesów przemiany energii.
– I to wszystko gładziutko chodzi od dziesięciu tysięcy lat? -naciskał Patrick.
– Mniej więcej tak. W ostatnich dekadach dała o sobie znać nasilona aktywność tektoniczna, która oddziałuje na tutejsze struktury. Widzieliście ruiny przed wejściem. Wprawdzie budynki zostały opuszczone przed zagładą, ale zawaliły się dopiero później. Także owe czarne kamienie, które obfotografowaliście, stosunkowo niedawno zostały wykatapultowane przez barierę do góry.
– Wskutek przesuwania się płyt tektonicznych?… Jakoś nie mogę sobie wyobrazić…
– Nie tak… Ruch skorupy ziemskiej zniekształca pole energetyczne tarczy ochronnej i oddziałuje na instalacje techniczne. Dlatego coraz częściej dochodzi do niekontrolowanych wyładowań na otwartym morzu. Na pewno jesteście świadomi faktu, że znajdujemy się na obszarze osławionego Trójkąta Bermudzkiego. Efekty, które były tu obserwowane i powodowały wiele wypadków, czyli zjawisko białej albo świecącej wody, elektromagnetyczne pola zakłócające, zanik pola magnetycznego, osobliwe fenomeny pogodowe, wiry, błyskawice, łączą się z wyładowaniami energii.
– ¡Alto! – zabrzmiał nagle z tyłu czyjś głos. Odwróciwszy się, zobaczyli wymierzone w nich trzy pistolety maszynowe.
– Ricardo?
Patrick rozpoznał jednego z ludzi z Argo. Tego samego, który przekazywał dane Kubańczykom, a potem wskoczył do morza i został wyłowiony przez kompanów.
– No, wreszcie was znaleźliśmy – powiedział Ricardo. – Ciężka sprawa w tym cholernym labiryncie. Na szczęście wasza gadanina była dość głośna.
– Jak tu się dostaliście? – zapytał Patrick.
– Idziecie z nami! – powiedział Kubańczyk. – I żadnych eksperymentów.
Pomachał bronią.
– To nie są zabawki.
– Dokąd chcecie nas zabrać? – zapytał Peter.
– Do wyjścia, profesorku. Tam González zadecyduje, co z wami zrobimy. A teraz jazda, ¡arriba!
– Powinniśmy pójść tamtędy – powiedziała Stefanie.
Ricardo przystanął. Spojrzał na zegarek i zamienił kilka słów ze swoimi.
– Jak wiecie lepiej, to idźcie przodem – rzekł.
Stefanie odwróciła się i ruszyła pierwsza, za nią Patrick i Peter. Kolumnę zamykali Kubańczycy z bronią gotową do strzału.
– Ta sytuacja wydaje mi się dziwnie znajoma – zaszeptał Peter do Patricka.
– W mojej ocenie rzeczywistość jest mniej kreatywna niż fabuła w filmach z Indianą Jonesem – odparł Patrick.
– Za to ciut groźniejsza – stwierdził Peter półgłosem.
– Zostańcie przy mnie – powiedziała Stefanie.
Patrick aż się wzdrygnął. Coś razem z jej głosem wtargnęło do jego wnętrza. Nie słowa, lecz pewna emocja, która go uspokoiła, a jednocześnie obudziła czujność. Odebrał żądanie, które wychodziło od Stefanie… Apel o szczególną uwagę… Jakby ona coś planowała. Spojrzał na Petera, który właśnie marszczył czoło i wyglądał trochę na nieobecnego. Czyżby Stefanie potrafiła również oddziaływać na niego? Mówiła, że światło widoczne w każdym korytarzu jest nośnikiem informacji i potrafi wpływać na impulsy elektryczne w mózgu. Czy Stefanie mogła przesyłać im jakieś informacje w ten sposób? Może tylko w niewielkim stopniu, bo ani Peter, ani on nie byli przeszkoleni w posługiwaniu się tą metodą?
Poruszali się trasą, której Patrick nie znał. Miał znakomity zmysł orientacji i wiedział, że to nie była droga powrotna. Ale Ricardo i pozostali dwaj najwidoczniej nie mieli o tym pojęcia. Pewnie błądzili przez dłuższy czas i teraz cieszyli się, że mogą wreszcie powierzyć komuś innemu przewodnictwo. Patrick mówił trochę po hiszpańsku i zdołał podsłuchać, że tamci trzej rozmawiali o złocie i swoim udziale w zdobyczy.
Weszli do ogromnej sali. Dwa rzędy kunsztownie zdobionych kolumn dźwigały fantastycznie ukształtowany sufit, który w całości pokrywały delikatne złote ornamenty. Na wzory nie składały się byle zawijasy, lecz obrazy nieznanych gatunków roślin i zwierząt. Na środku sali kolumna świetlna słała wzwyż promienie, które rozchodziły się po suficie i budziły te złote istoty do życia. Kubańczycy kierowali w górę pełne podziwu spojrzenia.
Poczucie napięcia nasiliło się u Patricka. Stefanie, jakby nigdy nic, kierowała się prosto na kolumnę światła. On szedł po jej prawej stronie. Zauważył, jak wyciąga rękę w bok. Niemal nieświadomie położył dłoń na jej ramieniu. Dziwne to było uczucie. Ta bliskość wydała mu się wręcz niestosowna, wzbudziła w nim nieoczekiwane zażenowanie. Jednocześnie wiedział, że ona tego od niego oczekiwała. Zdumiony zobaczył, że Peter, który szedł po lewej stronie od Stefanie, zrobił to samo, co on.
W tym momencie doszli do kolumny światła, a Stefanie wyciągnęła ręce przed siebie. W mgnieniu oka światłość eksplodowała, przemieniając się w oślepiającą kulę, która pochłonęła wszystko wokół nich. Patrick, Stefanie i Peter stali oddzieleni od otoczenia w nierzeczywistej bieli. Pomieszczenie znikło. Nie było ścian, nie było góry ani dołu. Tylko promieniejące światło. Patrick wiedział, że absolutnie nie wolno mu teraz puszczać Stefanie. Obrócił się do niej i ze zdumieniem zauważył, że zdawała się świecić. Uśmiechnęła się. Sprawiała wrażenie wyższej, potężniejszej i wspanialszej, a jego znowu wzięło we władanie to nierzeczywiste, wzniosłe przekonanie, że Stefanie jest ucieleśnieniem boskości i świętości.
Jego przedsmaku doznał już wtedy, we Francji. Ale tym razem uczucie objawiło się w całej okazałości. Nigdy nie doznał czegoś równie pięknego. Potem jasność przybladła, pomieszczenie wróciło do normalności. Ukazała się podłoga, kamienne kolumny po obu stronach, przyozdobiony złotem sufit. Peter i Patrick puścili ramiona Stefanie, a gdy się odwrócili, zobaczyli trzech mężczyzn leżących na podłodze. Jeden nieruchomo wlepiał szkliste oczy w górę i kurczowo przyciskał ręce do piersi, dwaj pozostali leżeli skuleni na boku. Pierwszemu ciekła z ust ślina, drugim rzucały chaotyczne drgawki.
Peter dyszał. Do szpiku kości był wstrząśnięty tym, czego właśnie doświadczył i co zobaczył.
– Czym ty jesteś?… – wydusił z siebie i odstąpił od Stefanie o krok, odwracając od niej oczy.
– Nie bój się – powiedziała, a Patrick spostrzegł, jak zaczęły z niej emitować delikatne fale, które przekazywały ukojenie. Na pewno Peter też je poczuł. Profesor faktycznie zareagował, podniósł głowę i spojrzał na kobietę.
– Cherubiny z ognistymi mieczami – powiedział. – Aniołowie, którzy strzegą dostępu do Edenu i zakazanego Drzewa Poznania…
– Stara historia – powiedziała Stefanie. – Żadna magia. Tylko światło i skoncentrowana informacja. Wkrótce i wy będzie mogli to pojąć.
– Niech pan da spokój, Peter. Oni to ci źli, a my to ci dobrzy. Wszystko gra. I da się logicznie wyjaśnić.
– Logicznie?! – Peter spojrzał nań, unosząc brwi. – Za logiczne uznałbym zgoła coś innego! To jest, jest… surrealistyczne!
– Musimy iść dalej, Peter – stwierdził Patrick.
– Patrick ma rację – powiedziała Stefanie. – W drodze jest jeszcze jeden oddział.
– Czyżby chciała pani zabić również ich? Najpierw Kathleen… potem ci trzej… Co pani zamierza?
– Peter, niech pan posłucha. – Patrick podszedł do profesora. -To oni terroryzowali nas bronią! My jesteśmy tu ze Stefanie, która wtajemnicza nas w największy cud historii. Chce pan dostać się w ręce tamtych?
– To… – Peter zająknął się. – To po prostu… zbyt wielkie. Rozumiecie? To daleko więcej, niż jestem gotów pojąć w te kilka godzin. Potrzebuję czasu… Muszę stąd wyjść!
Stefanie znowu wysłała ostrożną falę współczucia. Przechyliła nieco głowę. Razem z nią popłynęło jeszcze coś. Patrick pomyślał, że to rodzaj czułego żalu.
– Dobrze – powiedziała. – Zaprowadzę was z powrotem do łodzi.
W jej słowach znowu dźwięczała determinacja. Patrick poczuł, że jej plan był szerszy. Zamierzała tu zostać, odnaleźć intruzów, a przede wszystkim ochronić archiwa. Wychodząc z pomieszczenia, popatrzyła na niego i kiwnęła głową. Wtedy Patrick zaczął rozumieć, że Peter nie miał pojęcia o jego szczególnym kontakcie ze Stefanie. Rozwijał się w nim nowy zmysł. Zaczęło się kilka lat temu, po pierwszym wspólnym przeżyciu w jaskini, teraz postępowało dalej. Był z nią coraz silniej związany. Mógł wyczuwać jej emocje, niemal słyszeć, o czym myślała.
Milcząco mijali kolejne korytarze. Stefanie dobrze znała drogę do wyjścia, więc po chwili znaleźli się w miejscach, które Patrick już rozpoznawał. Peter szedł krok za nimi, zatopiony we własnych myślach.
Dotarli na wielki dziedziniec przed wejściem do kompleksu. Wędrujące powoli po podłożu i budynkach promienie świetlne działały uspokajająco jak światło słonecznego popołudnia.
Stefanie zatrzymała się.
– Jest pan pewien, że chce pan wracać, Peter? – zapytała.
Peter spojrzał w górę, obejrzał budynki o nieznanej mu architekturze, zdobne arkady, powoli obrócił się wokół siebie i na pożegnanie zarejestrował ten obraz w pamięci. Jakież cuda istniały na krańcach tych dróg! Zobaczył kilka z nich, a ileż na zawsze pozostanie przed nim w ukryciu. Zaiste, oto była Atlantyda. Zaś on, u kresu swych dni, zaznał błogosławieństwa odnalezienia jej, zobaczenia i odczucia. Tyle tylko, że dopiero najbliższe lata pokażą, czy było to naprawdę błogosławieństwo. Czy teraz będzie mógł żyć po staremu, tak jakby nic się nie stało? Zmienił się cały obraz świata. Było tak, jakby dotychczas żył w krainie ułudy i dopiero teraz po raz pierwszy ujrzał rzeczywistość. Tak wiele spraw straciło sens, tyle teorii okazało się pomyłką, tyle ksiąg stało się niepotrzebnych. Tu znalazły się odpowiedzi na wszystkie pytania, i tu przyjdzie mu je zostawić. Jeśli stąd odejdzie, wróci do życia, które było tylko iluzją. A jednak…
Może faktycznie był już za stary na rewolucje w takiej skali. Stefanie powiedziała coś bardzo prawdziwego, gdy przypomniała im, że nie wszystka wiedza nadawała się dla każdego w każdym czasie.
Trzeba było być przygotowanym. Czym innym była wiara, że się miało tę gotowość, czym innym zaś konfrontacja z wiedzą, która jednym uderzeniem zrywała cieniutką powłokę z tego, co do tej pory wydawało się prawdą. Przeszłość traciła wszelkie znaczenie, zaś przyszłość ulegała kompletnemu wywróceniu. O nie, Peter nie potrafił tego znieść.
– Tak – powiedział. – Jestem pewien. Przykro mi. Przepraszam was oboje.
– Mnie też jest przykro, Peter. Ale to pańska decyzja. Niezwykle ważna. I w każdym przypadku słuszna.
Rzekłszy te słowa, otworzyła śluzę, która wiodła z powrotem do Alvina.

Ten wpis został opublikowany w kategorii ., Ezoteryka, Matrix, Przeznaczenie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

191 odpowiedzi na „Andreas Wilhelm- „Projekt Atlantis”- Trzeba być duchowo dostrojonym do otrzymywanej wiedzy, w przeciwnym razie…

  1. Pingback: Oh my Stars! Atlantis, aaah.. | Livia FLOW Space.. WALKING GATES

  2. marek pisze:

    Brawo Dawidzie z doborem materiału , przeczytałem uważnie to co zamieściłeś i pomyślałem jaką miał intencję , przecież nie musiał mieć intencji , a jeżeli miał…

    dla mnie było to owocne , wreszcie zrozumiałem to czego poprzednio nie mogłem rozgryźć ; źródła zaistnienia owego powiedzenia :

    …..nie mógł wyzbyć się tej manii ,że chciał tylko od Stefanii….

    No ale tytuł jest o konieczności bycia dostrojonym do duchowych wibracji , bo i tu przestrogi w tekście :
    albo cię złapią dreszcze po intymnych częściach ciała , po dotknięciu Stefanii ,
    albo walniesz na glebę jeśliś zbój ,
    albo capnie cię paraliż i niemota jak tą dziennikarkę , a Stefania pełna wiedzy i zrozumienia wszystkiego odejdzie nawet nie oglądając się na tą śliniącą się w konwulsjach na podłodze nie dostrojoną duchowo istotę.

    Pomyślałem ,ale heca, przecież to prawie jak o Mistyce Życia . Spojrzałem do tyłu i mam…

    Teresa Chacia pisze:
    Marzec 14, 2015 o 20:41

    Bo Teresa Toja Marek Ktoś Mały Ifryt stworzyli ten pieski świat
    natomiast Margo Maria i Jestem żyją w pięknym stworzonym przez siebie już od lat
    a do cudownego świata tego
    nie dopuszczą każdego
    tylko jedynym słusznym głosem a właściwie murmurandem mówiącego
    tylko rozjemca Dawid a czasami Siola i A 58 może w nim bywać
    a wszyscy inni hola ze dwora wybywać wybywać

    i pozostawiając intencje i zrozumienie pani Teresy , bez komentarza , pozwolę sobie omówić jedynie podział jaki wykreśliła w tym poście.

    Mamy tłum niedostrojonych duchowo , których duch może jedynie sponiewierać , bo obwody mają za słabe / obwody duchowe – to takie wolframowe druciki w głowie /.

    mamy pośredników dostrojonych duchowo / grubsze druciki wolframowe /

    i mamy strażniczki wiedzy / lwice / w skali od kić dających dreszcze ,po diablice ,dające też dreszcze , ale typu konwulsje .

    I jak to piszę to śmieję się do rozpuku ,bo tyle już po łbie oberwałem , tyle się na starałem by oddać obraz funkcjonowania MŻ w celu że może się coś zmieni , a tu moderator mnie wyręcza i tak subtelnie ukazuje iż są tu :

    NIEDOSTROJENI , DOSTROJENI i PRZESTEROWANI duchowo .

    I to tyle w ramach recenzji tej jakże budującej POWIEŚCI ….

    m.

    • Dawid56 pisze:

      Marku, zamieszczając ten krótki fragment powieści Andreasa Wilhelma nie miałem absolutnie bywalców Mistyki Życia.Zauważ ile różnych tematów „przewaliło się” przez Mistykę. Zerknij może do pierwszych artykułów ś.p. Nnki -twórczyni tego tego bloga.Ona bardzo wiele razy pisała o matrixie i eksperymentach atlantydzkich.Które doprowadziły do katastrofy i do odejścia Człowieka od spraw serca i ducha i „wejścia jego” w krąg materii w krąg pożądania władzy , pieniędzy a nawet zawładnięcia czyimś umysłem czy duszą.
      Nie wiem kto jest dostrojony, ale wiem że to że czasami mam wrażenie jakby otwierały się przed Ludzkością odpowiednie szufladki Światowego Archiwum ( Kroniki Akaszy) w odpowiednim momencie.Przypomniały mi się sny wielkich uczonych np ten o pierścieniowej strukturze benzenu.
      Był taki kapitalny film o informacji przesłanej z przyszłości w postaci światła.
      Informację tę odczytały dzieci – osoby o nieskażonym umyśle i sercu
      Mimzy – mapa czasu
      http://www.cda.pl/video/11887267/Mimzy-mapa-czasu

      • marek pisze:

        Nie stawiałem pewników , może to synchronia , a może to presja czasu/energii / by skądinąd wspaniałe i mądre Panie , które tworzą niejako filar tej strony , spojrzały oczami innych na swoje działania , co również może być wzrostem na wytyczonej sobie ścieżce a jak subiektywnie rozumiem , MŻ może również przynieść korzyść .
        m.

        • JESTEM pisze:

          „i mamy strażniczki wiedzy / lwice / w skali od kić dających dreszcze ,po diablice ,dające też dreszcze , ale typu konwulsje .”

          😀

          1. ///Przyszły do mnie. Jakieś potwory…Wyglądały przerażająco. Przyjrzałam im się dokładniej. Były to maski. Straszne maski, przerażające… Można by powiedzieć, że „potworne” i próbowały mnie straszyć. Wiedziałam, że to jest jakaś próba dla mnie. Skupiłam się na miłości. Wiedziałam, że nie chcę ich się bać, że nie dam się zastraszyć, więc się do nich uśmiechałam i czułam miłość. One coś buczały, wydawały dziwne dżwięki i straszyły, a ja śmiejąc się powiedziałam im, że się ich nie boję, że je kocham. Wiem, czemu służą, ale dla mnie nie są straszne, lecz piękne. No to wysłały do mnie jeszcze „straszniejsze”. A moja reakcja była identyczna. Zaczęłam się śmiać, że mnie nie przestraszą, bo je kocham. I one wtedy zaczęły śmiać się razem ze mną i zaczęliśmy tańczyć razem. to był piękny, kosmiczny taniec.

          A dopiero kilka dni później zaczęłam szukać w internecie i okazało się, że te maski ze snu były takie, jak maski buddyjskie – Mahakali… Bardzo podobne./// – http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2010/03/o-spotkaniu-z-maskami-buddyjskich.html

          2. ///Widziałam jak w ogromnej, ciemnej przestrzeni zaczęło coś drgać. Powoli zaczęły pojawiać się iskry, z nich małe skupiska… jakby tworzące fajerwerki na filmie „od tyłu”; potem widziałam urywane i nieuporządkowane linie energii przecinające tę ciemność jak błyskawice… w różnych kolorach. Widziałam jak powstawały z tej energii postaci jakby… ludzkie.

          Najpierw jako energetyczne istoty. Później bardziej wyglądały na istoty utworzone z atomów… Wszystko nagle zaczęło się dziać jak na filmie o bardzo, bardzo przyśpieszonym tempie. Wyłaniały się z ciemności, gestykulowały, robiły różne miny… mówiły, krzyczały, szeptały, śpiewały, milczały itd. itp…, ale w bardzo szybkim tempie. Było ich coraz więcej i coraz… gęściej.

          Dynamika i ekspresja ruchów tych postaci była wprost niesamowita.

          Stawała się jeszcze bardziej intensywna i jeszcze… Jedne znikały, pojawiały się następne i tak w kółko i w kółko… jakieś znikały i znów pojawiały się nowe. Dynamiczny obraz… Ogromna dynamika… miałam także skojarzenie ze słowem esencja, substancja…

          To energia przejawiała się w formie… w tych formach,, twarzach i ciałach wciąż zmieniających swój wyraz, grymas, emocje, uczucia… Energia przywdziewająca… maski…

          Widziałam jak z energii i różnych wibracji tworzą się też maski ludzkich twarzy, jak się zmieniają, transformują albo zastygają w bezruchu, choć inne się nadal zmieniają się w ogromnym tempie. Nie tylko twarze, ale i całe ciała równie zmienne i dynamiczne./// – http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2014/06/iluzja-materii.html

          Niektórym podobają się takie (też coś symbolizują – przedstawiają):

          • marek pisze:

            mój koleś który uważa się za mądrzejszego od najmądrzejszego ,powiedziałby , że poznawałaś , przestrzeń atomu – szósta gęstość…
            m.

          • marek pisze:

            przeskakiwanie z maski do maski , by dotrzeć do zastygłej porcji świadomości , to bardzo ciężka praca , przy okazji adept , ćwiczy swój ton , by w przyszłości mógł brzmieć w synchronii z imieniem dzwon Zygmunt .
            m.

          • JESTEM pisze:

            „przeskakiwanie z maski do maski , by dotrzeć do zastygłej porcji świadomości , to bardzo ciężka praca , (…).”

            🙂 Pięknie to uchwyciłeś.
            Natomiast płynne przechodzenie nie jest już bardzo ciężką pracą. Jest jak taniec.

            ” (…) przy okazji adept , ćwiczy swój ton , by w przyszłości mógł brzmieć w synchronii z imieniem dzwon Zygmunt .”

            Trzeba się nauczyć „przestrajania własnych tonów” albo raczej „dostrajania się do różnych tonów”, żeby móc się połączyć z różnymi porcjami „zastygłej świadomości”.

          • JESTEM pisze:

            „mój koleś który uważa się za mądrzejszego od najmądrzejszego ,powiedziałby , że poznawałaś , przestrzeń atomu – szósta gęstość
            m.”

            Ciekawa ta „teoria”. A może wiesz, jak to może mieć się do tego, że…
            ś.p. Nnka kiedyś po przeczytaniu jednego z moich doświadczeń napisała:
            „Od tego poziomu licza się poziomy KOSMICZNE 8 i 9 są przejrzyste jak kryształ i zbudowane z bardzo delikatnych wysokich wibracji. POZIOM 8 zachowuje sie jak treść (zachowuje sie jak substancja płynna) poziom 9 jak Forma – Kryształowe uświęcenie wszystkiego co jest poniżej.”
            Bo mnie to nadal „nic nie mówi”.

            A dalej tak napisała:
            „Jeśli ktoś medytuje na tych poziomach można zobaczyc FONTANNĘ jak wytryskujące żródło. Można zobaczyć PRANĘ ( srebrne drobinki) i ODROBINKĘ MANY ( złote drobinki) Te drobinki tworza sznury srebrny sznur i złoty sznur (ciało przyczynowo-skutkowe jeszcze nie skrystalizowane) Duże TAO tzw MONADA inaczej SWIATYNIA DUCHA to miejsce gdzie srebro jest w równowadze ze złotem i jest to POZAMATERIĄ czyli poza UMYSŁEM inaczej poza sferą koła karmy gdyż ta jest tuż pod sferami NIEBA. Tam mając dobra komunikacją (czasem Wyższe Ja nazywają Naduszą) dusza czyli ta część ktora łaczy się z ciałem srebrnym sznurem ” komunikuje się z Nadduszą” czyli Wyższym JA – to jest MONADA. -Duże TAO
            Cyt : Dwa sznury wspomaga życie w ciele człowieka, srebrny i złoty. Jaki sznur posiada dany człowiek jest uzależnione od jego poziomu duchowego Złoty sznur to domena człowieka, u którego siódma czakra korony, zlokalizowana na czubku głowy jest wysoko rozwinięta. Korzeń złotego sznura jest zakotwiczony w kości ogonowej i biegnie wzdłuż kręgosłupa człowieka. Kiedy następują zmiany w strukturze atomowej wyższego człowieka, w swoim czasie na wysokości serca łączy się ze sznurem srebrnym.Sznur srebrny to duch. Złoty to ogień. Oba rodzą się podczas chrztu, srebrny jest chrzczony wodą, złoty ogniem. Energia, która płynie przez złoty sznur wygląda jak kolumna światła. Hindusi nazywają go antakharana. Chrześcijanie zstąpieniem Ducha Świętego.”

            A ja nadal z tego nic nie rozumiem.
            Chyba zdecydowanie wolę praktykę niż teorię. 😉

            Widziałam podobną fontannę, ale była inna… opisałam to wtedy tak:
            /// Najpierw utrzymywałam długo jeden dźwięk, który płynął przez “moje centrum”. W pewnym momencie pode mną, w zasadzie jakby pod całym pokojem, w którym byłam, otworzyło się coś… jak głęboka studnia, z której wypływał ogromny słup światła, krystalicznie czystego, uzdrawiającego, transformującego. I w tym momencie nastąpił wybuch światła… jakby z głębokiej studni połączonej z sercem Ziemi wytrysnął ogromny słup kryształowej energii i cześć tej energii poleciała hen w kosmos, a część zaczęła tryskać jak fontanna, spływać na ziemię i rozlewać się po całej Ziemi. Wiedziałam, że ta energia wybuchła w różnych miejscach na Ziemi i rozlewa się wszędzie, na całej jej powierzchni…
            (…)
            Wiedziałam, że w tym momencie na całej Ziemi wybuchło wiele takich Źródeł, a energia z nich wypływająca jak świetlisty „potop” zalewa całą Ziemię./// – to doświadczenie miało miejsce w nocy z 22.na 23.grudnia…

            Potem jeszcze tej nocy pojawiła się we mnie informacja, że jeśli chodzi o kalendarz Majów, to skończyła się epoka Imix, Imox czyli Krokodyla, a zaczęła się epoka IQ, Ik czyli Kolibra.Powtarzało się to potem kilka razy. I nie miałam pojęcia, po co mi ta wiedza? 😉

          • JESTEM pisze:

            – to doświadczenie miało miejsce w nocy z 22.na 23.grudnia… 2012 roku

  3. Dawid56 pisze:

    Zawsze mnie zastanawiało w jaki sposób mogłyby być przechowywane informacje przez starożytne cywilizacje.Musiałby to być sposób , który umożliwiałby ich odczyt po wielu tysiącach lat. Nasi archeolodzy odkryli jeden sposób – zapis na kamieniu.Jednak na kamieniu można zapisać stosunkowo niewiele informacji.Nasz cywilizacja już dzisiaj dokonuje zapisu na dyskach za pomocą urządzeń laserowych .Problem tkwi jednak w tym ,że nośniki na których zapisywane są te informacje są bardzo nietrwałe.Ich żywotność to najwyżej 100 lat. W książce Andreas Wilhelma jest opis o przechowywaniu informacji w słupach świetlnych.”Wchodzisz w światło” i uzyskujesz wiedzę.Istnieje jednak jeden warunek musisz posiadać odpowiednie wibracje zarówno od strony serca jak i umysłu.Jeśli nie jesteś osobą odpowiednio przygotowaną bardzo wielka liczba niezrozumiałych informacji może spowodować przeciążenie umysłu.
    Drugim realnym sposobem przechowywania informacji za pomocą światła, wydają się być kryształowe czaszki.W kryształowych czaszkach można przechowywać informacje które nie ulegną zniszczeniu przez tysiące lat.W odpowiednim momencie dziejów ludzkich osoba która jest przygotowana , będzie mogła prawdopodobnie odczytać te informacje.

    • marek pisze:

      Każda ziemska epoka w której występuje ludzkość , charakteryzuje się centralnym ośrodkiem kultury , sztuki i często zarządzania , reszta to zapatrzone weń lub opromienione jego oddziaływaniem peryferia .
      Dlaczego taka konstrukcja społeczna ma mnie interesować : parowóz – elita z czasem przemieniająca się w wybrańców a wagoniki – plebs – wiadomo . To zawsze jest piramida – z okiem na szczycie
      .
      To co powyżej ma uargumentować to co powiem o zapisach światłem .

      Komu ten temat na tą chwilę jest potrzebny , tłumom , czy elitom . Kto i do czego ten temat wykorzysta- jeżeli zostanie rozpracowany.
      Może najpierw skupić się na nauce pisania zwykłym długopisem , każdej istoty ludzkiej .

      Co chcę tym wyrazić – moją niechęć do jakichkolwiek modeli , zainteresowań , działań poznawczych , czy luźnych myśli -dających się odwzorować w modelu społecznej piramidy z okiem na szczycie .
      Nasza cywilizacja , i wcześniejsze jawiły mi się zawsze jako cywilizacje dysharmonii , rozdźwięk , między świadomością tłumu i elit oraz technika wyprzedzająca rozwój duchowy zarządzającymi nią elity populacji .
      Nabieram coraz większego przekonania , że praca u podstaw , przysłowiowa książka ,/ ale nie trująca papka dezinformacji / pod strzechy , wniosą autentyczny postęp ,niż niejedno nasze przeintelektualizowane gadanie .

      Podstawą zdrowej cywilizacji jest równość potencjałów , a nie analfabeci i osobnik z trzema doktoratami – to zawsze stworzy panów i chamów jak to jeszcze do niedawna w terminologi Pańskiej obowiązywało , a podobno na tej stronie wszyscy chcą lepszego jutra …
      więc ?
      m.

      • Dawid56 pisze:

        To prawda aby Cywilizacja się rozwijała i miała jakiekolwiek perspektywy rozwoju społecznego musi być równowaga, nie może być wielu dysproporcji.Zbyt wielkie dysproporcje zawsze kiedyś doprowadzają do walki. w dzisiejszych czasach zaistniała niebezpieczna dysproporcja pomiędzy bogatą Północą, a biednym Południem.

        • marek pisze:

          w dzisiejszych czasach zaistniała niebezpieczna dysproporcja pomiędzy bogatą Północą, a biednym Południem.
          Dawid , to jest jeden biegun kolapsu cywilizacji , ale drugi to wynikający z pierwszego rozrzut poszczególnej ludzkiej świadomości .
          m.

      • Ifryt pisze:

        Zgadzam się z Tobą, mam w pogardzie tą całą piramidę.
        To takie nudne i oklepane, że mnie nawet moja własna próżność już znudziła 😛

        • JESTEM pisze:

          „Zgadzam się z Tobą, mam w pogardzie tą całą piramidę.
          To takie nudne i oklepane, że mnie nawet moja własna próżność już znudziła 😛 „

          Jakoś wcale Ci się nie dziwię. 😀
          Każdy system piramidkowy to „przeżytek” – jak dla mnie. 😛

          • Ifryt pisze:

            ❤ 🙂
            Ale zauwarz jaki jest przedziwny mechanizm JESTEM, że jeśli coś jest stare, to znaczy że od razu musi być mądre 😉
            Nobo niby takie sprawdzone i wogóle 😀 Takie podejście samo w sobie tworzy piramidę.

          • JESTEM pisze:

            oczy-w-iste.
            nie wszystko złotem, co się świeci,
            nie wszystko, co stare jest jare,
            nie każda noc jest ciemna
            i tak dale….j….

            A jak ktoś lubi piramidki, to widać tego potrzebuje, bo ma w tym… upodobanie.

  4. Ktoś pisze:

    Powodem wojny w Mahabharacie nie jest „gra w kości” tylko złamanie przez Króla Pandawów zakazu. Złamanie go z fałszywych pobudek. Złamanie go z wmówionego mu poczucia obowiązku iż „KRÓL NIE UCIEKA PRZED WYZWANIAMI”. W kontekscie tego oszustwa jakie mu wtłoczyli w głowy jego „nauczyciele dharmy” w którejś z rozgrywek postawił na jej szali to czego już nie mógł SWÓJ LUD czym złamał PRAWO KOSMOSU. Reszta jest wynikiem tego czynu.

    A ziemskie glizdy i karaluchy tak ochczo wspinające się po „jakubowej drabinie” władzy i tak wyginą. I nie ma znaczenia czy uziemi ich wojna czy sami znienacka zaczną płonąć podczas wykonywania przez nich swoich dziennych zadań czyli okradania czy manipulowania innymi. Są trupami i nich ich przed tym już je uratuje. A tym bardziej faryzeuszologia stosowana tak modna wśród kabalistek.

    „Ponoć tylko „Tęczowy Budda” wychodzi z koła samsary… żeby nim zakręcić” – ponoć na ziemie ma przybyć ten kto też to potrafi. Destroyer Kalkin. ;p

    • Dawid56 pisze:

      Ktosiu proszę Ciebie bardzo nie strasz .Mamy jeszcze ciągle szansę wspiąć się jako Ludzkość na niejako „wyższy poziom” i nie musi tu nikt ingerować z zewnątrz 🙂 a tym bardziej Shiva czy tęczowy Budda

      • Ktoś pisze:

        Dobra to mamy:

        – gwiazdozbiór Wieloryba (jahbulona)
        – gwiazdozbiór Wija (pseudolucyfera)

        Kto dołoży kolejne nim „Koło Fortuny” zacznie świat miażdzyć?

        Taś, taś taś grzesznicy, nie bójcie się pisać o waszych idolach …..

    • siola pisze:

      Caly kplopot z Ktosiem to chyba polega na tym ze samice go odrzucily,wiec sie czepia wszystkich i wszystkiego.Za szerzenie nienawisci w swych postach ,czasami bym Ktosiowi czeska miloscia przylozyl.Ale co to da,moze by mial strach,ale od srodka sie nie zmieni ,dalej marionetka w grze zostanie.Coz jak to mowia ludziska,”Jak chcesz spotkac wariata to idz do psychologa”:

      • Ktoś pisze:

        Ciesz się siola życiem bo to twoje ostatnie egzystowanie w dowolnym świecie. Nie tylko zresztą twoje.

        • siola pisze:

          Coz w Twoje glupoty Ktosiu to ja nie wierze a po drugie smianie z cudzego nieszczescia to mnie nie bawi.A wyroki nie Tobie o ludziach stawiac ,bo u Ciebie im bardziej proletowate to i lepsze.Coz uwazaj bys wyroku sobie samemu nie stawial.Szkoda mi Ci kolego ze ty biedny tylko egzystujesz.Czym ty sie roznich od tych kturych niby krytykujesz,dac wladze to kominy w Oswiecimiu znowu beda kopcic,widac namnorzylo sie proletow od liku jeden madrzejszy od drugiego.A tak w rzeczywistosci sam sie siebie jeden z drugim boi,co zaslania swymi wrednymi slowami i obrazaniem innych co nie zgadzaja sie z jego zdaniem.Coz jak widac sam przyznajesz ze nikt nie chce Twego swiata dorzyc ,bo znaczylo by to to samo co bylo.Coz sumienia i duchowosci nie da sie kupic ani sprzedac,nie pomoze tez ciagniecie wszystkich Bogow za ogon.,bo to co zmlodzisz moze wiecej szkody niz pozytku przyniesc.Coz gratuluje Ktosiu Ci na koniec pozostaniesz wreszcie sam z swym Ogonem,nic Ci wiecej nie pozostanie jak samemu za swym Ogonem jak Kot ganiac.

          • margo0307 pisze:

            „..Coz… nic Ci wiecej nie pozostanie jak samemu za swym Ogonem jak Kot ganiac.”
            ________________________
            Siolu, moja mała kotka już przestała się w to bawić… dorosła 🙂

  5. Ktoś pisze:

    Swoją drogą wyczuwacie latający w powietrzu BŁOGOSTAN ?

    • JESTEM pisze:

      Owszem. Jedni wyczuwają coś jak BŁOGOSTAN, a inni coś całkiem innego – wywala im z podświadomości coraz więcej… niektórzy to przyjmują, a inni zapierają się i nadal próbują „zamiatać pod dywan”.

  6. margo0307 pisze:

    „…Podstawą zdrowej cywilizacji jest równość potencjałów , a nie analfabeci i osobnik z trzema doktoratami – to zawsze stworzy panów i chamów..”
    „… aby Cywilizacja się rozwijała i miała jakiekolwiek perspektywy rozwoju społecznego musi być równowaga, nie może być wielu dysproporcji… dysproporcje zawsze kiedyś doprowadzają do walki…”
    ____________________________
    Zgoda, dysproporcje mogą prowadzić do walki ale… nie wcale muszą… 🙂
    Jeśli skupię swoją uwagę na tym, że mój sąsiad posiada lepszy samochód…, dom…, lepszą pracę…, jest ode mnie inteligentniejszy…, etc… i bezmyślnie zacznę mu zazdrościć… , to w moim tu bytowaniu, zacznę przyciągać do siebie wszelkie sytuacje, które tylko spotęgują taką właśnie dysproporcję… 😛
    Jeśli jednak… skupię swoją uwagę na własnym poszerzaniu moich horyzontów myślowych, na uświadomieniu sobie, że i ja także posiadam możliwość sięgania po ROZUM jako narzędzia pomocnego mi w rozwijaniu mojej inteligencji, wówczas zacznę przyciągać do siebie takie sytuacje i zdarzenia, które temu właśnie celowi będą służyły…
    Jeśli więc z-rozumiemy, że otoczeni jesteśmy Energią w postaci
    Impulsów Neutralnych, którym – my sami – nadajemy kierunek zgodnie z naszą wolą, wówczas dysproporcje pomału zaczną się zmniejszać aż… do całkowitego ich zniknięcia… 🙂
    Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że nasze obecne życie, które dane jest nam na chwilę – by z niego uczynić
    coś więcej, niż tylko uganianie się za iluzyjnymi „dobrami materii”… i zechcemy dostrzec jak złudna jest jego trwałość i pozorny sens materialnego istnienia – wówczas pomalutku zaczniemy wszyscy zarówno Widzieć jak i Czuć Więcej…:) bo Wszechświat zawsze odpowiada nam na nasze szczere wewnętrzne „zapotrzebowanie” 🙂
    Takie są oczywiście tylko moje wewnętrzne z-rozumienia otaczającej nas Rzeczy Istności i każdy może mieć swoje, odmienne od moich postrzegań i z-rozumień… 🙂

    • margo0307 pisze:

      Wszechświat zawsze odpowiada nam na nasze szczere wewnętrzne „zapotrzebowanie” 🙂
      _____________________________________________________________________
      W związku z podzieleniem się moim powyższym z-rozumieniem…, „nakierowano mnie” 😉 na przemyślenia, którymi dzieli się Inna Ja… 🙂 a które pozwalam sobie tutaj zacytować…

      „… Kto z nas był uczony, że jest świadomą obecnością, świadomym BYCIEM, świadomym JESTEM, świadomą ISTOTĄ?

      Byliśmy uczeni (prawie wszyscy) czegoś całkiem innego.

      A większość z tego, czego byliśmy uczeni powodowała coraz większe nasze oddzielenie od SIEBIE jako Całości, Jedni.
      To, czego byliśmy uczeni powodowało coraz silniejsze identyfikowanie się z myślami – wzorcami, pewnymi ideami, koncepcjami, przekonaniami, poglądami, postrzeganiem samych siebie jako… ODDZIELNYCH, oddzielonych od CAŁOŚCI, JEDNI.
      A wszyscy jesteśmy JEDNĄ ŚWIADOMĄ ISTOTĄ przejawiającą się w nieskończonej ilości form. Taka jest nasza natura…
      I możemy to sobie ‚przypomnieć’, poczuć w SOBIE, w naszym ciele, w naszym sercu… a potem możemy nawet po-myśleć o tym…

      Jako ludzie jesteśmy jak „odbiorniki” – odbierające przez mózgi obrazy oraz „przekaźniki” -przekazujące je dalej (jako pewne myśli: idee, koncepcje, pomysły, projekty, sugestie itp.) innym ludziom. I oczekujemy, że inni w nie uwierzą jako w prawdę, tak samo jak wierzą w nie same „odbiorniki”…

      Ale są tacy, którzy mają ambicje i uważają, że ich myśli pochodzą od jakichś wyjątkowych istot („ponadludzkich”), więc i siebie samych uważają tym samym za wyjątkowych i lepszych, mądrzejszych od innych.
      Albo tacy, co sami siebie uważają za wyjątkowych, ponieważ według ich wyobrażeń o sobie i ich projekcji na swój temat to oni sami wy-myśl-lili wspaniałe swoje myśli, które chcą przekazywać innym, aby inni w te ich myśli także uwierzyli jako… w jedyną prawdę.

      I są tacy, co nie mają takich ambicji, ale po prostu dzielą się z innymi tym, co się przez nich przejawia w wolności od tego, jak zareagują na to, czy przyjmą lub nie przyjmą to inni… ” 🙂

      • marek pisze:

        W związku z podzieleniem się moim powyższym z-rozumieniem…, „nakierowano mnie” 😉 na przemyślenia, którymi dzieli się Inna Ja… 🙂 a które pozwalam sobie tutaj zacytować…

        No i pięknie , przynajmniej jak dla mnie czytelnie wyrażone uzasadnienie wyrażanych przez siebie poglądów .
        bardzo dziękuję.
        m.

      • toja pisze:

        W związku z podzieleniem się moim powyższym z-rozumieniem…, „nakierowano mnie” 😉 na przemyślenia, którymi dzieli się Inna Ja… 🙂 a które pozwalam sobie tutaj zacytować…
        _________________________________________
        a nie lepiej własnymi słowami, takimi z głębi serca, takimi nie skażonymi opiniami innych. 🙂
        pozdrawiam

        • margo0307 pisze:

          „…a nie lepiej własnymi słowami…”
          __________________________
          Może i lepiej Toja, ale… ja zapragnęłam przedstawić to tak, jak przedstawiłam.. 🙂

        • Sławek Kaa pisze:

          Witaj „Toja”.
          Czy czytałaś mój wpis pod Twoją odpowiedzią z „Marzec 14, 2015 o 14:15” w tekście „dzień który przejdzie do historii”?

          • toja pisze:

            no przecież ci odpowiedziałam
            niestety nie potrafię cię skierować do swojej odpowiedzi
            pisałam, że nie używam FB. mam konto na Salon24 i tam możesz się ze mną skontaktować pisząc na priva do nierealna
            pozdrawiam

      • Ktoś pisze:

        „Jako ludzie jesteśmy jak „odbiorniki” – odbierające przez mózgi obrazy oraz „przekaźniki” -przekazujące je dalej ”

        – to jest CECHA BEZMYŚLNYCH ROBOTÓW, odbieranie antenkami rozkazów i ich wykonywanie jak i zwrotna informacja o statusie robota.

        W takim „myśleniu” nie ma humanitaryzmu tylko mechaniczna odtwórczość napływających zewnętrznym kodowaniem rozkazów.

        • JESTEM pisze:

          A Ty jak i co odbierasz Ktosiu? Nie zapytam od kogo, bo już kiedyś pytałam, a Tyś mi nie odpowiedział. Czy coś się zmieniło od tamtego czasu?

          • margo0307 pisze:

            „…Czy coś się zmieniło od tamtego czasu?”
            ________________________________
            Nie liczyłam bym na odpowiedź ale… wiem, że Ty wiesz 😀 😀 😀

          • JESTEM pisze:

            😀 😀 😀

          • Ktoś pisze:

            Po pierwsze umysł to funkcja ciała nie duszy. Jak ktoś myśli głową (i programami) a nie sercem to jest bezdusznym robotem. To za sercem (czakrą) lezy dusza i cała tak pożadana reszta jaka powinna podpowiadać w życiu człekokształtnemu zwwierzeciu w jakie wcieliła się dusza. Bezmyślne kopiowane cudzych wypowiedzi by wyjść na uduchowioną to tez funkcja bezmyślnego robota – taka mimikra czy inaczej mówiąc odgrywany program.

            Po drugie „to i co” już pisałem i półsłowkami, pełnosłówkami i inni pisali. Jak nie jesteś w stanie po ponad 2 latach pisania zajażyć i skojarzyć wielu faktów to nawet jak powiem wprost i tak w to nie uwierzysz. Negatywny PR jaki mnie tu spotyka i tak mi zwisa bo to reakcja bytów jakimi jesteście poinfekowani, często z własnej woli z chciwości mocy i władzy. Wystarczy iż zainteresowani wiedzą… co i dlaczego się zadziwa. Ta gra się odbywa na poziomie 6+ a nie ziemskim… tu się tylko manifestują przegrani. Powinniscie ich móc wyczuwac, te wasze bożki jakim czapkujecie w nadziei na moce duchowe jak ich cielska opadają na ziemię martwe. Dużo i duże cielka. Dziś spadły kolejne wytesknione …..

          • Maria_st pisze:

            Dziś spadły kolejne wytesknione …..
            Twoje ?

      • Dawid56 pisze:

        „A wszyscy jesteśmy JEDNĄ ŚWIADOMĄ ISTOTĄ przejawiającą się w nieskończonej ilości form. Taka jest nasza natura… …
        I możemy to sobie ‚przypomnieć’, poczuć w SOBIE, w naszym ciele, w naszym sercu… a potem możemy nawet po-myśleć o tym…

        Jako ludzie jesteśmy jak „odbiorniki” – odbierające przez mózgi obrazy oraz „przekaźniki” -przekazujące je dalej (jako pewne myśli: idee, koncepcje, pomysły, projekty, sugestie itp.) innym ludziom. I oczekujemy, że inni w nie uwierzą jako w prawdę, tak samo jak wierzą w nie same „odbiorniki”…”
        Z tym zdaniem, że jesteśmy odbiornikami zgadzam się częściowo.Dodałbym że synchronizujemy się w czasie z przekazywaną( odbieraną przez nas wiedzą) ale nie przekazujemy jej bezmyślnie dalej.Uważam że ją przetwarzamy wewnętrznie i po odpowiedniej akceptacji przekazujemy ja dalej bardzo często jako własne przemyslenia czy własna koncepcję.

        • JESTEM pisze:

          „Dodałbym że synchronizujemy się w czasie z przekazywaną (odbieraną przez nas wiedzą) ale nie przekazujemy jej bezmyślnie dalej. „

          Oczywiście, czasem tak robimy, a czasem inaczej. To zależy, co masz na myśli pisząc „bezmyślnie”. Bezmyślnie może znaczyć poza świadomością, poza byciem świadomym, jakie konsekwencje mają niektóre myślane przez nas myśli, które bezmyślnie są przez nas przekazywane dalej. To są „nawykowe” myśli, które wynikają np. ze zbyt emocjonalnych reakcji na pewne sytuacje, obrazy czy myśli.

          Część myśli podlega „przetworzeniom wewnętrznym”, a część „nawykowo” czasem „nas niesie” – wtedy, kiedy nie jesteśmy ich świadomi. Możesz zacząć obserwować swoje myśli i zaobserwować, czy zdarzają Ci się takie myśli, których nie jesteś świadomy, które nie podlegają rejestracji, a także owemu „przetwarzaniu wewnętrznemu”, o którym napisałeś:

          „Uważam że ją przetwarzamy wewnętrznie i po odpowiedniej akceptacji przekazujemy ja dalej bardzo często jako własne przemyslenia czy własna koncepcję.”

          Zgadzam się z Tobą, Dawidzie56. Jednakże jest takie spektrum (zakres) myśli, których nie jesteśmy świadomi dopóki ich nie uświadomimy sobie, że one „się myślą” w glowie same”. A mimo to im ulegamy i podążamy za nimi. 😉 Oczywiście nie wszyscy tak mają.

  7. marek pisze:

    ….. otoczeni jesteśmy Energią w postaci Impulsów Neutralnych,….
    Margoo zechcesz to wytłumaczyć , co przez to rozumiesz?
    m.

  8. JESTEM pisze:

    „Trzeba być duchowo dostrojonym do otrzymywanej wiedzy, w przeciwnym razie…

    Kathleen podeszła bliżej drzwi.
    – Jak to funkcjonuje?
    – Fale działają na mózg i wchodzą z nim w interakcje poprzez strumienie energii – objaśniła Stefanie.
    – Ach tak… I po prostu się wchodzi?
    – Nie! – szybko powiedziała Stefanie, unosząc ręce w obronnym odruchu. – To znaczy, tak. Zasadniczo tak, ale bez specjalnego treningu pani mózg może nie podołać tym danym. Peter i Patrick chyba opowiadali pani o jaskini, którą znaleźli kilka lat temu. Ludzie, którzy do niej wstąpili, stracili zmysły.
    – I ja mam w to uwierzyć?
    – W wierze pani jest po prostu wielka – dogryzł Patrick.
    – Wiara jest dobra… – powiedziała Kathleen. – Ale kontrola jeszcze lepsza!
    Z tymi słowami popchnęła Stefanie tak mocno, że ta potknęła się i wpadła do środka. Błękitne światło otoczyło ją momentalnie. Jednak nic się nie stało.
    – He! – prychnęła dziennikarka. – No rzeczywiście, szalenie groźne. Co za kit mi tu pani wciska?!
    – Bo ja zostałam odpowiednio uwarunkowana – powiedziała Stefanie. – Ze mną jest zupełnie inaczej.”

    „Trzeba być duchowo dostrojonym do otrzymywanej wiedzy, w przeciwnym razie…
    Oczywiście. Zawsze to wiedziałeś, kochany Dawidzie56. 🙂

    • marek pisze:

      no i wyszło że podejrzewana przeze mnie synchronia i istnienie na MŻ odpowiedników literackich postaci wcale nie jest fikcją …..
      Bo ja zostałam odpowiednio uwarunkowana – powiedziała Stefanie…. i już czuję rozchodzące się po ciele dreszcze o których pisałem w pierwszym poście …..
      m.

      • Ktoś pisze:

        WŁADZA, MOC, TAJEMNICA władzy nad owcami,

        afrodyzjaki członków każdej sekty. I ty się dziwisz iż kwoki bronią własnego szczebla „drabiny jakubowej” przed innymi?

        Najbardziej w tych wszystkich dyskusjach jest to PRZEŚWIADCZENIE iż się jest mądrzejszą od osoby jaka wypowiedziała cytat. Na przykład tutaj – czy prelegent WIE O JAKIEGO JEZUSA NAPRAWDĘ CHODZI? CZY TO WEZWANIE POŁĄCZYŁ Z INNYMI PRZESŁANKAMI publicznie dostępnymu?

        http://www.youtube.com/watch?v=0eJ7Q9knJjM

        Wątpię, bo zadziałał w nim wytresowany schemat. Schemat od swojego początku będący kłamstwem i plagiatem. Bo HISTORIA POLSKI jest BE nawet u tych „zatroskanych” jej a właściwiej SIEBIE ratowaniem. Bo o to chodzi, O RATOWANIE WŁASNEJ SKÓRY dowolnym sposobem i kosztem dowolnej liczby utopionych (oszukanych) pod stopami.

        • Ktoś pisze:

          ….kosztem dowolnej liczby utopionych (oszukanych) pod stopami.

          Z obłudnym wciskaniem im IŻ SIĘ TOPIĄ DLA WŁASNEGO DOBRA. ŻE TO ICH OBIWIĄZEK, że to DROGA DO ZBAWIENIA….

          Pamiętaj że tylko 144 tysiące ma się URATOWAĆ z obecnego kataklizmu wiec jak myślisz co zrobią wszelakie GLIZDY, PADALCE i KARALUCHY ?

          Będą ROBIĆ WSZZZTSSSTKO by POZABIJAĆ TYCH W KOLEJCE PRZED NIMI.

          To co widzisz tutaj to przykład takich działań, mi jest dobrze „bo stoję w kolejce bliżej bramki niż wy” frajerzy do okłamywania „serduszkami”.

          Tak patrz na muły z jakimi się kopiesz….

        • marek pisze:

          i taka jest rola Tacyta , że uważnie czyta i pyta …. taki żart…
          m.

  9. Ktoś pisze:

    (https://mistykabb.wordpress.com/2015/03/04/mistyka/comment-page-1/#comment-15668)

    „Szkoły rozwoju duchowego. Mam obecnie 4 klientów po takich programach. Nazwa „rozwój duchowy” jest dla potrzeb umysłu, abyśmy wiedzieli o czm mówimy, co mamy na myśli, ponieważ żaden rozwój duchowy nie istnieje. Żadne przebudzenie też nie. To moment aktywacji kodów w określinym czasie i wyznaczonym przez nas samych, aby włączyć się do gry ze swoją częścią scenariusza.

    Mogę dziś powiedzieć, że jest już po wszystkim. Od wczoraj. I jakiekolwiek praktyki i zabiegi do dnia 22 marca nic nie wniosą, aby projekt nie-ludzi mógł być kontynuowany. Taki dzień się już nie powtórzy. Szansa została im w dniu wczorajszym odebrana. To działanie wyprzedzające planowane było przez wiele wcieleń. I…”udało się…”. Wczoraj zrozumiałem te wypowiadane słowa z wizji, w której dostrzegłem dwie ziemie. Rozdzielenie światów nastąpi tak, jak powinno się to stać i w sposób, w którym nie-ludzie pozostaną w swoim świecie bez Ludzi. Pytanie tylko, czy będą w stanie zatrzymać w swoim świecie tych, którzy byli na ich usługach, ponieważ większa część ich marionetek, nie była dotąd świadoma pozostawania po niewłaściwej stronie.

    Ciąg kolejnych wydarzeń jakie zaplanowano w większości się jednak wydarzy, lecz efekt końcowy będzie zupełnie inny. Tak się kończy gra, jeśli ma się wrażenie posiadania mocy, nie mając pojęcia o mocach o wiele wyższych. Tych naturalnych. Mocach wszechświata, a nie stwarzanych technologicznie. To konsekwencje różnicy w kreowaniu rzeczywistości przez Program a Człowieka. Zdolność i umiejętność kreowania nigdy nie zostanie przez nie-ludzi osiągnięta. Dlatego technologia zawsze jest skazana na porażkę. Za każdym razem będzie to tylko kwestią czasu.”

    – ma się ten Dyplom Hogwardu od Rincewinda z pchlego targu. ;p

    Na marginesie dopowiem iż właśnie płonie ciało waszego Lucyfera, martwe ciało, opadające właśnie na ziemie. Ono też udawało byka jakim nie jest.

    Za kilka dni powinno nastąpić PYKnięcie…. i się może wstrząsnąć i zmieszać to i owo. Wiec trzymajcie się mocno …. a-mu-letów (żarcik).

    • Ktoś pisze:

      „A jasnowidzic czy wplywać na losy swiata kazdy z nas moze sie tego nauczyc. nie napisze jak to robić, bo to nie jest wazne. chodzi o infekcje królewskimi archetypami kolektywnej nieświadomości. to jest MAGIA iluminatow totalna kontrola ludzkosci. heh. pięciu starych diabłow podzielili sobie swoj swiatek wg swoich zasad aj.. hahahaaaaaaaa”

      (http://innemedium.pl/wideo/starzec-jonasz-prorokuje-ukrainie-dwa-lata-glodu#comment-94268)

    • marek pisze:

      a ja skupiłem uwagę na tym zdaniu…

      To moment aktywacji kodów w określinym czasie i wyznaczonym przez nas samych, aby włączyć się do gry ze swoją częścią scenariusza.

      i wypowiedzi BB po tym wpisie mówiącej o dwóch ziemiach co jest zbieżne z AD I TT w zakresie ich informacji o zaistnieniu dwóch ziem , Jednej martwej , drugiej jako formy pomostowej , być może tej świecącej z wizji BB do dokończenia transmutacji genetycznych przez istoty ludzkie połączone ze strumieniem ŻYCIA .
      m.

      • Ktoś pisze:

        a AD i TT to?

        • marek pisze:

          Asane Deyan i Teresa Talea …
          m.

          • Maria_st pisze:

            nnka pisze:
            Listopad 30, 2011 o 23:52 (Edytuj)

            Bo jest róznica miedzy wiedzą nabyta tu z ksiązek to troche taka sucha wiedza, a ta wiedza góry.. no coż. TO JEST TWÓJ DOROBEK… po prostu majac kontakt ze swoim Duchem masz dostęp do swojej Ksiegi i to co w ciagu wszytskich wcielen doswiadczyłaś mozesz otrzymać „z góry”, ale tylko w takim zakresie jaki jest tu potrzebny.

            nnka pisze:
            Listopad 30, 2011 o 23:22 (Edytuj)

            jeju nie prawdy… ciało subtelne boskie. Całość to Swiadomość- Duch. POzielone, bo ta część która się wciela ma tu odtworzyć poprzez oczyszczenie pewnego odcinka żyć różnie z tym jest dla jednych to dwa zycia a innych 100 zalezy co tu narozrabiali i czy siedzieli w astralu. I kiedy dusza odzyskuje swoje pierotne wibracje matryce-Prawdę jest taką cząstką jaka tu zeszła i tak samo ma wzorzec jak Duch który został na „górze”. Na górze jest zapis w boskich cialach ( to cialo kosmiczne nie Bóg tylko osobiste nazwę to tak ) Jesli tu człowiek posługuje się manipulacją, zakłamaniem, przerzucaniem karmy i takie tam sztuczki.. to nie odzyska swojej matrycy a tym samy nie wróci. Zwyczajnie nie ma drogi na skróty… ani na czyis plecach.

            Kronika Akashy i „fruwające” Kryształy – gruszki na wierzbie.

          • JESTEM pisze:

            Obie w tym samym mniej więcej czasie przypomniałyśmy sobie o Nnce?

  10. margo0307 pisze:

    „.. otoczeni jesteśmy Energią w postaci Impulsów Neutralnych,….
    Margoo zechcesz to wytłumaczyć , co przez to rozumiesz?”
    ____________________________________________
    Rozumię, że na Wyższym – Energetycznym Poziomie – wszyscy jesteśmy Świadomą Energią i wszyscy zanurzeni jesteśmy w Nieskończonym Oceanie Świadomej Obojętnej Energii… (Obojętnej w sensie – ani pozytywnej, ani negatywnej – w moim z-rozumieniu).., którą z kolei – zgodnie z poziomem naszej świadomości, oraz zgodnie z naszą wolną wolą – modelujemy i nadajemy jej kształt…
    Dlatego m.in. – tak istotne jest uświadomienie sobie naszego własnego myślenia i działania oraz wzięcia za nie pełnej odpowiedzialności z uwagi na to, że nasze myślenie i działanie powoduje określone konsekwencje czyli – krystalizowanie się (powstawanie) – adekwatnych do tego naszego myślenia i działania – zdarzeń zadziewających się w naszej „materialnej” Rzeczy Istności…

    Na przykład ja, kiedyś…m.in…. u-wierzyłam , że istnieją złośliwe, niematerialne byty, które czerpią z nas ludzi energię jako swoje pożywienie i którym dodatkowo – sprawia przyjemność wprowadzanie nas celowo w błąd, powodując nasze pomieszanie… 😕
    Nie zdawałam sobie wówczas sprawy, że „taka” moja wiara „powołuje do życia” tego rodzaju byty i że im więcej poświęcam tym bytom swojej uwagi, a co za tym idzie – energii – tym bardziej je wzmacniam – a siebie osłabiam !!!… 😕
    I Wszechświat… w odpowiedzi na moje energetyczne skupienie wspomógł mnie 😀 tak, ze… zaczęłam widzieć i wyczuwać obecność „różnych dziwnych bytów…”, co – uwierz mi – wcale nie należało do przyjemności… 😮
    Aż pewnego dnia, nie tak znowu odległego 😉 … uświadomiłam sobie fakt, że to ja sama, „własnoręcznie” pozwalam sobie na takie „manifestacje” i odczucia… 😛
    Z chwilą – kiedy sobie ten fakt uświadomiłam – położyłam kres istnieniu i odczuwaniu przeze mnie tych bytów… 🙂

      • marek pisze:

        z polskiego na nasze :/ enigma/
        tłumaczenie dla nie znających szyfru : kocham i jestem „Jestem „.
        Ja też : ❤ .

    • margo0307 pisze:

      Dlaczego mówi się, że większość ludzi jest… „nieświadomych” ?

      W moim odczuciu dlatego, że większość z nas – nie zdaje sobie sprawy m.in. z tego, że wszystko jest Energią… a więc nasze myśli także, i że posiada moc stwórczą…
      Nie zdając sobie z tego sprawy, a więc nie rozumiejąc, że nasze myśli o czymś… , nasza uwaga nakierowana na coś… , nasza głęboka wiara w coś… – powołuje do życia to coś…, i jednocześnie – Wszechświat „nastawiony na wspomaganie nas” w tej gęsto wibrującej energii, którą dla naszych potrzeb nazywamy materią… – z ogromną radością wychodzi na przeciw naszym oczekiwaniom i wspomaga naszą kreację tak, abyśmy w całej pełni mogli jej doświadczyć w naszej „materialnej” Rzeczy Istności… 😀
      ____________________
      Zgodnie ze słowami:

      „Uważaj na swoje myśli – bo stają się słowami
      Uważaj na swoje słowa – bo stają się czynami
      Uważaj na swoje czyny – bo stają się przyzwyczajeniem
      Uważaj na swoje przyzwyczajenia – bo stają się nawykiem
      Uważaj na swoje nawyki – bo stają się charakterem” 😛

    • Ktoś pisze:

      „wszyscy zanurzeni jesteśmy w Nieskończonym Oceanie Świadomej Obojętnej Energii… (Obojętnej w sensie – ani pozytywnej, ani negatywnej – w moim z-rozumieniu).., którą z kolei – zgodnie z poziomem naszej świadomości, oraz zgodnie z naszą wolną wolą – modelujemy i nadajemy jej kształt…

      – co oddając inaczej bez wzniosłego patosu

      PASOŻYDOWANIE NA CUDZYM BIOPOLU BY ODPRAWIACZ CZARY KABAŁY DAJĄCE zainteresowanemu władzę nad owcami, celowi tego pasożydowania.

  11. JESTEM pisze:

    „Gdyby jakimś cudem natury wrota indywidualnej podświadomości nagle się rozwarły, nieprzygotowany na to umysł uległby natychmiastowemu zmiażdżeniu.” – Angarika Govinda

    Po to – byśmy mieli pewne drogowskazy – są na przykład symbole, które jednak ludzie traktują często zbyt dosłownie. „Technicznie” zbyt. I boją się ich…

    „Symbol (z gr. σύμβολον) – semantyczny środek stylistyczny, który ma jedno znaczenie dosłowne i różną liczbę znaczeń ukrytych.”

    cytat z tekstu zamieszczonego przez Dawida56 w powyższej notce:
    „Wyższa wiedza, wyższe zdolności wyzwalają strach i niezrozumienie. Ale wiedza nie może być przekazywana bez udziału nauczycieli, a do tego nie wszystka wiedza jest odpowiednia dla każdego w każdym czasie. Dlatego istnieją Strażnicy, którzy obserwują i nauczają, jak również ostrzegają i bronią.” I to nie tylko wiedzy z Atlantydy. Tu dodam od siebie, że zdarzają się osoby, które nie potrzebują nauczycieli zewnętrznych, ponieważ mają wewnętrznych. 🙂 Ale ci nauczyciele także pochodzą z różnych „systemów”, światów. (Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam swoją „wizję”, że pochodzę z różnych stron wszechświata. 😉 )

    W każdym razie, z moich doświadczeń płynącej z nich wiedzy wynika (o czym już wspominałam), że zawsze przychodzi do nas taka wiedza, na która jesteśmy gotowi. Zawsze otrzymujemy to, co nam potrzebne w danym tu i teraz. A różne symbole mogą być dla nas jak drogowskazy – przychodzą do nas, wołają nas, byśmy mogli je rozczytać i „wyruszyć dalej”…

    Oczywiście symboli różnych jest wiele… jak na przykład ten:

    czy te:

    albo ten:

    i ten

    czy ten:

    i wiele, wiele innych… ❤

  12. JESTEM pisze:

    moje 2. komentarze czekają na moderację pewnie dlatego, że powstawiałam w nie obrazki.

  13. marek pisze:

    Ale są tacy, którzy mają ambicje i uważają, że ich myśli pochodzą od jakichś wyjątkowych istot („ponadludzkich”)
    Nie zdawałam sobie wówczas sprawy, że „taka” moja wiara „powołuje do życia” tego rodzaju byty i że im więcej poświęcam tym bytom swojej uwagi, a co za tym idzie – energii – tym bardziej je wzmacniam – a siebie osłabiam !!!… 😕

    nasuwa mi się sugestia , czy Ty nie dopuszczasz istnienia innych istot niż ludzie…?

    m.

    • margo0307 pisze:

      „nasuwa mi się sugestia , czy Ty nie dopuszczasz istnienia innych istot niż ludzie…”
      ________________________________
      Odgoń tę myśl, bo jest błędna… ale wiem też, że to Twoje pytanie to tylko preludium 😛
      Ale oki 🙂
      Dopuszczam…, oczywiście, że dopuszczam istnienie innych od ludzi istot, jednocześnie jednak – mam świadomość, że cały Wszechświat to Twór o energetycznej budowie…, a więc także wszelkie istoty w nim „zamieszkujące” – również posiadają energetyczną budowę, dokładnie tak, ja my sami…

      • marek pisze:

        Żadne preludium , bo diabły na wiosnę też gubią rogi …
        ale kolejne pytanie mam :

        więc tutaj:

        Nie zdawałam sobie wówczas sprawy, że „taka” moja wiara „powołuje do życia” tego rodzaju byty i że im więcej poświęcam tym bytom swojej uwagi, a co za tym idzie – energii – tym bardziej je wzmacniam – a siebie osłabiam !!!… 😕

        mówisz o myślokształtach powołanych własnym umysłem do życia i zasilanych swoją energią , co nie wyklucza istnienia innych realnych i samodzielnych bytów poza ziemskich , mogących bez naszej wiedzy oddziałowywać na naszą psychikę ?
        czy dobrze rozumiem ?

  14. Dawid wspominal o tej ksiazce w kontekscie Szmaragdowego Straznika
    https://liviaspacedotcom.wordpress.com/2013/06/15/medytacja-nad-brzegiem-oceanu/comment-page-1/#comment-44033
    a wiec poprosilam go aby wybral cytaty z tym nim i zamiescil, ze jestem ich bardzo ciekawa
    Tak wiec Dawid zamiescil ten post w odpowiedzi na moja prosbe i za to mu powdziekowalam..
    Swoja droga ciekawa, choc i bardzo smutna historia sie z tym zbiegla.. wlasnie historia tej ksiazki…
    ale patrzac na Wasze zachowanie… i to co sie dzieje gdy.. my…. ale, ok.. po prostu…
    Prosze, przestancie sie wreszcie czepiac Dawida
    i zachowywac jak ujadajace psy

    Milej niedzieli,
    LIV
    *

  15. marek pisze:

    Wczoraj obejrzałem bardzo dobrze zrobiony film dokumentalny o pierwszej wojnie światowej .
    Piękne te statystki :liczone w setkach tysięcy i milionach ilości zabitych i rannych i narracja uczestnika całej wojny ,żołnierza francuskiego , opisującego wszelkie emocje społeczne jej towarzyszące .
    Te emocje przypominały pożar , od zarzewia , przez rozwój płomieni , po gaśnięcie , apatię i tlący się latami swąd i smród psychiczny tego koszmaru .

    Drugim nurtem pokazana była elita , za sprawą księży , bóg był obecny po obu stronach okopów , propaganda czyniła z Niemców kanibali dzieci , każda myśl o wrogu zniewalającym kobiety zostawione w domach budziła falę nienawiści i pragnienie mordu.
    Wspaniale oddana została rola generałów- idiotów , którzy jednym rozkazem trzymając w ręku kieliszek szampana ,wysyłali setki tysięcy na bezsensowną śmierć .

    Z przodu zniewolone mięso armatnie , z tyłu elita/lecz w mym określeniu- plugastwo / tyjąca z ilości owych wojennych ofiar , pełna frazesów i demagogi by otumanić tą ludzką tłuszczę swołocz.

    Moi Drodzy , przedstawiłem się tutaj jako człowiek który od ezo przeszedł w kierunku wykresów i pojęć bliższych nauce niż tym co wcześniej wskazane i patrząc na otaczający mnie świat w takich kategoriach stwierdzam bez zaznaczania że to moje rozumienie że : .
    Nikt niczego znaczącego w zakresie tego co rozumiane jest jako rozwój duchowy nie wykonuje za sprawą swoich wysiłków . W obrębie własnych starań , człowiek może jedynie przyjąć określoną rolę którą jeżeli jest wytrwały to ją szlifuje .Ale wciąż jest to tylko rola .

    Przemiany w Nas dokonują porcje świadomej energii , emitowane z centralnego słońca galaktyki , w których strefie emisji Ziemia coraz bardziej się zanurza , to one zmieniając nasz kod genetyczny , zmieniają nas samych .
    Komu to nie pasuje to niech zaprzeczy , że gdy słońce świeci , wszyscy przebywający w zasięgu jego promieni się opalą , stopień odkrycia ciała i jego pozycja ustalają , kto jak intensywnie się opali i to jest motoryką działania w nas przemian , ustawienie się psychiczne do owych energii , a nie żadne predyspozycje wewnętrzne .

    m.

    • Ktoś pisze:

      „Z przodu zniewolone mięso armatnie , z tyłu elita/lecz w mym określeniu- plugastwo / tyjąca z ilości owych wojennych ofiar , pełna frazesów i demagogi by otumanić tą ludzką tłuszczę swołocz.”

      – bo SYTY głodnego NIE CHCE rozumieć wpierając mu obłudnie, iż ten bieduje z powodu karmy a nie CHCIWOŚCI sytego.

    • Ifryt pisze:

      Do tego trzeba przyjąć postawę dzieciaka, nieważne czy rozkapryszonego czy pokornego.
      Ten dzieciak ewlułuje, a reszta to wymysły, prawdopodobnie owe „centralne Słońce galaktyki” też jest wymysłem(choć nie jestem pewien), bo chodzi o centrum naszej istoty, czyli to co nazywamy powszechnie „sercem”.

  16. margo0307 pisze:

    „…niech zaprzeczy , że gdy słońce świeci , wszyscy… się opalą , stopień odkrycia ciała i jego pozycja ustalają , kto jak intensywnie się opali i to jest motoryką działania w nas przemian , ustawienie się psychiczne do owych energii , a nie żadne predyspozycje wewnętrzne .”
    __________________________________
    No to… „gratuluje” 😕
    Z tego powyższego wywodu wynika, że nie potrzebna jest żadna praca -nad- ani -z- sobą… , wystarczy wywalić zadek na Słoneczko i…załatwione – wszystko się samo zrobi… 😛

    • marek pisze:

      No to… „gratuluje” 😕
      Dziękuję , dziękuję ,
      wszystko się samo zrobi w obrębie genów…..
      A zadek wywalony i w jakim stopniu , to ta nasza praca – ustawienie się psychiczne do owych energii… 😛
      m.

  17. marek pisze:

    cd.
    i wykorzystanie nowych wiatrów ” pod sufitem ” wiejących skutkiem owych genetycznych modyfikacji…
    i mamy wszystko ; zapis światłem – geny ; energie boskie – mistyka ; własną pracę – uważność i świadomość tego co dzieje się wokół i to co lubię najbardziej , można to prawie zamknąć w wykresach i tabelach….
    m.

    • margo0307 pisze:

      „…i mamy wszystko ;
      zapis światłem – geny ;
      energie boskie – mistyka ;
      własną pracę – uważność i świadomość tego co dzieje się wokół i to co lubię najbardziej
      ____________________
      Amen 😀

  18. marek pisze:

    no i fajnie Margoo , ja od Ciebie serduszko , Ty ode mnie amen i tak się gdzieś spotkamy , w pół drogi na księżyc. Żeby jeszcze Stefanie z nami była …
    m.

  19. Ifryt pisze:

    Ciekawe kto przekazał ową potencjalną więdzę, owym potencjalnym starożytnym cywilizacjom?
    Jeśli ją sami posiedli to współcześni ludzie też mogą ją posiąść sami, no chyba że ktoś uparcie wierzy że ludzie dzisiaj są głupsi niż tysiące lat temu 😉

    Dla mnie to jak szukanie protektorów, starożytny ludek będzie naszym opiekunem, bo żekomo miał lepszy kontakt z Bogiem albo czym innym…
    Od tych różnych „atlantyd”, śmierdzi wieżą Babel, ale nie w sensie pomieszania języków, tylko owej piramidy o której Marek pisał, czyli że na grzbietach ciemnej masy ktoś chce się dostać do nieba, bo sam fruwać to niepotrafi.

    • JESTEM pisze:

      „Ciekawe kto przekazał ową potencjalną więdzę, owym potencjalnym starożytnym cywilizacjom?”

      Uniwersalny Umysł. 😉

      „Jeśli ją sami posiedli to współcześni ludzie też mogą ją posiąść sami, no chyba że ktoś uparcie wierzy że ludzie dzisiaj są głupsi niż tysiące lat temu ;)”

      Mówią, że ta wiedza przybyła „z kosmosu”.
      A jak ktoś wierzy, że jest głupszy, to musi szukać sobie protektorów.
      Jednakże… nawet jak sama coś odkrywam,
      to potwierdzenie tego z zewnątrz (że gdzieś, w jakichś starożytnych przekazach to już było, bywa zabawne. Wszystko było jest i będzie i tylko od naszych „predyspozycji” zależy co „spotykamy na swojej drodze.”

      Kiedyś „mi się przyśniło”, że różni (w wielkim skrócie to ujmując:) „kosmici” to my sami z przeszłości albo z przyszłości. 😉

      • Maria_st pisze:

        Wszystko było jest i będzie i tylko od naszych „predyspozycji” zależy co „spotykamy na swojej drodze.”

        Tak..wszystko JEST….w NICOŚCI

        • Ifryt pisze:

          Wszystko jest w Tobie, a NICOŚĆ Ci to pokazuje, w Nicości nic niema, ale jest niezbędna jako przestrzeń w człowieku.

          • JESTEM pisze:

            Maria_st:
            „Tak..wszystko JEST….w NICOŚCI”

            Ifryt:
            „Wszystko jest w Tobie, a NICOŚĆ Ci to pokazuje, w Nicości nic niema, ale jest niezbędna jako przestrzeń w człowieku.”

            Oboje macie rację. 🙂 ❤

            No, kiedyś tu sobie dyskutowałam z NNKĄ o Pustce…
            Pisałam o Pustce, która jest Próżnią… nie jest pusta, jest wypełniona, ale tego "nie widzi" umysł. Nawet ten Uniwersalny. To "widzi" świadomość. 🙂
            W takiej Pustce istnieje potencjalnie wszystko, ale to wszystko nie ma żadnego znaczenia.
            Nicość to niebyt dla umysłu.

            O rety, co ja tu wypisuję? To i tak nie jest do opisania. Tego można doświadczyć. 😉

      • Ifryt pisze:

        Jeśli uniwersalny Umysł to człowiek może sam się z nim połączyć, bez pośrednictwa bladych upiorów z przeszłości 😉

        Co do tej przeszłości i przyszłości to jest coś na rzeczy, to jest jakby sfera wieczności, takie cuda tam są że się w głowie nie mieści…

        • JESTEM pisze:

          >i?”Co do tej przeszłości i przyszłości to jest coś na rzeczy, to jest jakby sfera wieczności, takie cuda tam są że się w głowie nie mieści…”

          Ano…

          „No niby JESTEM wyjaśniła dlaczego, no i ma racje, ale w takim podejściu jest zagrożenie bycia wiecznym uczniem w negatywnym sensie.”

          Zależy, co masz na myśli pisząc o „negatywnym sensie”…
          Z dedykacją dla Ciebie Ifryt ;-), a znasz to?

          • JESTEM pisze:

            „„No niby JESTEM wyjaśniła dlaczego, no i ma racje, ale w takim podejściu jest zagrożenie bycia wiecznym uczniem w negatywnym sensie.””

            Możesz przecież wymyślić sobie i taką grę – wyzwanie, że będziesz sobie „uczniem w negatywnym sensie”. 😉 Dla wojownika to może być super gra, czyż nie?

          • Ifryt pisze:

            JESTEM, ten filmik mi się nie wyświetla, niewiem dlaczego, ale zadarza mi się coś takiego odnośnie niektórych filmów na youtube 😉

            Co do tego w „negatywnym sensie”, to chodzi mi o to że się się ciągle goni za nieuchwytnym cieniem, który jest wzorem, dla mnie to trucizna duchowa.
            Moim zdaniem nie powinno się być cieniem samego siebie.

          • Ifryt pisze:

            Można wszystko JESTEM, ale ja nie jestem typem Wojownika masochisty 😀
            Lubię zwyciężać, podoba mi się tekst z busido – Wojownik pozna smak zwycięstwa nie pijąc z kielicha próżności 🙂

          • marek pisze:

            Ifryt , i gdybyś był Bogiem , a w tej chwili na pewno nim nie jesteś , i tak z tych nudów zacząłbyś sobie podnosić poprzeczki , to wreszcie doszedłbyś do super kanibalizmu , czyli zżarłbyś siebie samego i te hinduskie bajeczki stanęły by w miejscu , bo pustki nie da się opisać , i wszystko by stanęło i nic by nie było i szlag by trafi cały wszechświat , z powodu twej za wysoko ustawionej poprzeczki za której to przyczyny , z nudów pana Boga , nie ciebie , sam siebie zżarłeś …

            m. dr . nauk śmisznych i
            mniemanologii stosowanej….

          • Ifryt pisze:

            Mój Bóg jest jednak inny, to bardzo sprytny i leniwy wojownik, a nie jakiś nawiedzony porzeracz, nie szuka wyzwań, wokoło niego zawsze kręci się mnustwo demonów i aniołów, wystarczy że posłucha któregoś z nich i już ma zabawę 😀
            Kanibalizm czeka tych co szukają odpowiedzi na pytanie – KIM JESTEM?
            Mój Bóg jest kim sobie chce, nie odgania od siebie tych któży cały czas mu o tym mówią bo go kochają, z wzajemnością zresztą 😉

            Jak się szuka Boskości poza miłością to różne zboczenia się rodzą, czasem też wielkie moce, ale nigdy wieczne.

            Jeśli jakiemuś Bogu się nudzi, to chętnie zapewnie mu rozrywkę, oczywiście jak będe miał dobry ku temu chumor, a jak nie to odeślę go gdzie indziej 🙂 Kocham Boskość.

        • marek pisze:

          Połącz swą komórkę /w temacie doładowywania baterii / bezpośrednio z generatorem prądu w elektrowni .
          Zobaczysz co się z tym telefonem i jego otoczeniem stanie .
          I dalej sobie pogadujcie o wielkości i niepojętości umysłu współczesnego człowieka ….
          Przekaźniki ,dzieci , przekaźniki – czyli transformatory , a wypadku łepetynek i Uniwersalnego Umysłu obniżanie częstotliwości , wibracji …….
          m.

          • marek pisze:

            cd.
            a wypadku łepetynek i Uniwersalnego Umysłu obniżanie częstotliwości , wibracji …czyli przekaźniki w sferze świadomości …
            …bo sami na swoich podzespołach to se możemy jedynie , krzyżówki próbować rozwiązywać…

            m.

          • Ktoś pisze:

            „I dalej sobie pogadujcie o wielkości i niepojętości umysłu współczesnego człowieka ….”

            – ten umysł jest tak „niepojemny” iż zawsze co noc około 4 nad ranem przylatywało coś i wlewało w niego nowe programy by roboty i zwierzątka wiedziały co modnego w ideach.

          • Maria_st pisze:

            – ten umysł jest tak „niepojemny” iż zawsze co noc około 4 nad ranem przylatywało coś i wlewało w niego nowe programy by roboty i zwierzątka wiedziały co modnego w ideach.”

            Ktoś co Ty sobie znowu projektujesz?
            Coś przylatywało, wlewało……masz problemy ze snem?

          • Maria_st pisze:

            cd.
            a wypadku łepetynek i Uniwersalnego Umysłu obniżanie częstotliwości , wibracji …czyli przekaźniki w sferze świadomości …
            …bo sami na swoich podzespołach to se możemy jedynie , krzyżówki próbować rozwiązywać…

            m.

            Marek to z Księgi Uranti czy AD lub TT?

          • marek pisze:

            Kocham Boskość.

            więc się podłącz bezpośrednio do źródła Boskości , to jakieś 12 miliardów Hz , zobaczymy czy zdążysz chociaż zarejestrować że , Ci się z Boskich uszu zakurzy przed wielkim bummmmm …

            to info darmowo w ramach
            dobrego humoru
            dr.prześmiewcy

          • Ifryt pisze:

            O czym Ty do mnie mówisz Marek? 😉
            Nie boje się ani życia ani śmierci, myślisz że nieznam takich prostych zasad panujących na świecie?

            Ty mówisz o jakiejś Boskości która jeszcze nie zaistniała, a jeśli tak to pokaż mi tego swojego Boga, bo ja istnieje naprawde 🙂

    • Dawid56 pisze:

      A może jednak są głupsi w zupełnie innym sensie aniżeli Ci się wydaje?.Skąd wiesz czy Starożytni nie znali tajemnicy teleportacji, telekinezy, telepatii.Nasza cywilizacja dopiero raczkuje w tych tematach.a jeśli chodzi o przelatywanie przez gwiezdne portale, to dla naszej cywilizacji jest to typowe Scince-fiction.

      • Ifryt pisze:

        Niewiem Dawidzie 🙂
        Ale jeśli to wszystko jest możliwe, a myślę że wszystko jest możliwe, to poco szukać tego w zamieszchłej przeszłości? No niby JESTEM wyjaśniła dlaczego, no i ma racje, ale w takim podejściu jest zagrożenie bycia wiecznym uczniem w negatywnym sensie.

      • JESTEM pisze:

        „Skąd wiesz czy Starożytni nie znali tajemnicy teleportacji, telekinezy, telepatii.Nasza cywilizacja dopiero raczkuje w tych tematach.a jeśli chodzi o przelatywanie przez gwiezdne portale, to dla naszej cywilizacji jest to typowe Scince-fiction.’

        Oczywiście, że to możliwe, kochany Dawidzie56. 🙂

      • toja pisze:

        Dawid56 pisze:
        Marzec 15, 2015 o 23:40
        Skąd wiesz czy Starożytni nie znali tajemnicy teleportacji, telekinezy, telepatii.
        ______________________________________________________
        jakiś czas temu zdarzyło się coś na co mam wielu świadków.
        mój syn jako świeżo upieczony kierowca wybrał się na imprezę do odległej miejscowości.
        byłam przeciwna temu wyjazdowi, mąż jednak stanął po stronie syna i zostałam przegłosowana 😦
        syn uspokoił mnie, obbiecał, że będzie jechał wolno, ostrożnie i pojechał.
        widniało gdy coś mnie obudziło, pomyślałam, że chyba miałam zły sen choć nie pamiętałam, dziwnie się czułam. poszłam do kuchni, napiłam się wody i wróciłam do łóżka. po obudzeniu nie myślałam o synu, jakbym zapomniała, że pojechał na tę imprezę.
        kładąc się ponownie coś dziwnego się stało, jakby sen na jawie. widzę jak syn wjeżdża na drogę z dwóch stron ograniczoną barierami, przed nim jakaś ciemna postać, samochód hamuje, wpada w poślizg, uderza o barierę, auto wiruje, odbija się od bariery i przelatuje ponad nią w dół, długo i wolno leci w dół, słyszę że syn mówi do mnie, kilka razy powtarza te same zdania…przerażona budzę męża, opowiadam. mąż zaspany nie dociera do niego, zaczynam okładać go pięściami, on mnie uspakaja, tłumaczy, ze to tylko zły sen…zaryczana kładę głowę na poduszkę i znów widzę…leci w dół…wyciągam do niego ręce, auto robi obrót, drzwi się otwierają, syn znów do mnie krzyczy…
        kopniakami wyrzucam męża z łóżka, wybiegamy przed dom sprawdzić czy syn wrócił, budzimy sąsiadów, opowiadam szybko co się stało, ludzie patrzą jak na wariatkę, ale chcą pomóc, odpalają auta, ale nie wiedzą gdzie ten ewentualny wypadek, ja tłumaczę jak wyglądał teren…i znów słyszę syna, tylko słyszę, nic nie widzę. powtarzam wszystkim co słyszę…mam na to wielu świadków.

        teleportacja, telekinezy, telepatia…chwilami wydaje mi się, że wiem na czym polega tajemnica. ale tylko chwilami.

        • Ifryt pisze:

          Mam nadzieje że nic mu się nie stało 😉
          Telepatia występuje na sto procent, zwłaszcza między krewnymi, tylko nic nie wskazue aby starożytni byli w tym jacyś „Lepsi”.

          • toja pisze:

            Ifryt pisze:
            Marzec 16, 2015 o 01:52

            Mam nadzieje że nic mu się nie stało 😉
            Telepatia występuje na sto procent, zwłaszcza między krewnymi, tylko nic nie wskazue aby starożytni byli w tym jacyś „Lepsi”.
            _____________________________________
            auto spadło z wysokiego wiaduktu na torowisko, felgi przebiły blachę podwozia, wewnątrz nie było miejsca dla nikogo żywego, kompletna ruina.
            mój syn żyje, wyszedł z tego bez najmniejszego urazu. „wyfrunął” na sporą odległość ze spadającego auta na obfity krzak/drzewo o cienkich łodyżkach, po nim osunął się na miękki piasek, który obok leżał. nikt poza mną nie rozumiał jak to mogło się stać…syn też nie rozumiał, nie pamiętał, że do mnie krzyczał albo o mnie myślał, dla niego to były sekundy, dla mnie długi czas.
            pozdrawiam

        • Maria_st pisze:

          znam to toja, czesto tak sprawdzam .

      • marek pisze:

        Marek to z Księgi Uranti czy AD lub TT?
        odp:
        wers XVII rozdz.5 ,str. lewa kier.odwrotnie poz 167347870 .
        Dzieła Zebrane Guru i Miszcza członka KGB i kółka różańcowego podduszonego wiekopomnego i pomylonego SEDESA Z EBONITU ….
        m.

    • Ktoś pisze:

      1.
      „Ciekawe kto przekazał ową potencjalną więdzę, owym potencjalnym starożytnym cywilizacjom?”

      – manifestujące się tu avatary albo bezpośrednie wizytacje jak ta spodziewana niebawem.

      2.
      „Dla mnie to jak szukanie protektorów, starożytny ludek będzie naszym opiekunem, bo żekomo miał lepszy kontakt z Bogiem albo czym innym…”

      – bo to ten sam motyw jak z dzieleniem KAŻDEJ POMOCY. Klan pejsatego przy żłobie zawsze z transportu wybiera najlepsze kąski nawet by nimi później handlować a chłam dla biedoty – tej „niegodnej” w „naukach” z ambony własnego kontaktu z bogiem. I tak piramidka władzy się kręci bo GÓRA sypie pomocą śląc paczki, doły sypią dziesięciną wymaganą bo „religijny terror i stosy w tle dymią” a pasożydy siedzące po środku w wypasionych bluźnicach ciągle drą ryja iż są nie dość bosko czczeni czy że mają za mało bogactw i splendoru mimo iz ich obowiązkiem jest bezstratnie przekazywać paczki dołom, dalej. Ale kradna ile wlezie …. Bo som przecież wybrańce…… z nachalnym PR’em jaki się juz wprogramował w głowy osłom i bałwanom. I teraz każdy kolejny zwierzaczek nie myśli o odzyskaniu własnego kontaktu z górą ale o stworzeniu własnej piramidki by miał zycie równe temy jakie wioda jego dotyczczasowi „religijni” wyzyskiwacze. Temu służa wszelkie obecne techniki budowaniu i sypaniu górek, wzniesień czy innych piramid by cały swiat zorganizowac w jeden wielki WYZYSK. Tę ukochaną „drabinę jakubową” religijnych szarlatanów gdzie ci z „niżej” łożą swoją krwawicą na tych z „wyżej” mogąc z „łaski” samozwańczej „góry” podręczyć i powykorzystywać tych drepczących na niej pod ich stopami.

      • marek pisze:

        Dla mnie to jak szukanie protektorów, starożytny ludek będzie naszym opiekunem, bo żekomo miał lepszy kontakt z Bogiem albo czym innym…

        a lud ciemny i głupi , każde g…… za przejaw niebiańskiej dobroci i łaski , kupi…
        m.

  20. Maria_st pisze:

    mój koleś który uważa się za mądrzejszego od najmądrzejszego ,powiedziałby , że poznawałaś , przestrzeń atomu – szósta gęstość…
    m.”

    Ciekawa ta „teoria”. A może wiesz, jak to może mieć się do tego, że…
    ś.p. Nnka kiedyś po przeczytaniu jednego z moich doświadczeń napisała:
    „Od tego poziomu licza się poziomy KOSMICZNE 8 i 9 są przejrzyste jak kryształ i zbudowane z bardzo delikatnych wysokich wibracji. POZIOM 8 zachowuje sie jak treść (zachowuje sie jak substancja płynna) poziom 9 jak Forma – Kryształowe uświęcenie wszystkiego co jest poniżej.”
    Bo mnie to nadal „nic nie mówi”.

    A dalej tak napisała:
    „Jeśli ktoś medytuje na tych poziomach można zobaczyc FONTANNĘ jak wytryskujące żródło. Można zobaczyć PRANĘ ( srebrne drobinki) i ODROBINKĘ MANY ( złote drobinki) Te drobinki tworza sznury srebrny sznur i złoty sznur (ciało przyczynowo-skutkowe jeszcze nie skrystalizowane) Duże TAO tzw MONADA inaczej SWIATYNIA DUCHA to miejsce gdzie srebro jest w równowadze ze złotem i jest to POZAMATERIĄ czyli poza UMYSŁEM inaczej poza sferą koła karmy gdyż ta jest tuż pod sferami NIEBA. Tam mając dobra komunikacją (czasem Wyższe Ja nazywają Naduszą) dusza czyli ta część ktora łaczy się z ciałem srebrnym sznurem ” komunikuje się z Nadduszą” czyli Wyższym JA – to jest MONADA. -Duże TAO
    Cyt : Dwa sznury wspomaga życie w ciele człowieka, srebrny i złoty. Jaki sznur posiada dany człowiek jest uzależnione od jego poziomu duchowego Złoty sznur to domena człowieka, u którego siódma czakra korony, zlokalizowana na czubku głowy jest wysoko rozwinięta. Korzeń złotego sznura jest zakotwiczony w kości ogonowej i biegnie wzdłuż kręgosłupa człowieka. Kiedy następują zmiany w strukturze atomowej wyższego człowieka, w swoim czasie na wysokości serca łączy się ze sznurem srebrnym.Sznur srebrny to duch. Złoty to ogień. Oba rodzą się podczas chrztu, srebrny jest chrzczony wodą, złoty ogniem. Energia, która płynie przez złoty sznur wygląda jak kolumna światła. Hindusi nazywają go antakharana. Chrześcijanie zstąpieniem Ducha Świętego.”

    A ja nadal z tego nic nie rozumiem.
    Chyba zdecydowanie wolę praktykę niż teorię. 😉

    Widziałam podobną fontannę, ale była inna… opisałam to wtedy tak:
    /// Najpierw utrzymywałam długo jeden dźwięk, który płynął przez “moje centrum”. W pewnym momencie pode mną, w zasadzie jakby pod całym pokojem, w którym byłam, otworzyło się coś… jak głęboka studnia, z której wypływał ogromny słup światła, krystalicznie czystego, uzdrawiającego, transformującego. I w tym momencie nastąpił wybuch światła… jakby z głębokiej studni połączonej z sercem Ziemi wytrysnął ogromny słup kryształowej energii i cześć tej energii poleciała hen w kosmos, a część zaczęła tryskać jak fontanna, spływać na ziemię i rozlewać się po całej Ziemi. Wiedziałam, że ta energia wybuchła w różnych miejscach na Ziemi i rozlewa się wszędzie, na całej jej powierzchni…
    (…)
    Wiedziałam, że w tym momencie na całej Ziemi wybuchło wiele takich Źródeł, a energia z nich wypływająca jak świetlisty „potop” zalewa całą Ziemię./// – to doświadczenie miało miejsce w nocy z 22.na 23.grudnia…

    Potem jeszcze tej nocy pojawiła się we mnie informacja, że jeśli chodzi o kalendarz Majów, to skończyła się epoka Imix, Imox czyli Krokodyla, a zaczęła się epoka IQ, Ik czyli Kolibra.Powtarzało się to potem kilka razy. I nie miałam pojęcia, po co mi ta wiedza? 😉

    Jestem mam prosbe——-wklej linka z tego powyzej, bo chce przeczytac calosc tego co napisala nnka, ok

  21. marek pisze:

    mój koleś który uważa się za mądrzejszego od najmądrzejszego ,powiedziałby , że poznawałaś , przestrzeń atomu – szósta gęstość…

    Nnka dobrze napisała tylko zbyt obszernie – tłumaczyć Ci Marysiu – po co ? napisałaś ,że wolisz teorię .
    Istotą rzeczy było by ustalić ,czy te opisy które można traktować jako zbieżne z prawdą , dotyczą zjawisk obejmujących swym zasięgiem cały wszechświat , galaktykę , czy jedynie układ słoneczny .

    Mimo ich atrakcyjności warto by sprawdzić czy nie są one konstruktem pajęczynowego kombinatu archontów .

    Istotną Nnki informacją są owe dwa sznury złoty i srebrny – . Jednak nie przedstawiła Ona że nasze DNA jest zapisem takiej świetlnej informacji.
    Identycznie Muki skupiając się jedynie na możliwości zdalnego sterowania nami za pośrednictwem ukrytej nici DNA , pominął ten temat .
    Pominął to co tutejsze gremium mędrców ducha odrzuciło jako brednię starego oportunisty , że gdy połączy się fakty iż kod DNA jest pisany światłem / i nie będę tłumaczył -jak to rozumieć /
    a centralne słońce wysyła informację w przestrzeń również pisaną światłem , to oba nośniki informacji , porcje energii z centralnego słońca i DNA są kompatybilne i jedna na drugą może wpływać . Wówczas moje twierdzenie , że SŁOŃCE WYKONUJE WIĘKSZOŚĆ ROBOTY ZA NAS

    ….Przemiany w Nas dokonują porcje świadomej energii , emitowane z centralnego słońca galaktyki , w których strefie emisji Ziemia coraz bardziej się zanurza , to one zmieniając nasz kod genetyczny , zmieniają nas samych ……

    JEST ZASADNE ….

    Ty wolisz praktykę
    a ja logikę w miejsce du szności …

    m.

    • Maria_st pisze:

      no tak w tej baji Matrixa wszystko jest możliwe…

    • Maria_st pisze:

      A jak sie ma logika do tego?:

      http://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie_na_calym_swiecie_trwa_brutalna_ofensywa_medialna_przeciwko_ruchom_antyszczepionkowym.html

      ” W ostatnim czasie nasiliła się zdecydowanie kampania propagandowa piętnująca rodziców, którzy sceptycznie odnoszą się do stosowania niektórych szczepionek. Tylko zupełni naiwniacy wierzą, że to spontaniczna akcja spowodowana powracającymi chorobami zakaźnymi. To oczywiście skoordynowana akcja PR sowicie opłacana przez koncerny farmaceutyczne.

      W krajach cywilizowanych szczepienia nie są obowiązkowe. W Wielkiej Brytanii szczepi się 75% populacji, w Norwegii aż 90%. W Polsce wyszczepienie populacji jest na poziomie 99% a nieszczepiony jest niewielki ułamek. Rocznie tylko kilka tysięcy dzieci nie przyjmuje szczepionek. Czy zatem skala tego zjawiska jest aż tak niepokojąca?

      Przez media przetacza się też kampania nienawiści prowadzona względem tych nieszczepionych dzieci. Planuje się ograniczać im dostęp do leczenia i edukacji. Rodzice odmawiający wstrzykiwania swoim pociechom niezidentyfikowanych substancji będą poddawani odpowiedzialności administracyjnej. Trąci to bardzo mocno klasycznym zamordystycznym totalitaryzmem.

      „To co się dzieje w trakcie ostatnich kilku dni to jest ewidentnie kampania lobbingowa. Jeden z moich kolegów napisał do mnie parę dni temu, w największym skrócie, rusza kampania niebrandowa przeciw postawom antyszczepionkowym finansowana przez koncern GlaxoSmithKline, ponieważ firma, z którą jakiś tam ma związek właśnie bierze takie zlecenie.” powiedział poseł Przemysław Wipler

      Umiejętnie podkręca się wyobraźnię rodziców zaszczepionych dzieci, którzy zaczynają się domagać przymusowego szczepienia wszystkich. Bezrefleksyjni rodzice mają przeważnie zaufanie do służby zdrowia i panuje założenie, że pani pielęgniarka z ośrodka zdrowia wie lepiej czy trzeba wstrzyknąć komuś jakąś podejrzaną substancję.

      Jedną z najbardziej kontrowersyjnych szczepionek jest MMR, czyli świnka-odra-różyczka. Jest to szczepienie kojarzone i reklamowane rodzicom jako lepsze ze względu na jedno tylko ukłucie. Jednak spustoszenia neurologiczne w organizmie dziecka do jakich może dojść po podaniu niektórych z tych preparatów są dużo poważniejszym skutkiem ich stosowania.

      Negatywne Odczyny Poszczepienne – NOP – to przypadki gdy zdrowe dzieci strasznie chorowały po podaniu szczepionki. Celowe zakażenia celem nabycia odporności nie zawsze kończą się dobrze. Znajdujące się w szczepieniu atenuowane wirusy potrafią się aktywować. Gdyby tak nie było to nie dochodziłoby do przypadków odry poszczepiennej.

      Upowszechnienie szczepień spowodowało również, że zaingerowano w odporność populacji. Po prostu antyciała nie są już przekazywane przez matki na dzieci, ponieważ kobiety te nigdy nie przechodziły wielu wyeliminowanych chorób wieku dziecinnego. To uzależnia ludzi od kolejnych szczepionek, bo te aplikowane ludziom trzeba rzekomo powtarzać, co nazywa się szczepieniami przypominającymi.

      Jeśli ktoś mocno wierzy w to, że koncerny farmaceutyczne mają na celu to, aby każdy z nas był zdrowy to niech szczepi siebie i swoją rodzinę. Nie w porządku jest narzucanie komuś procedur medycznych poprzez nacisk w postaci ostracyzmu. Nikt nie powinien ryzykować zdrowiem swojego dziecka a już tym bardziej nikt nie powinien być do tego zmuszany. To przypomina najgorsze praktyki nazistów. A jeśli ktoś się boi, że nieszczepione dzieci zachorują i zarażą inne szczepione, to co jest warta taka szczepionka?”

      centralne Słonce Galaktyki ma wplyw na TO ze juz niedlugo co 4 dziecko / tak mowi teoria/ bedzie mialo zaburzenia neurologiczne np autyzm ?
      no bedzie super….. 😦
      Fantazjowac zawsze można.
      Tak nawet teraz sie dzieje…straszy sie nas smiercia z powodu chorob wieku dzieciecego np odra…….

      • Ktoś pisze:

        Ale o co chodzi. Problem ze „szczepionkami” czy medykamentami na „arszeniku” jest znany od lat 60 i zawsze się jakoś „przypadkowo trafiał” taki skierowany w płodność czy zdrowie niemowlaków. Załamywanie rąk teraz to czyste faryzeuszostwo zresztą przecież ci jest fajnie więc wygoń kaleki z widoku z okna i dalej się rajcuj zajebistością.

        • Maria_st pisze:

          Załamywanie rąk teraz to czyste faryzeuszostwo zresztą przecież ci jest fajnie więc wygoń kaleki z widoku z okna i dalej się rajcuj zajebistością.”
          Robisz to Ktoś?
          Jeśli dajesz takie rady…to chyba one z czegos wynikają…

          • Ktoś pisze:

            tak…

            z BEZPROBLEMOWEGO WGLĄDU w wasze dusze, a przynajmniej to co je „reprezentuje”.

      • marek pisze:

        A Ty Marysiu tak groch z kapustą , Słońce i autyzm , to tak z zauroczenia , czy dla jaj..
        Może to co w Twym arcie można łatwiej uzasadnić rozumem , a nie fantazją ..

        Rodzaj który ledwo zszedł z drzewa , bardzo łatwo przerabia wszystko na g….no co weźmie w swe łapki ,- a owe g….no w tym temacie to kasiora …

        Skądinąd zasadne i pomocne początki wynalezienia szczepionek , szybko przez robaczki , od robienia kasiory zostało przemianowane na kurę od złotych jaj .. i od jakiegoś czasu to nawet od rozumu nas szczepią , aby nie przyrastał ..

        Resztę jako praktyk , dośpiewaj sobie sama .
        m.

    • JESTEM pisze:

      „Istotną Nnki informacją są owe dwa sznury złoty i srebrny – . Jednak nie przedstawiła Ona że nasze DNA jest zapisem takiej świetlnej informacji.
      Identycznie Muki skupiając się jedynie na możliwości zdalnego sterowania nami za pośrednictwem ukrytej nici DNA , pominął ten temat .
      Pominął to co tutejsze gremium mędrców ducha odrzuciło jako brednię starego oportunisty , że gdy połączy się fakty iż kod DNA jest pisany światłem / i nie będę tłumaczył -jak to rozumieć /(…)”

      „Z pewną taką nieśmiałością” przypomnę, że Maria_st wielokrotnie pisałam, że jesteśmy światłem.

      • JESTEM pisze:

        Maria_st pisała. 🙂

        • marek pisze:

          ….Maria_st pisała. 🙂

          potrzebna ta informacja Tym którzy twierdzą że jakieś tam promieniowanie z centrum galaktyki to ” se możemy w dooope wsadzić. 🙂 ”
          m.

        • Maria_st pisze:

          Z pewną taką nieśmiałością” przypomnę, że Maria_st wielokrotnie pisałam, że jesteśmy światłem.”

          oj pisała, pisala i wiedzma nazwana została, ze gooopty pisze–i tak sobie mysle ze moze to i prawda.
          Oczywiście tu tak nazwana nie zostałam a na Infrze tylko…ale kazdy ma swobode wypowiedzi…..

          „potrzebna ta informacja Tym którzy twierdzą że jakieś tam promieniowanie z centrum galaktyki to ” se możemy w dooope wsadzić. 🙂 ”
          m.

          Marku to ja tak doooosadnie napisałam, gdzie sobie cos tam wsadzić?
          To chyba przesadziłam…mea culpa….bo co mnie to powinno interesowac gdzie, co sobie ktos wsadza ?
          I tak to NIC

  22. marek pisze:

    szkoda że nie można dokonywać korekt , przepraszam za błąd :
    jest : wolisz teorię , winno być : wolisz praktykę ….
    m.

  23. toja pisze:

    Ktoś pisze:
    Marzec 16, 2015 o 07:30

    Po pierwsze umysł to funkcja ciała nie duszy. Jak ktoś myśli głową (i programami) a nie sercem to jest bezdusznym robotem. To za sercem (czakrą) lezy dusza i cała tak pożadana reszta jaka powinna podpowiadać w życiu człekokształtnemu zwwierzeciu w jakie wcieliła się dusza. Bezmyślne kopiowane cudzych wypowiedzi by wyjść na uduchowioną to tez funkcja bezmyślnego robota – taka mimikra czy inaczej mówiąc odgrywany program.
    _________________________________________________
    witaj, masz bardzo dużo racji w tym co powyżej napisałeś
    pozdrawiam miło

  24. Teresa Chacia pisze:

    Za dużo mistyki za mało tu życia
    za dużo wybywania tam a tu niebycia
    za mało mistyki za dużo tu życia
    za małe poruszenie ducha a ciała nadużycia
    za mało tu życia za dużo mistyki
    z nadmiaru duchowości przepalają sie styki
    za dużo tu życia za mało mistyki
    a od tej ciągłej analityki
    to już wiem że nie wiem nic
    chociaż jedno wiem ten cały rozwój duchowy to nad pice pic
    że to jedna wielka ściema
    dla takiej duchowości od dziś mnie tu nie ma
    a skoro wszyscy na prawdę tu i teraz życia są zabetonowani
    to już nie chcę ulegać i misji i mani
    że jednostki mogą coś zrobić dla ludzkości życia poprawy
    jeżeli się w to chcecie bawić to miłej zabawy
    moją misją był po podróżach świadomości powrót do słowiańskiej polskiej rodziny
    i z tej dziedziny
    chyba egzamin na 5 zdałam
    przyprowadziłam energie dziewczynki do Lechitów i cały ten czas nią się opiekowałam
    a czy ją przyjmiecie
    i będzie lepiej na tym świecie
    niech każdy odpowie sobie sam
    bo ty tak masz
    bo ja tak mam
    a jeżeli wszyscy będą mówić zgodnym głosem tak samo
    córko synu tato mamo
    to czyż nie lepszy będzie ten świat
    teraz a nie za eony lat.

    • Ifryt pisze:

      Teresko, no proszę Cię, odkrywając że rozwój duchowy jest picem na wodę odkryłaś jego największą tajemnicę, więc nie możesz teraz odejść, bo się dopiero zabawa zaczyna 😀

  25. marek pisze:

    I choć Dziad przez sto lat mówił z sensem do pięknego obrazu
    to obraz ” rezonansu” – Tereniu , nie wykazał niestety – ani razu…

  26. marek pisze:

    KĄTEM OKA WSTECZ NA NAS SAMYCH

    JESTEM pisze:
    Lipiec 4, 2012 o 18:28
    Nnko, te Twoje „żarciki” pod adresem mojej wiary w koncepcje oficjalnej nauki są jedynie jakąś projekcją Twojego pięknego umysłu. Żebyś Ty wiedziała, ile ja energii włożyłam w to, aby wskazywać naukowcom niektóre iluzje

    Cyt: “sfera jako zdegradowany torus:
    Tak masz racje Monady upadły dlatego nastapił upadek dusz w Materię… dlatego tez powrót w SFERE SWIATŁA ( czyli opuszczenie Torusa- UMYSŁU chorego juz teraz bo realizujacego plan Matrixa SZTUCZNEJ INTELIGENCJI opartej na koncepcjach naukowych, które ciagle są zmienne a niektóre sa jedynie hipotezami i iluzjami o tym ze cos wiemy choc sami naukowcy pewni tego nie są, więc to gliniany kolos a na górze tłum „oświeconych studentów”

    Harmonia dao oznacza w taoizmie i konfucjanizmie także właściwą drogę życia, drogę cnoty.” I innym tłumaczeniu to oznacza PODĄZAJ ZA WYZSZYM JA a nie za naukowcami… i logiką UMYSŁU. I HARMONIZUJ ZE SWOJą PIERWOTNĄ MATRYCĄ Swietnie wyjasnia ta księga meritum sprawy!!!
    Kończy się okres przechodzenia kosmosu naszej planety przez pas równikowy wszechświata (sferę monadyczną). Ziemia weszła w sferę monadyczną w roku 1983, a wyjdzie z niej z końcem 2012 roku. Okres 29 lat miał wystarczyć na rozliczenie ziemi i jej mieszkańców z pobytu w materii i przygotowanie ich do przebywania w gęstości antymaterii. Tak się jednak nie stało. Mistrzowie skrajności odsuwali rozliczenie działając na ziemian za pomocą starych sprawdzonych metod manipulacji. Najważniejszym procesem jaki przez te prawie 30 lat (a także pod koniec każdego poprzedniego cyklu) realizowali na ziemi było zbieranie energii myślowej ziemian wraz z wnioskami i nowymi ideami niesionymi na fali srebrnej.
    W nowym cyklu to ziemia ma być planetą macierzą – promieniować wzorcem 12 praw naturalnych i 3 Zasad Bytu na wszechświat.
    Energia nowego cyklu ma wyjść z Polski ponieważ tutaj znajduje się srebrny
    i złoty środek (spirala energii w masywie Ślęży i spirala na Mazowszu).

    JESTEM25 września 2012 14:31
    Dzięki za podzielenie się Twoją wizją.
    A więc do czegoś się przygotowujemy… zmiany zachodzą. I tak coś czuję, że jest nas coraz więcej

    Korzystając z Twego linka „Jestem ” odnośnie wypowiedzi Nnka , pozwoliłem sobie przejrzeć te archiwalne rozmowy , a także Twoje dialogi po upublicznieniu sennej wizji , i co i współczucie i żal….odczuwam nad nami wszystkimi …

    …A więc do czegoś się przygotowujemy….

    Tak można jedynie zapłakać , że wydostając się z jednej strefy mroku – religii , wpadamy w drugą – duchowości …

    Gdy z ” boku „z wyłączonymi ” odzwierzęcymi chciejstwami ” przyglądam się tej wymianie zdań , z przeszłości i obecnie na tej stronie , to nasuwa mi się jedynie porównanie w zakresie ich wartości do wypowiedzi ,we wczorajszym programie TV , głęboko szanowanego i wysoko postawionego hierarchy islamskiego który z całą mocą nabytego autorytetu twierdził :

    Mąż ma prawo bić żonę ,lecz nie po twarzy , nie może jej obrażać , a bicie jest dopuszczalne tylko wtedy , gdy kobieta odmawia mu spełnienia jego świętego obowiązku małżeńskiego – czyli każdy dorosły wie o co chodzi.- i jakie to święte ..

    Nie wiem ilu wyznawców tej religi jest na świecie , ale wiem że w chrześcijaństwie znajdę podobne perełki , więc ” mędrców” wyznających jedyne słuszne racje prosto od boga , są miliardy .

    Gdy przypomnę sobie refleksję że : z strefy mroku – religii , wpadamy w drugą , jeszcze bardziej pokręconą – strefę duchowości , to stygnie w skałę moje przekonanie że, jeżeli nie Jerudiwą , bo nie wiadomo czyje racje on głosi , to na pewno Stańczyka będę do końca swych dni nosił maskę ..

    m.

    • Ktoś pisze:

      „Harmonia dao oznacza w taoizmie i konfucjanizmie także właściwą drogę życia, drogę cnoty.” I innym tłumaczeniu to oznacza PODĄZAJ ZA WYZSZYM JA a nie za naukowcami… i logiką UMYSŁU. I HARMONIZUJ ZE SWOJą PIERWOTNĄ MATRYCĄ Swietnie wyjasnia ta księga meritum sprawy!!!”

      – i pomyśleć iż LAO TSY na podobną kwestię stwierdził NISKOLOTNIE iż tylko ŻYĆ I TAPLAĆ SIĘ W BŁOCIE a tu mu już dorobili do tego NOWĄ RELIGIĘ.

      PS
      Taoizm to nie Konfucjanizm ale którą mądralę obchodzą szczegóły jak i to i to „żółte”.

    • Ktoś pisze:

      „w chrześcijaństwie znajdę podobne perełki”

      – chrześcijaństwo to ARIANIZM, to zaś co się za nie przyjęło uważać to żydowski WYNATURZONY „naukami” pedofili w myckach plagiat, czy też broń psychologiczno-religijna przeciwko białym.

  27. Pingback: 12 Tribes & CELTIC Sands | Livia FLOW Space.. WALKING GATES

  28. Maria_st pisze:

    siola kochany…..cos wczoraj mnie sciagnelo wieczorem….biała gwiazda…..spora, mrugajaca

  29. marek pisze:

    A tutaj coś dosadniej i bynajmniej nie chińszczyzną :
    – objaśnienie naszych możliwości dokonywania właściwych wyborów w poszukiwaniu autentycznej PRAWDY z uwzględnieniem naszych intelektualnych potencjałów będących pod tak długą presją : ” magnetycznej uprzęży „..
    Stańczyk twierdzi : religia zmieniona na duchowość – to droga donikąd…

    blueray21:
    Prezentuję tutaj tłumaczenie fragmentu streszczenia napisanego przez A’sha Deane – autorkę książek „Podróżnicy”.
    O genezie tego za długo by pisać, zresztą Darek zna to lepiej. Krótki słownik:
    MCEO – Szmaragdowy Klasztor Zakonu Melchizedeka, inne kombinacje tego brzmią dziwnie.
    GA – Anielscy Strażnicy
    NET – Transdukcja Nibirujańskiego Pola Elektrostatycznego
    SAC – na razie nie znalazłem rozpiski tego

    NET, „Wyższa & Niższa Ziemia” SczelinaToral,
    Precesja Równonocy& Fałszywe jugi i Wyrównanie 2012 Alpha-Omega

    Na poziomie planetarnym, wydarzenie z 13.400 rpne spowodowało aktywację planetarnej anomalii środowiska o nazwie „NET”. NET (Transdukcja Nibirujańskiego Pola Elektrostatycznego) jest wielowymiarową uprzężą elektromagnetyczną, która działa poprzez „pasy Van Allena” w ziemskiej atmosferze – i przez skorupę ziemską i płaszcz – co tworzy i podtrzymuje nietypowe zakłócenia w obrębie pola geomagnetycznego Ziemi, oraz w Bio-polach magnetycznych, które regulują zachowania DNA. Przez zakłócenia NET powstałe w okresie 13.400 rpne, rezonans jądra Ziemi został zmieniony, w wyniku czego nastąpiło pierwsze z trzech niewielkich przyspieszeń geograficzno-biegunowego drgania osi ziemskiej. Niewielkie przyspieszenie drgań osi ziemskiej wytworzone w okresie rozpoczynającym się w 13.400 rpne, pierwsze z trzech odpowiednich przyspieszeń niewielkich precesji cyklu równonocy z poprzedniego 26556-letniego cyklu SAC, do szybszego cyklu około 25.920 lat ( przyspieszenie około 636 lat). Wielowymiarowe pole NET rozpoczęło nienaturalne przyspieszenie ziemskiego czasu, który stopniowo odciąga ziemską Templar dalej od współ-rezonansowego zestrojenia z organicznymi uniwersalnymi cyklami czasowymi i Gwiezdnymi Portalami, i dalej w zestrojeniu z anomalią pętli czasoprzestrzeni, które miało miejsce 5.5 mln lat temu („Ściana w czasie – anomalia Fantomowej Ziemi „). W wyniku „Wielkiego Osiatkowania” w13.400 rpne i pierwszego przyspieszenia drgań, ziemskiego pola geomagnetycznego – a więc Korytarze Gwiezdnych wrót Amenti – znalazły się pod częściową kontrolą Iluminatów i ich Starszych krewnych a ewolucja człowieka został przywiedziona do względnego zastoju.

    Najbardziej intensywne uszkodzenie Ziemi, które ucierpiała w wydarzeniach z 13.400 rpne był początek dosłownie nieorganicznego wykorzystania lub „Siatki” z części istniejących na Ziemi płaszczyzn wielowymiarowych materii. Część Wrót Gwiezdnych Amenti i część (Templarowej ?) Ziemi i pola trójwymiarowej płaszczyzny materii, zostało zawarte w elektromagnetycznej uprzęży NET, oddzielone i podzielone z częściami Wrót Gwiezdnych Amenti i płaszczyzn, które były poza NET. Ten nienaturalny podział płaszczyzn Ziemi stworzył anomalię „Wyższej” i „Niższej” Ziemi: mają identyczne trójwymiarowe widmo częstotliwości, ale „czasy impulsu” w ramach tej wspólnej częstotliwości stały się rozbieżne. Płaszczyzny i trójwymiarowa podstawa materii, które zostały zawarte w polu NET stały się „Dolną Ziemią”, kontrolowaną przez Illuminati NET, pole geomagnetyczne „Niższej Ziemi” doznało pierwszego ” wzrostu wahań bieguna „, które przyspieszają „precesje cyklu równonocy z 26,556 do 25,920 lat lat. Płaszczyzny i trójwymiarowa podstawa materii, które pozostały poza NET stały się „Wyższą Ziemią” czyli „Wzniesioną Ziemią”; biologiczne Wzniesienie było jeszcze możliwe z „Wyższej Ziemi”, ponieważ część Wrót Gwiezdnych Amenti i płaszczyzn materii pozostało w 26556-letnim cyklu precesji równonocy, przez które cykle otwarcia organicznych SAC Wrót Gwiezdnych
    Amenti występowały.
    W wyniku tych „osiatkowań” w 13.400 rpne części pól Ziemi, które kiedyś fizycznie się manifestowały „wydawały się dosłownie zniknąć” patrząc od wewnątrz NET i pola jego geomagnetycznej uprzęży. Gdy „Niższa Ziemia” , pole „związane z NET” zaangażowało pierwsze 636-letnie przyspieszenie precesji równonocy” a pole „Wyższej Ziemi” nie, prędkość rotacji cząstek elementarnych i atomów, a także prędkość wirowania planety Ziemia, przyjęła dwa lekko różne ” rytmy drgań pulsacji Energii”, lub „impulsów czasowych.” Impuls czasu „ Niższej Ziemi” był nienaturalnie przyspieszony, a czas impulsu „Wyższej Ziemi” pozostawał zgodny z większymi, dłuższymi, wolniejszymi impulsami czasu wolnego wielowymiarowego Wszechświata. Czasoprzestrzeń w polu NET „Niższej Ziemi” weszła w niewielkie nieorganiczne przyspieszenie, skurcz i zagęszczanie, wirowania osi Niższej Ziemi, jak również jej drganie, stały się trochę szybsze, powodując lekkie skrócenie dni i uczynienie „wybrzuszenia” w równikowej Ziemi bardziej wyraźnym. Biorytmy pola życia przyspieszyły, podobnie jak szybkość zaniku elementali, a DNA pola życia Niższej Ziemi zostało uwikłany w ” magnetycznym uścisku”

    http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=8163.0;wap2
    m.

  30. JESTEM pisze:

    Oto „bajka”:

    Dlaczego ludzie ludziom czynią zło? Każdy z nas w swoim życiu zrobił coś złego innemu. Każdy z nas odczuł na sobie coś złego uczynionego przez kogoś innego. Ci, co twierdzą, że nigdy nie zrobili nic złego, zazwyczaj okłamują samych siebie, bo są nieświadomi. Jeśli zrozumiemy, dlaczego ludzie robią „złe rzeczy”, to być może uda nam się zrobić krok w stronę świata, w którym ludzie krzywdzą siebie i innych mniej… Ale czy komuś naprawdę na tym zależy?

    Można zastanowić się nad tym, dlaczego ludzie robią złe rzeczy, bo to również dotyczy każdego i każdej z nas, a wtedy być może znajdziemy sposób na to, żeby uniknąć utrzymywania albo nawet zwiększania się cierpienia w świecie. Ale czy komuś naprawdę na tym zależy?

    Czemu ludzie to robią? Niektóre zwierzęta na przykład nie rozumieją ludzkiej mowy, ale zamiast tego wyczuwają nastroje ludzi wokół nich. Nawet zwierzętom udzielają się uczucia ludzi wokół nich. Dzieciom oczywiście też. Bo to, z kim się zadajemy, ma na nas ogromny wpływ. W wielu przypadkach ludzie robią złe rzeczy dlatego, że ludzie przebywają w otoczeniu innych ludzi czyniących zło. Ale coś ich wzajemnie przyciąga do siebie. Negatywność wtedy wciąż rośnie… A ludzie nie są tego świadomi.

    Dziwimy się: „dlaczego ludzie robią to i to, dlaczego świat nie może być inny?” Zaczynamy czuć złość, frustrację. No i pojawia się potrzeba zmienienia świata, zmienienia innych. Pojawia się potrzeba kontrolowania innych i narzucania innym swoich racji, idei przekonań itd. A kiedy chcemy wszystko kontrolować, prędzej czy później trafiamy na mur i stwierdzamy: „Świat nie jest taki jaki powinien być, nie dostajemy tego, czego chcemy, wszystko zawsze idzie nie tak.” I musimy szukać winnych i jeszcze większą frustrację i złość czujemy. My wtedy nigdy nie jesteśmy „winni”, ale złościmy się i gniewamy się na tych innych, bo w nich upatrujemy całe zło. A gniew w niczym nam nie pomaga, bo on musi znaleźć sobie ujście i wtedy człowiek musi wyżywać się na innych. Może być tego nieświadom. Ale zieje nienawiścią i negatywizmem i rozsiewa te „ziarna wokół”. Są też tacy, co mają satysfakcję, kiedy ktoś dowala innym. Oni są nieśmiałymi frustratami i złośnikami. A jak ktoś nie może wyżyć się fizycznie, psychicznie albo mentalnie na innych, to dokonuje samodestrukcji. To jest właśnie zło w akcji. Bierze się ono… z frustracji.

    Ze złości ludzie robią różne rzeczy: złoszczą się na innych, oceniają, wyszydzają, pomawiają, oczerniają, ranią, krzywdzą, a nawet biją i zabijają. Ze złości bierze się zło. I często bywa, że nie wiemy, co robimy, jesteśmy tego nieświadomi i dlatego stajemy się źli.

    Są ludzie, którzy niemal ciągle czują gniew i starają się naprawić świat, ale to nie działa. To błędne koło kontroli, frustracji i gniewu, a także przemocy. Jak nie fizycznej, to psychicznej albo mentalnej. A niektórzy przenoszą ją nawet na „wyższe poziomy duchowe itp. (typu „poziom 6+” na przykład). A wszystko przez pragnienie, żeby zmienić świat, zmienić innych, zmienić wszystko tylko nie siebie. Wtedy, oczywiście, trzeba za wszelką cenę utrzymać się w negatywnych myślach, uczuciach, emocjach i być tego nieświadomymi. To jest destrukcyjne. Ale to też jest… takie, jakie jest. Tak niektórzy ludzie postępują. Gdybyśmy zamiast zmieniać system, postarali się zmienić przede wszystkim siebie, przestalibyśmy się frustrować, odpuścilibyśmy potrzebę kontrolowania i nauczylibyśmy się żyć w tym świecie, zamiast ciągle starać się go zmienić. Zmiany i tak by przyszły w sposób naturalny jako konsekwencja zmian, których dokonujemy w sobie poprzez siebie..

    Z irytacji, frustracji bierze się gniew, przez który stajemy się agresywni. Agresja ma wiele odcieni. A jeśli zrozumiemy, dlaczego złe rzeczy się dzieją i skąd się biorą, to będziemy wiedzieli, jak ich uniknąć. Ale czy komuś naprawdę na tym zależy?

    Niektórzy tak mają, że brakuje im zwykłej empatii dla innych. Każdy z nas jest do jakiegoś stopnia egocentryczny. Nie tylko w sensie skupienia na własnej osobie, bo dla niektórych „ja” to np. tylko rodzina i wyłącznie na niej się skupiają. Może to też być płeć, narodowość, religia, duchowość albo gatunek. Kiedy identyfikujemy się z czymś, co oddziela nas od innych, to może wywołuje iluzję oddzielenia i frustrację. Tak tworzy się myślenie „my i oni”, wtedy tworzymy sobie wrogów, tych gorszych od nas, głupszych itd, i wtedy zanika nasza empatia wobec innych. Brak empatii jest jednym z powodów, dla których na świecie dzieją się „złe rzeczy”. Mogłabym napisać, że brak miłości, ale i tak każdy to zrozumie po swojemu, bo część ludzi nadal stosuje słowo miłość w zastępstwie słowa pożądania i są tego nieświadomi, więc nie mogą zrozumieć, czym jest miłość. Ale jakie to ma znaczenie?

    • Ifryt pisze:

      ❤ ❤ ❤
      Fajnie piszesz JESTEM, mi na tym jak najbardziej trochę zależy, trochę dlatego że nie jestem jakimś mesjaszem który opromieni cały świat.
      Może się myle, ale wydaje mi się że jest w tym co napisałaś jakiś lekki smutek, dlatego najchętniej to bym Cię przytulił 🙂

      Ja miałem kiedyś w sobie dużo gniewu, ale spaliłem go, dostałem takiego kopa energetycznego że przeszłem metamorfozę.
      Szkoda marnować taką energię na dokuczanie innym ludziom, to tak żeby pragmatycznie było 😀
      Wogóle dużo chciał bym Ci napisać, ale se daruje bo za dużo by tego było 😉

      • Maria_st pisze:

        najprosciej jak mozna:
        KAZDY JEST KOWALEM SWEGO LOSU
        JAK SOBIE POSCIELESZ TAK SIE WYSPISZ

        tego przypomnienia jest wiecej

      • JESTEM pisze:

        ❤ ❤ ❤

        „Może się myle, ale wydaje mi się że jest w tym co napisałaś jakiś lekki smutek, dlatego najchętniej to bym Cię przytulił 🙂 „

        Za wirtualne przytulenie dziękuję 😉 , choć to nie smutek był w tym, co napisałam. Było w tym współodczuwanie z innymi…

        „Ja miałem kiedyś w sobie dużo gniewu, ale spaliłem go, dostałem takiego kopa energetycznego że przeszłem metamorfozę.”

        No, to wygląda na to, że mamy podobnie. Też przeżyłam kiedyś podobną metamorfozę, a gniew mój spalił się w wybuchu takiego śmiechu z samej siebie, że chyba nigdy wcześniej tak się nie uśmiałam. A ten „kop energetyczny” śmiechu wyzwalającego z wcześniej nieświadomego przywiązania do gniewu wprost mnie „poraził” i to w momencie, gdy „zobaczyłam” (tak wewnętrznie bardziej, ale i zewnętrznie też :-)) siebie samą taką „strasznie zagniewaną”. I wtedy nagle, jakby walnął we mnie piorun – stało się to oczywiste i uświadomiłam sobie, co robiłam i dlaczego. I odszedł ode mnie caly gniew. Jak do tej pory „cały” i „na zawsze”. Od tamtej pory na nikogo się nie gniewam, nie muszę ani nie potrzebuję, choć potrafię zdecydowanie i „stanowczo” reagować w pewnych życiowych sytuacjach i wyrażać to, co mam do wyrażenia. To nie jest „normalne” w sensie normy społecznej, więc i innym trudno mi to wytłumaczyć zwłaszcza, gdy nie ma w innych takiej potrzeby zrozumienia tego typu doświadczeń. 🙂

        „Szkoda marnować taką energię na dokuczanie innym ludziom, to tak żeby pragmatycznie było :D”

        O dokuczaniu nie ma mowy. Ale ludzie różnie odbierają to, co piszemy. Mogą odbierać także jako „dokuczanie im”. Bo to, czego wypierają się w sobie, „projektują” na innych. Kilka lat zajął mi ten „odwyk” od dokonywania takich „projekcji” na innych.

        To doprawdy jest zabawne. Miałam wiele podobnych doświadczeń do tych, które opisuje toja czy marek. czy Ty, czy mały budda i inni. Do ich opisu używałam trochę innych słów, ale już nie chce mi się do nich wracać. I co z tego, że je miałam? Często bywa, że nawet nie dostrzegamy tych podobieństw. Nie jesteśmy w stanie ich zobaczyć, bo brak nam tego, no… zrozumienia. 😉 Z pewnych powodów. Jak ktoś będzie chciał „odkryć”, z jakich, to odkryje. 🙂

        Jest tu kilka osób, z którymi dzieliłam się swoimi doświadczeniami, a one miały podobne i potrafiłyśmy siebie czytać z uważnością i po prostu dzielić się tymi doświadczeniami. Mnie to wzbogaciło i wiem, że te osoby również. Po prostu. 🙂

        Pozdrawiam serdecznie Ciebie i wszystkich bywalców tego bloga piszących i niepiszących.
        Do… następnego „spotkania”.

        • Ifryt pisze:

          To jest faktycznie zabawne JESTEM 😀
          Człowiek to śmieszna istota, ale niema w tym nic pogardliwego, mam takie żądze że się w głowie nie mieści, nawet mojej własnej 😛

          Śmiech mnie nie neutralizuje, poprawia mi chumor, takie wytchnienie dla umysłu, którego przecierz jakość zwieżć trzeba, żeby się nie przestaszył, mówię mu – Tak, Twój Pan jest szaleńcem – no to się śmieje, lepiej się śmiać niż się bać 🙂

          Mam w nosie umysł kochana JESTEM, niechce aby mną rządził, ale to jednak mój umysł 😉
          Bardzo Cię lubię bo Wiedżmy to mądre Kobiety, które coś w sobie mają i jakoś nad tym panują, masz taką potęge uczuć w sobie że umysł musiał rozładować to napięcie śmiechem, taka jest prawda ❤

          • Maria_st pisze:


            Śmiech mnie nie neutralizuje, poprawia mi chumor, takie wytchnienie dla umysłu, którego przecierz jakość zwieżć trzeba, żeby się nie przestaszył, mówię mu – Tak, Twój Pan jest szaleńcem – no to się śmieje, lepiej się śmiać niż się bać :)”

            Dobrze ze poznales swoj umysł na tyle iz wiesz ze sa to jego gierki.
            Niestety wiele osob nie radzi sobie z tym, dlatego szuka pomocy u psychologów i psychiatrów .

    • Ktoś pisze:

      Parafrazująć MB:

      „problemy obecnego świata pochodzą od „gry w kości” między Pandawami a Kaurawami”

      to jest takie dziecięce tłumaczenie, w stylu „jakby nie grali to by nie przegrali wiec o co się czepiają”, nie?

      O innym powodzie to jest o złamaniu przez Pandawów zakazu szafowania życiem poddanych dla rozrywki wspomniałem w innym poście. Ale jest jeszcze jedna PRAPRZYCZYNA obydwu o jakiej jestem w swoim elaboracie tendencyjnie przemilczała:

      Dlaczego GRANO W KOŚCI ? Dlaczego WYZWANO PANDAWÓW (władających z namaszczenia bogów ówczesnym światem) do gry ZNACZONYMI koścmi?

      Tu jest to o czym żaden zakłamany piewca czy piewczyni żydowskiej moralności nie wspomni, nie wyszczeknie – CHCIWOŚĆ.

      Tak to chciwość Kaurawów, tatusiów żydostwa, do bogactwa i splendoru Pandawów sprawiła to co mamy obecnie. To że mamy tę satanistyczną, sadystyczną, pedofilską cywilizację żydów „królującą” na świecie i niszczącą świat swoją ZACHŁANNOŚCIĄ (negatywny aspekt kobiecej energii). Czemu jestem nie opisała tego uczucia właściwego „naukom” rabinów z tory czy talmudu jakie DOSKONALE ZNA tylko skupiła się na odczuciach WTÓRNYCH rozdrabniając je z chirurgicznym zacietrzewieniem z nadzieją iż dowolnie jakiś malutki fragmencik zawsze się każdemu da cichcem przykleić (przyszyć łatkę).

      Czyż kabaliści także nie są CHCIWI i dokładnie tak samo ZAKŁAMANI jak ich kaurawowi przodkowie? Czyż wszelkie „fartuszkowe sekty” nie idą DOKŁADNIE TYM SAMYM ŚLADEM — tym POŻĄDANIEM NIENALEŻNEJ IM WŁADZY, BOGACTW CZY CZCI? Jak ma być ZBUDOWANY LEPSZY ŚWIAT jak go budują kolejne coraz głupsze i coraz chciwsze pokolenia GLIZD, PADALCÓW, KARALUCHÓW jakim do szczęścia styka „królowanie” na coraz mniejszej kupce gnoju aby tylko jakaś pod stopami była?

      Ale oczywiście lepiej się skupić na odczuwaniu przez okradzionego dyskomfortu moralnego bijąc i katując wiecznym „cierp grzeszniku bo tak dostąpisz „raju” w duchu wyśmiewując kadzone mu kłamliwe „nauki” i ciesząc się z zabieranych mu dóbr.

      • mały budda pisze:

        Powodem wojny w Mahabharacie nie jest „gra w kości” tylko złamanie przez Króla Pandawów zakazu. Złamanie go z fałszywych pobudek. Złamanie go z wmówionego mu poczucia obowiązku iż „KRÓL NIE UCIEKA PRZED WYZWANIAMI”. W kontekscie tego oszustwa jakie mu wtłoczyli w głowy jego „nauczyciele dharmy” w którejś z rozgrywek postawił na jej szali to czego już nie mógł SWÓJ LUD czym złamał PRAWO KOSMOSU. Reszta jest wynikiem tego czynu.

        Odpowiedz.
        Powodem wojny w Mahabharacie jest „gra w kości.
        Dlaczego tak uważam. Rzecz prosta.
        Z góry można było przewidzieć, że rozpoczęta gra w kości przyczyni się do wojny.
        Natomiast druga strona medalu. To przede wszystkim naiwność i uleganie czyimś głupim kaprysom. Naiwność wynika z braku samooceny.
        Pokonasz naiwność zobaczysz prawdziwą stronę życia. Ujrzysz demona w ludzkiej postaci. Wówczas nie będziesz uczestniczył w grze pozorów.
        Gra w kości ukazała naturę człowieka, który jest uwikłany w konflikt z własnym sobą.
        Umysł jest pułapką dla tych, którzy w sercu nie mają skruchy.
        Mahabharata to dwa światy pokazane jako w formie dualizmu.
        Cyfrowy zapis jest czytelny i mówi świat ludzi jest do kitu.
        Oszukiwanie swojego przeznaczenia i wpływanie na koło Dharmy jest złamaniem Praw Kosmicznych.
        Podobno jest tak, że co jakiś czas na ziemie schodzi ptak, który przestawia koło Drahmy.
        Zabawne podobno jest, kiedy koło Dharmy zaczyna się kręcić w drugą stronę.
        Wówczas czas przyspiesza a ludziom szybciej czas ucieka.
        Ptak zabiera ludziom czas.

        • mały budda pisze:

          Pamiętasz Ktoś ja pisałem na temat czarnego konia, którego widziałem w czasie falowania nieba. Pisałem,że poruszenie jest wśród Gwiazd jakby narada.
          Dzisiaj wiem, że ten czarny koń to drugie Słońce.

        • Ktoś pisze:

          1.
          „Powodem wojny w Mahabharacie jest „gra w kości.”

          – tam złamano całą masę zakazów z chciwości do bogatego królestwa sąsiada. Złamano z podpuszczania czy przymykania oczu przez „duchowych nauczycieli” na to….

          2.
          „Wówczas czas przyspiesza a ludziom szybciej czas ucieka.”

          – tez powinieneś się juz nauczyć tej sztuczki, nie jest trudna…..

          3.
          „falowania nieba. Pisałem,że poruszenie jest wśród Gwiazd jakby narada.”

          – wiadomo co ustaliły?

          4.
          „czarny koń to drugie Słońce.”

          – coraz wieksze mam przekonanie iz pora go wreście dosiąść puszczając wszystko na żywioł równoczesnie pierdoląc wrzaski wszelkich zakłamanych glizd czy karaluchów o ich mająteczki czy tęczowe czy ślitaśne życie.

          • mały budda pisze:

            Czarne Słońce to widziałem dzięki Gwiazdom na niebie.
            Zastanawiałem się dlaczego czarne Słońce na zewnątrz nie świeci jak pierwsze Słońce świecące na niebie. Jedynie wyczuwałem wewnątrz czarnego Słońca mega moc.
            To jakby odczucie antymateri w czarnym Słońcu.
            Chodź jeśli czarne Słońce przybyło by na orbitę około ziemską to wówczas może oświetlić mega światłem ziemię a ludzie mogą zobaczyć to czego niechcą widzieć.

            Dalej już nie piszę. Nie ma już to sensu.

          • siola pisze:

            Poznalem mordercow Matki i Ojca ,wiem czym smierdza Swobody,Podstawskie,Rutkowskie,Dzidy,Chmiele,Urbanskie,Urbanki,Russki
            znam ich postepowanie i mysli.Musze z przykroscia stwierdzic ze z twego pisania wynika ze Ty nie lepszy od nich,moze i ta sama banda .Brak szacunku i przypisywanie swoich wad innym to ich wizytowka a Ty mozesz sie tym samym pochwalic.Coz ,to ze ktos sie nie odzywa tak podle jak ty ,nie znaczy ze jest od Ciebie glupszy.Czasem sobie mysle jak Ciebie czytam,ze chyba skonczylem Kulture i sztuke,bo jak sie czyta Twoje sztuki to trudno zachowac kulture.Coz mamy takie czasy im gorsze odzywki to bardziej powazany.To trza Ci Ktos przyznac idziesz z moda,ale czy pojales znaczenie Pustekoke watpie.

          • Ktoś pisze:

            „Dalej już nie piszę. Nie ma już to sensu.”

            – pisz,

            zjebami typu siola sie nie przejmuj. Takich tu na planecie kilka miliardów.

          • Ktoś pisze:

            „Poznalem mordercow Matki i Ojca ,wiem czym smierdza ”

            -dziękujemy za pochwalenie, ponowne pochwalenie się SWOIM SIOLOWYM ZJEBEM. Najbliższy szpital psychiatryczny zaprasza na dożywotnią kurację w pokoju bez klamek, siola. Daj sobie poczuć MIŁOŚĆ. I idź się leczyć psycholu.

          • mały budda pisze:

            Ktoś bądz miły i przeproś.
            Wystarczy napisać słowo przepraszam.
            Nie bij arwersarza.

          • Ktoś pisze:

            Ale za co, to przecież tylko wyrażone słowami miłości głębokie zatroskanie o jego stan zdrowia gdyż koleś cierpi na niespełnioną manię prześladowczą odnośnie mojej osoby i tylko pomoc specjalisty może mu pomóc nim zawiedziony i odrzucony rzuci się w odmęnta rzeki.

          • siola pisze:

            Ktos nie rzucaj slow na wiatr ,bo znowu nie bedziesz mogl spac.Coz czasami mi Ci szkoda,ale co mi do tego ze lubisz sam siebie biczowac.Slowa prawdy bola ,tym sie zdradzila zmora Chmielowa nazywajac mnie wariatem,ale przez corke bo odwagi sama nie miala by klamstwo wypowiedziec,coz slodzy boga nie Maja litosci nawet dla swych dzieci,chocierz dobrze wiedza ze klamstwo ma krutkie nogi i czasami podarunki wracaja do wysylajacego.Coz przepraszac nie musisz ,ja mam skure slonia,wiec chocbys sie staral mnie ponizyc to nie dasz rady.Martw sie lepiej soba Ktosiu ,oby Twoje slowa jak Bumerang nie wrucily i przyniosly Tobie to co innym rzyczysz.Smiechu warte ja Ktosia przesladuje,widac uderzylo do glowy jak tej niby Isabelli z niemiec.Coz tym razem sam pokazales ze z tej samej bandy pasozydow jestes.Ratownicy swiata ,pytanie tylko Ktosie kto bedzie ratowal swiat przed wami.Jedyna nadzieja dla ludzi w tym ze sie sami z nienawisci i zasdrosci nawzajem pozagryzacie.

  31. toja pisze:

    JESTEM pisze:
    Marzec 16, 2015 o 21:18
    Gdybyśmy zamiast zmieniać system, postarali się zmienić przede wszystkim siebie, przestalibyśmy się frustrować, odpuścilibyśmy potrzebę kontrolowania i nauczylibyśmy się żyć w tym świecie, zamiast ciągle starać się go zmienić. Zmiany i tak by przyszły w sposób naturalny jako konsekwencja zmian, których dokonujemy w sobie poprzez siebie..
    __________________________________________________
    ech, to nie „bajka” , to mi bardziej przypomina kazanie z ambony.
    raczej nie ma szans na to by wszyscy się zmienili, dopasowali do siebie.
    z tego co piszesz wynika, że są jakby dwa rodzaje ludzi. jedni zadowoleni z obecnego stanu rzeczy, drudzy odwrotnie.
    może najprostszym rozwiązaniem byłoby rozdzielenie tych dwóch grup, jedni na lewo, drudzy na prawo.
    ciekawe jaki byłby wynik takiego doświadczenia, może ci obecnie niezadowoleni szybko poczuliby się szczęśliwi?
    pozdrawiam

    • JESTEM pisze:

      „ech, to nie „bajka” , to mi bardziej przypomina kazanie z ambony.”

      Oczywiście. Może Ci to przypominać cokolwiek zechcesz. Dla mnie to „bajka”. Dla Ciebie to „kazanie z ambony”.

      „z tego co piszesz wynika, że są jakby dwa rodzaje ludzi. jedni zadowoleni z obecnego stanu rzeczy, drudzy odwrotnie.”

      i tak każdy rozumie „po swojemu”, kochana toju.

      „może najprostszym rozwiązaniem byłoby rozdzielenie tych dwóch grup, jedni na lewo, drudzy na prawo. (…)”

      Tak myślisz? Najprostszym dla kogo?

      „ciekawe jaki byłby wynik takiego doświadczenia, może ci obecnie niezadowoleni szybko poczuliby się szczęśliwi?”

      Wierzysz w to, co napisałaś?

  32. toja pisze:

    „może najprostszym rozwiązaniem byłoby rozdzielenie tych dwóch grup, jedni na lewo, drudzy na prawo. (…)”

    Tak myślisz? Najprostszym dla kogo?
    _____________________________________________
    dla tych zadowolonych, przecież ci niezadowoleni rozumiem są zakałą dla zadowolonych 🙂
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

    Wierzysz w to, co napisałaś?
    biorąc pod uwagę niezadowolonych jako konkretnych ludzi, których znam…wierzę

  33. marek pisze:

    Biorytmy pola życia przyspieszyły, podobnie jak szybkość zaniku elementali, a DNA pola życia Niższej Ziemi zostało uwikłany w ” magnetycznym uścisku”
    „Jestem ” to nie jest opis i odniesienie do złej , czy dobrej postawy jako czynnika modelującego proces rozwoju populacji .
    To jest opis techniczny , pieczęci magnetycznych , nałożonych na planetę i procesy ewolucyjne DNA człowieka .

    To jest opis pokawałkowania ciał energetycznych planety i zlikwidowanie możliwości jej opuszczenia przez byty na niej uwięzione czyli nas

    ….Płaszczyzny i trójwymiarowa podstawa materii, które pozostały poza NET stały się „Wyższą Ziemią” czyli „Wzniesioną Ziemią”; biologiczne Wzniesienie było jeszcze możliwe z „Wyższej Ziemi”, ponieważ część Wrót Gwiezdnych Amenti i płaszczyzn materii pozostało w 26556-letnim cyklu precesji równonocy….
    To jest opis drenażu energii żywych organizmów opis RECYKLINGU ENERGII w modelu czarnej dziury a nie wzrostu w CYKLU REINKARNACJI który jest narzędziem , konstruktem tego recyklingu .

    Istoty poddane kilkunasto tysiącletniej obróbce na ich narzędziach poznawczych – umyśle , mogą tylko tworzyć paranoiczne teorie i poglądy do których w chwili obecnej zaliczę czynienie z hasła ” miłość ” lekarstwa na niewolę i braki w rozwoju .
    Hasło miłość to jedynie czynnik solidaryzujący nas ,jednoczący , by wspólnie zrzucić jarzmo przemocy .
    Lecz zrzucić je można WIEDZĄ A NIE MODLITWĄ .
    Moje słowa nie mają nic wspólnego z gniewem , frustracją , są jedynie adekwatne do tej treści w której wyeksponowaniu ktoś mnie wyręczył .
    W mym sercu każde z Was jest mi prawdziwą siostrą i bratem i wiem ,że ta cecha odróżnia mnie od większości bliźnich . Jednakże prowadząc ludzi w dalszą niewolę swymi błędnymi wyobrażeniami z automatu , stajecie z nimi pod pręgierzem mej krytyki .
    Pojęcie , każdy może myśleć co chce – jest fałszem mającym sankcjonować trwanie populacji analfabetów intelektualnych .
    Jestem pewien że w odległej przeszłości , gdy ludzkość była wolna od tego zniewolenia , wiedza i duchowość stanowiły jedność i były pierwowzorem dla owych pokoślawionych i wynaturzonych wyobrażeń na temat wzrostu ducha w jednostce ludzkiej , jakie obecnie tworzymy .

    Nie znajduję jakichkolwiek uzasadnień , by nie dawać wiary iż jedynie interwencja z zewnątrz pokonująca ową pieczęć magnetyczną na naszym DNA , może przynieść wzrost zbiorowej świadomości , a wiedza lecz nie ta akademicka ją utrwalić w społeczeństwie i jednostce.
    Reszta pozostaje niewiadomą , bo prognozy na ów proces samookreślenia ludzi i ludzkości w tak krótkim okresie czasu nie skłaniają do wielkiego optymizmu .
    m.

    • Ktoś pisze:

      „Płaszczyzny i trójwymiarowa podstawa materii, które pozostały poza NET ”

      – nie prościej napisać prościej iż się bieguny rozjechały po upadku żydowskiego bożka około 1400 pne?

      Mi te TYSIĄCE śmierdzą oszukiwaniem….. Cykl wynosi 3600 lat co oblot Marduka ….

  34. toja pisze:

    JESTEM, tak sobie teoretyzujemy tylko
    ale może te teorie poprzesz jakimiś przykładami chociażby fikcyjnymi, z sufitu wzietymi?
    podaj może jakieś przykłady tych zadowolonych i tych niezadowolonych
    bo może niepotrzebnie ścieramy się w tej dyskusji

    • Maria_st pisze:

      ście–RAMY……ano

    • JESTEM pisze:

      „JESTEM, tak sobie teoretyzujemy tylko
      ale może te teorie poprzesz jakimiś przykładami chociażby fikcyjnymi, z sufitu wzietymi?”

      Wybacz, ale nie czuję potrzeby, by sypać „jakimiś przykładami chociażby fikcyjnymi, z sufitu wzietymi”. Nie czuję potrzeby, by zajmować się takim… gdybaniem.
      Sama możesz odnieść się albo nie odnieść do treści owego „kazania z ambony”, w zależności od Twoich potrzeb..

      „bo może niepotrzebnie ścieramy się w tej dyskusji”

      I nie czuję potrzeby „ścierania się”. 🙂

Dodaj odpowiedź do JESTEM Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.